Śmiała się coraz głośniej, potem zaczęła łkać, aż w końcu po jej policzkach popłynęły łzy. Rzuciła się w ramiona Elizabeth. Dopiero po dłuższej chwili uspokoiła się i zamilkła.
– Moja droga, moja kochana Elizabeth – powiedziała. – Jakie jeszcze cierpienia są ci pisane? Gdybym mogła, wzięłabym to wszystko na siebie. Nigdy nie skrzywdziłaś nawet muchy, podczas gdy ja jestem tylko dobiegającą pięćdziesiątki prostytutką.
– Jest jeszcze jedno, Ruby.
– Co takiego?
– Znalezienie człowieka, który to zrobił.
– Ach! – Ruby wyprostowała się i wytarła nos w chusteczkę. – Wątpię, by kiedykolwiek nam się to udało, Elizabeth, ponieważ nikt nigdy nie pisnął słówkiem, że ktoś się zabawia z Anną. To małe miasteczko, a ja siedzę w samym jego sercu. Kursując między barem, salonem i jadalnią, słyszę wszystko. Nie sądzę, by zrobił to ktoś z tutejszych, żaden z miejscowych nie odważyłby się na coś takiego, ponieważ zostałby zlinczowany. Wszyscy mieszkańcy wiedzą, ile Anna ma lat! Podejrzewam, że raczej był to jakiś wędrowny handlarz… pojawiają się i znikają tak często, że trudno ich zapamiętać. Nigdy żaden mężczyzna z tej samej firmy nie przyjeżdża tu dwa razy z rzędu. Pojawiają się w miasteczku sprzedawcy broni, rymarze, domokrążcy, kupcy sprzedający wszystko – od maści i toników po butelki perfum i tandetną biżuterię. Tak, to musiał być wędrowny handlarz.
– Należałoby go odnaleźć i postawić przed sądem. Potem powiesić!
– To niezbyt mądre. – Zielone oczy stały się surowe. – Zastanów się, Elizabeth! Twoja osobista tragedia stałaby się sprawą publiczną, a brukowce – takie jak „Truth” – z prawdziwą rozkoszą zajęłyby się praniem brudów sir Alexandra Kinrossa.
– Rozumiem – szepnęła Elizabeth. – Naprawdę, rozumiem.
– Idź do domu. Wyślę telegram do doktora Simona Wylera i poszukam książki kodowej, żeby zawiadomić telegraficznie Alexandra. Idź, moja droga! Anna cię potrzebuje.
Elizabeth szła roztrzęsiona, ale czuła, że teraz przynajmniej jest w stanie stawić czoło nieszczęściu. Kieliszek brandy bardzo pomógł – jeszcze bardziej pomogła Ruby: praktyczna, niezwykle doświadczona, przyziemna. Z drugiej strony nawet Ruby tego nie przewidziała; gdyby przypuszczała, że coś takiego może się zdarzyć, na pewno by mnie ostrzegła – myślała Elizabeth. To już jakaś pociecha. Za bardzo innym ufamy, myślimy, że cały świat będzie kochał i ochraniał nasze nieszczęśliwe maleństwa tak jak my. To nie ich wina, że są takie, jakie są. Chociaż co to za świat, skoro chodzą po nim potwory, które dążą jedynie do zaspokojenia swoich zwierzęcych instynktów i uważają, że kobieta jest tylko źródłem rozkoszy? Moje kochane dziecko! Ma zaledwie trzynaście lat! Przecież Anna nawet nie wie, co jej się przytrafiło, nie rozumie, co próbujemy jej powiedzieć. Musimy pomóc jej przez to przebrnąć, chociaż nie wiem, jak. Czy krowy i kotki wiedzą, co się z nimi dzieje, kiedy spodziewają się potomstwa? Tyle że Anna nie jest krową ani kotką, jest wykorzystaną seksualnie trzynastolatką, więc nie mogę liczyć na to, że potraktuje poród tak jak krowy czy kotki. Może z ciążą sobie poradzi. O ile znam Anne, po prostu pomyśli, że przytyła… chociaż może nawet nie wie, co to znaczy przytyć?
– Musimy traktować jej ciążę jak coś całkiem normalnego, coś, co nie stanowi powodu do zmartwień – powiedziała Elizabeth do Jade i Nell, gdy wróciła do domu. – Jeśli zacznie się skarżyć, że trudno jej się ruszać, powiemy, że to minie. Wymiotowała, Jade?
– Nie, miss Lizzy. Gdyby miała poranne mdłości, szybciej bym się zorientowała.
