Выбрать главу

Zdając sobie sprawę z mojego niepokoju i licząc, że uda się rozwiać moje obawy, twórcy filmu zaprosili w październiku mnie i Wadima do Holandii, by pokazać nam pierwszą zmontowaną wersję.

Przyjechaliśmy do Oosterbeek, oddalonej od Amsterdamu o godzinę jazdy małej wioski, w której mieszkał Hans Hermans, jeden z filmowców. Przed projekcją uraczył nas w swojej skromnej kuchni tradycyjnym holenderskim lunchem złożonym z sera edamskiego i solonych śledzi. Następnie zaprosił nas do salonu, gdzie rozsiedliśmy się na poduszkach rozłożonych na podłodze, a jego współpracownik, Martin Maat, rozpoczął projekcję.

Film nosił tytuł Sprawiedliwość dla Siergieja i nie był dla mnie łatwy w odbiorze. Nie poruszał żadnej kwestii, której bym nie znał, ale przedstawiał historię Siergieja w zupełnie innym świetle. Prócz grozy więziennej udręki opowiadał o jego życiu przed aresztowaniem — oddaniu wobec synów, zamiłowaniu do literatury, zachwycie muzyką Mozarta i Beethovena. Takie szczegóły okazały się dla mnie trudniejsze do zniesienia niż wszystko, co wiązało się z jego uwięzieniem. Film kończył się smutną opowieścią Tatiany, ciotki Siergieja, o ostatniej wizycie na jego grobie. Wracając z cmentarza, Tatiana przeszła obok staruszki, która sprzedawała bławatki obok wejścia do stacji metra. „Ona była taka smutna — wspominała. — Minęłam ją, ale zawróciłam, żeby kupić kilka kwiatów, wiedząc, że tak właśnie postąpiłby Siergiej. Ilekroć przechodził wraz z matką obok kobiety, która sprzedawała na ulicy plastikowe reklamówki, zawsze kupował od niej jedną. Gdy pytała go, którą wybiera, odpowiadał, że tę, której nikt inny nie chce”.

Były to jedne z ostatnich słów wypowiedzianych w tym filmie, ale nie jego końcowe przesłanie. Cały sens tego dokumentu nabiera wyrazu, kiedy ekran na moment wygasa, rozlegają się dźwięki gitary oraz klarnetu i przy akompaniamencie prostej melodii pojawiają się migawki ze starych amatorskich filmów, na których Siergiej wznosi toast podczas rodzinnej uroczystości, podchodzi do wodospadu na wakacjach, zabawia gości w trakcie przyjęcia, żartuje, śmieje się i wyciąga palec w stronę obiektywu. Taki Siergiej, żywy i radosny, pozostał już tylko w sercach i umysłach ludzi, który go kochali — którzy wciąż go kochają.

Aż do tego momentu tłumiłem wszystko w sobie, czując strach na samą myśl, co mogłoby się stać, gdybym uległ na chwilę słabości. Ale wtedy, siedząc w salonie wiejskiego domu w Oosterbeek, przestałem się hamować i łzy popłynęły po mojej twarzy tak obficie, jak nigdy dotąd. Zaniosłem się płaczem, który zdawał się nie mieć końca.

To było okropne uczucie, ale jednocześnie zrobiło mi się lżej, że w końcu dopuściłem do siebie cały ten żal. Hans, Martin i Wadim siedzieli w milczeniu, powstrzymując własne łzy, i nie wiedzieli, jak się zachować. W końcu wziąłem się w garść i otarłem oczy.

— Czy możemy obejrzeć to jeszcze raz? — zapytałem cicho.

— Oczywiście — odparł Hans.

W trakcie powtórnej projekcji jeszcze trochę płakałem. To właśnie wtedy zacząłem wreszcie doznawać ukojenia. Psychologowie twierdzą, że istnieje pięć etapów przeżywania żałoby i najważniejszym z nich jest akceptacja cierpienia. Być może to prawda, ale pogodzenie się z morderstwem jest o wiele trudniejsze, gdy jego sprawcy pozostają na wolności i bez cienia wstydu korzystają z owoców swojego występku.

Tym, co przyniosło mi odrobinę ukojenia, jest przede wszystkim nieustępliwe dochodzenie sprawiedliwości. Każde rozporządzenie władz, każdy artykuł w prasie i każda nowa wiadomość o zamrożeniu kapitału albo wszczęciu śledztwa sprawiała, że czułem ulgę.

