Выбрать главу

– Dirk, Summer! – powiedział z błyskiem radości w zielonych oczach i uściskał swoje dzieci.

Summer cmoknęła ojca w policzek.

– Myśleliśmy, że ty i Al jesteście jeszcze na Filipinach.

– Żartujesz? – wtrącił się Giordino. – Wasz stary omal nie przepłynął wpław Pacyfiku, kiedy się dowiedział, że zaginęliście.

Pitt senior uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Byłem po prostu zazdrosny, że podróżujecie po północno-wschodniej Azji beze mnie.

– Odwiedziliśmy kilka miejsc, których lepiej unikać – roześmiał się Dirk.

Pitt wyraźnie się ożywił w obecności syna i córki. Doświadczony inżynier morski ze spokojem przyjmował zmiany w otaczającym go świecie. Ale w jego życiu osobistym nastąpił wstrząs, kiedy kilka lat temu odnalazły go dorosłe dzieci, o których istnieniu nie wiedział. Szybko jednak stały się częścią jego codzienności. Towarzyszyły mu w pracy pod wodą i spędzały czas z nim i jego nową żoną. Ojcowskie obowiązki skłoniły Dirka do uporządkowania własnego życia i w końcu ożenił się ze swoją długoletnią miłością, parlamentarzystką z Kolorado, Loren Smith. Wkrótce w jego życiu zawodowym też nastąpił zwrot. Gdy admirał Sandecker nieoczekiwanie objął urząd wiceprezydenta, Pitt został szefem NUMA. Jako dyrektor projektów specjalnych przeżył liczne przygody w wielu zakątkach świata. Przyzwyczaił się do ryzyka i podróży. Nowe obowiązki dyrektora generalnego NUMA często wykraczały poza jego zainteresowania. Ale on i Al nadal spędzali mnóstwo czasu w terenie. Testowali nowy sprzęt, odkrywali morskie tajemnice lub po prostu pokonywali kolejne bariery w głębinach. Pitt wciąż uwielbiał badać nieznane i rozwiązywać zagadki sprzed lat. Nigdy nie stracił staromodnego poczucia przyzwoitości. Porwanie dzieci i zatopienie „Sea Rovera" wzbudziło w nim gniew. Powróciła dawna determinacja, by zaprowadzić porządek na świecie.

– Co z toksycznym japońskim frachtowcem na Filipinach? – zapytał Dirk. – Rozumiem, że rafy niszczył wyciek z broni chemicznej.

– Zgadza się, mieszanka gazu musztardowego i luizytu. Kolejne zagrożenie biochemiczne z czasów II wojny światowej. Zlikwidowaliśmy wyciek. Nie było chętnych do kosztownego wydobycia broni, więc ją zakopaliśmy.

– Mieliśmy szczęście, że dookoła nie brakowało piachu – wtrącił Giordino. – Po prostu odpaliliśmy pompę wodną, wtłoczyliśmy piasek do ładowni i zamknęliśmy ją szczelnie. Dopóki nikt nie zacznie tam grzebać, nie powinno być wycieku, a obumarłe rafy za kilka lat odżyją.

Do gabinetu zajrzał asystent administracyjny.

– Można już obejrzeć materiał wideo z Pentagonu – poinformował Gunna i zniknął.

Gunn przedstawił Pittowi i Giordino wicedyrektora DHS i agentów FBI. Potem skierował wszystkich w stronę dużego płaskiego monitora ukrytego za odsuwanym panelem boazerii. Wpisał na klawiaturze kilka poleceń i na ekranie pojawił się obraz wielkiego hangaru portowego. Obiektyw kamery przesuwał się wolno po pustym basenie. Po niecałej minucie film się skończył i ekran ściemniał.

– Nie ma wątpliwości, że to port Kanga – powiedział Dirk. – Ale ani śladu „Baekje".

– Raport marynarki stwierdza, że na terenie Kanga były tylko mały holownik i motorówka – odrzekł Gunn. – „Baekje" najwyraźniej odpłynął.

Webster odchrząknął.

– Mam potwierdzenie Interpolu i policji koreańskiej, że od chwili uratowania załogi „Sea Rovera" i ogłoszenia alarmu port w Inczhon był pod całodobową obserwacją. Nie zauważono tam żadnego statku, który odpowiadałby opisowi „Baekje".

– Ktoś dostał w łapę – mruknął Giordino.

Webster spojrzał na niego.

– Możliwe, ale mało prawdopodobne. Mimo dużego ruchu Inczhon nie jest wielkim portem. Ktoś powinien widzieć, jak ten statek wychodzi w morze.

