Jade nie bardzo wiedziała, kiedy jej podejrzenia przeniosły się z Sama O'Donnella na Jima Summersa. Zmianę tę spowodowała cała seria wydarzeń, które po dodaniu do siebie zdecydowanie wskazywały na niego. Po pierwsze, Jade przyłapała go, gdy próbował zgwałcić jej młodszą siostrę, Peach Blossom. Na szczęście udało jej się uciec dzięki interwencji Jade. Po drugie, zauważyła wyraz jego twarzy i spojrzenia, jakie rzucał na spacerującą po ogrodzie Elizabeth. Po trzecie, patrzył na Jade z prawdziwą nienawiścią, a wszystko dlatego, że zepsuła mu zabawę z Peach Blossom. I po czwarte, zbyt poufale zachowywał się w stosunku do Nell, pomagając jej wsiąść na niespokojnego konia. Wściekła Nell uderzyła go szpicrutą po twarzy.
Jim Summers! Tak, dlaczego nie? Dlaczego wieloletnia służba miałaby go wykluczyć z grona podejrzanych? Miał dostęp do wszystkiego: do każdej części Kinross House, do lasu, ścieżynek i samego domu. Kiedyś mieszkał na drugim piętrze. Jego żona była tu gospodynią. Teraz Maggie nie mogła wypełniać małżeńskich obowiązków, mimo to Jim nie miał odwagi korzystać z usług prostytutek. Mieszkały one w ogromnym domu na przedmieściach Kinross i drżały o swoją przyszłość, ponieważ miasto pałało ogromną nienawiścią do wszelkiego występku, a coraz więcej do powiedzenia miała „policja obyczajowa” z bożej łaski.
W związku z tym Jade zaczęła śledzić Jima Summersa, ilekroć pracował na górze, a nie w mieście. Nie miała z tym większych problemów, ponieważ Butterfly Wing chętnie opiekowała się Anną, wróciła Dragonfly, a w pokoju dziecinnym pomagała również Elizabeth.
Pokój dziecinny ze sporym wyprzedzeniem zamieniono na porodówkę; doktor Wyler upierał się, żeby wszystko było gotowe na wypadek, gdyby Anna zaczęła rodzić przed terminem. Najbardziej kompetentna z sióstr Wong, Pearl, nauczyła się odlewać odpowiednią liczbę kropelek chloroformu na gazę – tyle, żeby uśpić, a nie udusić – a doktor Burton na wypadek, gdyby doktora Wylera nie było na miejscu, został zapoznany z nową techniką. W tych dniach Kinross mogło się już poszczycić akuszerką, Minnie Collins. Zdaniem doktora Wylera, który przez chwilę z nią rozmawiał, mogła lepiej poradzić sobie z trudnym porodem niż stary doktor Burton. Tak więc w pokoju stała szklana szafka pełna błyszczących instrumentów zanurzonych w karbolu, w następnej szafce były buteleczki chloroformu, kwasu karbolowego i spirytusu. Przesiąknięte karbolem szuflady skrywały prześcieradła, waciki i gazę na twarz.
Anna ze znacznie większą cierpliwością znosiła swój stan, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kiedy urósł jej brzuch, była z niego dumna i przy najmniejszej zachęcie bez żenady go pokazywała. Gdy dziecko kopało, krzyczała z radości. Była jednak niemiła w stosunku do Nell, co starszą z sióstr bardzo bolało, ponieważ rozpaczliwie chciała pomóc Annie podczas ciąży i porodu.
Zmęczona matematyką, historią, powieściami i anatomią, Nell zaczęła rozczulać się nad sobą. Z pomocą przyszła Ruby.
– Najwyższa pora, żebyś nabrała pewnego doświadczenia w Apocalypse Enterprises – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Jeśli Constance potrafiła zająć miejsce Charlesa, a mąż Sophii opanował sztukę prowadzenia ksiąg rachunkowych, ciebie na pewno stać, by spróbować zastąpić Lee. Masz głowę naładowaną teorią, ale nadeszła pora, żebyś zaczęła radzić sobie z rzeczywistością. Sung, Constance i ja zgodziliśmy się, że powinnaś pracować pięć dni w tygodniu: dwa w biurze w mieście, trzy – na kontrolach w kopalni, fabryce i warsztatach. Znasz je dość dobrze, ponieważ kiedyś Alexander często zabierał cię tam ze sobą. Jeśli chcesz zrobić inżynierię na uniwersytecie, lepiej naucz się wcześniej, jak radzić sobie z mężczyznami, którzy nie lubią osób takich jak ty.
