– Czy ty też powtarzałaś, Nell? – spytał Alexander. Na jego twarzy widać było gniew.
– Nikt by się nie odważył! Idę w ślady Grace Robinson, która nie tak dawno ukończyła studia i nie powtarzała żadnego roku. Co prawda powinna dostać dyplom z wyróżnieniem, a nie dostała. Szkopuł w tym, że w szkołach dla dziewcząt nikt nie uczy chemii, fizyki, a nawet matematyki, więc biedaczki w rzeczywistości muszą startować od zera, a wykładowcy nie są przygotowani do tego, by uczyć od podstaw. Tymczasem ja mam za sobą inżynierię. To mi daje dużą przewagę. – Zrobiła przebiegłą minę. – Wykładowcy bardzo nie lubią, gdy ktoś wytyka im błędy, zwłaszcza gdy robi to kobieta, więc dają mi spokój.
– Czy żyjesz w zgodzie z koleżankami? – spytał Lee.
– Prawdę mówiąc, stosunki z nimi układają się lepiej, niż przypuszczałam. Pomagam im z matematyki, fizyki i chemii, ale niektóre z nich nie są w stanie niczego pojąć.
Alexander zamieszał herbatę, postukał łyżeczką o brzeg, a potem położył ją na spodeczku.
– Co się dzieje z Anną? Chcę usłyszeć całą prawdę, Nell.
– Choroba umysłowa postępuje w bardzo szybkim tempie, ojcze. Sam widziałeś. Czy pani Harbottle wspomniała ci o atakach padaczki?
– Tak.
– Anna nie pożyje już zbyt długo.
– Bałem się, że to powiesz, ponieważ pani Harbottle ani słowem nie wspomniała o nadchodzących latach.
– Zapewniamy jej ciepło i świeże powietrze, próbujemy ją skłonić do krótkich spacerów, ale Anna z coraz większą niechęcią podchodzi do jakichkolwiek ćwiczeń. Może się zdarzyć tak, że będzie miała całą serię ataków epileptycznych – jeden po drugim – póki nie umrze z wyczerpania, jednak bardziej jest prawdopodobne, że się przeziębi, infekcja przejdzie jej na piersi i umrze na zapalenie płuc. Gdy ktoś ze służby jest przeziębiony, nie przychodzi do pracy, póki kaszle i kicha, ale przecież ktoś może ją zarazić, nim sam się zorientuje, że jest chory. Dziwi mnie, że dotychczas nic takiego się nie stało. Wszyscy są dla niej bardzo dobrzy.
– Cieszę się, że to słyszę, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, jaka to niewdzięczna praca.
– Kobiety, które lubią opiekować się innymi, znajdują zadowolenie w wielu niewdzięcznych zajęciach, ojcze. Dobrze wybraliśmy naszą służbę.
– Która śmierć byłaby lżejsza? – spytał nagle Alexander. – Zapalenie płuc czy seria ataków epileptycznych?
– Seria ataków. W takim przypadku chory po pierwszym napadzie traci przytomność i już jej nie odzyskuje. Wszystko wygląda przerażająco, ale pacjent nie cierpi. Gorsze byłoby zapalenie płuc: dużo bólu i cierpienia.
Zapadło milczenie. Alexander powoli sączył herbatę, Nell bawiła się widelcem do ciasta, a Lee żałował, że tu przyszedł.
– Czy odwiedza ją matka? – spytał Alexander.
– Zabroniłam jej przyjeżdżać, ojcze. Mama bardzo cierpi, ponieważ Anna jej nie rozpoznaje, a patrzenie na nią… och ojcze, człowiek czuje się tak, jakby patrzył w oczy zwierzęcia, które wie, że umiera. Nie potrafię sobie wyobrazić jej bólu.
Lee zaczął tarte; wszystko było lepsze niż całkowita bezczynność, nawet przeżuwanie trocin.
– Masz chłopca, Nell? – spytał beztrosko.
Zamrugała powiekami, potem spojrzała na niego z wdzięcznością.
– Prawdę mówiąc, jestem zbyt zajęta. Medycyna nie jest tak łatwa jak inżynieria.
– To znaczy, że masz zamiar zostać starą panną.
– Na to wygląda.
Nell westchnęła, potem na jej twarzy pojawiło się rozmarzenie – dziwna rzecz u tak zdecydowanej osóbki.
– Kilka lat temu poznałam faceta, który mi się podobał, ale byłam wtedy za młoda, a on zbyt honorowy, by wykorzystać moją słabość. Potem nasze drogi się rozeszły.
– Inżynier? – spytał Lee. Wybuchnęła śmiechem.
