Выбрать главу

Jechał na spotkanie z mocnym postanowieniem, że nie będą się kochać, ponieważ przypomniał sobie przestrogę matki, iż stosunek seksualny to dla Elizabeth wyrok śmierci. Wiedział, że to nieprawda. Był pewny, iż wyrokiem śmierci jest tylko ewentualna ciąża, a tej można zapobiec. Ruby znała na to sposoby, dlatego nigdy nie zaszła w ciążę z Alexandrem. No cóż, oboje mieli powiązania z wysoko urodzonymi Chińczykami, nie byli ignorantami tak jak Europejczycy.

Och, oby tylko nie było żadnych skutków tego jednego, niezapomnianego wejścia do raju! Mógł to sobie wybaczyć, ponieważ ani nie miał takiego zamiaru, ani nie przypuszczał, że coś takiego się wydarzy, natomiast teraz oboje będą musieli zaczekać. Potem, gdy Elizabeth zsunęła się z konia w jego ramiona, kiedy ją zobaczył, dotknął, pocałował, tak bardzo dał się ponieść emocjom, że po prostu nie mógł się powstrzymać. Gdy po wszystkim poruszył temat ewentualnej ciąży, Elizabeth wybuchnęła śmiechem!

Co się stało z czasem? Nie zdążyli omówić ani maleńkiej części tego, co koniecznie powinni przedyskutować, a Elizabeth już siedziała na grzbiecie swojej jabłkowitej klaczy i odjeżdżała. Mieli się spotkać przy sadzawce za cztery dni. Elizabeth błagała o wcześniejszą schadzkę, ale Lee twardo bronił swego. Dobrze wiedział, że zmierzali prosto ku katastrofie, a Elizabeth również powinna być tego świadoma. Chociaż Lee miał spore doświadczenie z kobietami, Elizabeth była jego pierwszą i jedyną miłością, w związku z tym nie miał pojęcia, że zakochane niewiasty myślą tylko o jednym, są bezwzględne i obojętne na wszystko oprócz miłości. Zakładał, że wspólnie spróbują oszczędzić Alexandrowi bólu, ale Elizabeth w ogóle nie myślała o mężu. Owszem, zależało jej na tym, żeby oszczędzić Dolly. Tylko Dolly powstrzymywała Elizabeth od wykonania zdecydowanego mchu. To Lee przez cały czas pamiętał o Alexandrze, to Lee uważał, że oboje dopuszczają się swego rodzaju zdrady stanu wobec człowieka, któremu zawdzięczał niemal wszystko. Ukochanego jego matki. Elizabeth bała się Alexandra – poza tym w ogóle dla niej nie istniał.

Odjechała z przekonaniem, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będą trzymać swój związek w tajemnicy choćby przez całą wieczność, a ten sekret traktowała wręcz jak trofeum w toczonej z mężem wojnie. Lee, jako człowiek nieuwikłany w wieloletnie małżeństwo, nie rozumiał tego związku. Dopiero teraz zauważył, że nawet Ruby nie do końca orientuje się w sytuacji. Prawdopodobnie Alexander wiedział tyle samo co Lee, ponieważ klucz do całej sprawy stanowiła Elizabeth.

Lee wrócił do Kinross wąską ścieżyną, po drodze spoglądając na zniżające się słońce, bardziej zmieszany i zdezorientowany niż kiedykolwiek w życiu. Wiedział tylko, że nie potrafi nikogo okłamywać, nie lubi również żadnych tajemnic, dlatego nie chce utrzymywać w sekrecie swojego związku z żoną Alexandra. Przez tydzień liczył na to, że Elizabeth zdradzi się jakąś niewinną, przypadkową uwagą czy nieroztropnym słowem na jego temat, teraz jednak zdawał sobie sprawę, że ona nigdy tego nie zrobi. Nawet gdyby zaszła w ciążę, milczałaby jak głaz.

Ta myśl przemknęła mu przez głowę, gdy mijał wieże kopalni i machał robotnikom. Stanął jak wryty. O Jezu! Nie, nie, tylko nie to! Za nic w świecie nie może zrobić Alexandrowi czegoś takiego! Przypomniał sobie historię, którą usłyszał w małej kafejce w Konstantynopolu: matka Alexandra miała kochanka, ale nie chciała ujawnić jego tożsamości, a jej mąż wiedział tylko tyle, że dziecko nie jest jego. Nie można pozwolić, żeby coś takiego zdarzyło się jeszcze raz. Wystarczającym błędem były ukradkowe spotkania, jednak historia za nic w świecie nie mogła się powtórzyć. Oznaczałoby to potworne upokorzenie dla niezwykle dumnego człowieka, zredukowanie niemal do zera pracy całego jego życia, powtórzenie przez Alexandra losu jego rzekomego ojca – nie, nie i nie! To nie do pomyślenia!

Gdy Lee wszedł do hotelu, Ruby już na niego czekała. Nie okazała zmartwienia, które odczuwała. Uśmiechnęła się i badawczo spojrzała na syna.

