Выбрать главу

– Nie wiem, dlaczego tak uważasz – stwierdziła spokojnie lady Wyler. – Gdyby Alexander wykorzystywał swoich Chińczyków, byłby to jego słaby punkt, ale on bardzo dobrze ich traktuje, w związku z tym nie ma powodu, by wtrącać się w jego sprawy.

– Moja droga, niektórzy politycy nie potrzebują powodów.

Mała Eleanor szybko rosła i na chińskim mleku wspaniale się rozwijała, co więcej, była bardzo grzeczna. Mając sześć tygodni, przesypiała całą noc, a w wieku trzech miesięcy zaczęła już siadać.

– Bardzo wcześnie zaczynasz, nie sądzisz, kruszynko? – gruchała Ruby, całując pulchne policzki. – Jestem ciocią Ruby, kochanie… Och, Elizabeth, przy niej przypominam sobie, jak to było, gdy wychowywałam moje nefrytowe kociątko! Było takie cudowne.

– Będzie miała niebieskie oczy – oznajmiła Elizabeth, nie czując ani odrobiny zazdrości na widok reakcji Eleanor na Ruby. – Nie granatowe jak ja ani błękitne jak niebo – jak mój ojciec. Wydaje mi się jednak, że będzie miała czarne włosy. Co o tym sądzisz?

– Masz rację – przyznała Ruby, oddając Eleanor matce. – Ma skórę ciemniejszą niż twoja, bardziej przypomina w tym Alexandra. Z wyjątkiem oczu jest bardziej podobna do niego niż do ciebie… Ma pociągłą twarz.

Oczy, o których właśnie była mowa, przyglądały się Ruby, jakby ją rozpoznawały, chociaż podobno trzymiesięczne niemowlęta nikogo nie poznają. Ruby była jednak święcie przekonana, że ta mała kruszynka rozumie, co się mówi. Po chwili sięgnęła do torebki i wyjęła z niej list.

– Lee do mnie napisał – wyjaśniła. – Chcesz posłuchać, Elizabeth?

– Chętnie – odrzekła pani Kinross, bawiąc się paluszkami dziecka.

Ruby odchrząknęła.

– Nie będę cię zanudzać pierwszym akapitem, po prostu przeczytam wybrane fragmenty. W drugim akapicie pisze: „Przeniosłem się teraz do wyższych klas i zacząłem się uczyć łaciny oraz greki. Mój opiekun, pan Matthews, to przyzwoity facet, który nie wierzy w skuteczność rózgi, chociaż podejrzewam, że w Proctor's w ogóle niechętnym okiem patrzy się na kary cielesne, ponieważ wszyscy uczniowie są obcokrajowcami szlachetnego pochodzenia. Podobało Ci się to zdanie? Jestem lepszy z matematyki niż z angielskiego, co oznacza, że powinienem bardziej pracować nad językiem. Pan Matthews powtarza, że żaden chłopiec, który znalazł się pod jego opieką, nie ma prawa skończyć szkoły jako ignorant w zakresie literatury. W związku z tym zapisał mnie na specjalny kurs klasyki angielskiej, od Szekspira i Miltona po Goldsmitha, Richardsona, Defoe i około stu innych. Powiada, że jeszcze zbyt wolno czytam, ale wszystko będzie dobrze. Muszę wyznać, że wolę historię, nie lubię tylko ciągnących się bez końca różnych walk w Anglii w rodzaju wojny róż. Przeważnie są to krucjaty, bitwy i zdrady – dla mnie za mało w tym nauki. Lubię Greków i Rzymian, którzy mieli o wiele lepszych przywódców i kierowali się szlachetniejszymi pobudkami. Prowadzili działania wojenne zgodnie z ówczesną nauką”.

– Ile on ma teraz lat? – spytała Elizabeth, słysząc dumę w głosie Ruby.

– W czerwcu skończy dwanaście – odparła ta ze łzami w oczach. – Dla mnie czas bez niego potwornie się wlecze, dla niego nie, co bardzo mnie cieszy. Przeczytać ci jeszcze trochę?

– Tak, proszę.

– „Nadam ten list w wiosce, żeby pozwolić sobie na całkowitą szczerość. Co prawda nie sądzę, by któryś z nauczycieli cenzurował naszą pocztę, ale nigdy nie ma całkowitej pewności, czy korespondencja nadana w szkole nie zostanie otwarta i przeczytana. Uczą się tu różni chłopcy; nie każdy z nich jest kujonem i nie każdy ma godny podziwu charakter. Podczas nauki w niższych klasach przekonałem się, że nawet synowie maharadżów i książąt czasami pożądają rzeczy bliźniego swego. Są wręcz gotowi posunąć się do kradzieży, a pod względem skłonności do kłamstwa dorównują Anglikom. Możliwe więc, iż nauczyciele otwierają i czytają nasze listy do domu choćby tylko po to, żeby orientować się, jak wyglądają stosunki między uczniami. Bardzo lubię dostawać listy od Alexandra, ponieważ są mądre i pełno w nich dobrych rad”.

