Выбрать главу

Dan wytarł nos.

– Skończcie możliwie szybko z naszym przyjacielem, dobrze?

Holman popatrzył dłużej na tłuste od szarej gliny szczątki człowieka nazwanego Tymonem.

– Jak wszystko pójdzie gładko, to staniemy się sławni z powodu tego faceta. Człowiek Essexa i Holmana. Ale nim ktokolwiek inny położy na nim łapska, chciałbym dowiedzieć się, kim on był i w jaki sposób umarł.

– Żałuję, że nie mogę dać ci więcej czasu.

– Nie szkodzi. Zostanę tu całą noc i, jeśli będzie trzeba, następną także.

– Chryste, zaziębisz się.

– Jestem przyzwyczajony do zimna. Pamiętaj, że urodziłem się w Yorkshire.

Dan spojrzał na zegarek. Był umówiony na lunch z Fioną Blessing, wysoką figurą z British Fuels, kobietą ubierającą się w obfite suknie, nadające jej kształty trójkąta. Była zainteresowana zainwestowaniem w dziedzinie kultury pewnego kapitału "C", pozwalającego odtrącić od podatków kapitał "T". Później musiał pojechać autobusem do Chiswick, żeby odebrać z warsztatu swój samochód Renault, który był już po raz trzeci reperowany w tym roku. Wolałby zostać i patrzeć, jak Rita starannie oczyszcza Tymona z błota. Musiał jednak za wszelką cenę utrzymać wykopalisko, mimo bardzo małych funduszy i siedzących mu na karku przedsiębiorców, zwisających nad nim na kształt gigantycznego, czarnego kowadła z Jeźdźca szos. Uścisnął rękę Holtnanowi, pomachał Ricie i wrócił do czekającej na niego taksówki.

– Co tam jest? – zapytał kierowca. – Wygląda na jakiś cholerny cmentarz.

– Wykopalisko – odparł cierpliwie Dan. – Wykopalisko archeologiczne. Kiedy skończymy, będzie wiadomo, jak wyglądał Globe Theatre.

– Tak? – zdziwił się kierowca, przepychając się przez wzmożony w porze lunchu ruch kołowy. – Po co wam to wiedzieć?

Pierwszy raz Dan nie znalazł odpowiedzi. Może rzeczywiście nie było żadnego powodu. Może szukał tylko potwierdzenia, że przeszłość rzeczywiście istniała i że ludzie mieli wówczas kulturę, o której współcześni nigdy się nie dowiedzą, jeśli jej nie odnajdą.

Nie mógł spać. Majaczyło mu się, że leży na boku w szarym, błyszczącym błocie. Było mu zimno, ale nie wiedział, jak się rozgrzać. Ktoś wymawiał uporczywie jego imię.

Usiadł i zapalił nocną lampkę. Druga strona łóżka była jak zwykle pusta. Margaret nie chciała mieszkać z nim w Londynie: nienawidziła tego miasta. Nie miał do niej pretensji. O tej porze roku Londyn był wilgotny, drogi i opuszczony; stanowił mroczną stolicę ponurej, wyświechtanej kultury. Gdziekolwiek by się poszło, wszędzie sterczały czarne, spiżowe posągi surowych, ekscentrycznych, dawno umarłych mężczyzn.

Przez jakiś czas przeglądał książki wypożyczone z Kensington Library: Życie i dzieje Szekspira P. Alexandra, Szekspir w Globe Nigela Frosta i ciekawą monografę pod tytułem Udziałowiec, napisaną przez Dudleya Manfielda. W 1598 roku, kiedy zbudowano teatr Globe, Szekspir był już jednym z najlepiej sytuowanych aktorów-dramatopisarzy w kraju i jednym z "udziałowców" lub akcjonariuszy teatru.

W relacji Manfelda było coś, co wydało się Danowi dziwne i intrygujące. Manfeld powracał ciągle do bliźniaków Szekspira, Hamnet i Judith, i do śmierci Hamneta w wieku jedenastu lat, w 1596 roku; do tragedii, którą Szekspir nazwał "moją zapłatą". Równocześnie Manfeld często wspominał o "długu Szekspira", jak gdyby Szekspir złożył komuś jakąś obietnicę lub pożyczył od kogoś pieniądze. W przytoczonym fragmencie dziennika aktora z Globe Theatre, Bena Fieldinga, była o tym mowa wielokrotnie.

W lecie 1611 roku zagraliśmy po raz pierwszy "Burzę". Will mówił, że w tym dramacie najchętniej opowiedziałby o Wielkim Demonie, któremu złożył ślubowanie. Twierdził, że zaciągnął dług, jakiego żaden człowiek nie ma prawa zaciągać, i że oddałby całe swoje bogactwo, żeby to ślubowanie unieważnić. Bo – jak mówił – zawsze przychodzi czas, kiedy dług musi zostać spłacony.

