Выбрать главу

Pozostała część taboru pochodziła z różnych źródeł. Jeden wagon był chłodnią na kołach; linia kolejowa Apokalipsa mogła w razie potrzeby wypożyczać go kolei państwowej, dzięki czemu praktycznie był wykorzystywany prawie przez cały czas. Wszystkie wagony miały na obu końcach zderzaki i odpowiednie połączenia. Najbardziej martwił Alexandra system hamulcowy od Fay & Newall – był to biegnący pod pociągiem pręt, który musiało jednocześnie pociągać kilku mężczyzn w różnych miejscach, co oznaczało, że całego składu nie można było zatrzymać wcześniej niż po przejechaniu bez mała półtora kilometra, a mężczyźni ci musieli jeździć tylko po to, żeby w razie potrzeby można było użyć hamulców. Kiedy Alexander przeczytał gdzieś, że pan Westhinghouse skonstruował hamulce na sprężone powietrze, zamówił je w Pittsburghu w Pensylwanii z prośbą, by przysłano mu je tak szybko, jak to możliwe.

Jedyny wagon pasażerski był nowy, miał ponad dziewięć metrów długości i niskie podwozie. Był w nim prywatny przedział dla dyrektorów Apokalipsy, a w części dla pozostałych pasażerów, którzy płacili bilety jak za drugą klasę, po obu stronach przejścia stały grubo wyściełane ławy. W wagonie tym, dzięki interwencji Ruby, znalazło się coś zdecydowanie rewolucyjnego: ubikacja.

– Możecie mówić, co chcecie, na temat zderzaków, lokomotyw i hamulców – powiedziała na jednym z pierwszych posiedzeń zarządu spółki – ale to wstyd, żeby mężczyźni, którzy projektują, budują i prowadzą pociągi, nie pomyśleli o zapewnieniu ubikacji dla pasażerów. Och, dla was, panowie, to żadna sprawa! Uchylicie drzwi wagonu i beztrosko opróżnicie zawartość pęcherza. Tymczasem my, kobiety, jadąc z Sydney do Bowenfels, musimy przez dziesięć godzin cierpieć potworne katusze i czekać, aż pociąg stanie, żeby móc w popłochu pobiec do stacyjnego przybytku. No cóż, nie mogę kopnąć w tyłek nikogo z zarządu kolei państwowych, ale na pewno jestem w stanie zrobić to w przypadku kolei Apokalipsa! Dobrze ci radzę, Alexandrze, każ zamontować ubikacje! Inaczej będziesz żałował, że żyjesz!

Gdy pod koniec października tysiąc osiemset siedemdziesiątego piątego roku linia została otwarta, ostateczny rachunek wynosił milion sto dziewiętnaście tysięcy funtów. W tej sumie mieściły się lokomotywy, wagony towarowe, wagon pasażerski (z ubikacją), chłodnia, platformy obrotowe dla lokomotyw, urządzenia do ładowania węgla w kopalni Apokalipsa i wszelkich innych towarów w Kinross, zajezdnia dla lokomotyw, system zwrotnic i dziesiątki drobniejszych rzeczy. Mimo ogromnych nakładów żaden z dyrektorów Apokalipsy nie uważał linii kolejowej za błąd; w nadchodzących latach wszystko się zwróci w samych tylko kosztach przesyłki węgla. Góra dawała złoto w coraz większych ilościach, a część rudy była tak bogata, że wyjmowano całe bryłki jedynie nieco zanieczyszczone kwarcem albo łupkiem. Co więcej, pierwsza żyła łączyła się z kilkoma innymi takiej samej jakości.

Mieszkańcy Kinross nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. Po wyczerpaniu się w rzece złotonośnego osadu ich populacja zmalała do dwóch tysięcy, z czego wszyscy w taki lub inny sposób pracowali dla Apokalipsy. Chociaż Alexander postanowił nie zasiadać w radzie miejskiej, Ruby i Sung byli jej członkami, a jeden z bratanków Sunga, Sung Po, pełnił obowiązki urzędnika miejskiego. Pobierał nauki w prywatnej szkole w Sydney, mówił po angielsku bez angloaustralijskiego akcentu i doskonale się spisywał na tym stanowisku. Górnicy i sklepikarze przeważnie byli biali, natomiast rada miejska dawała zatrudnienie Chińczykom, którzy woleli kopanie motyką od pracy pod ziemią czy stukania młotkami w maszyny. Sung Po, jak to określił Alexander, miał za zadanie zlikwidować brzydkie pozostałości po wydobyciu złota z osadu rzecznego, ułożyć na ulicach nawierzchnię z wydobytych z kopalni i specjalnie pokruszonych skał, nadzorować budowę ratusza i biur, a przede wszystkim wiercić rządowi Nowej Południowej Walii dziurę w brzuchu, żeby dał pieniądze na szkołę i szpital. Była, co prawda, szkoła dla trzystu dzieci z miasta, ale mieściła się w budynku wzniesionym z plecionki obrzuconej tynkiem, natomiast tymczasowa lecznica miała swoją siedzibę w drewnianej chacie tuż obok rezydencji doktora Burtona. Na głównym placu, wokół którego stały ratusz, hotel Kinross, poczta, posterunek policji i liczne sklepy, miał być w przyszłości park.

