– Ślicznie wyglądasz, moja droga – powiedział Alexander. Teraz jego broda i skóra nad górną wargą miały już ten sam kolor co reszta twarzy. Elizabeth uznała, że po ogoleniu się jej mąż wyprzystojniał. Zastanawiała się, dlaczego mężczyźni noszą zarost, skoro nie mają do ukrycia żadnych skaz?
– Wypijesz przed kolacją odrobinę sherry? – spytał jak układny mąż.
– Dziękuję, chętnie skorzystam – powiedziała Elizabeth spokojnie.
Nagle zmarszczył czoło.
– Możesz pić w swoim stanie? Powiedział to tak, jakby była alkoholiczką.
– Myślę, że odrobina nie zaszkodzi.
– To prawda.
Mimo to nalał jej tylko pół kieliszka.
Opróżniła go jednym haustem i uderzyła szkłem o stół.
– Proszę jeszcze.
– Chcesz więcej?
– Tak, więcej! Nie bądź sknerą, Alexandrze.
Przyjrzał się jej, jakby go ugryzła, potem wzruszył ramionami i wlał do kieliszka taką samą ilość jak poprzednio.
– Więcej nie dostaniesz. Co cię tak zdenerwowało? Elizabeth wzięła głęboki oddech i spojrzała mu prosto w oczy.
– Dowiedziałam się, kim i czym jest Ruby Costevan. To twoja – kochanka i właścicielka burdelu. Nadal wyglądasz jak diabeł, Alexandrze, ponieważ nadal masz dwie twarze.
– Jakiż to ptaszek wyćwierkał ci całą historię? – spytał, tłumiąc złość.
– A jakie to ma znaczenie? Wcześniej czy później i tak od kogoś bym się dowiedziała. Co za idiotyczna sytuacja! Tam, w dolinie, masz kochankę, ladacznicę, a cnotliwa żona spędza czas na górze. Co ciekawe, liczyłeś na to, że obie panie nigdy się nie spotkają! Jeśli ona jest Kleopatrą, Meduzą i zapomniałam, kim jeszcze, za kogo mnie uważasz?
– Za wrzód na dupie! – warknął.
Zaczęła układać fałdy sukni na kolanach, pochyliła głowę i całkowicie skupiła się na tym zadaniu.
– Chociaż jestem kompletną ignorantką, zaczynam rozumieć, jak pracuje twój umysł, Alexandrze. Potrzebujesz spadkobierców, których urodziłaby ci kobieta o nienagannej reputacji, tymczasem Ruby już ją sobie skalała. Nie jestem głupia, jedynie młoda i niedoświadczona. W szybkim tempie tracę obie te cechy.
– Przepraszam za to, co przed chwilą powiedziałem, Elizabeth.
– Nie przepraszaj. Powiedziałeś dokładnie to, co czułeś, a zatem powiedziałeś prawdę. Nie powinieneś przepraszać za mówienie prawdy, to zbyt wielka nowość i odmiana – wyznała lodowatym tonem, chociaż dotychczas nie wiedziała, że stacją na taki chłód. – Powiedz mi prawdę o sobie i… pannie?… pani?… Costevan.
Mógłby odnieść zwycięstwo, gdyby zdał się na łaskę Elizabeth i zaczął błagać o wybaczenie, ale miał w sobie zbyt dużo uporu i szkockiej dumy, w związku z tym ruszył do ataku, zdecydowany dać jej nauczkę.
– W porządku, skoro nalegasz – powiedział spokojnie. – Owszem, Ruby Costevan jest moją kochanką, ale nie spiesz się z osądzaniem jej, moja droga. Zastanów się, kim byś była, gdyby twój brat cię zgwałcił, gdy miałaś jedenaście lat. Zastanów się, jak wyglądałby twój los, gdybyś była bękartem, tak jak Ruby i ja. Nawet uwzględniając Honorię Brown, podziwiam Ruby Costevan bardziej niż jakąkolwiek inną kobietę, którą w życiu spotkałem. Z pewnością bardziej niż ciebie. Ty całkowicie przesiąkłaś bigoterią i hipokryzją małego miasteczka zdominowanego przez fanatycznego duchownego, który wpaja wstyd niewinnym dzieciom. Który spaliłby Ruby Costevan na stosie, gdyby tylko miał taką możliwość.
Elizabeth zbladła, wyglądała tak, jakby się gorzej poczuła.
– Rozumiem. Naprawdę rozumiem. Tylko w czym ty, Alexandre, jesteś lepszy od Murraya? Kupiłeś mnie dla własnych celów bez jakichkolwiek skrupułów, zupełnie jakbyś kupował kawałek wołowiny.
– Nie miej o to pretensji do mnie, miej je do swojego skąpego ojca – warknął, rozmyślnie zdobywając się na okrucieństwo.
