Główna sala odpraw w porównaniu z resztą niegustownych wnętrz budynku wydawała się wręcz innym światem. Nie powinno to jednak budzić zdziwienia; admirałowie lubili komfort. Wyszedł na chwilę do toalety, by spryskać twarz zimną wodą. Kiedy wrócił, pokój był już pełny. Nowo przybyli wymieniali wprawdzie uprzejme powitania, ale o tak wczesnej porze nikogo nie stać było na uśmiechy czy żart. Miejsca przy stole zajmowali wedle rangi. Ci, którzy palili, mieli przed sobą popielniczki. Przed każdym leżał notatnik. Stewardzi wnieśli na srebrnych tacach dzbanki z kawą, śmietankę i cukier, po czym wyszli, zamykając za sobą drzwi. Filiżanki przygotowano już wcześniej i każdy z oficerów mógł dopełnić porannego ceremoniału i nalać sobie kawy. Naczelny dowódca sił morskich na Atlantyku skinął na Tolanda.
– Dzień dobry panom. Mniej więcej miesiąc temu w Związku Radzieckim postawiono przed sądem wojskowym i skazano na śmierć czterech pułkowników, dowódców pułków zmechanizowanych. Oskarżono ich o fałszowanie raportów z ćwiczeń i doniesień o rzeczywistym stanie gotowości bojowej podległych im jednostek – zaczął Toland, wyjaśniając następnie znaczenie tego faktu. – Przed dwoma dniami „Krasnaja Zwiezda", gazeta codzienna armii radzieckiej, doniosła o egzekucji pewnej liczby szeregowych żołnierzy. Wszystkim im, z wyjątkiem dwóch, do końca służby zostało niecałe sześć miesięcy; wszyscy oskarżeni zostali o lekceważenie poleceń podoficerów. Dlaczego to takie istotne?
Armia rosyjska od dawna była znana z twardej dyscypliny, ale, jak w wielu innych dziedzinach życia w Związku Radzieckim, nie wszystko jest tam takie, jakie być powinno. Podoficer w wojsku radzieckim, w odróżnieniu od większości armii na świecie, nie jest żołnierzem zawodowym. Jak każdy inny żołnierz pochodzi z poboru. Na początku służby w zależności od inteligencji, stopnia politycznej pewności i walorów przywódczych poddawany zostaje specjalnemu szkoleniu. Odbywa ciężki, sześciomiesięczny kurs, po którym natychmiast zostaje podoficerem i wraca do macierzystej jednostki operacyjnej. W praktyce jego doświadczenie jest niewiele większe od doświadczenia podwładnych i przewaga nad prostym żołnierzem wynika raczej z cech osobistych niż z innych, bardziej wymiernych powodów, jak ma to miejsce w armiach zachodnich. Z tego też względu w radzieckiej armii lądowej wiele zależy nie tyle od stopnia wojskowego, ile od czasu służby. Pobór do wojska odbywa się w Rosji dwa razy w roku – w grudniu i w czerwcu. Przy trwającej przeważnie dwa lata służbie wyróżniamy cztery „klasy" wojska: najniższą jest klasa żołnierzy służących pierwsze sześć miesięcy, najwyższą – stare wojsko, któremu pozostało jeszcze pół roku koszar. Tak zatem w radzieckiej kompanii piechoty pierwsze skrzypce odgrywa grupa najstarszych stażem żołnierzy. Domagają się przywilejów i otrzymują najlepsze wyżywienie, najlepsze mundury i najlepsze prace. Z drugiej strony oni też przeważnie lekceważą sobie polecenia bezpośrednich przełożonych. W praktyce wszystkie rozkazy pochodzą od oficerów, nie od dowodzących plutonem czy drużyną podoficerów i to, co my określamy mianem wojskowej dyscypliny na poziomie podoficerskim, tam praktycznie nie występuje. Możecie więc sobie, panowie, wyobrazić, w jakim stresie działają tam niżsi oficerowie, zmuszeni do godzenia się z rzeczami, z którymi najwyraźniej nie chcą i nie potrafią się pogodzić.
– Twierdzi pan, komandorze, że ich wojsko funkcjonuje na zasadzie zorganizowanej anarchii – zauważył dowódca atlantyckiej floty uderzeniowej. – Z pewnością nie dotyczy to ich sił morskich.
– To prawda, sir. Jak wiemy, służba w marynarce trwa nie dwa, a trzy lata i stosunki tam istniejące zasadniczo różnią się pod wieloma względami od sytuacji panującej w pozostałej części radzieckich sił zbrojnych. Wygląda jednak na to, że w armii rosyjskiej zachodzą, głębokie przemiany, a dyscyplina jest bardzo szybko i rygorystycznie przywracana.
