Выбрать главу

Straszliwe sceny z serialu Oz chociaż po części przestały mnie prześladować i spałem nieco spokojniej, dowiedziawszy się, że Siergiej nie jest maltretowany przez innych więźniów. Niestety władze nie zmieniły do niego stosunku.

Pod koniec lutego Silczenko w tajemnicy przeniósł Siergieja do specjalnego ośrodka zwanego IVS1. Był to areszt przejściowy niepodlegający głównemu systemowi penitencjarnemu, gdzie śledczy mogli robić z więźniami, co im się żywnie podobało. Podejrzewaliśmy, że to właśnie tam Silczenko oraz oficerowie FSB usiłowali zmusić Siergieja do podpisania fałszywego oświadczenia. Nie mieliśmy pojęcia, jak go tam traktowali, ale podejrzewaliśmy najgorsze.

Przez następne dwa lub trzy miesiące dowiedzieliśmy się niewiele więcej. Jednego tylko byliśmy pewni — że bez względu na metody, do jakich uciekał się Silczenko i inni funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Siergiej odmawiał podpisania czegokolwiek, co mu podsuwali. Kiedy Silczenko żądał od niego, aby obciążył kogoś swoimi zeznaniami, Siergiej odpowiadał, że będzie zeznawał tylko przeciwko oficerom, którzy dopuścili się przestępstwa. W końcu major musiał zdać sobie sprawę, że poważnie zlekceważył tego łagodnego prawnika.

Im większe udręki musiał znosić Siergiej, tym silniejsza była jego determinacja. W liście do matki napisał: „Mamo, nie martw się o mnie za bardzo. Chwilami sam jestem zaskoczony własną odpornością psychiczną. Wydaje mi się, jakbym potrafił wytrzymać wszystko”.

Siergiej się nie poddawał. Ale chociaż jego wola była niezłomna, organizm zaczął się poddawać. Na początku kwietnia Siergiej ponownie został przeniesiony, tym razem do aresztu zwanego Matrosskaja Tiszyna. Tam zaczął cierpieć na silne bóle żołądka. Ataki trwały wiele godzin, a ich efektem były gwałtowne wymioty. Do połowy czerwca Siergiej stracił dwadzieścia kilo. Był chory, ale nie miałem pojęcia, co mu dolega.

Gdy Siergiej przesiedział w areszcie całą wiosnę, jakaś cząstka mnie zaczynała pragnąć, aby dał swoim prześladowcom to, czego chcieli. Robiąc to, naraziłby mnie na jeszcze większe problemy z rosyjskimi władzami, ale nie miałoby to żadnego znaczenia, gdyż w zamian pewnie wydostałby się z tego piekła i wrócił na łono rodziny.

Mijał dzień za dniem, a ja stawałem się coraz bardziej zdeterminowany, by wyciągnąć Siergieja z więzienia. Ponieważ w Rosji nie mogłem nic wskórać, musiałem wykorzystać wszystkie możliwości na Zachodzie.

Rząd brytyjski dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza się wysilać w sprawie Siergieja, zacząłem więc szukać organizacji międzynarodowych, które mogłyby mu pomóc. Najbardziej rzetelna wydała mi się Rada Europy, wszechstronna organizacja, która zajmowała się w szczególności kwestiami dotyczącymi praw człowieka. Miała siedzibę w Strasburgu, w jej skład wchodziło czterdzieści siedem państw europejskich z Rosją włącznie. Rada niedawno powierzyła przeprowadzenie śledztwa dotyczącego systemu sądownictwa karnego w Rosji niemieckiej parlamentarzystce i byłej minister sprawiedliwości, Sabine Lutheusser-Schnarrenberger, która teraz szukała najbardziej intrygujących spraw do swojego raportu.

Zdawaliśmy sobie sprawę, że rywalizujemy o jej uwagę z wieloma innymi ofiarami rosyjskich władz. W owym czasie w rosyjskich więzieniach przebywało około 300 tysięcy niesłusznie skazanych, toteż nie robiliśmy sobie wielkich nadziei. Mimo to nasi prawnicy skontaktowali się z jej biurem i pani komisarz zgodziła się na spotkanie. Przed spotkaniem poświęciłem tydzień na opracowanie prezentacji, w której szczegółowo krok po kroku przedstawiłem, jak nasi przeciwnicy dokonali kradzieży i jak doszło do tego, że Siergiej stał się ich zakładnikiem i jest maltretowany podczas śledztwa. Kiedy pani Lutheusser-Schnarrenberger poznała wszystkie fakty, tak klarownie przedstawione i poparte licznymi dowodami, od razu postanowiła zająć się sprawą Siergieja.

