– Z wyjątkiem wzrostu mamy bardzo podobne rozmiary – powiedziała Elizabeth w bożonarodzeniowe popołudnie, wiedząc, że na świąteczną kolację przyjdzie sporo ludzi. – Może włożyłabyś moją nową liliową, szyfonową suknię? Powinnaś się w niej dobrze czuć. Ruby przysłała parę eleganckich butów, ponieważ twierdzi, że nosicie ten sam rozmiar. I gładkie jedwabne pończochy. Nie musisz wkładać gorsetu: obecna moda pozwala się bez niego obywać, jeśli ktoś go nie lubi. Och Nell, tak ślicznie będziesz wyglądać w liliowym szyfonie! Wszystko dlatego, że… pływasz, nie chodzisz. To pierwsza rzecz, jaką zauważyłam.
– Ponieważ nie kręcę biodrami i pupą – wyjaśniła Nell obojętnie. – Określam to mianem zdyscyplinowanego chodzenia. Nie mogę kręcić tyłkiem na oddziale szpitalnym. Każdy WD ukrzyżowałby mnie za to.
– WD? Kto to taki?
– Wielki Doktor. To ważniacy, którzy mają prywatną praktykę i przydzielone łóżka szpitalne. Wyobrażasz to sobie? – spytała Nell gniewnie. – Widziałam kiedyś poczekalnię w Prince Alfred Hospital. Aż roiło się w niej od biednych mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy czekali na łóżko – jedyne osiągalne dla nich łóżko – ponieważ WD rezerwują je dla swoich płacących pacjentów! Niektórzy biedni umierają, czekając.
– Och! – westchnęła Elizabeth słabo. Po chwili spróbowała jeszcze raz. – Włóż, Nell, liliowy szyfon, proszę! Uszczęśliwisz ojca.
– Do jasnej cholery, nie zgadzam się! Nic z tego! – oświadczyła Nell twardo.
Mimo to podczas kolacji starała się być miła. Elizabeth usadowiła ją między Lee a Donnym Wilkinsem, dochodząc do wniosku, że jeśli wszystko inne zawiedzie, przynajmniej we trójkę będą mogli porozmawiać o kopalni. Mimo to Nell wyglądała tak dziwnie, tak szaro i… jak by to powiedzieć… po męsku.
Gdy tylko goście wstali i przeszli do dużego salonu, Ruby postanowiła bez owijania w bawełnę uzmysłowić Nell, na czym polega problem. Matka Lee prezentowała się wspaniale w miękkiej, pięknie skrojonej, jedwabnej sukni w kolorze marmolady i złotych łańcuszkach z bursztynem. Ponieważ Nell zawsze ją kochała, nie protestowała, kiedy Ruby wskazała na dwa fotele, pchnęła dziewczynę na jeden z nich, sama usiadła w drugim, a jej zielone oczy nabrały żółtawego odcienia z powodu dużej ilości pomarańczowego złota. Nell musiała bezstronnie przyznać, że figura Ruby po przejściowym gwałtownym przybraniu na wadze obecnie wróciła do idealnego stanu. Z pewnością matce Lee nie groziła śmierć z powodu apopleksji. Prawdę mówiąc, Ruby prawdopodobnie znalazła wręcz sposób na to, żeby w ogóle nie umierać.
– Nie trafiłoby cię, gdybyś włożyła coś ładniejszego – powiedziała Ruby, zapalając cygaro.
– Za to ciebie, ciociu, trafi od tego świństwa – ripostowała natychmiast Nell.
– Nie zmieniaj tematu, Nell. Wiesz, na czym polega twój problem? To proste. Starasz się przeistoczyć w mężczyznę.
– Nie, po prostu usiłuję nikomu nie przypominać, że jestem kobietą.
– Niewielka różnica. Ile masz lat?
– W sylwestra kończę dwadzieścia dwa.
– I z pewnością wciąż jesteś dziewicą.
Nell zarumieniła się i mocno zacisnęła wargi.
– Do jasnej cholery, to nie twoja sprawa, ciociu Ruby! – warknęła.
