Wstała, podeszła do okna, otworzyła je i wystawiła głowę, by zobaczyć, co dzieje się na stacji podczas przetaczania pociągu z Kinross i odczepiania ich wagonu.
– Pociąg do Bathurst się spóźnia – powiedziała.
– Łatwiej rozmawiać bez hałasu. – Alexander wyjął cygaro i zapalił je. – Zawrę z tobą układ, Nell.
– Jaki układ? – spytała nieufnie.
– Dokończ inżynierię, a ja nie będę protestował przeciwko medycynie. Wtedy będziesz miała przynajmniej jeden dyplom. Może na medycynie jest więcej kobiet niż na inżynierii, ale nie mam na tamtejszych profesorów takiego wpływu jak na właścicieli fabryk. – Jego oczy błysnęły przez kłęby dymu. – Przypuszczam, że mógłbym pomachać im przed nosem przynętą w postaci jednego czy dwóch nowych budynków, podejrzewam jednak, że będę musiał zaoszczędzić trochę wrednego kapitału na szpital dla obłąkanych.
Nell wyciągnęła rękę.
– Zgoda! – powiedziała. Uścisnęli sobie dłonie.
– Profesorem fizjologii jest Szkot, ojcze. Thomas Anderson Stuart. Profesor anatomii to twój następny rodak, James Wilson. Większość nauczycieli akademickich stanowią Szkoci; profesor Anderson Stuart sprowadza ich z Edynburga, co bardzo denerwuje senat i rektora. Mimo to Andersonowi się nie odmawia. Czy to nie brzmi ci znajomo, ojcze? Kiedy przyjechał w tysiąc osiemset osiemdziesiątym trzecim roku, wydział medycyny mieścił się w czteropokojowej chatce. Teraz ma do swojej dyspozycji ogromny budynek.
– A kto jest profesorem medycyny?
– Nie ma nikogo takiego – wyjaśniła Nell. – Możemy wyjść na chwilę na peron, ojcze? Chciałabym rozprostować nogi.
Było gorąco, ale to nie powstrzymało Nell przed kurczowym trzymaniem się ramienia ojca i przytulaniem się do niego, gdy spacerowali to w jedną, to w drugą stronę wzdłuż peronu.
– Kocham cię, ojcze. Jesteś cudowny – powiedziała.
Alexander doszedł do wniosku, że to jest naprawdę wszystko, czego można oczekiwać od dziecka. Być przez nie kochanym i uważanym za cudownego. Jej nowina spowodowała początkowo gorzki zawód, ale Alexander był zbyt sprawiedliwym człowiekiem, by zmuszać ją do robienia czegoś, czego nie lubi robić. Doskonale pamiętał porozpruwane lalki! Przerzucane strony cennego Durera. Rosnącą kolekcję książek medycznych, które Nell zamawiała u londyńskiego księgarza Alexandra. Ciągłe przyglądanie się od lat jego twarzy. A przecież nie należy zapominać, że Nell jest kobietą i jako kobieta pójdzie tam, gdzie zawoła ją serce. Przedstawicielki przeciwnej płci to dziwne stworzenia – uznał. Nell w niczym nie przypominała Elizabeth, mimo to była jej córką. Wcześniej czy później da o sobie znać połowa, którą dziewczyna odziedziczyła po matce.
Potem myśli Alexandra poszybowały do Lee.
Zawsze uważałem, że to Lee zostanie moim spadkobiercą – pomyślał. Czułem tak od pierwszej chwili, kiedy go poznałem. Muszę go odnaleźć i ściągnąć z powrotem do Kinross, nawet jeśli będzie to oznaczało konieczność pochylenia mojego sztywnego karku i przeproszenia.
Alexander i Nell spędzili w Sydney dwa bardzo pracowite tygodnie. Znaleźli wybudowany czterdzieści lat wcześniej dom na Glebe Old Road, niedaleko od mieszkania Nell, i postanowili go kupić. Wzniesiono go z piaskowca, a potem otynkowano. Był wystarczająco przestronny, by zapewnić Annie i jej sześciu opiekunkom wygodę, zostawało jeszcze dość miejsca dla kucharza, praczki i dwóch sprzątaczek. Ponieważ dom stał na półakrowej działce, Alexander kazał zrobić bezpośrednio pod oknami pokoju Anny niewielki plac ćwiczeń – wystarczyło pokonać tylko jedne drzwi.
