Выбрать главу

– To wampir SS-N-19… Bravo twierdzi, że wystrzelił go oscar. Potwierdza trafienie, sir. – Przy niewielkim znaczku oznaczającym okręt podwodny pojawiły się symbole czterech helikopterów.

– Romeo, tu Młot. Skurczybyk, jest dokładnie pod nami.

– Sonar, hydrolokator aktywny na pozycję jeden-jeden-trzy!

Morris podniósł mikrofon.

– November, skręcajcie natychmiast na północ! – polecił kapitanowi "Nassau".

– India trafiony, sir. Wampir trafił Indię… chwileczkę… helikopter z Indii informuje, że ma kontakt z kolejną torpedą.

"Illustrious" będzie musiał sam o siebie zadbać – pomyślał Morris.

– Kontakt na sonarze, sir. Współrzędne: jeden-jeden-osiem. Odległość: tysiąc pięćset – dane przekazane zostały błyskawicznie do centrum sterowania ogniem. Na konsoli rozbłysły światełka gotowości.

– Ognia! – rozkazał Morris i po chwili dodał: – Mostek, tu centrum bojowe. Cała naprzód. Prosto kursem zero-jeden-zero.

– Cholera jasna – zaklął pod nosem Calloway.

Z umieszczonej po prawej burcie fregaty potrójnej wyrzutni torped wystrzelił pocisk. Na dole, w maszynowni, mechanicy nadali silnikom pełne obroty. Kiedy śruba zaczęła z całą mocą mielić wodę, fregata odchyliła się do tyłu. Potężne, odrzutowe turbiny pchnęły okręt do przodu, zupełnie jakby to był samochód.

– Romeo, tu Młot. Cel wystrzelił w twoim kierunku rybkę.

– Nixie? – spytał Morris.

– Jedna w wodzie. Druga czeka – odparł podoficer.

Fregata poruszała się już zbyt szybko, by zrobić użytek ze swego sonaru.

– W porządku – Morris sięgnął do kieszeni po papierosy. Popatrzył na kolorową paczkę, zmiął ją i wrzucił do śmietniczki.

– Romeo, tu Młot. Kontakt dysponuje silnikiem Type-2. To chyba victor. Płynie z pełną prędkością, skręca na północ. Twoja torpeda wysyła impulsy w stronę celu. Straciliśmy kontakt z rybką, którą wysłał w twoim kierunku.

– Przyjąłem, Młot…

– Ty zimny, wyrachowany sukinsynu! – mruknął pod adresem rosyjskiego kapitana O'Malley.

Spoglądał w stronę unoszących się nad HMS "Illustrious" kłębów dymu. Idioto – beształ się w myślach. – Nie powinieneś był zrzucać tej pierwszej torpedy!

– Kapitanie, torpeda przeszła na impulsy ciągłe. Chyba zbliża się do celu. Impulsy coraz szybsze. Trzaski kadłuba. Okręt znów zmienia głębokość, chyba idzie w górę.

O'Malley ujrzał, że fale zaczynają się nieoczekiwanie burzyć i po chwili nad powierzchnię wody wyprysnął sferyczny dziób victora. Okręt podwodny, próbując uniknąć torpedy, stracił kontrolę nad zanurzeniem. W sekundę później trafiła go głowica bojowa. O'Malley spoglądał osłupiały. Victor ponownie zanurzył się, a w odległości trzydziestu metrów od miejsca, gdzie przed chwilą widniał jego dziób, wyprysnęła fontanna piany.

– Romeo, tu Młot. Trafienie! Widziałem skurwysyna! Powtarzam: trafienie!

Morris i oficer hydrolokacji bacznie obserwowali ekran sonaru. Wystrzelonej przez Rosjan torpedy nigdzie nie było widać. Zniknęła.

Kapitan Perrin nie mógł wprost w to uwierzyć. W Oscara trafiły trzy torpedy i ciągle nie dochodziły dźwięki rozdzieranego kadłuba. Ale odgłosy silników zamarły, a na aktywnym sonarze ciągle widniał obraz rosyjskiej jednostki. Kiedy na powierzchni wody pokazały się ogromne bąble powietrza, "Battleaxe" ruszyła w tamtą stronę z szybkością piętnastu węzłów. Kapitan pobiegł na mostek i skierował na rosyjski okręt lornetkę. Jednostka była odległa zaledwie o milę. Na szczycie kiosku pojawiła się ludzka sylwetka. Rozpaczliwie wymachiwała rękami. Kapitan nie wierzył własnym oczom. W górnej części kadłuba oscara ziały trzy dziury. W wyniku przebicia zbiorników z balastem okręt unosił się nad wodą pod kątem trzydziestu stopni. Na kiosk i przez przedni luk wydostawało się coraz więcej ludzi.

– Bravo, tu Romeo. Od strony brzegu zatopiliśmy victora. Co u was?

