– Eva i Jane są za krzesłem w sypialni po drugiej stronie korytarza – powiedziałam. Mój głos brzmiał, jakbym była wykończona.
– Wiem – odparł Chandler. – Eva zadzwoniła na policję.
– Proszę pani? – odezwał się cienki, łamiący się głosik.
Zmusiłam się, żeby przejść do sypialni. Główka Evy wychyliła się zza krzesła. Usiadłam na łóżku.
– Możesz już przynieść Jane – powiedziałam. – Dziękuję, że zadzwoniłaś na policję. Jesteś naprawdę mądra i bardzo dzielna.
Eva odsunęła krzesło i podniosła fotelik z małą, chociaż teraz jej chude ramionka ledwie mogły go udźwignąć.
Chandler zamknął drzwi.
Natychmiast otworzyły się ponownie i stanął w nich Jack.
Znieruchomiał i przyjrzał mi się uważnie.
– Nic ci się nie stało? – zapytał. – Nie.
Pokręciłam głową i na ułamek sekundy zwątpiłam, czy będę w stanie ją zatrzymać. Czułam się tak, jakbym wprawiła w ruch wahadło. Z roztargnieniem pogładziłam się po szyi.
– Ale siniak – zauważył Jack.
Przyglądałam się, jak się zastanawia, w jaki sposób powinien rozmawiać ze mną i z Eva.
Z olbrzymim wysiłkiem podniosłam rękę i pogłaskałam Eve po głowie. Kiedy zaczęła płakać, mocno ją przytuliłam.
Tego wieczoru, kiedy Eva opowiadała policji, co się działo w żółtym domu przy Fulbright Street, trzymałam ją na kolanach. Byli z nami Chandler i Jack, a także Lou O'Shea – Jess koniecznie chciał być obecny przy tej rozmowie jako duszpasterz Evy, ale Eva zdecydowanie wolała Lou.
Wyglądało na to, że tatuś zaczął się dziwnie zachowywać, kiedy stało się jasne, że rachunki za prowadzenie ciąży i poród Meredith będą znaczne. Coraz bardziej gustował w zabawach ze swoją ośmioletnią córką.
– Zawsze lubił, jak się malowałam szminką – opowiadała Eva. – A najbardziej, jak się przebierałam.
– Co mówiła na ten temat twoja mama? – zapytał Chandler neutralnym tonem.
– Na początku myślała, że to zabawne.
– A kiedy zmieniła zdanie?
– Chyba po Święcie Dziękczynienia.
Artykuł o nierozwiązanych zagadkach kryminalnych ukazał się w gazecie z Little Rock zaraz po tym święcie. Była w nim fotografia niemowlęcia w pajacyku w żyrafki. Takim samym, jaki Meredith trzymała przez te wszystkie lata w pudełku na półce bieliźniarki, na pamiątkę pierwszych dni swojej córeczki.
– Mama była smutna. Chodziła po domu i płakała. Nie umiała zająć się Jane. Mama… – Eva zniżyła głos niemal do szeptu. – Mama zaczęła mi zadawać dziwne pytania.
– O co? – zapytał Chandler.
– O to, czy tatuś mnie jakoś dziwnie nie dotyka.
– Aha. I co jej odpowiedziałaś?
Chandler mówił cicho i zwracał się do Evy z szacunkiem. Nie wiedziałam, że mój stary przyjaciel ma w sobie tyle delikatności.
– Że nie, nigdy nie dotykał mnie… tam. Ale lubił się bawić w „Chodź no tutaj, dziewczynko”.
Żołądek podszedł mi do gardła.
Bez wdawania się w szczegóły, chodziło z grubsza o to, że Emory lubił wołać do siebie uszminkowaną i uróżowaną Eve, która miała się zachowywać tak, jakby się w ogóle nie znali, i dotykać go przez spodnie.
– Co było dalej? – zapytał Chandler po dłuższej chwili.
– On i mama okropnie się pokłócili. Mama powiedziała, że muszą porozmawiać o tym, jak się urodziłam, tatuś powiedział, że nie ma zamiaru, a ona na to, że… sama już nie pamiętam.
Czy Meredith zapytała go, czy Eva jest ich dzieckiem? Spytała go, czyją molestuje?
– A potem mama albo tata zabrali moją księgę pamiątkową i wyrwali z niej jedną stronę. Nie wiem kto, ale kiedy raz wróciłam ze szkoły, brakowało w niej kartki z moim ulubionym zdjęciem mnie, Anny i Kristy. Pewnie to mama, bo strona była ładnie wycięta. Więc następnego razu, kiedy nocowałam u Anny, zabrałam księgę ze sobą, żeby mama nie mogła wycinać nowych stron.
Jack i ja wymieniliśmy spojrzenia.
– A potem mama powiedziała, że musi mi zrobić badanie krwi. Więc poszłyśmy do doktora LeMaya i on i panna Binnie pobrali mi trochę krwi i powiedzieli, że ją zbadają, a ponieważ byłam bardzo grzeczna, pan doktor dał mi lizaka. Mama powiedziała, że nie mam o tym nikomu mówić, ale tatuś i tak zobaczył ślad po igle, kiedy mnie kąpał wieczorem! Ale ja mu nic nie powiedziałam, naprawdę!
Po policzkach Evy stoczyły się wielkie łzy.