Trudniejsze okazało się znalezienie odpowiednich opiekunek. Alexander i Nell wspólnie przeprowadzali rozmowy z kandydatkami. Nell posunęła się nawet do tego, że sprawdzała, jak pachnie oddech każdej osoby. Zapach czosnku jest tak samo znamienny jak woń alkoholu – wyjaśniła zafascynowanemu Alexandrowi.
Alexander był zdania, że szefową całego zespołu powinna zostać kobieta uśmiechnięta i obdarzona uczuciami macierzyńskimi, Nell opowiadała się za surową damą z wąsikami i okularami na czubku nosa.
– To okręt wojenny pod pełnymi żaglami! – zaprotestował Alexander. – Prawdziwy smok, Nell!
– To prawda, ojcze, ale potrzebujemy właśnie kogoś takiego jako zarządcy. Niech miłe opiekunki cmokają i skaczą wokół Anny, ile będą chciały, byle wszystkim rządziła osoba wymagająca. Pani Harbottle to dobry człowiek, nie zechce nadużywać swojej władzy, ale będzie zdecydowanie sterować swoim okrętem wojennym… albo zarządzać całkiem przyzwoitą smoczą jamą.
W kwietniu, gdy wszystko było gotowe, odurzoną ogromną ilością środków uspokajających Anne przetransportowano z Kinross do jej nowego domu w Glebe. Płakały tylko Elizabeth, Ruby i pani Surtees. Dolly była zbyt zajęta odkrywaniem całkiem nowego świata, Alexander znów wyjechał za granicę, a Nell wróciła na uniwersytet, na inżynierię.
CZĘŚĆ III 1897 – 1900
1. POWRÓT SYNA MARNOTRAWNEGO
Rok spędzony w Birmie przyniósł Lee rubiny i szafiry, a także pożyteczne spostrzeżenie, że również i tutaj ropa naftowa sama wypływa na powierzchnię. Dotychczas wykorzystywano ją tylko do produkcji nafty, po wcześniejszym przetransportowaniu w ceramicznych słojach na niziny. Co prawda po roku spędzonym w Tybecie Lee nie mógł się poszczycić diamentami, wzbogacił się jednak duchowo, co było znacznie ważniejsze niż Koh – i – Noor. Następny rok syn Ruby spędził wśród przyjaciół z Proctorian w Indiach, gdzie zaczął od szukania diamentów, potem jednak zajął się czymś, co mogło bardziej się przydać ludziom maharadży. Produkcję żelaza z niezmiernie bogatych złóż rudy utrudniała technika wytopu, która nie zmieniła się od tysiącleci i całkowicie zależała od węgla drzewnego. Niestety, nie było go zbyt wiele z powodu powycinanych lasów. Po odkryciu nowej metody z użyciem manganu Lee zaczął sprowadzać węgiel z Bengalu i pchnął księstwo na drogę intensywnego rozwoju przemysłowego. Gdy niektórzy przedstawiciele władz brytyjskich zaczęli protestować, uważając, że wykazuje zbyt dużo tupetu, odpowiadał, iż jest jedynie sługą maharadży, który wciąż sprawuje władzę (jakkolwiek za zgodą Brytyjczyków), więc o co im chodzi? Był pewien, że cesarzowa Indii też na tym skorzysta.
Potem szybko przeniósł się do Persji, by zobaczyć się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi z czasów Proctor's: z Alim i Husajnem, dwoma synami szacha Nasira ad – Dina, który zasiadał na pawim tronie od prawie pięćdziesięciu lat, a w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym szóstym roku miał obchodzić swój jubileusz.
Ciekawość zawiodła Lee w góry Elburs, ponieważ chciał osobiście zobaczyć miejsca, w których zgodnie z opisem Alexandra wypływa ropa. Wciąż znajdowały się tam szyby – i wciąż były niedoinwestowane.
Siedząc na grzbiecie swojego araba zjedna nogą zahaczoną o jego kłąb, Lee obgryzał paznokcie i wędrował niemal nie – widzącym wzrokiem po nierównym terenie. Jak się przekonał, „Elburs” to błędna nazwa, którą europejscy geografowie nadali wszystkim pasmom górskim zachodniej Persji. Prawdziwy Elburs leży wokół Teheranu, a tamtejsze szczyty przykryte są warstwą wiecznego śniegu. To, na co Lee właśnie patrzył, to były po prostu… góry. Bez nazwy.