– Gdzie byłeś? Co chwila ktoś dzwonił i pytał o ciebie.

– Byłem na górze i sprawdzałem szyby wentylacyjne.

– Czy to takie ważne?

– Och mamo, aż trudno uwierzyć, że jesteś dyrektorem Apocalypse Enterprises! Szyby wentylacyjne zawsze są bardzo ważne, ale teraz Alexander chce zdetonować spory ładunek w miejscu, w którym żyły rozchodzą się z żyły numer jeden. Twierdzi, że pod sześciometrową warstwą biegnie jeszcze jedna żyła, a przecież znasz jego nosa do złota.

– Ha, jego nos do złota! – prychnęła Ruby. – Może rzeczywiście tak jak Midas wszystko zamienia w złoto, ale chyba całkiem zapomniał, że mitycznemu Midasowi groziła śmierć z głodu, ponieważ nawet jedzenie zamieniało mu się w złoto.

Jej myśli były jednak zajęte czymś innym. Mój syn okropnie wygląda – pomyślała. Romans z Elizabeth przytłacza go i dusi. Pora wybrać się do Elizabeth i wyciągnąć z niej prawdę.

– Zjesz kolację? – spytała.

– Dzięki, nie jestem głodny.

Wiem, nie masz ochoty na danie, które leży na talerzu innego mężczyzny. A jednak to trwa nadal? Czy dlatego jesteś taki udręczony, moje nefrytowe kociątko? Elizabeth nie może ryzykować ciąży, więc prawdopodobnie to, przez co przechodzisz, to zwyczajny, czysty głód. Mój biedny Lee!

Lee poszedł schodami na piętro, do swojego pokoju. Nie było to zbyt duże pomieszczenie, ponieważ nie należał do ludzi, którzy przywiązują wagę do tego, co posiadają: ubrania, które musiał mieć na różne okazje, i kilkaset cennych książek – reszta nie miała już zbyt wielkiego znaczenia. Zdjęcia Alexandra, Ruby, Sunga. Żadnych fotografii Elizabeth.

Przez chwilę siedział w fotelu i spoglądał w pustą przestrzeń, potem wstał i podszedł do telefonu.

– Witaj, Aggie, mówi Lee. Chciałbym porozmawiać z sir Alexandrem.

Nie trzeba było mówić Aggie, gdzie on jest; zawsze to wiedziała – tak samo jak potrafiła powiedzieć, że X je kolację w domu Y, że Z jest na stadionie i tresuje swojego nowego psa, że M wyjechał do Dubbo, by odwiedzić matkę, a R nie może się ruszyć z ubikacji z powodu biegunki. Aggie przypominała pająka w centrum sieci telefonicznej Kinross.

– Kiedy będziesz miał wolną chwilę, Alexandrze? Chciałbym jak najszybciej z tobą porozmawiać, prywatnie i na osobności.

– Na osobności?

– Zdecydowanie.

– Jutro rano przy wieżach. O jedenastej?

– Będę tam.

Kości zostały rzucone. Lee wrócił na fotel i żegnał się, szlochając. Jeszcze nie z Elizabeth – może Alexander zgodzi się dać jej rozwód, nawet zostawić Dolly. Nie, Lee opłakiwał rozstanie z Alexandrem. Po jutrzejszej rozmowie nigdy więcej się nie zobaczą. Zerwanie musi być całkowite i ostateczne, ponieważ żaden z nich nie godził się na półśrodki. To będzie potwornie trudne dla Ruby! Trzeba się jakoś postarać, żeby nie ucierpiała z powodu reperkusji.

Alexander zjechał do wież kolejką, Lee doszedł do nich wąską ścieżką. Dwudziesty czwarty kwietnia był jednym z tych idealnych jesiennych dni po lecie, które trwa zbyt długo i jest zbyt gorące. Wiał lekki wietrzyk o cierpkim zapachu skąpanego niedawno deszczem buszu, słońce świeciło łagodniej, a po niebie żeglowało bez celu kilka strzępiastych obłoczków.

O tej porze przy wlocie do kopalni było prawie pusto. Alexander stał obok potężnego kompresora zasilanego przez silnik parowy. Z tego właśnie powodu nie można było umieścić urządzenia wewnątrz kopalni – zbyt dużo dymu, zbyt dużo trujących wyziewów. Kiedy Alexander zrezygnował z ręcznego wiercenia otworów i zaczął wykorzystywać w tym celu świder, a oskardy zastąpił młotami pneumatycznymi, musiał wymyślić, w jaki sposób dostarczyć sprężone powietrze do napędzanych za jego pomocą maszyn. Było to tym trudniejsze, że znajdowały się one z dala od kompresora – czasami w odległości trzystu metrów, a niekiedy nawet pół kilometra. Ogromna stalowa rura wtłaczała powietrze do stalowego cylindrycznego zbiornika, który miał dwa metry średnicy i sześć metrów długości. Zbiornik ten znajdował się w dolnej galerii. Stąd powietrze przesyłano stalowymi rurami do świdrów i młotów.