Wymawiając się późnym powrotem, Alexander odłożył spotkanie z Anną do następnego ranka.
– Anna nie jest zbyt szczęśliwa – wyjaśniła Elizabeth, idąc z nim do pokoju dziecinnego. – Tęskni za Jade, a my, z oczywistych względów, nie potrafimy jej wytłumaczyć, że opiekunki nie ma.
Widok młodszej córki zaszokował Alexandra. Zapomniał ojej olśniewającej urodzie, o cudownie normalnej twarzyczce, która w jego pamięci naznaczona była o wiele większym piętnem, nie mógł sobie wyobrazić ogromnego brzucha pod luźnym ubraniem.
Na szczęście rozpoznała go i kilkakrotnie powiedziała:
– Tata!
Potem zaczęła płakać za Jade. Szorstko odepchnęła Butterfly Wing, która próbowała ją pocieszyć. Kiedy płacze i krzyki przybrały na sile, Alexander wyszedł, nie mogąc znieść przykrego zapachu brzemiennej kobiety, która o siebie nie dba ani – będąc w obecnym stanie umysłu – nie pozwala, by zadbał o nią ktoś inny.
– To straszne – powiedział na korytarzu.
– Tak.
– Kiedy przyjeżdża młody Wyler?
– Za trzy tygodnie. Sir Edward przejmie w Sydney jego praktykę.
– Przywiezie ze sobą akuszerkę?
– Nie, twierdzi, że Minnie Collins sobie poradzi.
– Z tego, co wiem, Anna nie pozwoli, by Nell przy niej pomogła.
Elizabeth ciężko westchnęła.
– Właśnie.
Poród Anny zaczął się pod koniec kwietnia, dwa dni po przyjeździe doktora Wylera. Anna krzyczała przy każdej serii skurczów, rzucała się i miotała tak bardzo, że położnik był zmuszony ją przywiązać. Ani on, ani Minnie Collins nie zdołali namówić dziewczynki do współpracy, pogodzenia się z bólami i wykonywania ich poleceń. Anna wiedziała tylko tyle, że cierpi nieznane sobie dotychczas katusze, i głośno przeciwko nim protestowała.
W ostatnim etapie porodu doktor Wyler musiał uciec się do chloroformu. Dwadzieścia minut później przyszła na świat duża, silna, zdrowa dziewczynka. Miała różową skórę i od razu udowodniła, że jej płuca są w doskonałym stanie. Obecna przy porodzie Elizabeth uśmiechnęła się do maleńkiej istotki – tak bardzo niechcianej i aż do tej chwili niemile widzianej. Przecież maleństwo nie mogło odpowiadać za swoje pochodzenie i nie można go było za to karać.
Gdy Alexandra poinformowano o końcowym efekcie porodu, jedynie burknął.
– Jakie imię proponujesz? – spytała Elizabeth.
– Nazwij ją, jak chcesz – odparł szorstko.
Elizabeth zdecydowała się na Mary Isabelle, ale dziewczyneczka nosiła to imię tylko przez ten czas, gdy Anna leżała otumaniona i wyczerpana – to znaczy mniej więcej przez sześć godzin. Mimo poważnych niedostatków umysłowych Anna była bardzo silna fizycznie i cieszyła się doskonałym zdrowiem. Co więcej, nagle pojawiły się ogromne ilości mleka.
– Daj jej niemowlę do karmienia – powiedział doktor Wyler do Minnie.
– Nie będzie wiedziała, co z nim zrobić! – sapnęła zaskoczona Minnie.
– Zawsze możemy spróbować, Minnie. Zrób to.
Minnie rozsunęła nieco powijaki i podała tobołek Annie, która leżała oparta na łóżku. Dziewczynka ze zdumieniem spojrzała na maleńką, ruchliwą twarzyczkę i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Dolly! – zawołała. – Dolly!
– Tak, to twoja „dolly”, Anno – powiedział doktor Wyler, mrugając powiekami, żeby powstrzymać łzy. – Przyłóż jej Dolly do piersi, Minnie.
Minnie rozluźniła wiązadło, które podtrzymywało pod szyją nocną koszulę Anny, odsłoniła jedną pierś dziewczyny, wysunęła do przodu jej jedną rękę i pchnęła ku sobie niemowlę i matkę. Gdy maleńkie usteczka niemowlęcia znalazły brodawkę, natychmiast zaczęły ssać. Twarz Anny zmieniła się.
– Dolly! – krzyknęła. – Dolly! Moja Dolly! Ślicznie!
Po raz pierwszy użyła pojęcia abstrakcyjnego.
Obserwując ją, Elizabeth i Butterfly Wing wymieniły spojrzenia, nie zważając na to, że obie płaczą. Teraz z pewnością Anna zapomni o Jade; ma swoją laleczkę, z którą nawiązała bliską więź.
