Выбрать главу

Emma odebrała i również włączyła głośnik. Słuchaliśmy, jak w oddalonym o niespełna trzy tysiące kilometrów biurze trzaskają upadające na podłogę segregatory, rozlegają się krzyki i tupot ciężkich butów, a ktoś próbuje nawet rozwiercić nasz sejf.

Minęło dziesięć minut. Dwadzieścia. Pół godziny. Wciąż nie mogliśmy otrząsnąć się z szoku i byliśmy pełni podziwu dla Emmy, która próbowała zapanować nad sytuacją, wydzierając się na funkcjonariuszy.

— Kto wam pozwolił pić naszą kawę? Odłożyć mi ten komputer! Proszę go zostawić! Ten pan nie ma nic wspólnego z Hermitage.

Mówiła o pracowniku Deutsche Bank, który pechowo zjawił się w biurze z samego rana, by dostarczyć jakieś dokumenty. Milicjanci kazali mu zostać, więc siedział uwięziony w sali konferencyjnej i trząsł portkami ze strachu.

Wszystko to było zarówno przerażające, jak i intrygujące. Zapewniłem członków rady, że w naszym biurze milicja nic nie znajdzie — żadnych istotnych informacji, żadnych poufnych dokumentów ani, co najważniejsze, żadnych papierów wartościowych. Wszystko, co miało jakąś wartość, zostało bezpiecznie wywiezione z tego kraju zeszłego lata.

Gdy nadal słuchaliśmy odgłosów rewizji w biurze Hermitage, odezwała się moja komórka. Dzwonił Jamison. Wyszedłem na korytarz, żeby odebrać.

— Bill, stało się coś strasznego!

— Jamison, mów wolniej — powiedziałem. Nigdy wcześniej nie słyszałem, aby ten prawnik z piętnastoletnim doświadczeniem w branży biznesowej był tak wzburzony i roztrzęsiony. — Co się dzieje?

— Maksym, jeden z młodszych prawników z mojej kancelarii, wytknął im, że nakaz jest nieważny i że nie mogą zabierać niczego, co nie ma związku z Kameyą.

— Co oni na to?

— Spuścili mu łomot! W tej chwili jedzie do szpitala.

— O kurwa. Nie stało mu się nic poważnego?

— Nie mam pojęcia.

Ścisnęło mnie w gardle.

— Jamie, musisz udokumentować wszystko, co wyprawiają ci faceci. Nie dopuścimy, żeby cokolwiek uszło na sucho tym skurwielom.

— Ale tu nie chodzi tylko o Maksyma. Oni prawie wszystko zabierają.

— Co to znaczy: wszystko?

— Akta klientów, których nic nie łączy z Kameyą. Od frontu podjechały dwie furgonetki. Zabrali prawie wszystkie komputery, nasze serwery, wszystkie stemple i pieczęcie firmowe, które przechowujemy dla naszych klientów. To wszystko nie ma sensu. Jak nasi klienci będą funkcjonować bez dokumentów i pieczątek? Zresztą nie wyobrażam sobie, jak my w ogóle będziemy funkcjonować po czymś takim. Nie możemy nawet odebrać poczty!

Nie wiedziałem, co powiedzieć.

— Jest mi bardzo przykro, Jamie. Ale wyjdziemy z tego razem, obiecuję ci. Najważniejsze, żebyś dał mi znać, co z Maksymem, kiedy tylko czegoś się dowiesz.

— Dobrze.

Wróciłem do sali konferencyjnej kompletnie oszołomiony. Wszyscy skierowali wzrok w moją stronę.

— Wyłącz telefon — poleciłem.

Iwan pożegnał się z Emmą i przerwał połączenie. Wtedy opowiedziałem im, co się wydarzyło w siedzibie Firestone Duncan. Nikt się nawet nie odezwał.

Tkwiliśmy po uszy w gównie i jeżeli nie wiedziałem jeszcze nic o Rosji, to właśnie dostałem pierwszą lekcję.

