Выбрать главу

Nowe postępowanie karne przeciwko mnie wymagało natychmiastowej reakcji. Rankiem następnego dnia kazałem Eduardowi rzucić wszystko i jechać prosto do Elisty, stolicy Kałmucji, aby zdobyć jak najwięcej informacji na temat tej sprawy.

Dzień później Eduard poleciał do Wołgogradu, gdzie wsiadł do taksówki i wyruszył w czterogodzinną podróż do Elisty. Krajobraz Kałmucji — południowej republiki położonej nad Morzem Kaspijskim i zamieszkanej przez buddystów — okazał się największym pustkowiem, jakie w życiu widział. Na pagórkowatej równinie nie rosły żadne drzewa, ani nawet trawa. Wszędzie jak okiem sięgnąć tylko brunatna ziemia i szare niebo. Monotonię rozpraszały jedynie zrujnowane budynki stojące co kilkanaście kilometrów.

Po przybyciu na miejsce Eduard udał się prosto do siedziby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przy ulicy Puszkina. Schludny i nowoczesny trzypiętrowy budynek stał na wprost placu, na którym wznosiła się złota pagoda.

Eduard wszedł do środka, przedstawił się w recepcji i zapytał, czy mógłby zobaczyć się ze śledczym, który prowadzi postępowanie w sprawie numer 401052. Kilka minut później pojawił się niski Azjata w średnim wieku o pałąkowatych nogach ubrany w skórzaną kurtkę.

— W czym mogę pomóc? — zapytał.

Eduard podał mu rękę.

— Czy to pan prowadzi postępowanie przeciwko Williamowi Browderowi?

Mężczyzna, który przedstawił się jako Nuszkinow, spojrzał badawczo na Eduarda.

— Kim pan jest?

— Pan wybaczy. Właśnie przyjechałem z Moskwy. Jestem prawnikiem pana Browdera. — Eduard pokazał śledczemu swoje pełnomocnictwo. — Czy mógłbym dowiedzieć się czegoś o postępowaniu przeciwko mojemu klientowi?

Nuszkinow się odprężył.

— Tak, tak, oczywiście. Zapraszam do mojego biura.

Obaj przeszli długim korytarzem do małego i zagraconego pomieszczenia, gdzie śledczy pozwolił Eduardowi przejrzeć akta sprawy.

Zarzucano mi dwa przypadki uchylania się od zobowiązań podatkowych, których rzekomo dopuściłem się w 2001 roku. Obowiązujące w Kałmucji ulgi podatkowe niczym się nie różnią od tych na Jersey czy wyspie Man, toteż fundusz zarejestrował tam dwie swoje spółki. Zarzuty bez wątpienia były sfabrykowane. W aktach Eduard znalazł wyniki kontroli przeprowadzonych przez organy podatkowe, z których wynikało, że wszystko zostało prawidłowo opłacone. Pokazał je śledczemu, który westchnął ciężko.

— Niech pan posłucha, ja nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Ściągnęli mnie z urlopu, żebym przyjął ważną delegację z Moskwy.

— Co to za delegacja?

— Było ich czterech. Domagali się, żeby wszcząć to postępowanie. Powiedzieli, że taka jest instrukcja z samej góry i ma związek z pogorszeniem stosunków między Rosją i Wielką Brytanią. Nie miałem wyboru — tłumaczył się Nuszkinow wyraźnie zmartwiony tym, ile przepisów musiał nagiąć, żeby wypełnić to polecenie. Później dowiedzieliśmy się, że w skład delegacji wchodził Karpow, dwaj podwładni Kuzniecowa i funkcjonariusz Departamentu K.

— Więc jaki to ma status? — dociekał Eduard.

— Wszczęliśmy postępowanie karne i wydaliśmy federalny list gończy za Browderem.

Kiedy następnego dnia wieczorem Eduard wrócił do Moskwy, zadzwonił do nas i zdał nam relację. Asłan miał całkowitą rację. Sprawa przeciwko Iwanowi stanowiła dopiero początek naszych kłopotów i mieliśmy wszelkie podstawy, aby sądzić, że najgorsze dopiero przed nami.