Tak więc gdy sir Alexander Kinross zgłaszał w ratuszu w Kinross urodziny wnuczki, zarejestrował ją jako Dolly Kinross. W rubryce „ojciec” wpisał: „S. O'Donnell”.
– Wygląda na to, że moim przekleństwem są bękarty – powiedział do Ruby, gdy w drodze do domu wpadł do hotelu, by się z nią zobaczyć. Z lekką drwiną wzruszył ramionami. – Nie mówiąc już o tym, że zostałem skazany na dziewczynki.
Ruby wzięła sobie do serca jego uwagę i zaczęła chudnąć, niestety zbyt szybko traciła na wadze, w związku z tym pozbawiona młodzieńczej elastyczności skóra zwisała jej pod brodą i oczami, które powoli zaczęły wyłaniać się spomiędzy dotychczasowych fałdów. Jak długo jeszcze zdołam go utrzymać? – zastanawiała się każdego dnia, widząc w lustrze pomarszczoną jak u indyka szyję, głębokie zmarszczki na ramionach i policzkach. Na szczęście piersi nadal miała jędrne, pośladki również nie straciły swojego uroku. Póki one są w porządku, utrzymam go – uznała. Widzę natomiast, że mam coraz słabsze okresy i wyraźnie przerzedzają mi się włosy. Wkrótce będę starą łupą.
– Powiedz, co robiłeś, kiedy cię nie było – poprosiła, gdy się pokochali.
Stosunek wyraźnie sprawił mu taką samą rozkosz jak zwykle.
– Przed wyjazdem byłeś bardziej tajemniczy niż zazwyczaj.
Usiadł na łóżku, objął rękami kolana i oparł na nich brodę.
– Wybrałem się na poszukiwanie – wyznał po długim milczeniu. – Próbowałem odnaleźć Honorię Brown.
– Udało ci się? – spytała, czując, że zaschło jej w ustach.
– Nie. Widzisz, miałem nadzieję, że może po naszej wspólnej nocy zaszła w ciążę i urodziła mi syna. Problem polega na tym, że ludzie, którzy obecnie gospodarują na tej ziemi, kupili ją od kogoś, kto zajmował się nią wcześniej, a ten ktoś od poprzednich właścicieli. Jednym słowem, nikt już nie pamięta Honorii Brown. Wynająłem zatem prywatnego detektywa, który miał ją odnaleźć. Gdy byłem w Anglii, dostałem od niego wiadomość. Honoria wyszła za mąż za jakiegoś faceta i w tysiąc osiemset sześćdziesiątym szóstym roku przeprowadziła się do Chicago. Wtedy nie miała jeszcze żadnych dzieci. Potem urodziła kilkoro. W tysiąc osiemset siedemdziesiątym dziewiątym roku zmarła, a rok później jej owdowiały mąż ponownie się ożenił. Jej dzieci rozpierzchły się po całym świecie. Przypuszczam, że nie mogły dogadać się z macochą. Kiedy prywatny detektyw spytał, czy maje odnaleźć, powiedziałem, że nie, i zapłaciłem mu.
– Och Alexandrze! – Ruby wstała z łóżka i włożyła szlafrok z falbankami. – A oprócz tego co porabiałeś?
– Zdałem już relację radzie nadzorczej, Ruby.
– Zrobiłeś to bardzo bezosobowo. – Następne pytanie zadała łamiącym się głosem. – Wiesz coś o Lee?
– Owszem. – Alexander zaczął się ubierać. – Doskonale sobie radzi i chętnie odwiedza szkolnych kolegów w różnych miejscach Azji. Miałem zamiar sprowadzić do mojej fabryki na Cejlonie Hindusów, którzy mieszkają u podnóża Himalajów, ale Lee mnie uprzedził i namówił ich, żeby na własną rękę zaczęli poszukiwać diamentów w tamtejszych lasach. Syn miejscowego radży pomógł mu w zdobyciu zgody ojca na to przedsięwzięcie – oczywiście za określoną cenę. Pięćdziesiąt procent zysków, co wcale nie jest takie złe. Stamtąd Lee pojechał do Anglii na spotkanie z Maudlingiem z Banku Anglii. Angielskie instytucje nie uznają czegoś takiego jak wiek emerytalny, wiesz? Maudling jest chyba tak stary jak bank. Dzięki swojej działalności w Apocalypse Enterprises obecnie zasiada w zarządzie. Podobnie jak mnie twojego syna interesują nowe, stalowe okręty wojenne, zwłaszcza ich silniki. Człowiek o nazwisku Parsons wymyślił nowy rodzaj silnika parowego i nazwał go turbiną.