Rozdział 23

Departament K

O 15.00 Iwan i ja odjechaliśmy pociągiem Eurostar z powrotem do Londynu. Nie chcieliśmy, aby ktokolwiek słyszał nasze rozmowy, a jedyne miejsce, które zapewniało nam dyskrecję, znajdowało się między wagonami, gdzie przycupnęliśmy na niewygodnych rozkładanych siedzeniach. Za oknami przemykały rozmazane w pędzie szare i zielone plamy krajobrazów północnej Francji. Próbowaliśmy się dodzwonić do Moskwy i do Londynu, ale wciąż traciliśmy zasięg, kiedy pociąg przejeżdżał przez tunele, więc w końcu daliśmy za wygraną i wróciliśmy na swoje miejsca, gdzie siedzieliśmy w milczeniu do końca podróży. Chociaż wiedziałem, że Rosja to brutalny kraj, od 1992 roku, gdy po raz pierwszy postawiłem stopę na rosyjskiej ziemi, nigdy nie doświadczyłem tego na własnej skórze, podobnie jak osoby z mojego otoczenia. Teraz nagle stało się to aż nazbyt realne.

Przede wszystkim martwiłem się o Maksyma. Po powrocie do domu skontaktowałem się z Jamisonem i zapytałem o najświeższe wiadomości. Na szczęście obrażenia, które odniósł młody prawnik, nie zagrażały jego życiu. Nalegałem, aby Jamie złożył skargę, lecz on się opierał.

— Maksym jest przerażony. Milicjanci, którzy go pobili, zagrozili mu, że jeśli piśnie słówko, oskarżą go, że zaatakował ich nożem, i wyląduje w więzieniu.

Cóż mogłem na to powiedzieć? Przynajmniej nie podniósł poważnego uszczerbku na zdrowiu.

Następnego dnia rano przyjechałem wcześnie do biura. Iwan był już na miejscu i studiował odręczny odpis nakazu przeszukania, który Emma przesłała faksem. Miała wręcz obsesyjnie staranne pismo i stawiała kształtne literki niczym uczennica, lecz treść notatki nie wyglądała już tak niewinnie. Z nakazu wynikało, że wydział przestępstw skarbowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wszczął postępowanie karne przeciwko Iwanowi, zarzucając mu zagarnięcie 44 milionów dolarów należnych z tytułu podatku od dywidend spółki Kameya. Sfabrykowano nakaz zapłaty tego podatku, a ponieważ to Iwan zarządzał kapitałem naszych klientów, wina spadła na niego.

Bez względu na to, jak bezprawny może się wydawać rosyjski wymiar sprawiedliwości z zewnątrz, Rosja pozostaje suwerennym krajem, z którym większość zachodnich rządów współpracowała w przypadku ekstradycji, listów gończych Interpolu i zamrażania aktywów. Nawet jeżeli przebywaliśmy w Londynie, ignorowanie takiej sprawy jak ta mogło doprowadzić do różnego rodzaju przykrych dla Iwana konsekwencji.

Zarzuty były bezpodstawne — Kameya płaciła podatki według takiej samej stawki, jak wszystkie inne spółki — a oskarżanie Iwana o jakiekolwiek przestępstwo było rażącą niesprawiedliwością. Mało kto żył w takim poszanowaniu dla wszelkich zasad jak Iwan Czerkasow. Był przykładnym mężem i ojcem, świetnym kolegą i współpracownikiem. Zawsze miał starannie wyprasowany garnitur, nosił schludnie przystrzyżone włosy i nigdy się nie spóźniał. Nie mogłem spokojnie patrzeć, jak chodzi tam i z powrotem po moim biurze wytrącony z równowagi bezpodstawnym oskarżeniem, i obiecałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, by wyciągnąć go z tych tarapatów.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było zatrudnienie najlepszego moskiewskiego prawnika, jakiego znałem, a był nim trzydziestopięcioletni adwokat, Siergiej Magnitski. Siergiej pełnił funkcję szefa biura podatkowego w kancelarii Firestone Duncan i dysponował encyklopedyczną wiedzą na temat rosyjskiego prawa gospodarczego. Krążyły pogłoski, że odkąd zaczął tam pracować, nigdy nie przegrał żadnej sprawy.

Gdy tylko Siergiej zgodził się na współpracę, poprosiliśmy go, aby zbadał, czy nie popełniliśmy żadnych błędów. Iwan zawsze był czujny i zakładałem, że wszystkie nasze zobowiązania zostały uregulowane prawidłowo, ale skoro Ministerstwo Spraw Wewnętrznych stawiało nam tak poważne zarzuty, musieliśmy być tego absolutnie pewni.

Siergiej zażądał wszystkich deklaracji podatkowych spółki Kameya wraz z potwierdzającą je dokumentacją. Siedział nad nimi całą noc i zadzwonił do nas rano.