Выбрать главу

– Czy kobieta może przeżyć taki zabieg?

– Żadna kobieta nie przeżyła cesarskiego cięcia, panie Kinross.

– Przeżyła, matka Juliusza Cezara – przypomniał Alexander.

– To niemożliwe. Umarła, mając siedemdziesiąt lat.

– W takim razie czemu nazywa się to cesarskim cięciem?

– Po Juliuszu było wielu cesarzy – powiedział sir Edward – więc może któryś z nich urodził się w taki właśnie sposób. Tyle że jego matka z pewnością zmarła podczas porodu – ponieważ kobieta musi umrzeć. Musi!

– Przyjedzie pan tu na poród?

– Niestety nie, nie mogę. Już ta podróż była wystarczająco trudna. Mam bardzo dużo pacjentek.

– Poród przewidziany jest około Nowego Roku. Proszę przyjechać po Bożym Narodzeniu i zostać, póki Elizabeth nie urodzi. Proszę zabrać ze sobą żonę, dzieci – kogo będzie pan chciał! Może pan potraktować ten wyjazd jako urlop w cudownie chłodnej okolicy, bez potwornych upałów i wysokiej wilgotności, sir Edwardzie – namawiał Alexander.

– Nie, panie Kinross. Naprawdę nie mogę.

Nim jednak sir Edward Wyler wsiadł do pociągu, zgodził się wrócić do Kinross po Bożym Narodzeniu. Koszt jego usługi stanowił równowartość dwóch bizantyjskich ikon Alexandra – w naturze, nie pieniądzach. Sir Edward był kolekcjonerem ikon.

Alexander nie miał odwagi stanąć twarzą w twarz z Elizabeth, nie mógł spojrzeć na tę słodką, drobniutką twarz – tak młodą, tak delikatną. We wrześniu skończyła siedemnaście lat; wydawało się mało prawdopodobne, by dożyła osiemnastych urodzin.

W głębi duszy przyznawał, że nie wszystko poszło tak, jak powinno. Było w nim coś, co od początku budziło w niej odrazę; nie, nie, wcale nie chodzi o tę idiotyczną sprawę z diabelską bródką! W którym momencie popełniłem błąd? Byłem wobec niej życzliwy, hojny, otoczyłem ją przepychem, którego nie zaznałaby w Szkocji. Klejnoty, stroje, wszelkie wygody, żadnych obowiązków. Mimo to nigdy nie udało mi się dotrzeć do jej duszy, wywołać błysku w jej szafirowych oczach, poczuć, że pod wpływem mojego dotyku żywiej bije jej serce, usłyszeć, że brakuje jej tchu. Łatwiej byłoby wydusić sapnięcie ze zjawy niż z niej, jej dusza jest pogrążona w śpiączce. Moja Elizabeth nie jest wcale moją Elizabeth. Teraz jeszcze ta okropna, niespodziewana choroba, która zagraża życiu mojej żony i dziecka. Nie jestem w stanie nic zrobić, mogę tylko zaufać sir Edwardowi Wylerowi, a skąd mam wiedzieć, czy ten człowiek naprawdę się na tym zna?

– Skąd mam to wiedzieć?! – krzyknął do Ruby udręczony.

– Nie możesz tego wiedzieć – powiedziała prosto z mostu, ocierając oczy. – Och, niech to wszystko diabli! Powiem ci, Alexandrze, co mam zamiar zrobić. Poproszę starego ojca Flannery'ego, żeby odprawił za nią mszę i codziennie zapalał świece za funta. Opłacę nawet biedakowi odpowiednią gospodynię.

Zaskoczony Alexander przez chwilę nie odrywał wzroku od Ruby.

– Ruby Costevan! Tylko mi nie mów, że jesteś papistką! Żachnęła się.

– Nie. Tak samo jak ty nie uznaję żadnego kościoła, ale słowo honoru, Alexandrze, katolicy mają dziwne chody u Boga, jeśli chodzi o cuda. Słyszałeś o Lourdes?

Tylko jego bezdenna rozpacz sprawiła, że nie wybuchnął gromkim śmiechem.

– W takim razie stałaś się przesądna. A może zaszkodziło ci wysłuchiwanie w barze zbyt wielu pijanych Irlandczyków?

– Raczej jest to wpływ mojego kuzyna Isaaca Robinsona. A tak przy okazji, spytałam sir Herculesa, czy są spokrewnieni, na co z wykrzywioną miną powiedział, że nie. Mój kuzyn dzięki temu, że spędził kilka lat u franciszkanów w Chinach, nawrócił się na papizm, a ja nigdy nie spotkałam większych bigotów niż Robinsonowie.