Okazało się więc, że z jakiegoś powodu Szekspir zawarł wiążącą umowę z Wielkim Demonem, kimkolwiek on był. Dan wstał z łóżka i poszedł do salonu, żeby odszukać swój komplet dzieł Szekspira. Wyjął Burzę i czytał przypadkowe fragmenty, ale nie mógł znaleźć ustępu, w którym Szekspir mówiłby coś o swoim długu.

Znalazł jednakże zwrot: "Umierający spłaca wszelkie długi"

Wrócił do książki Manfielda. Przed rokiem 1613, czyli przed pożarem Globe, Szekspir wycofał się prawie na stałe do swojego domu w Stradford. Ale Ben Fielding napisał:

Will zwierzył mi się, że jego dług dręczy go, że musi uregulować go za wszelką cenę. W tym celu musi wrócić do Southwark i stanąć twarzą w twarz ze swoim Dręczycielem, aby odzyskać spokój. Wszystko, co powiedział, zostało również zapisane i złożone u Johna Heminge'a.

To był ostatni zapis w dzienniku Bena Fieldinga. Według Manfielda, Fielding zniknął tej nocy, w której spalił się Globe, i został uznany za ofiarę pożaru.

Dan przeczytał wielokrotnie słowa Fieldinga, a potem zgasił światło i próbował zasnąć. Przez cały czas wydawało mu się, że coś potoczyło się bardzo źle, jak gdyby świat potajemnie zdecydował się zawrócić i podążyć w przeciwną stronę.

Przyjechał na wykopalisko rankiem następnego dnia, parę minut po siódmej. Deszcz wprawdzie nie padał, ale było zimno i mglisto. Otworzył bramę i z rękami w kieszeniach brnął po glinie do budy Holmana.

Niezwykłe było to, że z blaszanego komina budy nie wydobywał się dym. O tej porze Holman zwykle parzył herbatę i gotował śniadanie. Co dziwniejsze, drzwi budy były szeroko otwarte. Dan wspiął się po chropowatych stopniach i wsadził głowę do wnętrza.

– Holman? – zawołał. – Holman? Jesteś tam?

Wnętrze budy okazało się ciemne i zimne. Niezbyt czysta prycza była pusta; rysunki i odbitki światłoczułe szeleściły na tablicy ogłoszeń jak poszeptywanie żałobników w posępnej kaplicy. Piecyk był zimny, a imbryk pusty i nie miał wieczka.

– Holman? – powtórzył Dan.

Wyszedł z budy i poszedł przez grząski teren wykopaliska ku zagrodzie sporządzonej z płótna i starych drzwi, kryjącej miejsce, gdzie znaleziono ciało. Możliwe, że Holman postanowił wcześnie rozpocząć pracę i zjeść śniadanie później. W Southwark mżyło, na rzece żałośnie wyła syrena barki.

Odsunął na bok część starych drzwi.

– Holman? – zawołał… i wówczas zobaczył, dlaczego Holman nie odpowiadał. Dan zatrzymał się tam, gdzie stał, łapiąc powietrze krótkimi, płytkimi ruchami płuc, jak gdyby biegł. Z początku ledwie mógł się zorientować, na co patrzy, ale stopniowo zawiłe pętle i sploty kolorów szkarłatu i szarości nabrały sensu. Poczuł ucisk w gardle, a usta wypełniły mu się nagle żółcią i letnią kawą.

Holman został rozdarty na strzępy; długie pasma jelit i połyskujących mięśni porozciągane były po całej zagrodzie. W odległym kącie wykopaliska leżała jego klatka piersiowa, jak część wraku samochodowego. Kawałek rozpłaszczonej twarzy wystawał z błota, tuż obok prawej stopy Dana. Z jednym okiem, połową zakrwawionej brody, bez szczęki. W pobliżu leżały pokryte lepką krwią okulary.

Trzęsąc się z zimna i ze strachu, Dan ruszył na środek wykopaliska, do miejsca, gdzie Rita znalazła zmumifkowane ciało. Znalazł je, odrzucone w kąt dołu; jedna noga wystawała pod nieprawdopodobnym kątem. Glina obok wyglądała tak, jakby została przekopana koparką. Bóg wie, co tam się działo. Holman nigdy nie poważyłby się naruszyć w ten sposób tak doniosłego odkrycia archeologicznego. Co przydarzyło się Holmanowi?

Dan wciągnął nosem ranne powietrze. Było zimne i ostre jak papier ścierny. Poczuł w nim także pewien zapach, który nie był zapachem rozdartego ciała ludzkiego. Był to odór pleśni, podobny do smrodu nigdy nie przewietrzanego pokoju, pełnego starych modlitewników. Była to woń zamkniętej przestrzeni, zapach starości.