Выбрать главу

Sytuację rozwiązał sam były dowódca Zachodniego Teatru Wojny.

– Żegnaj, Pasza – rzekł.

Pułkownicy wyprowadzili generała z gabinetu. Aleksiejew obserwował wychodzących, po czym stanął w progu. Ostatnią rzeczą, jaką ujrzał, była pusta kabura pistoletu majtająca się u pasa jego byłego dowódcy. Odwrócił się i dopiero teraz dostrzegł na biurku blankiet depeszy potwierdzającej jego nominację. Dowiedział się z niej, że Partia, Politbiuro i Lud ufają mu bez zastrzeżeń. Zmiął papier i cisnął nim o ścianę. Identyczny tekst na identycznym blankiecie czytał kilka tygodni wcześniej. Odbiorca tamtego siedział teraz w jadącym na wschód samochodzie. Jak długo ja się tu utrzymam? – pomyślał. Aleksiejew wezwał oficera łączności.

– Przyślijcie do mnie generała Bieriegowoja.

Bruksela, Belgia

Naczelny dowódca wojsk sprzymierzonych w Europie zasiadł był właśnie do posiłku. Od chwili wybuchu wojny musiał zadowalać się kawą i kanapkami, stracił pięć kilogramów na wadze i nabawił się nadkwasoty. Aleksander dowodził wojskiem jako nastolatek i dlatego odnosił takie sukcesy – myślał generał. – Był wystarczająco młody, by udźwignąć taki ciężar.

Udało się! Kawaleria dotarła do Alfeld. Niemcy odbili Gronau i Briiggen i jeśli tylko Iwan szybko nie zareaguje, rosyjskie dywizje na Wezerze spotka bardzo przykra niespodzianka.

– Przepraszam, Herr General – w drzwiach stanął oficer niemieckich służb wywiadowczych. – Mamy tu kogoś z wywiadu marynarki.

– Czy to ważne, Joachim?

– Ja.

Dowódca popatrzył na talerz.

– Dawaj go tu.

Generał nie był zbudowany wyglądem gościa. Stał przed nim mężczyzna w wymiętym, polowym mundurze marynarki, na którym tylko bardzo bystre oko dostrzegłoby resztki kantów.

– Generale, jestem komandor Bob Toland. Jeszcze kilka godzin temu przebywałem z grupą operacyjną okrętów atlantyckiej floty uderzeniowej…

– Jak sytuacja na Islandii?

– Atak rosyjskiego lotnictwa odparty, sir. W dalszym ciągu zagrażają nam okręty podwodne. Ale piechota morska idzie do przodu. Myślę, że wygramy, generale.

– To świetnie. Im więcej jednostek podwodnych skupi uwagę na lotniskowcach, tym lepiej dla konwojów.

Można i tak na to spojrzeć – pomyślał Toland.

– Generale, wyłowiliśmy z morza pilota rosyjskiego myśliwca. Pochodzi z bardzo wpływowej rodziny. Przesłuchiwałem go. Oto taśma. Myślę, że już wiem, dlaczego ta wojna wybuchła.

– Joachim, znasz ten materiał?

– Niestety nie, sir. On odbył tylko krótką rozmowę z dowódcą floty na Wschodnim Atlantyku i admirał Beattie skierował go natychmiast do pana.

Oczy dowódcy wojsk sprzymierzonych zwęziły się.

– Słucham cię, synu.

– Ropa.

ZMIENNOŚĆ LOSU

Bruksela, Belgia

Wykonano trzy kopie taśmy. Jedną otrzymał wywiad dowództwa sił sprzymierzonych w Europie, który dokonał ponownego jej tłumaczenia. Drugą zajął się wywiad francuski. Zrobił analizę elektroniczną materiału. Trzecią przesłano belgijskiemu psychiatrze, władającemu biegle rosyjskim. W tym samym czasie niemal połowa pracowników wywiadu w kwaterze głównej NATO zajmowała się drobiazgowym wyliczeniem ilości paliwa, jaką armia radziecka zużyła od początku wojny. CIA i inne narodowe agencje wywiadowcze rozpoczęły gorączkowe studia nad problemem aktualnej produkcji i utylizacji produktów naftowych w Związku Radzieckim. Toland odnosił się sceptycznie do tych zabiegów, przewidując trafnie ich wyniki: za mało danych. Rozstrzał opinii był rzeczywiście imponujący: od stwierdzenia, że rosyjskie zapasy starczą jeszcze na wielomiesięczne działania bojowe, po konkluzję, że armia sowiecka całkowicie już wyczerpała swe paliwo.