– Owszem, moja sprawa, panno Medycyno. Doskonale wiesz, jak wyglądają poszczególne części ciała, nie jest też dla ciebie tajemnicą, jak każda z nich funkcjonuje, ale – do diabła – nie masz bladego pojęcia, jak wygląda życie, ponieważ nie żyjesz. Jesteś kujonem, Nell. Maszyną. Z pewnością świetnie sobie radzisz z wszystkimi przedmiotami i sprawiasz radość swoim profesorom. Jestem pewna, że cię szanują, nawet jeśli denerwuje ich twoja płeć. Wyrąbałaś sobie drogę do wybranej przez siebie kariery, tak jak twój ojciec wyrąbał sobie drogę na tę górę. Codziennie stykasz się ze śmiercią, codziennie jesteś świadkiem różnych dramatów. Wracasz do swojego mieszkania przy Glebe Point Road, a tam czeka na ciebie kolejny horror – umierająca siostra. Mimo to nie żyjesz własnym życiem. A jeśli nie będziesz żyła, Nell, zabraknie ci czegoś w stosunku do twoich pacjentów, niezależnie od tego, jak bardzo będziesz wobec nich życzliwa i pełna współczucia. Przeoczysz coś niezmiernie ważnego, co będą próbowali ci powiedzieć, jakiś maleńki, ludzki fakt, który mógłby całkowicie zmienić diagnozę.
Żywe, błękitne oczy spoglądały na Ruby z zaskoczeniem i zmieszaniem, jakby rzeźba nagle ożyła. Mimo to Nell nie odezwała się ani słowem, jej złość zmieniła się w popiół na zimnym, ciemnym palenisku rzeczywistości.
– Kochana Nell, nie próbuj udawać mężczyzny, bo w ten sposób całkowicie zrujnujesz swoją karierę. Zgadzam się, że to, co masz na sobie, idealnie nadaje się do pracy w szpitalu i w laboratorium, ale nie pasuje do młodej, pełnej energii kobiety, która powinna być dumna ze swojej kobiecości. Przełamałaś wszelkie bariery, dlaczego zatem próbujesz teraz oddać pieprzonym mężczyznom zwycięstwo, zamieniając się w jednego z nich? Wkrótce zaczniesz nosić spodnie… znów ze względu na otoczenie, ale niezależnie od tego, jak ogromne masz jaja, kutas nigdy ci nie urośnie. Więc wprowadź kilka zmian, póki nie jest za późno. Nie powiesz mi, że na wydziale medycyny nie ma przyjęć ani balów, okazji, podczas których mogłabyś przypomnieć tym draniom, że jesteś prawdziwą kobietą. Pokaż im to, Nell! A praktyczny strój trzymaj na odpowiednią okazję. Wybierz się gdzieś z kilkoma facetami, nawet jeśli ci nie odpowiadają. Jestem pewna, że nawet gdyby za bardzo zaczęły im się wyrywać ręce, bez trudu sobie z nimi poradzisz. Jeśli jest ktoś, kto ci się naprawdę podoba, podtrzymaj tę znajomość. Przeżyj zawód miłosny! Pocierp trochę! Doznaj tych wszystkich potwornych wątpliwości, kiedy miłość się kończy, a człowiek jest przekonany, że to on ponosi całą winę, nie druga strona. Stań przez lustrem i popłacz. To jest prawdziwe życie!
Nell poczuła, że zasycha jej w ustach. Przełknęła ślinę i oblizała wargi.
– Rozumiem. Masz rację, ciociu Ruby.
– Koniec z „ciocią”, od teraz jestem po prostu Ruby. – Wyciągnęła ręce, zacisnęła i rozprostowała palce, po czym spojrzała na Nell. – Dzisiaj moje palce nie zachowują się zbyt grzecznie – powiedziała. – Zagraj za mnie, Nell. Tylko nie Chopina… – Wciągnęła powietrze w płuca. – Może coś Mozarta.
To była jedyna rozrywka Nell – nigdy nie rzuciła fortepianu. Uśmiechnęła się więc do Ruby, podeszła do wspaniałego instrumentu w swojej okropnej brązowej sukni, by oczarować towarzystwo radosnym Mozartem i cygańskim Lisztem. Później Ruby przyłączyła się do niej i razem wykonały duety operowe, a wieczór bożonarodzeniowy zakończył się wspólnym odśpiewaniem z wszystkimi gośćmi ulubionych piosenek, od I'll Take You Home Again, Kathleen po Two Little Girls in Blue.
Tak więc gdy w sylwestra nadeszła pora na przyjęcie urodzinowe, Nell miała na sobie liliową szyfonową suknię matki. Kreacja była na nią nieco za krótka, ale jedwabne pończochy od Ruby i stylowe liliowe buty sprawiły, że długość okazała się zaletą – dzięki niej widać było zgrabne nogi Nell. Jej nowa fryzura uwydatniła pociągłą twarz i kształtną czaszkę, a ametysty Elizabeth lśniły wokół pełnej gracji szyi. Ruby z zadowoleniem zauważyła prawdziwe zdumienie i podziw na twarzy Donny'ego Wilkinsa i radość ojca. Dobra z ciebie dziewczyna, Nell! Uratowałaś własną skórę. Najwyższy czas. Chciałabym, żeby Lee patrzył na ciebie tak jak Donny, ale mój syn nie odrywa wzroku od twojej matki. Jezu, co za bagno!