Выбрать главу

Rzecz rozgrywa się nad brzegami Bałtyku – przypomniał sobie Toland. Pojawieniu się głównego bohatera towarzyszyła pieśń, a on sam prowadził kilku ludzi obładowanych sieciami rybackimi. Bardzo dobry, socjalistyczny początek – przyznali obaj oficerowie: bohater wykonuje pracę fizyczną. Krótkie wprowadzenie narratora, mówiące o Mongołach, potem chwila zadumy nad tym, kto stanowi większe zagrożenie dla jedności Rosji – Niemiec czy Mongoł.

– Jezu słodki, oni ciągle jeszcze myślą tymi kategoriami? – zachichotał Toland.

– Wiele rzeczy się zmienia… – Lowe otworzył z sykiem puszkę coli. – Popatrz na bohatera. Kiedy wskoczył za siecią do wody, biegł z ramionami uniesionymi wysoko jak panna.

– Spróbuj sam przebiec się w wodzie głębokiej do kolan – burknął marines.

Na ekranie zaczął się wątek Zagrożenia Niemieckiego.

– Gromada wyzutych z dóbr rycerzy, jak krzyżowcy. Do diabła, to przypomina nakręcone w latach trzydziestych filmy o Indianach. Posiekani ludzie, dzieci wrzucane do ognia.

– Myślisz, że naprawdę tak było?

– A słyszałeś o takim miejscu jak Auschwitz, Bob? – zapytał Lowe. – Działo się to w naszym cywilizowanym, dwudziestym wieku.

– Tym rycerzom nie towarzyszył biskup.

– Poczytaj o wyzwoleniu Jerozolimy przez krzyżowców. Albo zabijali, albo jeszcze przed zabiciem gwałcili, a wszystko ku Większej Chwale Bożej. Biskupi i kardynałowie tylko udzielali błogosławieństwa. Zacna gromadka. Tak, tak zapewne było naprawdę. Jeden Bóg wie, ile takich rzeczy zdarzyło się po obu stronach frontu wschodniego w latach 1941-1945. To była straszliwa kampania. Chcesz jeszcze kukurydzy?

W końcu naród, przeważnie chłopi, zerwał się do boju.

Wstawajtie, liudi russkije, na sławnyj bój, na smiertnyj bój…

– Do diabła – Toland pochylił się na krześle. – Oni rzeczywiście mogą tą pieśnią znokautować.- Ścieżka dźwiękowa, mimo pewnych usterek spowodowanych transmisją satelitarną, była prawie idealna.

Powstań rosyjski ludu, do walki, na bój śmiertelny. Powstań wolny, odważny ludu, bronić swej ziemi ojczystej!

Toland naliczył w pieśni ponad dwadzieścia rodzajów specyficznego użycia słowa „Rosja" lub „rosyjski".

– To dziwne – zauważył. – Próbują od tego uciec. Związek Radziecki ma być raczej jedną, szczęśliwą rodziną, nie Nowym Rosyjskim Imperium.

– Myślę, że można to określić mianem kaprysu historii – odparł Lowe. – Stalin zamówił ten film, by uczulić swych poddanych na niebezpieczeństwo faszyzmu. Stary Józio był Gruzinem, a stał się największym nacjonalistą rosyjskim. Ciekawe, ale on też należał do bardzo dziwnych podróżników.

Film stanowił charakterystyczną produkcję lat trzydziestych. Bohaterowie jakby żywcem wyjęci z filmów Johna Forda lub Raoula Walsha: samotny, heroiczny książę Aleksander Newski, dwóch odważnych lecz bufonowatych przyjaciół i de rigeur, wątek miłosny. Niemcy butni; przez większość filmu twarze zakrywały im nieprawdopodobne hełmy, zaprojektowane przez samego Eisensteina. Germańscy najeźdźcy podzielili już między siebie Rosję. Jeden z nich mianował się „księciem Pskowa", w którym dokonał straszliwej masakry mężczyzn, kobiet i dzieci; te ostatnie wrzucali do ognisk, by pokazać, kto jest naprawdę panem. Potem na zamarzniętym jeziorze odbyła się wielka bitwa.

– Tylko szaleniec, wioząc na sobie pół tony żelastwa, wjechałby na zamarzniętą taflę – mruknął Toland.

Lowe wyjaśnił, że tak się właśnie wszystko odbyło.

– Wygląda to trochę, jak w naszym: Umarli, ale w butach – dodał pułkownik. – Bitwa jednak jest faktem historycznym.