– Alexander do niego pisuje? – spytała zaskoczona Elizabeth.

– Do tej pory częściej niż ja. Tak, Alexander Kinross, właściciel najwydajniejszej kopalni złota na świecie, jest niezawodny, jeśli chodzi o korespondencję. Nie wiem, dlaczego, ale gdy spotkał Lee w Hill End, bardzo go polubił.

– Kontynuuj – zachęciła Elizabeth.

– „Dzięki złotu moje życie w Proctor's jest bardzo łatwe. Mogę spokojnie patrzeć innym chłopcom prosto w oczy, ponieważ tak samo jak oni jestem w stanie elegancko urządzić swój pokój czy zapłacić za lożę w londyńskiej operze, do której zabiera nas nasz opiekun. Mamusiu, bardzo chciałbym mieć Twoje zdjęcie. Wiem, że teraz nosisz dużo biżuterii i wyglądasz jak prawdziwa rosyjska księżniczka! I zdjęcie taty, proszę”.

– Mam nadzieję, że je zrobisz – wtrąciła Elizabeth.

– Tak. Chociaż Sung jest nieco rozbawiony myślą, że miałby pozować wędrownemu fotografowi w swoim książęcym stroju.

– Chcę jeszcze posłuchać, co pisze Lee. Robi to bardzo dobrze!

– „Bardzo dobrze sobie radzę z matematyką, dlatego uczę się w grupie chłopców, którzy wybierają się do Cambridge. Pan Matthews mówi, że mam iście newtonowskie podejście do matematyki, podejrzewam jednak, że po prostu próbuje mnie w ten sposób namówić na karierę naukową. Nie ciągnie mnie do tego. Na razie bardziej interesuje mnie mechanika. Chcę budować różne rzeczy ze stali.

Moimi najlepszymi przyjaciółmi są Ali i Husajn, synowie szacha Persji Nasira ad – Dina. Życie w Persji jest bardzo niebezpieczne; można odnieść wrażenie, że bez przerwy ktoś próbuje dokonać zamachu na władcę tego państwa, ale chyba szach nie zginie w ten sposób, jest zbyt dobrze chroniony. Poza tym niedoszli zabójcy są traceni publicznie, co zdaniem Alego i Husajna działa odstraszająco”.

Ruby odłożyła list.

– To wszystko, co może cię interesować, Elizabeth. Reszta właściwie jest już dla mnie i gdybym ci to przeczytała, nie obeszłoby się bez łez. – Podniosła rękę, żeby poprawić włosy. – Jak sądzisz, mogę uchodzić za rosyjską księżniczkę? Oczywiście, w swojej nowej sukni od Sauvage'a. Z brylantami i rubinami.

– Pożyczę ci ten śmieszny brylantowy diadem, który Alexander właśnie mi kupił – obiecała Elizabeth. – Tylko pomyśl, Ruby. Diadem! Gdzie ja, do diabła, mam to nosić?

– Gdy do kolonii przyjedzie z wizytą jakiś książę krwi – oznajmiła Ruby nonszalancko – a Alexander zostanie zaproszony, żeby polizać królewski zadek.

– Skąd bierzesz swoje metafory?

– Z rynsztoka, w którym się wychowałam, droga Elizabeth.

Elizabeth wróciła do wypełniania obowiązków małżeńskich sześć miesięcy po urodzeniu Eleanor, chociaż wcale nie udawała, że robi to z przyjemnością. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem Alexander jest w stanie robić, co do niego należy, chociaż ma świadomość, że jego zabiegi są dla niej obrzydliwe. Zawsze mu się udawało, chociaż sam akt był pozbawiony miłości i przyjemności. Elizabeth instynktownie czuła, że Alexander byłby wściekły, gdyby się dowiedział, że rozmawiała o tym z jego kochanką, dlatego to mężowi zadała nurtujące ją pytanie.

– Mówisz, że jestem zimna, że stosunek ze mną cię nie cieszy, ponieważ nie znajduję w nim żadnej przyjemności. Mimo to przychodzisz do mojego łóżka i umieszczasz we mnie… swoje nasienie. Jak to możliwe, Alexandrze?

Roześmiał się i wzruszył ramionami.

– Tacy już są mężczyźni, moja droga. Podniecają się na widok nagiego kobiecego ciała.

– A jeśli nagie ciało kobiety jest wstrętne i odpychające?