Выбрать главу

Zakasłała i Robin chciała jej podać wody. Pokręciła przecząco głową.

— Trzeba oszczędzać — powiedziała. Wyraźnie osłabła. Zmęczyła ją ta długa przemowa, toteż Chris znowu zaproponował, by odpoczęła.

— Najpierw muszę wszystko opowiedzieć do końca — zaprotestowała. — Na czym stanęłam? Aha. Miałeś rację, Chris. Daliśmy się zatrzymać małemu oddziałowi widm, a potem ukryliśmy na widok tamtej bomby. To Gene nas szukał. Kiedy nas zobaczył, nakazał reszcie swych oddziałów dołączyć do niego. Gdybyśmy wtedy ruszyli do kabla, wówczas ani piechota, ani lotnictwo nie miały szansy nas dopaść. Nie sądzę, by Gene nadstawiał własnego karku i próbował zaatakować nas z powietrza, ale mogę się mylić. Miał dosyć ważny powód.

— On ścigał mnie — powiedziała i ponownie chwycił ją atak kaszlu. Opanowała go i dopiero wtedy na nowo podjęła opowieść. — Gene usiłował mnie zabić i stąd cała ta historia i wszystkie kłopoty towarzyszące naszej wyprawie. Widma i bomby otrzymały rozkaz, żeby najpierw dopaść mnie, a dopiero później, jeśli się da, pozostałych. Miały oszczędzić Cirocco, choć jak sądzę w tej sprawie Gene również miał inne zdanie.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — spytała Robin. — Czy on wykonywał czyjeś rozkazy?

— Tak — powiedziała Gaby. — Zgadza się. Za nic nie chciał się przyznać. Powiedziałam mu, że jeśli nie powie, to pożyje jeszcze jeden dzień, podczas którego będę go powolutku rozdzierała na kawałki. Musiałam mu kilka takich kawałków wydrzeć, żeby uwierzył.

Robin nerwowo przełknęła ślinę. Dotychczas uważała się za osobę niewrażliwą na wszelkie przejawy przemocy, ale skala ostatnich wydarzeń zupełnie ją przerastała. Widywała już rozkrwawione nosy, połamane kości, a nawet śmierć, ale wojnę znała wyłącznie z legendarnych opowieści o Ziemi. Nie wiedziała, czy poważyłaby się na czyny opisywane przez Gaby. Gdyby chodziło jedynie o poderżnięcie gardła albo wbicie noża w serce. Nie rozumiała, czym są tortury, czuła tylko silny strumień nienawiści, pulsujący w ciele Gaby, gdy mówiła o tamtym mężczyźnie. Po raz kolejny uderzyła ją ogromna przepaść, jaka rozpościerała się pomiędzy jej dziewiętnastoma latami spędzonymi na Konwencie, a siedemdziesięcioma pięcioma latami, które Gaby przeżyła w wielkim kole.

— Więc które z nich to było? — spytał Chris. — Okeanos? Tetyda?

— Chciałabym, żeby to był Okeanos — powiedziała Gaby. — Ale nie liczyłam na to. Gene dostawał rozkazy od tej, którą cały czas podejrzewałam. To Gaja kazała mnie zabić i oszczędzić Cirocco. Gdy umarł Psałterium nie mogłam się powstrzymać i głośno obwiniałam ją o tę śmierć. Musiała mnie wtedy usłyszeć i nakazała Gene’owi zdwoić wysiłki. Dała mu środki do produkcji napalmu i materiały wybuchowe.

— To Gene był odpowiedzialny również i za ten atak?

— Pamiętasz, jaki był przebieg wydarzeń? Chris zauważył bombę i zrzucił mnie z Psałterium. Gdyby tego nie zrobił, zginęlibyśmy oboje. Gene musiał potem stworzyć wrażenie, że atak był wymierzony w nas wszystkich. Rocky nie mogła się nigdy dowiedzieć, że chodziło im wyłącznie o mnie. — Znowu się rozkaszlała, potem chwyciła kołnierz Chrisa i uniosła się, wysiłkiem woli dobywając resztki sił ze swoich mięśni.

— I to właśnie musisz powiedzieć Rocky, kiedy tu wreszcie dotrze. Musi wiedzieć, że to zrobiła Gaja. Jeżeli będę spała, kiedy ona się tu zjawi, to powiedz jej to od razu. Obiecaj, że to zrobisz. Jeżeli będę majaczyła albo nie dam rady mówić, powiesz jej to za mnie.