Walka na lodzie była sceną bardzo epicką. Niemieckie rycerstwo atakowało z pominięciem jakichkolwiek zasad taktyki, rosyjscy chłopi natomiast, dowodzeni mądrze przez Aleksandra i jego dwóch towarzyszy, zastosowali manewr oskrzydlający jak Hannibal pod Kannami. Doszło naturalnie do bezpośredniego pojedynku między Aleksandrem a germańskim wodzem. Wynik tej walki mógł być tylko jeden. Niemiec przegrał, szyki najeźdźców pękły, a kiedy uciekinierzy próbowali dostać się do brzegów jeziora, trzasnął lód i prawie wszyscy się potopili.

– To bardzo prawdziwe – zachichotał Lowe. – Pomyśl, ile armii pochłonęła sama przyroda Rosji!

Dalej rozwiązany został wątek miłosny. Obaj przyjaciele zdobyli po pięknej dziewczynie i wyzwolono Psków. Ciekawa rzecz, książę – który wjeżdżając do miasta wiezie ze sobą w siodle kilkoro dzieci, ani razu nie wykazuje zainteresowania kobietami – kończy wszystko kazaniem. Aleksander stoi samotnie i mówi, jaki los spotkał tych, którzy najeżdżali Rosję.

– Newski przypomina Stalina, prawda?

– To fakt – zgodził się Lowe. – Silny, samotny mężczyzna, łaskawy jak ojciec; łaskawy i miłosierny! Ale możesz dać sobie spokój, to najbardziej propagandowy film, jaki stworzyło kino. Najlepszą pointą tej historii jest fakt, że kiedy Rosja i Niemcy w rok po nakręceniu tego obrazu podpisały pakt o nieagresji, Eisenstein dostał polecenie, by kierować produkcją Walkirii według Wagnera. Miało to wrażliwym Niemcom zrekompensować Aleksandra Newskiego.

– Uff, znasz te sprawy dużo lepiej niż ja, Chuck.

Pułkownik Lowe wyciągnął spod biurka kartonowe pudło i zaczął pakować w nie osobiste rzeczy.

– No cóż, skoro masz z kimś walczyć, musisz jak najlepiej poznać swego przeciwnika.

– Sądzisz, że do tego dojdzie?

Po twarzy Lowe'ego przemknęła chmura.

– Dosyć napatrzyłem się w Wietnamie, ale w końcu teraz za to nam płacą, prawda?

Toland wstał i przeciągnął się. Czekała go czterogodzinna jazda.

– Pułkowniku, gryzipiórek jest rad, że mógł z panem pracować.

– Nie było wcale tak źle. Posłuchaj, kiedy zainstaluję się już na dobre z rodziną w Le Jeune, musisz tam od czasu do czasu wpadać. Będziemy łowić wspaniałe ryby.

– Obiecuję, że przyjadę – uścisnęli sobie dłonie. – Powodzenia w pułku, Chuck.

– Powodzenia tutaj, Bob.

Toland, który był już spakowany, od razu udał się do samochodu.

Szybko przejechał Terminal Boulevard i dotarł do autostrady międzystanowej 64. Najbardziej zatłoczony był dojazd do Hampton Roads; potem Toland pomknął trasą szybkiego ruchu. Przez całą drogę przeżywał w myślach film Eisensteina. Najbardziej dręczyła go przerażająca scena w Pskowie, gdzie niemiecki rycerz z krzyżem na płaszczu odrywa od piersi matki dziecko i ciska je w ogień. Czy mógłby ktoś oglądać taką scenę chłodnym okiem? Nie należy się dziwić, że śpiewana przez masy pieśń Powstań rosyjski ludu stała się na całe lata ulubioną pieśnią. Niektóre sceny wzywały wręcz do okrutnego odwetu; to powód, dla którego wybrano płomienną muzykę Prokofiewa. W pewnej chwili Toland spostrzegł, że nieświadomie nuci tę pieśń. Jesteś oficerem wywiadu… – roześmiał się pod nosem – a myślisz jak ludzie, których śledzisz… bronić swej ziemi ojczystej… Za naszu ziemlju czestnuju!

– Słucham pana? – spytała urzędniczka przy bramce opłat drogowych.

Toland potrząsnął głową. Czyżby śpiewał na głos?

Z głupim wyrazem twarzy wręczył siedemdziesiąt pięć centów. Cóż sobie pomyślała ta dama, słysząc, jak oficer amerykańskiej marynarki wojennej śpiewa po rosyjsku?

Moskwa, RSFRR

Parę minut po północy ciężarówka przejechała most Kamienny, minęła skwer Borowitskaja i skręciła w prawo, w stronę Kremla. Przy pierwszym posterunku gwardzistów kierowca zatrzymał pojazd. Papiery miał w porządku i strażnicy machnięciem ręki dali znak, by jechał dalej. Przed pałacem kremlowskim znajdował się kolejny posterunek. Od służbowej bramy wiodącej do budynku Rady Ministrów dzieliło ich już tylko pięćset metrów.