Выбрать главу

– Czemu mi to mówisz, ciociu Ruby? – spytała Nell z wyrazem najwyższego skupienia na twarzy. – Czy dlatego, że ludzie z zewnątrz tego nie pochwalają?

– Właśnie! – zawołała Ruby, uśmiechając się.

– Prawdę mówiąc, uważam, że nie powinni wtykać nosa w nie swoje sprawy.

– Jednego możesz być pewna, Nell – tego, że ludzie z zewnątrz uwielbiają wtykać nos w nie swoje sprawy. Dlatego nie powinnaś z nikim rozmawiać na ten temat. Rozumiesz?

– Tak. – Nell poderwała się na nogi. – Muszę iść na zajęcia. – Pocałowała Ruby w policzek i głośno cmoknęła. – Dzięki za lekcję.

– Nie wspominaj o naszej rozmowie ojcu.

– Nie wspomnę. To nasza tajemnica – zapewniła Nell i wybiegła.

O kurwa! – mruknęła pod nosem, gdy wsiadała do kolejki. Wiem, że tatuś kocha ciocię Ruby i że ciocia Ruby kocha tatusia, ale zapomniałam zapytać, kogo kocha mamusia. Tatusia? To możliwe, skoro nie może mieć stosunków seksualnych, a tatuś tego potrzebuje.

Mądrzejsza o zdobytą wiedzę, Nell postanowiła przeprowadzić dalsze dochodzenie i odkryć, czy jej mama kocha tatę. Szybko zauważyła, że mama nikogo nie kocha, nawet siebie. Jeśli tatuś choćby przypadkiem jej dotknie, mama zachowuje się jak ślimak – to znaczy chowa się w swojej skorupce. Błysk obrzydzenia w jej oczach mówi, że nie jest to reakcja spowodowana zakazem współżycia. Co gorsza, tatuś o tym wie! Reakcja mamy go złości, więc rzuca jakąś kąśliwą uwagę, odwraca się i wychodzi. Nell zastanawiała się, czy mama kocha swoje dzieci.

– O tak – zapewniła Ruby, namówiona na drugą rozmowę.

– Jeśli tak, to z pewnością nie umie tego okazywać – oświadczyła Nell. – Zaczynam uważać mamę za chodzącą tragedię.

– Jeżeli duszenie w sobie wszelkich uczuć określimy mianem tragedii, wówczas masz całkowitą rację – powiedziała Ruby ze łzami w oczach. – Nie odsuwaj się od niej, Nell, proszę. Uwierz mi – gdyby twoja mama zobaczyła, że ktoś mierzy do ciebie z rewolweru, zasłoniłaby cię własnym ciałem.

Gdy Anna ukończyła dziesięć lat, stała się piękną repliką matki, co sprawiało ból wszystkim, zwłaszcza Jade, która właśnie skończyła trzydzieści trzy lata. Wysoka i pełna gracji Anna chodziła już teraz bez żadnych problemów i porozumiewała się za pomocą prostych zdań. Przestała się moczyć, a to drobne zwycięstwo okazało się zapowiedzią wczesnej dojrzałości, ponieważ urosły jej piersi.

W jedenaste urodziny u Anny pojawiła się pierwsza miesiączka. To był prawdziwy koszmar. Jak wiele dzieci upośledzonych umysłowo dziewczynka potwornie bała się widoku krwi. Uważała go za objaw wyczerpywania się zasobów – czy to jej samej, czy też kogoś innego. Być może ten strach spotęgowała przygoda, która spotkała Anne w kuchni Sama Wonga w hotelu Kinross, kiedy jeden z jego pomocników zaciął się w rękę aż do kości i wszystko zaplamił krwią. Ponieważ przeciął tętnicę i potwornie krzyczał z przerażenia, trudno go było przytrzymać i założyć mu opaskę uciskową. Nikt nie zwracał uwagi na dziesięcioletnią Anne, póki nie było po wszystkim, a jej krzyki zostały zagłuszone wrzaskami kuchcika.

Nic więc dziwnego, że gdy występowały okresy, Anna krzyczała z przerażenia i trzeba było ją mocno trzymać, póki nie założyło się jej podpaski. Powtarzanie się krwawień nie zmniejszyło przerażenia Anny. Jade i Elizabeth w ciągu tych pięciu dni mogły poradzić sobie z dziewczynką tylko w jeden sposób – otumaniały ją za pomocą wodzianu chloralu, a jeśli to nie skutkowało, stosowały laudanum.

Całe życie Anny stanowiło jedną wielką udrękę, wszystko to jednak było niczym w porównaniu z cierpieniami, jakie powodowały u niej miesiączki. Nikt nie mógł jej wytłumaczyć, że krwawienie to rzecz normalna i naturalna, że samo minie i że po prostu musi przygotować się na comiesięczne nawroty. Anna nie mogła się z tym pogodzić, ponieważ to ją przerażało; poza tym nie potrafiła na niczym skupić dłużej uwagi. Miała nieregularne okresy, w związku z tym trudno było ją przygotować na następny.

