Выбрать главу

Umówiliśmy się na spotkanie już pierwszego wieczoru po jego przybyciu, w barze hotelu Claridge w ekskluzywnej dzielnicy Mayfair. Jednak widząc go, od razu się zorientowałem, że coś nie gra. Usiedliśmy na niskich, obitych aksamitem stołkach barowych i zamówiliśmy drinki.

— Dziękuję ci, że napisałeś do wicepremiera w mojej sprawie — zacząłem.

— Nie ma za co dziękować — odparł Oleg nienaganną angielszczyzną. — Ale obawiam się, że to nic nie da. Stanowisko rządu w sprawie twojej wizy jest niewzruszone.

Serce we mnie zamarło.

— Jak to niewzruszone?

Wiugin spojrzał na mnie, nieznacznie uniósł brwi i bez słowa wskazał szczupłym palcem na sufit. Czy miał na myśli Putina? Było to niejasne, ale tylko tak mogłem zinterpretować jego tajemniczy gest. Jeżeli faktycznie sam Putin podjął tę decyzję, nie miałem żadnych szans, żeby coś zmienić.

Kiedy opowiedziałem Wadimowi o tym spotkaniu, nie był tak rozczarowany jak ja.

— Jeśli Putin rzeczywiście za tym stoi, musiał dostać fałszywe informacje na twój temat. Dotrzemy do kogoś, kto jest blisko niego, żeby przekazał mu prawdę.

Było to miłe ze strony Wadima, że znalazł tak optymistyczne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji, ale nie byłem przekonany, że to coś da.

— A któż mógłby to dla nas zrobić? — zapytałem sceptycznie.

— A co powiesz na Dworkowicza? — odparł Wadim.

Arkadij Dworkowicz był głównym doradcą ekonomicznym Putina i Wadim poznał go w trakcie naszej kampanii przeciwko odzieraniu z aktywów, którego ofiarą padło jedno z państwowych przedsiębiorstw energetycznych. Dworkowicz był wobec nas przyjaźnie nastawiony, a co najważniejsze, miał bezpośredni dostęp do prezydenta.

— Warto zaryzykować — powiedziałem.

Wadim skontaktował się z Dworkowiczem, który ku mojemu zaskoczeniu obiecał, że spróbuje pomóc.

Pomimo niewzruszonej pogody ducha, jaką przejawiał Wadim, wyraźnie zaczynało nam brakować pomysłów. Kilka dni po tym, jak opowiedziałem Wadimowi o niezbyt pocieszającej rozmowie z Wiuginem, do naszego moskiewskiego biura zadzwonił jakiś mężczyzna, który nie chciał się przedstawić, i twierdził, że ma ważne informacje dotyczące wstrzymania mojej wizy. Zgodził się przekazać je wyłącznie osobiście i zapytał, kiedy mogliby się spotkać.

Wadim zadzwonił do mnie i zapytał, co ma robić. W normalnych okolicznościach trzymalibyśmy się jak najdalej od anonimowego informatora proszącego o spotkanie, teraz jednak uznałem, że potrzebny jest nam jakiś przełom.

— Możecie się umówić w jakimś miejscu publicznym? — zapytałem.

— Nie widzę przeszkód — odparł Wadim.

— To może warto spróbować — powiedziałem niepewnie.

Dzień później nieznajomy zadzwonił ponownie i zgodził się spotkać z Wadimem w Vogue Cafe na ulicy Kuźniecki Most, ulubionym lokalu rosyjskich oligarchów, który odwiedzali ze swoimi dwudziestoletnimi modelkami. Wokół nich roiło się od uzbrojonych ochroniarzy, dzięki czemu miejsce nadawało się idealnie na takie spotkanie.

Podczas gdy Wadim rozmawiał z informatorem, ja przez ponad dwie godziny przechadzałem się nerwowo po mieszkaniu, czekając na wiadomość. W końcu, tuż po 11.00 czasu londyńskiego, zadzwonił telefon.

— Bill, to było bardzo męczące — odezwał się Wadim poważnym tonem. — Ten facet miał dużo do powiedzenia.

— Dobrze, ale przede wszystkim, kto to był?

— Nie wiem. Nie podał mi prawdziwego nazwiska, ale przedstawił się jako Asłan. To ktoś, kto pracuje dla rządu. Prawdopodobnie dla FSB.

— Dlaczego mielibyśmy wierzyć komuś, kto nie chce ujawnić swojej tożsamości? — zapytałem sceptycznie.

— Ponieważ on wszystko wie. Dosłownie wszystko, Bill. Wie o twoich kontaktach z Grefem, Wiuginem, Szuwałowem i Prichodką. Pokazał mi kartkę ze wszystkimi szczegółami twojego zatrzymania na lotnisku i kopię listu od Brentona. To było przerażające.

