Выбрать главу

Teraz zrozumieliśmy, co może się stać, jeżeli Eduard pozostanie w Rosji. Skorumpowani funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych prędzej czy później go znajdą. Kiedy trafi do aresztu, będą go torturować, dopóki nie złoży zeznań obciążających nas obu winą za kradzież tych 230 milionów. Jeśli spełni ich żądania, potraktują go łagodnie i trafi tylko na kilka lat do kolonii karnej. Jeśli odmówi, zabiją go i wszystko, co zeznał Markiełow, zostanie oficjalnie uznane za „prawdę”.

Musieliśmy znaleźć jakiś sposób, by go o tym powiadomić. Wadim przekazał kilku moskiewskim znajomym Eduarda prostą wiadomość, na wypadek gdyby nawiązali z nim kontakt: „Wypłynęły nowe informacje. Twoje życie jest w niebezpieczeństwie. Wyjedź najszybciej, jak to możliwe”.

Chociaż o tym nie wiedzieliśmy, nasza wiadomość dotarła wreszcie do Eduarda. Jednak on i tak nie zamierzał się poddawać. Sądził, że jeśli nasze skargi trafią w ręce kogoś dostatecznie wysoko postawionego, wszystko uda się w końcu wyjaśnić.

Ale nawet Michaił zaczynał się niepokoić i uznał, że pobyt w Chabarowsku staje się dla Eduarda zbyt niebezpieczny. Przydzielił mu dwóch uzbrojonych ochroniarzy, którzy przewieźli go do leśnej daczy oddalonej od miasta o sto pięćdziesiąt kilometrów. Dom był zasilany w elektryczność przez generator, a Eduard miał do dyspozycji telefon satelitarny oraz samochód. Otaczała go malownicza okolica porośnięta lasami, wśród których rozciągały się stawy rybne.

Po dwóch tygodniach na tym pustkowiu Eduard dostał wiadomość od Michaiła. Jeden z najbardziej zaufanych powierników Eduarda wybrał się specjalnie do Chabarowska, żeby osobiście przekazać mu jakąś informację. Eduard uznał to za dobry znak. Czy ktoś zdecydowałby się na tak daleką podróż na drugi koniec kraju tylko po to, żeby dostarczyć złe wieści? Dwa dni później Eduard w asyście ochroniarzy wsiadł do samochodu i pojechał do kawiarni na obrzeżach Chabarowska, gdzie miał się spotkać z człowiekiem z Moskwy.

Jednak nadzieja szybko opuściła Eduarda, gdy zobaczył swojego przyjaciela, który z wyrazem posępnej troski na twarzy uścisnął mu dłoń. Obaj usiedli przy stoliku i zamówili herbatę.

— Próbowaliśmy wszystkiego — oznajmił przyjaciel. — Stoją za tym jacyś bardzo wpływowi ludzie. Nic się nie da zrobić. To się nie skończy.

— I przebyłeś taki szmat drogi tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć?

Mężczyzna pochylił się w stronę Eduarda.

– Żeby powiedzieć ci osobiście, że musisz opuścić Rosję. Oni są gotowi cię zabić. Tych ludzi nic nie powstrzyma.

Słowa te wstrząsnęły Eduardem do głębi. Po spotkaniu zadzwonił do Michaiła.

— Muszę wyjechać z Rosji. Możesz mi w tym pomóc?

— Zrobię, co w mojej mocy — odparł Michaił.

W tak zdecentralizowanym kraju jak Rosja na niektórych obszarach potężni biznesmeni mają władzę nie mniejszą niż moskiewskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Michaił był jednym z najbardziej znaczących przedsiębiorców w tym regionie i Eduard nie miał innego wyjścia, jak zdać się na niego. Liczył, że dzięki jego wpływom bez przeszkód przejdzie kontrolę graniczną, opuszczając Rosję.

Michaił zatrudnił lokalnego prawnika, w którego asyście Eduard miał przekroczyć wszystkie punkty kontroli. Eduard w kółko wypytywał, czy ów adwokat zdoła przekonać urzędników służby migracyjnej, aby go przepuścili, a Michaił w kółko mu odpowiadał, aby się nie martwił. Oczywiście Eduard nie potrafił się na to zdobyć.