– To znaczy, że bardzo dobrze znosi ciążę. Zobaczymy, co powie doktor Simon Wyler, ale wątpię, by groziło jej zatrucie ciążowe tak jak mnie.
– Dowiem się, kto to zrobił – obiecała Jade ponuro.
– Ruby twierdzi, że to niemożliwe, Jade, i chyba ma rację. Pewnie był to jakiś wędrowny handlarz, który dawno temu zapadł się pod ziemię. Żaden z miejscowych mężczyzn nie zabawiłby się z Anną.
– Dowiem się.
– Żadna z nas nie będzie miała na to czasu. Musimy zatroszczyć się o Anne – przypomniała Elizabeth.
Nell nie mogła się pogodzić z tragedią Anny. Przez całe życie Anna była u jej boku – nie tylko jako siostra, w pewnym sensie jako ktoś o wiele bliższy. Bezradne stworzenie, które trudniej było czegokolwiek nauczyć niż domowe zwierzątko – bardzo, bardzo kochane stworzenie, łagodne, słodkie, zawsze uśmiechnięte. Anna nigdy nie miała złych nastrojów, a jedyną rzeczą, jaka wytrącała ją z równowagi, było krwawienie. Wystarczyło pocałować Anne, a ona od razu odwzajemniała pocałunek. Wystarczyło się roześmiać, a Anna od razu wybuchała śmiechem.
Prawdopodobnie z powodu Anny Nell tyle czytała o funkcjonowaniu mózgu. Ileż tu tajemnic! Ostatnio dokonano nowych odkryć, a będzie ich więcej. Może pewnego dnia będzie można skutecznie leczyć takie osoby jak Anna? Jak cudownie by było, gdyby to właśnie Nell mogła pomóc w opracowaniu takiej metody! Teraz jednak musiała pójść do swojego pokoju i wypłakać się. Stratę niewinności Anny Nell odczuła tak, jakby sama pożegnała się z cnotą.
Doktor Simon Wyler prawie w ogóle nie przypominał ojca. Nie był tak uprzedzająco grzeczny, miał bardziej gwałtowny charakter. Posiadał jednak wystarczającą wiedzę, żeby instynktownie wyczuć, jak postępować z Anną. Najpierw zrobił to, czego unikały Elizabeth, Jade i Nelclass="underline" wypytał dziewczynkę o to, co jej się przydarzyło.
– Czy kiedy uciekłaś, Anno, spotkałaś kogoś? Skonsternowana, zmarszczyła czoło.
– Czasami spacerujesz, Anno, po buszu. Lubisz spacerować po buszu?
– Tak!
– Co robisz w buszu?
– Zbierać kwiatki. Widzieć kangury – hop, hop!
– Tylko kwiatki i kangury? Czy widziałaś jeszcze kogoś?
– Miły pan.
– Czy miły pan ma jakieś imię?
– Miły pan.
– Bob? Bill? Wally?
– Miły pan, miły pan.
– Bawiłaś się w coś z miłym panem?
– Świetna zabawa! Przytulania. Miłe przytulania.
– Czy miły pan wciąż tu jest, Anno? Skrzywiła się, zrobiła nieszczęśliwą minę.
– Miły pan pa – pa. Przytulania pa – pa.
– Od jak dawna go nie ma?
Tego Anna nie potrafiła powiedzieć. Wiedziała tylko tyle, że „miły pan pa – pa”.
Potem doktor Wyler namówił Anne, żeby pokazała mu, jak ona i miły pan się przytulali. Ku przerażeniu matki Anna położyła się na łóżku i pozwoliła doktorowi Wylerowi zdjąć z siebie reformy, po czym bez zachęty z jego strony rozsunęła nogi.
– Załóżmy, że to ja jestem miłym panem, Anno. On robił to… i to… i to, prawda?
Badanie było delikatne, lekarz starał się trzymać tego, co Anna określała mianem przytulanek. Jeżeli Elizabeth wcześniej myślała, że już nic nie może jej bardziej zawstydzić i zbulwersować, teraz, patrząc, jak jej trzynastoletnia córka jęczy z rozkoszy, musiała przyznać, że była w błędzie.
– Koniec, Anno – powiedział położnik. – Usiądź i włóż reformy.
Lekarz spojrzał na Jade i zadrżał, jakby poczuł lodowaty dotyk śmierci. Po chwili Chinka podbiegła do łóżka i pomogła Annie się ubrać.
– Jest mniej więcej w piątym miesiącu, lady Kinross – oznajmił doktor Wyler, z przyjemnością sącząc herbatę w palmiarni.
– Nie da pan rady tego usunąć? – spytała Elizabeth z kamienną twarzą.
– Nie, to niemożliwe – odparł łagodnie.