— Powiem, obiecuję — zapewnił ją Chris. Zerknął ukradkiem na Robin. Był przekonany, że Gaby majaczy, a Robin najwyraźniej była tego samego zdania. Cirocco prawdopodobnie nie żyła, a nawet jeśli było inaczej, to i tak nie miała żadnych możliwości usunięcia góry kamieni tarasującej dostęp do schodów.

— Nie rozumiesz — powiedziała Gaby i osunęła się z powrotem na posłanie. — W porządku, powiem wam, o co nam naprawdę chodziło, gdy wmawiałyśmy wam, że wybieramy się na przechadzkę po parku. — To był spisek przeciwko Gai.

Gaby i Cirocco właściwie nie spiskowały, a raczej eksperymentowały. Żadna z nich nie była pewna, czy usunięcie Gai jest fizycznie możliwe, ani czy można pozbyć się jej, nie niszcząc przy tym samej planety i wszelkiego, znajdującego się na niej życia.

Tak, jak wiele innych wydarzeń na Gai, obecną sytuację zrodziły wydarzenia dawno już minione. Gaby miała ochotę coś zmienić już trzydzieści lat wcześniej. Robin siedziała dziś obok niej w migotliwej ciemności i słyszała wyznania, których wcześniej mogła wysłuchiwać wyłącznie Cirocco.

— Przez dłuższy czas Rocky nie chciała o niczym słyszeć — mówiła Gaby. — Nie winię jej. Miała mnóstwo powodów, by zadowolić się aktualnym stanem rzeczy. Ja zresztą też. Nie uważałam, by życie na Gai było aż takie straszne. Co jakiś czas stwierdzałam, że coś mi się nie podoba, ale, do diabła, na Ziemi było o wiele gorzej. Wszechświat nie jest ani sprawiedliwy, ani piękny, nawet jeśli rządzi nim żywy Bóg. Jestem głęboko przekonana, że gdyby chrześcijański Bóg istniał, nienawidziłabym go znacznie serdeczniej niż Gaję. A ona nawet nie gra w jego lidze.

— Niemniej jednak, ten bóg tutaj naprawdę był i można z nim było pogadać. I właśnie dzięki temu wiedziałam, że Gaja ponosi całkowitą odpowiedzialność, że każda niesprawiedliwość i każda śmierć są wynikiem świadomej decyzji… i dlatego tym trudniej było mi się z tym wszystkim pogodzić. Godzę się na istnienie raka tylko wtedy, gdy wiem, że jest rzeczą naturalną, że nikt go nie wymyślił i nie postanowił zarazić nim ludzi. Tak właśnie było na Ziemi. Ofiary trzęsienia ziemi opatrywały swoje rany, zbierały resztki dobytku i wędrowały gdzieś indziej, gdzie spadały na nie następne klęski. Nie złorzeczyło się Bogu, przynajmniej niewielu z moich znajomych to robiło.

— Ale kiedy rząd wprowadzał prawo, które ci się nie podobało, to robiło się w tej sprawie piekło. Albo się próbowało wyeliminować tych sukinsynów przy następnych wyborach, albo organizowało przejęcie władzy w jakiś inny sposób. Ale w tym przypadku to ludzie byli odpowiedzialni za akty niesprawiedliwości, a nie obojętny wszechświat i dlatego czuło się, że można to zmienić. Długo to trwało, zanim sobie uświadomiłam, że tu jest tak samo. Wierzcie albo nie, ale przedtem naprawdę traktowałam ją jak Boga. Rzeczywiście go przypomina. Ale ona panuje bez pomocy cudów. Wszystko co robi, jest teoretycznie osiągalne dla takich stworzeń jak my. Stopniowo więc pozbywałam się przekonania, że Gaja jest Bogiem i zaczęłam ją uważać za miejski ratusz. — Musiała przestać mówić, bo znowu chwycił ją atak kaszlu. Robin przyłożyła jej bukłak do ust. Napiła się, a potem spojrzała na siebie ze łzami w oczach. — Widzicie, do czego mnie to doprowadziło.

Valiha delikatnie pogładziła jej czoło.

— Powinnaś teraz odpocząć, Gaby — powiedziała. — Musisz oszczędzać siły.

— Odpocznę — zapewniła ją Gaby — tylko najpierw opowiem wszystko do końca. — Przez krótką chwilę oddychała z niezmiernym trudem. Robin przeraził wyraz jej szeroko rozwartych oczu. Usiłowała się podnieść, ale Valiha ją przytrzymała, uważając, by przy tym nie dotykać poparzonej skóry. Gdy potoczyła po nich oszalałym wzrokiem, Robin zrozumiała, że Gaby już wie. Jej głos zabrzmiał dziecinnie. — Niedługo umrę, prawda?