Выбрать главу

– Napisz – powiedział. Stał, póki zmęczony koń nie ruszył z miejsca, a koła powozu nie zastukały o bruk.

Wiem, że nie napiszesz – mruknął pod nosem, westchnął i odwrócił się, by pokonać kilka metrów, które dzieliły go od domu. Zresztą i tak nie wynikłoby z tego nic dobrego: syn walijskiego górnika i córka najbogatszego człowieka w Australii. Dziecko, które nie skończyło jeszcze siedemnastu lat. Całe życie przed nią. Mężczyzna z zasadami – a Bede nim był – powinien pozwolić jej zniknąć z pola widzenia. Niech więc tak będzie. Do widzenia, Nell Kinross.

Nell pojechała do domu, do Kinross, dopiero po Nowym Roku i swoich siedemnastych urodzinach. Ojciec i ciocia Ruby przyjechali do Sydney, by „nacieszyć się miastem”, jak określił to Alexander: teatr, muzea, galerie sztuki, wystawy, nawet pantomima. Szczęśliwa Nell całkowicie zapomniała o przeczuciach swoich… i Bede Talgartha.

6. LALECZKA ANNY

– Nie mogłam ojcu odmówić – powiedziała Nell do matki, pragnąc się wytłumaczyć.

– Oczywiście – przyznała Elizabeth, wyraźnie nie mając o to pretensji. – Prawdę mówiąc, może nawet i lepiej. Patrząc na to wydarzenie z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że zrobiłam z igły widły.

– To znaczy?

– Anna zdenerwowała się na Dolly i wyrządziła jej krzywdę. Nell zbladła.

– Tylko nie to, mamusiu!

– To się zdarzyło zaledwie raz, mniej więcej sześć tygodni temu.

– Jak to się stało? Dlaczego?

– Prawdę mówiąc, nie wiem. Nigdy nie zostawiamy Anny sam na sam z dzieckiem, ale Peony tego dnia nie pilnowała ich zbyt dobrze, ponieważ zajęła się cerowaniem. Nagle Dolly krzyknęła z bólu i zaczęła głośno płakać. Gdy Peony wstała, żeby sprawdzić, co się dzieje, Anna po prostu nie pozwoliła jej się do nich zbliżyć. „Zła Dolly! Zła Dolly!” – powtarzała.

Elizabeth spojrzała na Nell bezradnie z błaganiem w oczach. Takiego błagania Nell nigdy wcześniej nie widziała.

– Trzymała Dolly za rączkę, szczypała ją i wykręcała. Biedne dziecko usiłowało się wyrwać i głośno płakało… Na szczęście przechodziłam korytarzem i usłyszałam. Anna nie chciała małej puścić, szczypała ją i bez przerwy powtarzała, że Dolly jest zła. Razem z Peony zdołałyśmy ją uspokoić i odebrać jej Dolly. Miała potem paskudne sińce i przez kilka dni nie chciała zbliżyć się do Anny. W związku z tym Anna była bardzo zła. Znasz ją, nigdy się nie wścieka! Jest nieznośna tylko podczas okresów. W końcu postanowiliśmy na chwileczkę oddać Dolly Annie, a wtedy natychmiast przeszedł jej zły humor. Na szczęście mała nie protestowała. Sądzę, że jest na takim etapie, kiedy wspomnienie bólu ma mniejsze znaczenie niż fakt, że jest trzymana z dala od Anny.

– Kim jest Peony? – spytała Nell, marszcząc czoło.

– To jeszcze jedna z sióstr Wong. Ruby ją przysłała, gdy Dolly zaczęła chodzić i mówić. Nie po to, żeby zastąpiła Jade, ale żeby trochę pomogła.

– Czy jest taka jak Jade?

– Nie do końca, ale bardzo oddana.

– Powinnam odmówić tacie i przyjechać do domu – stwierdziła niezadowolona Nell. – Chodźmy zorientować się w sytuacji, mamusiu.

Pokój dziecinny mógłby służyć jako tło obrazu – był idealny w każdym szczególe. Nowa siostra Wong siedziała skulona w pobliżu Anny, która trzymała Dolly na kolanach. Dwie jakże odmienne głowy z czarnymi włosami: jedna z prostymi, druga z kręconymi, pochylały się nad jasnowłosym, pulchnym dzieckiem z uroczymi dołeczkami.

Nell po raz ostatni widziała Dolly jako niemowlę, teraz miała przed sobą prawie dwuletniego szkraba z oczkami w kolorze akwamaryny i z ogromną ilością loków wokół okrągłej twarzyczki cherubinka. Dolly miała brązowe brwi i rzęsy, co mogło świadczyć, że z czasem włoski nieco jej ściemnieją. Wyglądem ani trochę nie przypominała Alexandra czy Elizabeth, natomiast z pewnością ojca.