– Próbujesz mnie rozbawić.

– Owszem – przyznała wesoło. – A teraz idź, Alexandrze, i spróbuj wykopać następną tonę albo dwie złota. Zajmij się czymś, człowieku!

Po jego wyjściu Ruby wybuchnęła płaczem.

– Zupełnie nie rozumiem – powiedziała później do siebie – w czym może zaszkodzić kilka mszy albo świec. – Zatrzymała się w drzwiach z zamyśloną miną. – A może – ciągnęła – powinnam namówić Alexandra, żeby dał w Kinross ziemią prezbiterianom? Dlaczego dyskryminować czyjąś wizję Boga?

Następnego dnia usiadła obok łóżka Elizabeth uzbrojona w ogromny bukiet mieczyków, lwich paszcz i nasturcji z ogrodu nieobecnej Theodory Jenkins.

Twarz Elizabeth pojaśniała.

– Och Ruby, jak dobrze, że cię widzę! Czy Alexander powiedział ci, co mi dolega?

– Oczywiście.

Kwiaty zostały wręczone sztywnej i nadąsanej pani Summers.

– Proszę, Maggie, znajdź na nie wazon i przestań robić taką głupią minę. Wyglądasz jak gąsienica.

– Gąsienica? – spytała Elizabeth, gdy pani Summers wyszła.

– Naprawdę miałam na myśli ślimaka, ale co za dużo, to niezdrowo. Ale ty musisz żyć z tą kobietą pod jednym dachem.

– Ona mnie przeraża.

– Nie bój się jej. Maggie Summers jest wredna, ale nie podejmie przeciwko tobie żadnego działania – za bardzo siedzi pod pantoflem męża. A on pod pantoflem Alexandra.

– Jest zazdrosna o dziecko.

– Łatwo to zrozumieć.

Ruby usadowiła się na krześle jak wspaniały, rajski ptak na gałęzi i uśmiechnęła się do Elizabeth. Na jej policzkach pojawiły się dołki, oczy błysnęły.

– No, przestań się już zamartwiać, kotku. Koniec z chandrą. Wysłałam do Sydney telegramy po książki, które na pewno przeczytasz z prawdziwą radością. Poza tym przyniosłam karty, żeby nauczyć cię grać w pokera i remika.

– Z tego, co wiem, prezbiterianom nie wolno grać w karty – oświadczyła Elizabeth prowokacyjnie.

– No cóż, teraz staram się żyć w zgodzie z Bogiem, ale niech mnie diabli, jeśli będę tolerować taką zgniliznę! – oświadczyła Ruby szczerze. – Alexander powiedział mi, że czeka cię dziesięć tygodni leżenia w łóżku i całkowitej bezczynności, jeśli nie liczyć wlewania w siebie jednym końcem i wylewania drugim, więc jeśli pozwoli nam to zabić nieco czasu, będziemy grać w karty.

– Najpierw porozmawiajmy – zaproponowała Elizabeth od serca. – Chcę wiedzieć o tobie dosłownie wszystko. Jade powiedziała mi, że masz syna.

– Lee. – Głos Ruby złagodniał, jej twarz również. – Światło mojego życia, Elizabeth. Moje nefrytowe kociątko. Och, jak ja za nim tęsknię!

– Ma teraz jedenaście lat?

– Tak. Nie widziałam go od ponad dwóch lat.

– Masz jego zdjęcie?

– Nie – wyznała Ruby zachrypniętym głosem. – Powodowałoby zbyt duże cierpienie. Po prostu zamykam oczy i wyobrażam go sobie. Co za wspaniały chłopak! I taki pogodny.

– Podobno jest zdumiewająco mądry.

– Chwyta języki jak papuga, ale zdaniem Alexandra nie nadaje się na filozofię i filologię klasyczną w Oxfordzie, o czym marzyłam. Wszystko wskazuje na to, że raczej pójdzie na nauki ścisłe do Cambridge.

Elizabeth zauważyła, że ten temat jest bardzo bolesny dla Ruby, w związku z tym zmieniła taktykę.

– Kim jest – spytała – Honoria Brown? Zielone oczy zaokrągliły się ze zdziwienia.

– Ty też się nad tym zastanawiasz? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że Alexander uważa ją za wzór kobiecych cnót. Ja w porównaniu z Honorią Brown jestem zerem.

– Pewnego razu powiedział mi o tobie coś całkiem innego. Stwierdził, że podziwia cię jeszcze bardziej niż Honorię Brown. Na pewno jej nie znasz?

– Na pewno.

– Jak możemy się czegoś o niej dowiedzieć?

– Musimy go spytać – stwierdziła Ruby.