– Nie zrobiłaś nic złego, nikt tutaj tak nie uważa – powiedziałam do niej. Nie uświadamiałam sobie, jak bardzo jest spięta, dopóki się nie rozluźniła.
– No i tatuś się domyślił. Chyba zaczął szukać i znalazł kwitek, który mama dostała od pana doktora. Wynik badania krwi? Rachunek za jego wykonanie?
– I następnego dnia wieczorem powiedział, że mama potrzebuje odpoczynku, i zabrał nas na kolację do miasta.
– Wsiadłaś do samochodu, prawda? – zapytał Chandler.
– Tak, razem z Jane. Właśnie przypinałam jej fotelik, kiedy tatuś powiedział, że zapomniał rękawiczek. Otworzył bagażnik, coś z niego wyjął, włożył to na siebie i wszedł do domu. Po kilku minutach wrócił, niósł coś pod pachą. Wrzucił to do bagażnika i pojechaliśmy do restauracji. A kiedy wróciliśmy… – Eva rozpłakała się na dobre.
Chandler z kluczykami Emory'ego wyszedł na zewnątrz, żeby sprawdzić jego bagażnik. Wrócił po pięciu minutach.
– Muszę tu wpuścić kilka osób, które się rozejrzą i zrobią zdjęcia – powiedział cicho. – Chodź, kochanie, położysz się na chwilę do łóżka i spokojnie sobie poleżysz.
Zalana łzami Lou wyciągnęła ramiona do Evy, która pozwoliła jej wziąć się na ręce i wynieść z pokoju.
– Co było w bagażniku? – zapytał Jack.
– Przezroczysty plastikowy płaszcz przeciwdeszczowy, cały zaplamiony, oraz nóż kuchenny. Wzdrygnęłam się.
Jack i Chandler wdali się w bardzo poważną rozmowę.
Chandler zadzwonił do swoich ludzi, którzy zaczęli już przeszukiwać dom przy Fulbright Street. Mniej więcej po półgodzinie tyczkowaty detektyw Brainerd przywiózł do sypialni pastorówki znane mi pudełko.
Jack włożył rękawiczki, zdjął pokrywkę i zaczął się uśmiechać.
Diii i Varena już dawno zabrali Annę do domu; założyłam, że powiadomili moich rodziców, co się ze mną dzieje.
Jack zawiózł mnie do swojego pokoju w motelu, a sam pojechał do więzienia, żeby porozmawiać z Emorym Osbornem.
Kiedy wrócił, nadal leżałam na wznak na łóżku i gapiłam się w sufit. Nadal miałam na sobie kurtkę. Bolało mnie gardło.
Jack bez słowa otworzył notes z adresami, który wyciągnął z teczki. Podniósł słuchawkę, wziął głęboki oddech i wybrał numer.
– Roy? Jak się masz? Tak, wiem, która jest godzina. Ale uznałem, że to ty powinieneś zadzwonić do Teresy i Simona. Powiedz im, że znaleźliśmy małą. Oczywiście, że nie żartuję, nie żartowałbym z czegoś takiego. Nie, nie chcę do nich dzwonić, to twoja sprawa.
Jack odsunął trochę słuchawkę od ucha i usłyszałam, jak Roy Costimiglia wrzeszczy z radości na drugim końcu linii. Kiedy jego krzyki trochę osłabły, Jack zaczął opowiadać, próbując przekazać Royowi jak najwięcej w kilku zdaniach.
– Nie, tego nie wiem… Lepiej będzie, jak zadzwonią do swojej prawniczki, niech ona przyjedzie tutaj przed nimi. Myślę, że to jeszcze trochę potrwa, ale Osborn się przyznał. Tak. – Jack powoli położył się na wznak tuż obok i przytulił do mnie. – Odebrał poród własnego dziecka w domu i ono zmarło. Wydaje mi się to lekko podejrzane, urodził się chłopczyk… a on zdecydowanie woli dziewczynki. Tak czy inaczej, czul się winny i nie mógł się zdobyć, żeby powiedzieć o tym żonie. Dał jej mocny środek przeciwbólowy, który sam brał po urazie kręgosłupa, straciła przytomność, a on zaczął jeździć po okolicy, zastanawiając się, jak jej powiedzieć, że dziecko nie przeżyło. Mieszkał wtedy w pobliżu Conway i jeździł bez żadnego planu po miasteczku, tak przynajmniej twierdzi. Tak, też tego raczej nie kupuję, zważywszy… czekaj, daj mi dokończyć. – Jack zrzucił z nóg buty. – Mówi, że przejeżdżał obok Macklesbych i rozpoznał ich dom, bo jakieś cztery miesiące wcześniej dostarczał im kanapę. Teresa wpadła mu wtedy w oko, uznał, że jest ładna. Nagle przypomniał sobie, że przecież była w ciąży, był ciekaw, czy już urodziła… przez chwilę obserwował dom, mówi, że był tak zrozpaczony, że nie potrafił wrócić do siebie i stawić czoła żonie. I znienacka dostał szansę, żeby wszystko wyprostować. Zobaczył, jak Teresa wychodzi z małą w foteliku na ganek, zatrzymuje się, odstawia ją i wraca do środka. Taka wyrodna matka nie zasługuje na dziecko, pomyślał, a ma już przecież dwoje. Jego żona nie ma żadnego. I zabrał Summer Dawn ze sobą do domu.