Między jednym a drugim krwawieniem była całkiem szczęśliwa, gdy jednak zobaczyła krew, krzyczała i biegała przerażona. Jeśli to była jej własna krew, trzeba było stoczyć z nią ciężką walkę.

Pod koniec roku, podczas ósmego okresu, Anna w końcu zrozumiała to i owo na temat miesiączek, a wtedy zaczęła się bronić, gdy ktoś próbował ją rozebrać – kojarzyła rozbieranie z krwawieniem. Dzięki temu nagle nauczyła się sama rozbierać i myć. Gdy Elizabeth i Jade uznały, że jej ablucje są zadowalające, dały jej święty spokój.

– Może jej okresy są błogosławieństwem – powiedziała Elizabeth do Nell. – Myślę, że inaczej chyba nigdy nie zdołałybyśmy jej nauczyć, jak ma się myć i przebierać.

Z powodu dojrzewania obu córek Elizabeth poczuła się wyjątkowo staro. To dziwne, zważywszy, że w rzeczywistości była jeszcze bardzo młoda. Nie zmieniało to jednak faktu, że w wieku trzydziestu lat miała u boku dwie dojrzewające dziewczynki i – prawdę mówiąc – z żadną nie bardzo umiała sobie poradzić. Gdyby wiedziała więcej, gdyby miała większe doświadczenie, łatwiej pokonałaby trudności, ale przy swoim stanie wiedzy robiła, co mogła, a w razie potrzeby uciekała się do pomocy Ruby. W przypadku Anny Ruby nie była jednak w stanie pomóc; nikt nie mógł pomóc w przypadku Anny – z wyjątkiem Jade, kochającej, cierpliwej i jak zawsze oddanej.

W marcu tysiąc osiemset osiemdziesiątego dziewiątego roku minęło czternaście lat od ślubu. Elizabeth nauczyła się już niczego nie odczuwać, co bardzo jej pomagało. Tłumaczyła sobie, że pod wieloma względami życie, które prowadzi z dala od rodzinnego domu, prawie w ogóle nie różni się od życia, jakie prowadziłaby, zajmując się ojcem, a potem pędząc żywot starej panny i ciotki dzieci swoich braci i sióstr: wszystkim byłaby bardzo potrzebna, ale dla nikogo nie stanowiłaby centrum świata. Wcale nie chciała być niczyim centrum świata. Alexander miał Ruby i Nell, Nell miała Alexandra, Anna miała Jade. Upływały lata, a między nią i Alexandrem nic się nie zmieniało. Dopóki jej nie dotykał, dopóty była w stanie zachowywać pewne pozory ze względu na spostrzegawczą Nell.

Och, były też i miłe chwile! Gdy razem z Nell śmiały się z kucharza Changa; gdy oboje z Alexandrem całkowicie zgadzali się w jakiejś sprawie; gdy prowadziła cudowne pogawędki z Ruby; gdy w Kinross House pojawiała się Constance, która w ten sposób urozmaicała sobie wdowieństwo; gdy jeździła konno do buszu; gdy urzekła ją jakaś książka; gdy grała na fortepianie w duecie z Nell; gdy zaszywała się w swoich pokojach, co często jej się zdarzało. Co prawda wciąż myślała o sadzawce i od czasu do czasu prześladował ją obraz kąpiącego się w stawie Lee, ale nie było to już tak bolesne wspomnienie, gdyż czas powoli wszystko zacierał, rozmazywał złocisty blask słońca i kolor skóry chłopca. Mogła nawet wrócić nad sadzawkę i cieszyć się nią, nie myśląc o Lee.

Alexander zaczął nagle odnosić wrażenie, że Kinross House stał się domem pełnym kobiet. Chociaż nadal zabierał ze sobą Nell, o ile nie miała właśnie lekcji, w głębi duszy musiał przyznać, że nie było już tak jak dawniej. To nie wina dziewczyny, ale jego i Elizabeth, a zwłaszcza jej częstych uwag, że teraz Nell jest młodą kobietą i grozi jej niebezpieczeństwo ze strony mężczyzn. W związku z tym, chociaż Alexander bardzo się starał, od czasu do czasu łapał się na tym, że sprawdza, czy jego pracownicy nie patrzą na Nell z pożądaniem albo, co gorsza, czy – jak mawiała Elizabeth – nie lecą na nią, wiedząc, że jest dużo warta. Zdrowy rozsądek podpowiadał Alexandrowi, że Nell nie jest femme fatale i mało prawdopodobne, by się nią stała, ale miał też w sobie ojcowską zaborczość i czasami ni z tego, ni z owego nagle wydawał zarządzenie, że Nell nie może wychodzić z kopalni czy z warsztatu sama z Summersem ani z żadnym innym mężczyzną. Niekiedy wpadał bez zapowiedzi do klasy, by sprawdzić, jakie stosunki w niej panują – wtedy też najczęściej wymyślał sobie od głupców! Nell wyraźnie była tu zwyczajną uczennicą – na takich samych prawach jak chłopcy. Trzy białe dziewczynki, które zaczęły z nimi naukę, zniknęły, gdy Nell skończyła dziesięć lat. Stało się tak z różnych powodów – od wyjazdu do szkoły z internatem w Sydney po konieczność pomocy w domu.