Oczywiście, dowóz węgla koleją oznaczał, że ulice Kinross można było oświetlać gazem. Po miał nadzieję, że w ciągu dwóch lat uda mu się doprowadzić gaz do prywatnych domów, chociaż (oczywiście) hotel Kinross miał go od razu, ku ogromnej radości Sama Wonga; gotowanie w piecach gazowych bardzo przypadło mu do gustu.

Przeciwko tak dużej populacji Chińczyków protestowali tylko przejezdni, przeważnie handlowcy, ale i oni wkrótce nauczyli się trzymać buzie na kłódkę. Biali mieszkańcy Kinross doskonale wiedzieli, że prawdziwy burmistrz miasta, Alexander Kinross, nie toleruje złego traktowania Chińczyków. Prawdopodobnie z tego powodu społeczność chińska szybko się rozrastała, zwłaszcza mandaryni, chociaż w Australii było ich znacznie mniej niż kantończyków. Tutaj, w Kinross, mogli żyć spokojnie i prowadzić swoje interesy bez ryzyka, że zostaną aresztowani przez policję albo pobici w jakiejś ciemnej uliczce. Ich dzieci, podobnie jak dzieci białych, chodziły do szkoły od piątego do dwunastego roku życia. Alexander miał nadzieję, że w przyszłości zbuduje również szkołę średnią, ale dorośli mieszkańcy Kinross – zarówno biali, jak i żółci – nie widzieli potrzeby, by ich dzieci tak długo chodziły do szkoły. W związku z tym Alexander mógł jedynie fundować stypendia tym nielicznym młodszym obywatelom miasta, którzy chcieli kontynuować naukę w Sydney. Nawet to czasami spotykało się ze sprzeciwem rodziców, którzy nie chcieli, by ich synowie lub (o zgrozo!) córki byli mądrzejsi od nich. Tak ogromne poczucie niższości przerażało Alexandra, który pochodził z kraju, gdzie edukację ceniło się ponad wszystko; zauważył, że Australijczycy wcale nie lubią zapewniać dzieciom lepszego wykształcenia, niż mają sami. Chińczycy podchodzili do tej sprawy tak samo. Czas – pomyślał; potrzeba na to czasu. Pewnego dnia wszyscy będą szanować wykształcenie tak samo jak Szkoci. To sposób na ucieczkę od nędzy i hańby. Wystarczy spojrzeć na moją biedną żonę, którą zaledwie przez dwa lata uczono czytania, ale już nie za bardzo przejmowano się pisaniem i liczeniem. Może mi mówić, że wolałaby nie wychodzić za mnie za mąż, ale od ślubu poziom jej wykształcenia znacznie się podniósł. Używa bardziej wyszukanych słów, znacznie ładniej się wyraża – wystarczy tylko sobie przypomnieć, jak zaatakowała mnie z powodu Ruby! W szkockim Kinross na pewno by tego nie zrobiła!

Pod koniec października, gdy otwarta została linia kolejowa Apokalipsa, Elizabeth była zbyt ociężała, by wziąć udział w uroczystości, mimo to pełniła obowiązki pani domu podczas przyjęcia dla dygnitarzy, którzy przyjechali z Sydney. Niektórzy z nich mocno się rumienili, ponieważ Kinross miało kolej wcześniej niż Bathurst. W Lithgow mieszkańcy Bathurst urządzili pikietę.

W końcu Elizabeth miała poznać Ruby Costevan, której nie można było pominąć, układając listę gości. Jedynymi osobami, które zatrzymały się w Kinross House, byli państwo Dewy; cała reszta zamieszkała w hotelu Kinross.

Goście docierali na szczyt góry Kinross zadyszani i pełni zachwytu – jazda kolejką linową była czymś tak nowym, że szczególnie damy były zafascynowane i przerażone. Elizabeth miała na sobie artystycznie skrojoną suknię ze stalowobłękitnej satyny i nowy garnitur klejnotów, który Alexander sprezentował jej specjalnie na tę okazję: szafiry i brylanty osadzone w białym złocie, szafiry bledsze i bardziej przezroczyste niż normalnie. Oczywiście, na palcu jednej ręki błyszczał brylant, na drugiej – turmalin.