Rozdział 26

Zagadka

Pierwszego października 1939 roku Winston Churchill wygłosił słynne przemówienie, w którym rozważał perspektywę przystąpienia Związku Radzieckiego do II wojny światowej: „Nie mogę przewidzieć, jakie działania podejmie Rosja. To owiana tajemnicą zagadka kryjąca się wewnątrz zawiłej łamigłówki, choć prawdopodobnie istnieje jakieś rozwiązanie. Tym rozwiązaniem jest rosyjska racja stanu”.

W 2008 roku spostrzeżenia Churchilla były nadal aktualne, z jednym tylko zastrzeżeniem. Zamiast racji stanu obecnie poczynaniami Rosji kierowały pieniądze, zwłaszcza te pochodzące z przestępczego procederu, który pozwalał się bogacić urzędnikom państwowym.

Wszystko w tej sytuacji było zagadkowe. Dlaczego Karpow i jego trzej współpracownicy wybrali się w daleką podróż do Kałmucji, żeby w akcie zemsty założyć mi sprawę karną? Po co ścigali Iwana, skoro nic na tym nie zyskiwali? Po co zadawali sobie tyle trudu, przeprowadzając rewizje we wszystkich tych bankach, skoro aktywa Hermitage znajdowały się poza Rosją?

Nie umiałem tego rozgryźć. Im bardziej się nad tym zastanawiałem, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że klucz do rozwiązania tej łamigłówki tkwi w pozostałościach naszych spółek, które zostały bezprawnie zagarnięte. Ich wartość ekonomiczna była znikoma, ale gdyby jakoś udało się nam je odzyskać, mielibyśmy prawo zażądać od władz udostępnienia wszelkich stosownych informacji. Na ich podstawie moglibyśmy dociec, kto stał za całym tym oszustwem, gdyż na Kuzniecowie i Karpowie trop się nie kończył.

W tym celu podjęliśmy odpowiednie kroki prawne w moskiewskim sądzie arbitrażowym. Posunięcie to musiało zaskoczyć naszych przeciwników, ponieważ natychmiast zaskarżyli nasz wniosek w sądzie w Kazaniu, wskutek czego sprawa musiała zostać przeniesiona do Tatarstanu. Prawdopodobnie uznali, że tamtejszy sąd będzie im bardziej przychylny.

Nie wiedziałem, jakie mamy szanse przed prowincjonalnym rosyjskim sądem, ale ucieszyło mnie, że nasi przeciwnicy tak szybko przeszli do ofensywy. Najwyraźniej musieliśmy trafić w ich czuły punkt. W chłodny marcowy dzień Eduard oraz jeden z młodszych prawników niezwłocznie polecieli do stolicy Tatarstanu i udali się do sądu, eleganckiego budynku znajdującego się w obrębie murów kremla kazańskiego. Eduard nawykł do wizyt w zapuszczonych gmachach sądów karnych, gdzie ludzie zachowywali się agresywnie i panowała napięta atmosfera, ale tym razem trafił do sądu cywilnego. Otoczenie było bardziej przyjazne, a ludzie o wiele życzliwsi.

Dzień przed rozprawą Eduard poprosił urzędniczkę o udostępnienie akt sprawy. Kobieta wprowadziła nazwy spółek do bazy danych.

— Przeciwko tym firmom były dwa pozwy. Życzy pan sobie oba? — zapytała uczynnie.

Eduard nigdy wcześniej nie słyszał o drugim pozwie, ale celowo nie dał niczego po sobie poznać i tylko się uśmiechnął.

— Tak, poproszę oba.

Urzędniczka przyniosła z sąsiedniego pomieszczenia pudełko pełne dokumentów i zasugerowała Eduardowi, że wygodniej będzie mu się z nimi zapoznać przy stoliku w korytarzu. Adwokat podziękował jej, usiadł przy stoliku i zaczął przeglądać akta. Pierwszy pozew dotyczył sprawy, w związku z którą przybył do Kazania, ale drugi widział po raz pierwszy. Dotyczył on roszczenia na kwotę 581 milionów dolarów w stosunku do spółki Parfenion, jednej z tych, które nam skradziono.

Wertował papiery jak zahipnotyzowany. Roszczenie było kopią tego, które złożono w petersburskim sądzie. Nasi przeciwnicy skorzystali z usług tego samego prawnika i posłużyli się takimi samymi fałszywymi kontraktami, które również zawierały informacje zdobyte przez milicję podczas rewizji.