– Mógł potajemnie odpłynąć tuż po tym, jak Dirk i Summer zeszli z pokładu – spekulował Gunn. – Zanim ogłoszono alarm.

– Jest jeszcze inna możliwość – powiedział Pitt. – Statek mógł zostać zamaskowany albo przebudowany, tak żeby nie przypominał „Baekje", i wyjść z portu w biały dzień.

– Tak czy inaczej zniknął – stwierdził Webster. – A bez tego statku nie mamy wystarczających dowodów, żeby wystąpić przeciwko Kangowi.

– A Dirk i Summer? – żachnął się Pitt. – Myśli pan, że przypłynęli do Korei na pokładzie „Queen Mary"?

– Musimy zdobyć niezbite dowody przeciwko Kangowi – odrzekł Webster. – Mamy teraz poważny problem z Koreą Południową. W Departamencie Stanu wszystkim trzęsą się kolana. Nawet w Pentagonie jest nerwowo. Koniec naszej obecności militarnej w Korei jest bardzo realny i nikt nie chce pogarszać sytuacji w tak krytycznym momencie.

– Więc boicie się poprosić Koreańczyków o wszczęcie śledztwa przeciwko Kangowi? – zapytał Pitt.

– Mamy się trzymać z daleka od Korei Południowej, dopóki w Zgromadzeniu Narodowym nie odbędzie się głosowanie w sprawie wycofania naszych wojsk. Tak zdecydowano na samej górze.

Pitt spojrzał na Gunna.

– A co na to admirał?

Gunn wolno pokręcił głową.

– Admirał… to znaczy wiceprezydent Sandecker poinformował mnie, że prezydent polecił Departamentowi Stanu wstrzymać się z reakcją na zatopienie „Sea Rovera". Mam siedzieć cicho, dopóki nie odbędzie się głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym. Z raportów wywiadowczych wynika, że Kanga i prezydenta Korei Południowej łączą potajemne interesy, nie tylko przyjaźń. Prezydent obawia się, że straci jego poparcie przeciwko inicjatywie Zgromadzenia Narodowego, jeśli zostanie wszczęte kłopotliwe śledztwo.

– Nie rozumie, jakim zagrożeniem jest broń, którą ma Kang? – spytała z niedowierzaniem Summer.

Gunn skinął głową.

– Rozumie. Powiedział, że natychmiast po głosowaniu nad rezolucją zażąda od władz koreańskich wszczęcia śledztwa w sprawie udziału Kanga w zatopieniu „Sea Rovera" i jego ewentualnych powiązań z Koreą Północną. Na razie upoważnił DHS do wprowadzenia w kraju zaostrzonych środków bezpieczeństwa ze szczególnym uwzględnieniem samolotów i statków przybywających z Japonii i Korei Południowej.

Sfrustrowany Dirk zaczął krążyć po pokoju.

– Trochę na to za późno. Kampania na rzecz usunięcia naszych wojsk z Korei Południowej to część strategii Kanga. Dla odwrócenia uwagi stworzył pozory zagrożenia ze strony japońskich terrorystów. Nie rozumiecie? Jeśli chce nas zaatakować, zrobi to przed głosowaniem w Zgromadzeniu Narodowym.

– To już za dziesięć dni – powiedział Gunn.

– Więc musimy przewidzieć jego następny krok – odezwał się spokojnie Pitt. – Wiemy, że prowadzi wielkie przedsiębiorstwo żeglugowe, a zatem zna amerykańskie porty. Pewnie będzie próbował dostarczyć broń frachtowcem, najprawdopodobniej na Zachodnie Wybrzeże.

– To dużo łatwiejsze niż transport samolotem – zgodził się Giordino. – Możliwe, że wyśle ją statkiem pod japońską banderą.

– Albo nieuchwytnym „Baekje" – dodał Dirk.

– Yaeger sprawdził, jakich komponentów trzeba szukać w wypadku broni biologicznej i jak może być zmagazynowana – powiedział Gunn. – Dopilnuję, żeby celnicy byli odpowiednio przygotowani do inspekcji portowych.

– Taka kontrola może nic nie dać – odparł Pitt. – Tamci mogą uwolnić substancję u wejścia do portu i skazić całą okolicę, zanim przycumują. Pomyśl choćby o Zatoce San Francisco.

– Przy sprzyjającym wietrze mogliby to zrobić daleko przed portem – powiedział Dirk. – Na Aleutach wystrzelili broń ze statku u wybrzeży Yunaski, więc bardzo możliwe, że w ogóle nie będą wpływać do portu.

– Straż Przybrzeżna zatrzymuje i kontroluje wszystkie przypływające statki handlowe na krótko przed ich zawinięciem do portu – rzekł Webster.