W końcu nadszedł 18 października 2008 roku i o godzinie 10.00 Eduard przyjechał na lotnisko, gdzie spotkał się z prawnikiem, niskim mężczyzną o przyjaznym spojrzeniu ubranym w dobrze skrojony szary garnitur. Eduard miał brytyjską wizę, więc podszedł do stanowiska linii Asiana i kupił bilet w klasie ekonomicznej na rejs do Londynu okrężną drogą przez Seul. Potem ustawił się w kolejce do kontroli bezpieczeństwa i odprawy paszportowej. Kiedy do startu pozostała tylko godzina i nie mógł już dłużej czekać, ruszył wraz z prawnikiem w stronę posterunku kontrolnego.

Obaj mężczyźni podeszli do wymalowanej na posadzce linii i przekroczyli ją. Prawnik nie odstępował Eduarda ani na krok, kiwając głową i mrugając do strażników. Z kilkoma wymienił nawet uścisk dłoni. Eduard położył bagaż na taśmie i przeszedł przez bramkę wykrywacza metalu.

Następnie udali się w kierunku stanowiska kontroli paszportowej. Adwokat przywitał się z siedzącym w budce strażnikiem, podając mu rękę i wymieniając z nim uprzejmości. Strażnik sięgnął po paszport i położył go przed sobą na blacie. Przewertował kilka stron, szukając wolnego miejsca, uniósł wzrok na Eduarda, potem na towarzyszącego mu prawnika, a następnie uderzył stemplem w poduszkę z czerwonym tuszem, a później w stronę paszportu. Nawet nie zadał sobie trudu, by spojrzeć na monitor komputera. Zamknął paszport i oddał go Eduardowi, który spojrzał prawnikowi w oczy. Mężczyzna mrugnął do niego porozumiewawczo.

— Dziękuję panu — powiedział Eduard, po czym odwrócił się i pobiegł w kierunku bramki, gdyż do odlotu pozostało zaledwie kilka minut.

Wpadł na pokład samolotu, który chwilę później wystartował. Dopiero po dwóch godzinach, kiedy samolot przelatywał nad Morzem Japońskim, co oznaczało, że opuścił już rosyjską strefę powietrzną, Eduard po raz pierwszy od wielu tygodni poczuł ulgę. Wydostał się z Rosji.

Tego samego dnia w Londynie zadzwonił telefon Wadima, a na wyświetlaczu pojawił się jakiś nieznany numer kierunkowy. Wadim odebrał.

— Halo?

— Mówi Eduard.

Wadim podskoczył na krześle. Prawie dwa miesiące nie mieliśmy żadnych wieści od Eduarda. Każdego dnia miotaliśmy się między nadzieją a rozpaczą, zastanawiając się, czy nasz przyjaciel jest bezpieczny, czy już zginął.

— Eduardzie! — krzyknął Wadim. — Gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?

— W porządku. Jestem w Seulu.

— W Seulu?

— Tak. Lecę do Londynu następnym rejsem linii Asiana. Jutro będę na miejscu.

— Więc jesteś bezpieczny?

— Tak, tak. Mam wam dużo do opowiedzenia. Niedługo się zobaczymy.

Następnego dnia o 19.00 Eduard przyjechał samochodem prosto z Heathrow do naszej siedziby na Golden Square. Kiedy tylko przestąpił próg, kolejno braliśmy go w objęcia i poklepywaliśmy po plecach. Choć wcześniej spotkałem go tylko raz, miałem wrażenie, jakbyśmy byli braćmi witającymi się po wieloletniej rozłące.

Kiedy w końcu usiedliśmy, Eduard opowiedział nam o swoich przejściach, podczas gdy Wadim i Iwan na zmianę tłumaczyli jego słowa. Słuchaliśmy go jak urzeczeni.

— To niesamowite, Eduardzie — odezwałem się, kiedy skończył mówić. — Naprawdę niesamowite. Dzięki Bogu, że ci się udało.

— Racja. — Eduard pokiwał głową. — Bogu niech będą dzięki.

Tego wieczoru pozwoliłem sobie na chwilę radości z faktu, że Eduard zdołał bezpiecznie opuścić Rosję, jednak wciąż nie było widać końca naszych problemów.

Podczas gdy Eduard się ukrywał, Siergiej wciąż przebywał w Moskwie narażony na ataki ze strony naszych przeciwników. Pod koniec września natknęliśmy się na artykuł opublikowany w mało znanym moskiewskim tygodniku poświęconym tematyce gospodarczej „Diełowoj Wtornik”. Artykuł ten nosił tytuł Czysto angielski przekręt i głoszono w nim znaną już tezę, że Eduard i ja zaplanowaliśmy całe oszustwo, jednak wymieniał również osobę, której nazwiska nigdy wcześniej nie widzieliśmy w prasie — Siergieja Magnitskiego.