– Robię to! Naprawdę! – Jej źrenice rozszerzyły się, oczy wyglądały na tak samo czarne jak oczy Alexandra. – Nie daliście mi wyboru, ponieważ kobiety nie mają prawa głosu. To mężczyźni podejmują za nie decyzje. Gdybym jednak mogła wybierać, nie wyszłabym za ciebie za mąż.
– Twoje słowa brzmią złowieszczo, ale, przyznaję, jest w nich sporo prawdy. Po prostu powiedziano ci, jakie jest twoje przeznaczenie. – Chcąc, żeby zakręciło jej się w głowie, napełnił jej kieliszek sherry. – Tylko czy miałaś jakiś inny wybór, Elizabeth? Mogłaś jedynie zostać starą panną. Czy wolałabyś to niż małżeństwo ze mną i macierzyństwo? – Jego głos złagodniał, stał się nieco cichszy. – Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że cię kocham. Mimo swojej pruderii jesteś bardzo miła. – Uśmiechnął się, po czym od razu spoważniał. – Początkowo uznałem cię za myszkę, ale wcale nią nie jesteś, chociaż masz więcej hartu ducha niż odwagi. Jesteś cichym lwem. To mi się podoba. To rozgrzewa mi serce. Bardzo się cieszę, że będziesz matką moich dzieci.
– A co z Ruby? – spytała, kończąc sherry.
Jak zachować cierpliwość? Nie miał jej, jeśli chodzi o kobiety – i kobiece problemy. Dlaczego zwala całą winę na niego?
– Musisz zrozumieć – powiedział szorstko, bezkompromisowo – że potrzeby fizyczne mężczyzny są dokładnie takie, jak mówił stary, podły Murray. Dlaczego nie miałbym sypiać z Ruby, skoro ty nie dajesz mi żadnej przyjemności? Chociaż na wszystkie możliwe sposoby próbuję cię podniecić i usatysfakcjonować, nic mi nie wychodzi. Błądzisz gdzieś myślami, a ja kocham się z manekinem. Zależy mi na tym, Elizabeth, żeby obie strony odczuwały pożądanie! Tolerujesz moje wyczyny w łóżku, ponieważ nauczono cię, że żona musi wypełniać obowiązki małżeńskie. Tylko że takie współżycie to prawdziwa udręka. Z powodu twojego chłodu stosunek zamienia się w mechaniczny akt, który ma na celu spłodzenie dzieci! Tymczasem powinno być w nim znacznie więcej: wspólna namiętność i rozkosz, radość dla obu stron! Jeśli mi to dasz, nie będę musiał szukać pocieszenia w ramionach Ruby.
Taka interpretacja aktu spadła na nią jak grom z jasnego nieba. To, co mówił Alexander, zaprzeczało wszystkiemu, czego nauczono Elizabeth, a także jej własnym odczuciom podczas stosunku. Jego zachowanie można było znieść tylko dlatego, że w ten sposób Bóg zaplanował płodzenie dzieci. Jak Alexander może oczekiwać, żeby posapywała, jęczała i brała udział w tym, co sam robił! Aż trudno uwierzyć, ale jej mąż, zagłębiając palce w najbardziej tajemnych kobiecych miejscach, naprawdę wierzy, że to powinno sprawiać jej przyjemność. Nie, nie, i jeszcze raz nie! Jak można lubić akt za odczucia, które się z nim łączą? Za jego cielesność? Nie, nic z tego!
Oblizała wargi i szukała słów, które mógłby uznać za ostateczne.
– Nieważne, co mówisz o wyborach, Alexandrze. Nie zmienia to faktu, że to nie ja cię wybrałam. Nigdy bym cię nie wybrała. Wolałabym zostać starą panną. Nie kocham cię! Nie wierzę również w twoją miłość. Gdybyś mnie kochał, nie korzystałbyś z usług Ruby Costevan. To wszystko, co mam do powiedzenia.
Wstał i podciągnął ją na nogi.
– W takim razie, moja droga, nie mamy już po co wracać do tej sprawy, nie sądzisz? Nie będę się więcej tłumaczył. Przyjmij zatem do wiadomości, że wyszłaś za mąż za mężczyznę, którym będziesz się musiała dzielić z inną kobietą. Jedna jest mi potrzebna po to, żebym mógł mieć dzieci, druga dla rozkoszy ciała. Idziemy na kolację?
Przegrałam – pomyślała – naprawdę przegrałam, tylko jak to możliwe? Udowodnił mi, że jestem w błędzie, chociaż jego słowa szydzą ze wszystkiego, w co wierzę. W jaki sposób zdołał mnie pokonać? Jakim cudem udało mu się usprawiedliwić swój związek z taką ladacznicą jak Ruby Costevan?