Dowódca wojsk sprzymierzonych dokładnie badał każdy nadchodzący raport. Przesłuchania jeńców dały wywiadowi masę informacji – głównie fałszywych i sprzecznych. Do amerykańskiej niewoli dostało się niewielu radzieckich oficerów zaopatrzenia. Ich stanowiska mieściły się przeważnie daleko od linii frontu. Pierwsze do akcji wkroczyło lotnictwo. Wiedziano, że Rosjanie rozdrobnili swe magazyny paliw. Po zniszczeniu ogromnego magazynu w Wittenbergu zamiast jednego, Ogromnego Składu – co było zgodne z duchem radzieckiego społeczeństwa – Rosjanie stworzyli szereg mniejszych. Doszli do wniosku, że to się opłaca mimo większych wydatków na obronę przeciwlotniczą i ochronę zwiększonej liczby magazynów. Samoloty Paktu Atlantyckiego więc skoncentrowały się głównie na lotniskach, magazynach broni, węzłach komunikacyjnych i kolumnach zmierzających na linię frontu czołgów. Były to bardziej lukratywne cele niż niewielkie składy paliw, które w dodatku bardzo trudno było zlokalizować. Drogę do wszelkich składów wskazywać mogły długie sznury cystern kursujących tam i z powrotem. Niewielkie punkty, z małą liczbą pojazdów stanowiły dla instalowanych w samolotach radarów obiekt trudny do namierzenia. Dlatego też sporadycznie tylko lotnictwo atakowało punkty składowania paliwa. Po trwającej kwadrans rozmowie, jaką z szefem lotnictwa odbył dowódca sił sprzymierzonych, sytuacja uległa radykalnej zmianie.

Stendal, Niemiecka Republika Demokratyczna

– Nie podołam obu tym rzeczom naraz – mruknął do siebie Aleksiejew. Ostatnie dwanaście godzin szukał wyjścia z tej sytuacji. Rozwiązania nie znalazł.

Zaskoczyła go nieoczekiwana zmiana miejsc. Z dynamicznego podwładnego stał się nagle głównodowodzącym. Teraz to on był odpowiedzialny za sukces lub porażkę. Każdy błąd był jego błędem, a niepowodzenie jego niepowodzeniem. Poprzednia sytuacja bardziej mu odpowiadała. Podobnie jak poprzednik, Aleksiejew musiał zatwierdzić nawet te rozkazy, o których wiedział, że są nie do wypełnienia. Miał zatrzymać obecne pozycje, a jednocześnie kontynuować natarcie. "Uderzenie na północny zachód od Wezery" – brzmiał rozkaz. – "Odetniecie się od atakujących prawą flankę wojsk nieprzyjaciela i utorujecie drogę do Zagłębia Ruhry". Środki, jakimi dysponował, wystarczały tylko na jedną z tych rzeczy. Ktokolwiek wydał to polecenie, nie orientował się, czy też nie dbał o to, że jest ono po prostu niewykonalne.

Ale NATO orientowało się doskonale. Lotnictwo Paktu niszczyło bez litości wszelki nieprzyjacielski transport drogowy między Ruhle a Alfeld. Dwie dywizje czołgowe kategorii B osłaniające północną flankę oddziałów Bieriegowoja zostały rozgromione. Jednostki w sile batalionu strzegły zbiegów arterii komunikacyjnych, a Pakt Atlantycki słał nieustannie do Alfeld posiłki. W lasach na północ od Riihle czaiły się dwie lub trzy pełne dywizje czołgów, lecz jak dotąd nie zaatakowały jeszcze sił Bieriegowoja. Owa bierność przeciwnika kusiła generała, by sforsować rzekę i jednocześnie przeprowadzić kontratak na północy.

Aleksiejew pamiętał ważną lekcję z Akademii Frunzego: ofensywa pod Charkowem w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym drugim. Niemcy pozwolili nadciągającej Armii Czerwonej wedrzeć się głęboko w swoje linie po to tylko, by odciąć i zniszczyć radzieckie siły. Naczelne Dowództwo (czytaj: Stalin) zlekceważyło obiektywne dane o sytuacji, gwałcąc tym samym Drugie Prawo Walki Zbrojnej, gdyż kierowało się subiektywnym odczuciem, że skoro wojsko posuwa się do przodu, to wszystko jest w porządku. Była to z gruntu fałszywa taktyka. Tyle mówiła lekcja. Generał zastanawiał się, czy obecna bitwa też wejdzie do podręczników, a przyszli kapitanowie i majorzy uczyć się będą tego, że generał-pułkownik Paweł Leonidowicz Aleksiejew okazał się skończoną dupą wołową.

Ale jeśli się cofnę… i przyznam do porażki, zostanę rozstrzelany. Wtedy trafię do książek jako zdrajca Ojczyzny. Wszystko pasuje. Po wysłaniu w ogień tylu tysięcy młodych chłopców, sam stanąłem w obliczu śmierci; tyle, że nadchodzącej z całkiem innej strony.