– Ilu dokładnie żołnierzy zostało rozstrzelanych? – zapytał generał dowodzący Drugą Dywizją Piechoty Morskiej.
– Jedenastu, sir. Ma to pan w swoim komunikacie. Większość z nich należała do czwartej „klasy", co znaczy, że zostało im do końca służby najwyżej sześć miesięcy.
– Czy artykuł, o którym pan mówi, podaje jakieś ostateczne wnioski? – zapytał dowódca atlantyckich sił morskich.
– Nie, admirale. W publikacjach radzieckich, zarówno wojskowych jak i cywilnych, obowiązuje niepisane prawo, iż wolno krytykować, ale nie wolno uogólniać. Znaczy to, że należy identyfikować i karać konkretne wykroczenia, lecz ze względów politycznych nie można krytykować żadnej instytucji. Rozumiecie, panowie, krytyka skierowana przeciw całości staje się ipso facto krytyką radzieckiego społeczeństwa jako takiego, a więc i partii komunistycznej, która kontroluje każdy aspekt życia radzieckiego. Jest to może mało przekonujące, ale z filozoficznego punktu widzenia ważne dla nich i wyraziste. W praktyce, gdy piętnuje się konkretnego złoczyńcę, piętnuje się cały system, ale politycznie jest to do przyjęcia. Artykuł ten stanowi sygnał dla każdego oficera, podoficera i prostego żołnierza w wojsku radzieckim: czasy się zmieniają. Pytanie, które nurtuje Intencje brzmi: dlaczego? Okazuje się bowiem, iż nie tylko tu zmieniają się czasy – Toland włączył rzutnik i włożył do środka slajd. – Jak widzicie, panowie, z grafiku wynika, że w porównaniu z zeszłym rokiem, liczba ich ćwiczeń z pociskami ziemia-ziemia wzrosła o blisko siedemdziesiąt procent. Wprawdzie aktywność okrętów podwodnych o napędzie klasycznym zmalała, ale wywiad donosi, iż ogromna większość poddawana jest w stoczniach niespodziewanym remontom. Mamy powody przypuszczać, iż z tego wynika ogólnonarodowy deficyt baterii ołowiowo-kwasowych. Najprawdopodobniej wszystkie radzieckie jednostki podwodne przechodzą wymianę akumulatorów, których cała produkcja przestawiona została na cele militarne. Notujemy również wzmożoną aktywność radzieckiej floty nawodnej, lotnictwa morskiego i jednostek lotniczych dalekiego zasięgu; tutaj też obserwujemy wzrost liczby ćwiczeń z użyciem broni. Wreszcie daje się zauważyć odbiegający od utartych schematów nieco większy ruch okrętów-kombatantów nawodnej floty radzieckiej. Mimo że ich liczba zasadniczo nie wzrosła, tryb ćwiczeń odbiega bardzo od tego, do którego przywykliśmy. Zamiast pływać po prostu z miejsca na miejsce i rzucać kotwicę, jednostki te wydają się odbywać jakieś poważniejsze manewry. Rosjanie robili tak już wcześniej, ale zawsze to rozgłaszali. Słowem, flota radziecka masowo wycofuje się ze swoich pozycji, intensyfikując jednocześnie tempo ćwiczeń. Towarzyszy temu wzrost gotowości bojowej sił lądowych i powietrznych wzdłuż granicy. Proponując istotną redukcję strategicznych broni nuklearnych, Rosjanie gwałtownie wzmacniają swe siły konwencjonalne. Intencje uważają, iż kombinacja ta może okazać się niebezpieczna.
– Wszystko to jest nieco mgliste – mruknął admirał, ssąc fajkę. – Jak możemy przekonać kogokolwiek, że ma to jakieś znaczenie?
– Dobre pytanie, sir. Każdy z tych czynników traktowany oddzielnie ma swoją łatwą do zrozumienia logikę. Niepokoi nas tylko, że wszystkie zbiegły się idealnie w czasie. Sposób wykorzystywania siły ludzkiej w armii radzieckiej jest od pokoleń taki sam. Problem norm ćwiczebnych i integracji kadry oficerskiej też nie jest problemem nowym. Moją uwagę zwróciła sprawa akumulatorów. Obserwujemy coś, co stanowi zapewne początek ogromnego kryzysu ich gospodarki. Rosjanie wszystko planują centralnie, a ich ekonomia jest ściśle związana z kwestiami politycznymi. Główna fabryka baterii pracuje na trzy zmiany, nie na dwie, jak to jest ogólnie przyjęte. Powinna pojawić się nadprodukcja, tymczasem dostawy dla ludności cywilnej maleją. W każdym razie ma pan, admirale, rację. Indywidualnie, każdy z tych przypadków nic nie znaczy. Traktowane łącznie, muszą budzić niepokój.