Gdy Anna uniosła głowę i zobaczyła Nell, na jej twarzy pojawił się uśmiech; odrzuciła Dolly jak zwykłą lalkę. Nell przypuszczała, że to nic nowego, ponieważ Peony była już w pogotowiu; zgrabnie chwyciła dziecko i bezboleśnie posadziła je na podłodze.

– Nell! Nell! Nell! – krzyczała Anna z wyciągniętymi rękami.

– Witaj, kochanie – powiedziała Nell, ściskając ją i całując.

– Dolly! Gdzie Dolly? – spytała Anna.

– Tutaj – odparła Peony, podając dziecko.

– Dolly, moja Dolly – pochwaliła się Anna, z promiennym uśmiechem pokazując małą Nell.

– Cześć, Dolly. Pewnie mnie nie pamiętasz, prawda? – spytała Nell, ujmując małą rączkę. – Jestem ciocią Nell.

– Ciocia Nell – powtórzyło dziecko wyraźnie i uśmiechnęło się.

– Mogę wziąć ją na ręce, Anno?

Anna zmarszczyła czoło i przez chwilę przyglądała się siostrze spod ładnych, ciemnych brwi. Elizabeth i Nell zastanawiały się, czy odrzuci Nell tak jak przed urodzeniem Dolly. Potem Anna ponownie zepchnęła dziecko z kolan i rzuciła je beztrosko Nell.

– Masz! – powiedziała.

Pół godziny z Anną i Dolly bardziej zmęczyło Nell niż wszelkie utarczki z kolegami z uniwersytetu, ale też przekonało, że musi powiedzieć to, co jest do powiedzenia. Najchętniej obydwojgu rodzicom jednocześnie.

– Mamo, ojcze – zaczęła w bibliotece, gdy spotkali się, by przed kolacją napić się sherry. – Muszę omówić z wami sprawę, która nie może czekać ani chwili dłużej.

Czując, co się zbliża, Elizabeth skurczyła się w sobie. Alexander jedynie uniósł głowę znad kieliszka i zmarszczył czoło w niewypowiedzianym pytaniu.

– Chodzi o Anne i Dolly.

– A dokładniej? – spytał Alexander, wzdychając.

– Będziecie musieli je rozdzielić. Wyglądał na przerażonego.

– Rozdzielić je? Dlaczego?

– Ponieważ Dolly jest dzieckiem z krwi i kości, a Anna traktuje ją jak szmacianą laleczkę. Pamiętacie, co się stało, gdy kilka lat temu dostała szczeniaczka? Zbyt mocno przytuliła go do siebie, a kiedy ją ugryzł, rzuciła nim o ścianę. Ten sam los czeka Dolly, zwłaszcza że staje się wystarczająco duża i niezależna, by zacząć szukać odrobiny swobody, na którą Anna jej nie pozwoli. Szmaciane laleczki są zawsze pod ręką, można je wrzucić w kąt, a potem wziąć, kiedy się zechce.

– Na pewno przesadzasz, Nell – zaprotestował Alexander.

– Na pewno – poparła go Elizabeth. – Anna kocha Dolly.

– Anna kochała również szczeniaczka! I wcale nie przesadzam! – Podniosła głos. – Ojcze, czy mama mówiła ci, że Anna kilka tygodni temu szczypała Dolly w ramię? Porobiła jej siniaki?

– Nie – przyznał Alexander, odstawiając kieliszek.

– Coś takiego zdarzyło się tylko raz, Nell – zaprotestowała Elizabeth. – Mówiłam ci, tylko raz! Od tego czasu nic się nie działo.

– Nieprawda, mamusiu, to się dzieje przez cały czas, tylko ty nie chcesz tego widzieć. Dolly codziennie jest rzucana, jakby była martwym przedmiotem. Tylko dzięki Peony – to bardzo dobra dziewczyna! – i własnemu instynktowi samozachowawczemu udaje jej się unikać urazów.

Nell podeszła do Alexandra, usiadła mu na kolanach, położyła rękę na ramieniu i w skupieniu przyglądała się ojcu błękitnymi oczami.

– Ojcze, tak dłużej nie może być. Jeżeli ich nie rozdzielimy, Dolly odniesie jakieś poważniejsze obrażenia. Albo Peony nie będzie wystarczająco blisko, albo Anna nie będzie chciała oddać małej, gdy zacznie karać swoją „złą Dolly”. To samo dotyczy ciebie, mamusiu. Obie jesteście o wiele słabsze fizycznie od Anny.

– Rozumiem – przyznał Alexander. – Teraz rozumiem.

– Podwoimy wysiłki – obiecała Elizabeth, rzucając córce pełne nienawiści spojrzenie. – W końcu to matka i jej dziecko! Anna przez osiem miesięcy karmiła Dolly! Jeżeli spróbujemy je rozłączyć, twoja siostra uschnie z tęsknoty i umrze.