Poczułem, jak ciarki przebiegają mi po plecach.

— Co dokładnie powiedział?

— Powiedział, że całą sprawą kieruje FSB i wstrzymanie twojej wizy to dopiero początek.

— Dopiero początek?

— Tak powiedział. I dodał, że FSB jest zainteresowana, cytuję, „zagarnięciem kapitału Hermitage”.

— O kurwa.

— Tak. Jest gorzej, niż sądziliśmy. Nie chodzi wyłącznie o firmę. Tu chodzi o nas, o mnie. Najprawdopodobniej FSB śledzi każdy mój krok, a tamten facet twierdzi, że niedługo zostanę aresztowany.

Wadim mówił jak zwykle spokojnym tonem, jak gdyby opowiadał o czymś, co się przytrafiło komuś innemu. Gwałtownie wstałem z krzesła, które przewróciło się na podłogę.

— Czy ty mu wierzysz?

— Nie jestem pewien, ale facet sprawia wrażenie bardzo wiarygodnego.

— Czemu ten Asłan miałby ci zdradzać ich zamiary?

— Mówi, że w służbach toczy się wojna, a jego frakcja walczy z ludźmi, którzy dobrali się do nas.

Nie miałem pojęcia, czy to wszystko jest prawdą, czy jakąś wyreżyserowaną prowokacją, ale jednego byłem pewien — Wadim musiał opuścić Rosję.

— Posłuchaj, myślę, że powinieneś jak najszybciej tu przylecieć. Jeżeli istnieje choćby najmniejsze prawdopodobieństwo, że ten facet nie kłamie, nie możemy dopuścić, żebyś został aresztowany.

— Czekaj, czekaj, Bill. Nie przesadzajmy.

— Chyba żartujesz, Wadimie. Uciekaj stamtąd. Jesteś w Rosji. W Rosji! Tam nie ma czegoś takiego jak przesada.

Zakończyliśmy rozmowę, ale Wadim nie zgodził się na wyjazd. Wiedział, że gdyby teraz opuścił Rosję, mógłby już nigdy tam nie wrócić. Nie mieściło mu się w głowie, że mógłby dobrowolnie skazać się na wygnanie z powodu słów, które usłyszał tego popołudnia od jakiegoś nieznajomego. Potrzebował więcej informacji.

Ja miałem na to inny pogląd i błagałem Wadima, aby porozmawiał z Władimirem Pastuchowem, moskiewskim prawnikiem, z którego porad fundusz Hermitage korzystał od wielu lat. Władimir był najmądrzejszym człowiekiem, jakiego znałem i kiedykolwiek będzie mi dane poznać. Będąc prawie niewidomy, nosił okulary grube jak denka od butelek, w których wyglądał jak skryba z powieści Dickensa. Jednak za sprawą tej ułomności umysł Władimira był bardziej przenikliwy, wydajniejszy i lepiej rozwinięty niż u wszystkich ludzi, jakich znałem. Miał rzadki dar — potrafił przejrzeć do głębi każdą złożoną sytuację i dostrzec najdrobniejszy szczegół. Był niczym genialny szachista, zdolny przewidzieć każdy ruch przeciwnika, zanim ten w ogóle uświadomi sobie, że może go wykonać.

Chociaż Wadim nie chciał wyjeżdżać, zgodził się na spotkanie z Władimirem. Kiedy prawnik tuż przed północą otworzył mu drzwi, Wadim przyłożył palec do ust, dając znak, że nie powinni rozmawiać, gdyż w mieszkaniu mógł zostać zainstalowany podsłuch. W milczeniu wszedł do środka, zasiadł przy komputerze Władimira i zaczął pisać.

„Dostałem ostrzeżenie od człowieka pracującego dla rządu, że zostanę aresztowany. Czy oni mogą to zrobić?”

Władimir przejął klawiaturę.

„Pytasz mnie jako prawnika czy jako przyjaciela?”

„Jedno i drugie”.

„Jako prawnik odpowiadam, że nie. Nie ma podstaw, żeby cię aresztować. Jako przyjaciel mówię, że tak. Absolutnie. Oni mogą zrobić wszystko”.

„Powinienem wyjechać?”

„Czy twój informator jest wiarygodny?”

„Myślę, że bardzo”.

„Więc powinieneś”.

„Kiedy?”

„Natychmiast”.

Wadim wrócił do domu, pospiesznie spakował walizkę i udał się na lotnisko, skąd o 5.40 zamierzał odlecieć do Londynu rejsem British Airways. Nie mogłem zasnąć, dopóki o 2.30 czasu londyńskiego nie dostałem wiadomości tekstowej od Wadima, który był już na pokładzie samolotu kołującego na pas startowy.