Perrin podniósł mikrofon.

– Romeo, na powierzchni mamy uszkodzonego oscara. Załoga właśnie go opuszcza. Wystrzelił dwie rakiety. Jedną zniszczył nasz sea wolf, a druga trafiła w dziób Indię. Przystępujemy do akcji ratowniczej. Przekaż Novemberowi, że może płynąć.

– Powodzenia, Bravo – przełączył kanały. – November, tu Romeo. Czy słyszałeś ostatnią transmisję z Bravo?

– Słyszałem, Romeo. Płyniemy w stronę lądu.

Generał Andriejew osobiście wysłuchał meldunku z punktu obserwacyjnego i oddał mikrofon oficerowi operacyjnemu. Amerykańskie okręty desantowe znajdowały się pięć kilometrów od latarni morskiej w Akranes i zmierzały zapewne do starego portu wielorybniczego w Hvalfjórdurze.

– Będziemy się bronić do końca – oświadczył pułkownik KGB. – Pokażemy, że radziecki żołnierz potrafi walczyć.

– Podziwiam waszego ducha, towarzyszu pułkowniku – generał przeszedł w kąt pokoju i sięgnął po karabin. – Macie, weźcie to i marsz na pierwszą linię.

– Ale…

– Poruczniku Gasporenko, będziecie służyć towarzyszowi pułkownikowi za kierowcę. Pojedzie na pierwszą linię, by pokazać Amerykanom, jak walczy radziecki żołnierz.

Andriejew uśmiechał się szyderczo. Czekista nie miał pola manewru. Kiedy wyszli, generał wezwał oficera łączności. Pozostały im już tylko dwa nadajniki radiowe dalekiego zasięgu. Andriejew nie chciał jeszcze kapitulować, choć jego żołnierze płacili za opór krwawy haracz. Dowódca jednak zdawał sobie sprawę, że niebawem dalsza walka będzie daremna. Nie miał zamiaru dopuścić, by jego żołnierze ginęli bez sensu.

Alfeld, Republika Federalna Niemiec

W ataku nastąpiła przerwa.

Drugi radziecki szturm prawie się udał – pomyślał Mackall. Rosjanie ruszyli czołgami z pełną prędkością i zbliżyli się do amerykańskich pozycji na odległość pięćdziesięciu metrów. Stare, zużyte działa ich maszyn zniszczyły połowę czołgów przeciwnika. W chwili, kiedy obrona była już prawie złamana, ofensywa radziecka utknęła. Trzeci szturm, przeprowadzony o zmierzchu, nie miał już impetu i prowadzony był bez przekonania. Żołnierze byli zbyt zmęczeni.

Teraz z tyłu dobiegał Mackalla zgiełk innej bitwy. Po zachodniej stronie miasta Niemcy odpierali huraganowy atak.

Stendal, Niemiecka Republika Demokratyczna

– Generał Bieriegowoj donosi o silnym kontrataku na Alfeld od północy.

Aleksiejew przyjął tę wiadomość z kamienną twarzą. Jego rachuby zawiodły. Widzisz, Pasza, dlaczego nazywa się to hazardem – pomyślał. Ale co teraz?

W pokoju panowała śmiertelna cisza. Młodsi oficerowie nanoszący na mapę ruchy wojsk swoich i obcych nigdy nie byli przy pracy zbyt rozmowni. Teraz jednak nawet nie podnosili głów, by spojrzeć na inne sektory na mapie. Skończyła się między nimi rywalizacja, które oddziały prędzej osiągną wyznaczone cele.

Pasza, grzęźniesz w mroku – pomyślał. Zbliżył się do oficera operacyjnego.

– Jewgieni Iljiczu, jaka jest wasza opinia?

Oficer wzruszył ramionami.

– Musimy ciągnąć atak. Nasi ludzie są wprawdzie zmordowani, ale ich też.

– Posyłamy niedoświadczonych żołnierzy przeciw weteranom. To należy zmienić. Ściągnę tu oficerów i podoficerów z rezerwowych jednostek A i zasilę nimi przybywające właśnie formacje kategorii C. Rezerwiści muszą mieć między sobą doświadczonych żołnierzy. W przeciwnym razie skażemy ich na rzeź. Chwilowo zawieszam operacje ofensywne…

– Towarzyszu generale, jeśli to uczynimy…

– Mamy wystarczające siły, by zadać decydujący cios. Cios ten zadamy w czasie i miejscu, które ja wybiorę. Musimy przeprowadzić bardzo przemyślany atak. Polecę Bieriegowojowi, by wycofał się najszybciej, jak zdoła… nie, nie mogę ufać radiu. Jewgieni Iljiczu, polecicie dziś wieczorem do kwatery głównej Bieriegowoja. Potrzebuję zdolnego oficera operacyjnego. To będzie wasze zadanie.