To było dla Nell wybawienie. Od dziecka miała do czynienia z silnikami i kopalnią; najpierw poznawała je na kolanach ojca, potem u jego boku. Teraz w zbyt obszernym ubraniu roboczym – szokujące! – szybko dowiodła mężczyznom, którzy spoglądali na nią z oburzeniem, że potrafi odróżnić jeden koniec lokomotywy od drugiego i wie wszystko o cyjanku. Potrafiła doskonale posługiwać się kluczem francuskim, nie przeszkadzały jej plamy ze świeżego smaru i miała doskonały słuch, dzięki któremu wychwytywała skazy w metalu, gdy obstukiwała maszynę albo koła pociągu. Męski gniew zmienił się w podziw – zwłaszcza że Nell nie zwracała uwagi na swoją płeć i wyraźnie uważała się za jednego z chłopców. Miała również wrodzony autorytet Alexandra. Kiedy wydawała polecenie, spodziewała się, że zostanie wykonane, ponieważ było to dobre polecenie, jeśli jednak czegoś nie wiedziała, pytała.
Taki stan rzeczy okazał się dobrodziejstwem dla Elizabeth, która bardziej martwiła się o Nell niż o Anne. To Nell wkraczała w męski świat, to Nell była inteligentna i wystarczająco wrażliwa, by cierpieć, jeśli ktoś ją odepchnie. Chociaż miała stalową wolę Alexandra, wykazywała również po Elizabeth pewną skłonność do tajemniczości i rezerwy. Chociaż nie żyła z matką w zbyt wielkiej komitywie, Elizabeth o wiele lepiej rozumiała Nell, niż dziewczyna przypuszczała. Nell była córeczką tatusia – w tej chwili bardzo biedną, ponieważ tatuś wyjechał. Dlatego świadomość, że Nell zajmuje się sprawami ojca, przynosiła ulgę.
W marcu tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego pierwszego roku, gdy Anna była już prawie w ósmym miesiącu ciąży, jej ociężałość uniemożliwiała dalekie spacery, na które kobiety tak bardzo ją namawiały. Nie było żadnych oznak zatrucia ciążowego, ale z powodu ciężaru, który musiała dźwigać, była płaczliwa i nie chciała się niczym bawić.
Jade podczas swoich dyżurów najchętniej zabierała Anne do ogrodu różanego, między kwiaty w pełni rozkwitu. Po krótkim i spokojnym spacerze Anna zazwyczaj siadała w wiklinowym fotelu i bawiła się w odgadywanie koloru róż. Chociaż wiedziała, co to jest kolor, nie potrafiła zapamiętać nazw poszczególnych barw, więc Jade wymyśliła zabawę i skłaniała dziewczynkę do śmiechu sposobem, w jaki wymieniała poszczególne słowa.
– Fiooołkooowy! – mówiła Jade, pokazując kwiat. – Różooowy! Biaaały! Żóóóółty! Kremooowy!
Anna powtarzała dźwięki, ale nie potrafiła zapamiętać, która róża jest fiołkowa, która różowa, a która kremowa. Mimo to mijał czas, a dziewczynka chociaż na chwilę przestawała myśleć o swoim stanie.
Pewnego razu bawiły się w ten sposób w ogrodzie różanym, gdy Summers przechodził przez odległy trawnik. W ślad za Summersem biegł ogromny pies do pilnowania bydła. Jade słyszała, że Summers sprawił sobie psa – wyraźnie dla towarzystwa – a jego żona polubiła zwierzę, co było dodatkową korzyścią.
Nagle Anna pisnęła z radości i rozłożyła szeroko ręce.
– Rover! – krzyknęła. – Rover! Rover!
Dzień pociemniał, jakby księżyc zasłonił tarczę słoneczną. Jade, która stała między różami, błyskawicznie wszystko pokojarzyła i odkryła okropną różnicę między podejrzeniem a pewnością. Anna znała imię psa Sama O'Donnella, chociaż podobno nigdy nie spotkała się z właścicielem czworonoga!
W ciągu tygodnia spędzonego w mieście Jade wypytywała dosłownie wszystkich o to, na kogo natknęła się Anna, kiedy spacerowała po Kinross, z kim rozmawiała, kto się nią zajmował i kto zawiadamiał Elizabeth. Podejrzewając Sama O'Donnella, dopytywała się szczególnie o niego, ale nie znalazł się on na liście znajomych Anny. Jeżeli dziewczynka dochodziła do miasta, kierowała się do hotelu, do Ruby albo na probostwo, do pastora Wilkinsa. Czy to tam doszło do spotkania? Kiedy Sam O'Donnell tępił szczury? Zdaniem pastora nie, a z pewnością by to zapamiętał. Mimo to Anna znała imię psa Sama O'Donnella, a to oznaczało, że musiała również bardzo dobrze znać Sama.