– Nie!
– W takim razie kim był albo jest?
– Wolałabym zachować to dla siebie – powiedziała Nell.
Był listopad, pora cykad. Mimo sapania lokomotywy i stukania kół słychać było, jak owady ogłuszająco dzwoniły w krzakach, które rosły blisko torów. Zapowiadały w ten sposób gorące lato na wybrzeżu i w głębi wyspy, a na północy okres silnych monsunów.
Alexander podczas podróży z Sydney do Lithgow był podenerwowany. Można było odnieść wrażenie, że rozluźnił się dopiero wtedy, gdy ich wagon przyczepiono do pociągu do Kinross. Przez cały czas wyczuwał niechęć swojego towarzysza do powrotu i przygotowywał się na nagłe oświadczenie Lee, że jest mu bardzo przykro, ale właśnie się rozmyślił i wraca do Persji. Gdy jechali już do Kinross pociągiem, który nigdzie po drodze się nie zatrzymywał, Alexander poczuł się lepiej, nabrał większej pewności.
Nie tylko lubił Lee – wręcz kochał go jak syna, którego nigdy nie miał. Co więcej, było to dziecko Ruby, które również łączyło go z Sungiem. Kiedy zaciągnął Lee na spotkanie z Anną, miał nadzieję, że między Lee a Nell nawiąże się jakaś nić uczucia. Gdyby tych dwoje się pobrało, mógłby uznać, że osiągnął ostateczny cel swego życia. Niestety, wyraźnie nic ich do siebie nie ciągnęło, nawet nie poczuli odrobiny sympatii. Zachowywali się jak brat i siostra. Alexander nie mógł tego zrozumieć; w końcu Nell była tak podobna do niego, a matka Lee go kochała. Na pewno byli sobie przeznaczeni! Potem Nell zaczęła opowiadać o jakimś facecie, który kiedyś jej się podobał, a gdy zamilkła, Lee siedział spokojny i nieporuszony. Fakt, że Alexander był bękartem, już dawno temu przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Całkowicie wyleczył się ze starych ran, dlatego obecnie uważał, że pochodzenie Lee to ironia losu. W ten oto sposób jego spadkobiercą będzie również bękart. Chciał jednak, żeby Lee związał się z kimś z jego krwi i kości, tymczasem nie było na to żadnych szans – o ile Lee w ogóle kiedykolwiek się ożeni. Koczownik. Może po swoim chińskim ojcu odziedziczył cechę wolnego jak ptak Mongoła, który najlepiej się czuł, włócząc się po stepach. Kobiety dosłownie mdlały na jego widok, próbując nabrać powietrza w płuca mimo ciasnych gorsetów; rzucały mu powłóczyste spojrzenia – od diabelskich i przebiegłych po wyraźnie zaczepne – ale Lee nawet tego nie dostrzegał. Zawsze trzymał w tajemnicy jakąś kobietę, czy to w Persji, czy w Anglii, ale jego podejście było typowo orientalne: pekiński książę, który potrzebuje konkubiny, kogoś, kto gra, śpiewa, odzywa się tylko wtedy, kiedy z nim rozmawia, zna doskonale Kamasutrę i najlepiej, jeśli podczas chodzenia czymś pobrzękuje.
Jak Elizabeth go określiła? Złoty wąż. Wtedy ta metafora zdziwiła nieco Alexandra, ale wiedział, skąd jego żona wzięła takie porównanie. Nieszczęsne stworzenie, które wpełza do dziury na cztery lata i połyka własny ogon. Jak on rozpaczliwie szukał Lee! Nawet detektyw nie był w stanie go znaleźć, a Bank Anglii nie potrafił rozszyfrować krętych dróg, którymi ogromne sumy podejmowane przez Lee trafiały do jego kieszeni. Fikcyjne firmy, fikcyjne konta, szwajcarskie banki… Nic nie było sygnowane jego nazwiskiem, a kto mógł powiązać go z firmą o nazwie Peacock Oil? Wszyscy zakładali, że stoi za nią szach.
Czysty przypadek, że gdy złoty wąż wyłonił się ze swojej dziury, Alexander już czekał, żeby złapać go za ogon. I kurczowo go trzymać. Zwabić śliskie stworzenie z powrotem do domu. Teraz, kiedy byli tak blisko celu, Alexander w końcu zaczął wierzyć, że ma syna marnotrawnego w garści. Czas szybko mijał; Alexander miał pięćdziesiąt cztery lata, Lee – trzydzieści trzy. Co prawda Alexander nie zakładał, że umrze przed ukończeniem siedemdziesiątki, ale siedmioletnia rozłąka wystarczała.