Doznaję również wyciszenia, widząc, że historia Siergieja zmieniła życie tak wielu ludzi. W przeciwieństwie do innych aktów bestialstwa, do jakich doszło w Rosji, morderstwo Siergieja pociągnęło za sobą tak przykre dla jego oprawców konsekwencje, że wcześniej coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Teraz strażnicy we wszystkich rosyjskich więzieniach starali się nie być zbyt brutalni, żeby przypadkiem nie odpowiadać za śmierć kolejnego Magnitskiego. Teraz ofiary rosyjskiego reżimu czują, że mogą liczyć na sprawiedliwość, kiedy układają własne „listy Magnitskiego”, aby pociągnąć do odpowiedzialności urzędników, którzy pogwałcili ich prawa. Teraz Rosja została zmuszona, aby zwrócić uwagę na straszliwą krzywdę sierot, która dotychczas była skrzętnie skrywana przed opinią publiczną. Teraz sankcje podobne do Ustawy Magnitskiego stały się głównym orężem w walce z bezprawną inwazją Rosji na Ukrainę. A co chyba najważniejsze, historia Siergieja pokazała wszystkim mieszkańcom Rosji, jak również milionom ludzi na całym świecie prawdziwe oblicze brutalnej dyktatury Władimira Putina.

Historia ta doprowadziła także do pewnych zmian poza granicami Rosji. Rosyjskie władze ścigały mnie z taką nachalnością, że nadszarpnęły swoją pozycję w wielu instytucjach międzynarodowych. Niezwykłym posunięciem z ich strony było to, że ponownie skierowały do Interpolu swój wniosek, ale po raz drugi spotkały się z odmową. Ze względu na nadużycia w mojej sprawie Interpol odrzuca już teraz automatycznie składane przez Rosję wnioski o ogłoszenie czerwonego alertu.

Rosjanie ponieśli również spektakularną klęskę w brytyjskim sądzie. Decyzja Wysokiego Trybunału w sprawie o zniesławienie, którą wniósł przeciwko mnie major Paweł Karpow, była zaskakująca. Sędzia stanowczo oddalił pozew i tym samym zapisał się w historii angielskiego wymiaru sprawiedliwości, tworząc precedens, który miał uniemożliwić ludziom pokroju Karpowa wykorzystywanie londyńskich sądów do walki z przeciwnikami reżimów autorytarnych.

Jednak bez względu na to, jak znaczące są owe postępy, często moim przyjaciołom i współpracownikom trudno jest zrozumieć, dlaczego nadal prowadzę swoją kampanię.

Latem 2012 roku odwiedził mnie mój długoletni przyjaciel, Jean Karoubi. Zjedliśmy kolację w miłej atmosferze, rozmawiając o interesach i życiu rodzinnym, ale gdy udałem się do kuchni zaparzyć herbatę, przyszedł tam za mną i zapytał, czy możemy porozmawiać na osobności. Zaprowadziłem go do salonu i zamknąłem za nami drzwi.

— Przyjaźnimy się od dawna, Bill, a ja bardzo martwię się o ciebie — powiedział Jean, rozsiadając się w fotelu. — Masz wspaniałą rodzinę, odnosisz sukcesy w biznesie, a Siergieja i tak nie zdołasz wskrzesić. Dlaczego nie zakończysz tej kampanii, zanim znów stanie się coś złego?

Nie po raz pierwszy zdarzało mi się prowadzić taką rozmowę. Oczywiście jestem świadomy ewentualnych konsekwencji tego, co robię, a najbardziej martwi mnie myśl, że moje dzieci mogłyby się wychowywać bez ojca. Ta myśl wciąż mnie prześladuje. Ilekroć oglądam szkolne występy moich dzieci albo bawię się z nimi w parku, zastanawiam się, ile jeszcze razy będzie mi dane to robić, zanim spotka mnie tragiczny koniec.

Ale potem myślę o dzieciach Siergieja, a zwłaszcza o tym, że jego młodszy syn, Nikita, już nigdy nie zobaczy swojego ojca. I myślę także o Siergieju, który znajdował się w dużo większym niebezpieczeństwie, ale nie zamierzał ustępować. Jakim byłbym człowiekiem, gdybym teraz dał za wygraną?

— Muszę to doprowadzić do końca, Jean. W przeciwnym razie trucizna bezczynności wypali mnie od środka.

Ale na pewno nie robię tego z waleczności. Nie jestem odważniejszy od innych i odczuwam strach tak samo jak każdy. Co się jednak tyczy strachu, przekonałem się, że bez względu na to, jak bardzo bym się bał w danej chwili, uczucie to nie trwa bez końca. Po jakimś czasie słabnie. Jak przyzna każdy, kto żyje w strefie działań wojennych albo wykonuje niebezpieczną pracę, ludzki organizm nie jest przystosowany do odczuwania strachu przez dłuższy okres. Im więcej doświadczamy zagrożeń, tym bardziej stajemy się na nie odporni.