W kwietniu 2009 roku wysłała rosyjskim organom prawnym długą listę pytań. Był to obiecujący rozwój wypadków, ponieważ już sam fakt, że Rada Europy interesuje się sprawą Siergieja, mógł doprowadzić do jego uwolnienia, albo przynajmniej zapewnić mu lepsze warunki.

Niestety, do niczego takiego nie doszło.

Rosyjskie władze nie zgodziły się na osobiste spotkanie, więc Sabine Lutheusser-Schnarrenberger musiała wysłać swoje pytania na piśmie. Po długim milczeniu nadeszły odpowiedzi.

Pierwsze pytanie było proste: „Dlaczego Siergiej Magnitski został aresztowany?”.

Odpowiedź brzmiała: „Siergiej Magnitski nie został aresztowany”.

Oczywiście było to kłamstwo. Siergiej przebywał w rosyjskim więzieniu. Nie wiem, co Rosjanie sobie wyobrażali, udzielając takiej odpowiedzi.

Drugie pytanie brzmiało: „Dlaczego Siergiej Magnitski został aresztowany przez funkcjonariusza Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, podpułkownika Kuzniecowa, przeciwko któremu zeznawał przed aresztowaniem?”.

Odpowiedź była równie absurdalna: „Oficer o takim nazwisku nie pracuje w moskiewskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych”. Dysponowaliśmy dowodami na to, że Kuzniecow od lat jest zatrudniony w tej instytucji. Rosjanie musieli chyba uważać komisarz Rady Europy za głupią.

Niemal cała reszta odpowiedzi była tak samo niedorzeczna i kłamliwa.

Sabine Lutheusser-Schnarrenberger zamierzała umieścić wszystkie te brednie w swoim raporcie, ale miał on być gotowy dopiero w sierpniu, a Siergiej nie mógł tak długo czekać. Wciąż szukałem pomocy i natrafiłem na dwie wpływowe organizacje prawnicze, które można było zaangażować w tę sprawę — Międzynarodowe Stowarzyszenie Prawników i Brytyjskie Towarzystwo Prawnicze. Po wysłuchaniu mojej opowieści i zapoznaniu się z dokumentacją obie organizacje wystosowały listy do prezydenta Miedwiediewa i prokuratora generalnego, Jurija Czajki, domagając się uwolnienia Siergieja.

Tym razem również wiele sobie obiecywałem po tych interwencjach, okazało się jednak, że nic nie przyniosły. Na list Brytyjskiego Towarzystwa Prawniczego biuro prokuratora generalnego odpowiedziało: „Zapoznaliśmy się z wnioskiem, jednak nie znaleźliśmy podstaw do interwencji urzędowej”. Pozostałe organy rosyjskich władz nie zadały sobie nawet trudu, aby udzielić odpowiedzi na listy.

Szukając dalej pomocy, zwróciłem się ku Ameryce. W czerwcu 2009 roku zostałem zaproszony do Waszyngtonu, aby złożyć zeznanie przed amerykańskim oddziałem Komitetu Helsińskiego, niezależnej organizacji rządowej, której misją jest monitorowanie krajów byłego bloku wschodniego pod kątem przestrzegania praw człowieka. W owym czasie na jej czele stał należący do Partii Demokratycznej senator z Marylandu, Ben Cardin. Celem przesłuchania było podjęcie decyzji, które sprawy znajdą się w grafiku podczas zbliżającego się spotkania prezydentów Obamy i Miedwiediewa.

Po raz pierwszy miałem okazję przedstawić sprawę Siergieja tak znanym osobistościom amerykańskiej sceny politycznej. Senatorowie i kongresmani byli wstrząśnięci moją opowieścią o cierpieniach moskiewskiego prawnika. Niestety, jeden z członków komitetu, Kyle Parker, podjął decyzję, że sprawa Siergieja nie zostanie ujęta w porządku obrad na najwyższym szczeblu. Parker twierdził, że jest za dużo innych, bardziej naglących kwestii, którymi należy się zająć.