Выбрать главу

– Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam.

– Więc oto jestem i gadam – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Miał ciągoty do innych kobiet. Nie mówię, że do czegokolwiek doszło, ale gapił się na nie często. Lubił głupie kobiety.

– Czyli popełnił błąd.

Po chwili zastanowienia roześmiała się. Nawet jej śmiech był suchy i szeleszczący.

– O tak – powiedziała, ciągle rozbawiona. – Dobrze zarządzał tartakiem, zostawił mi tyle, że wystarczy mi do końca życia, i nie musiałam iść uczyć w szkole czy robić innych głupich rzeczy, do których nie zostałam stworzona. Oczywiście po jego śmierci musiałam prowadzić firmę. Ale dużo już wiedziałam, a nauczyłam się jeszcze więcej.

– Czyli skoro zajmowała się pani tartakiem, wie pani, kto jest właścicielem wszystkich działek w okolicy. – Dotarło do mnie, że mam przed sobą cenne źródło informacji.

Spojrzała na mnie trochę zaskoczona.

– Wiem. Wiedziałam.

– Zna pani Birdie Rossiter, wdowę po M. T. Rossiterze?

– Synową Audie Rossiter?

– Tak. Wie pani, gdzie mieszka?

– Audie dała im tę ziemię. Pobudowali się zaraz przy Farm Hill Road.

– Zgadza się.

– Co z nią?

– Tuż za granicą miasta, po południowej stronie drogi, jest parę akrów lasu.

– Nic tam jeszcze nie wybudowano? – spytała pani Jepperson. – A to niespodzianka. Niecały kilometr za granicami miasta, tak?

Skinęłam głową. A potem, obawiając się, że nie zrozumiała, powiedziałam: – Tak.

– Chcesz wiedzieć, kto jest właścicielem?

– Tak, proszę pani. Jeśli pani wie.

– Mogłabyś pójść do ratusza i to sprawdzić.

– Łatwiej mi zapytać panią.

– Hmmm. – Spoglądała na mnie i zastanawiała się. – Sądzę, że ta ziemia należy do rodziny Praderów – powiedziała w końcu.

– Przynajmniej należała jeszcze jakieś pięć lat temu.

– Pani wtedy jeszcze pracowała? – Sądziłam, że pani Jepperson zbliża się do dziewięćdziesiątki.

– Nie miałam nic lepszego do roboty. Mężczyźni, których zatrudniałam, zawozili mnie, gdzie trzeba. Pokazywałam im, że sprawdzam, co robią. Wierz mi, dobrze się pilnowali. Muszą nadal zarabiać pieniądze dla tych moich bezwartościowych prawnuków.

Uśmiechnęła się i jeśli potrzebowałam dodatkowej wskazówki, że tak naprawdę wcale nie uważała swoich prawnuków za bezwartościowych, właśnie ją dostałam.

– Joe C. Prader jest właścicielem tej ziemi?

– Tak, o ile dobrze pamiętam. Pozwala rodzinie i przyjaciołom polować na niej. Joe C. jest starszy nawet ode mnie, więc może nie mieć już za dużo przyjaciół. Wcześniej też nie miał ich zbyt wielu.

Pani Jepperson zasnęła bez ostrzeżenia. Było to tak zaskakujące, że upewniłam się, czy oddycha. Wszystko było w porządku, przynajmniej na tyle, na ile byłam w stanie sprawdzić. Wkrótce wróciła Laquanda i też zajrzała do staruszki. Odwiozła córkę do domu, kazała jej wziąć emetrol, napić się piwa imbirowego i położyć do łóżka.

– Wszystko było w porządku, gdy mnie nie było? – zapytała.

– Tak. Ucięłyśmy sobie pogawędkę.

– Ty? I pani Jepperson? Chciałabym to usłyszeć – powiedziała sceptycznie. – Ta kobieta wie wszystko, naprawdę wszystko, o Shakespeare. Przynajmniej o białych, ale też o niektórych czarnych. Ale nie opowiada o tym, o nie. Trzyma buzię na kłódkę.

Wzruszyłam ramionami i zebrałam swoje rzeczy. Gdybym zapytała staruszkę o dawne skandale i ludzi, nie współpracowałaby tak chętnie, jak gdy zapytałam o ziemię. Ziemia to praca. Ludzie nie.

Po powrocie do domu na lunch odsłuchałam wiadomości na automatycznej sekretarce. Becca przypomniała sobie o kilku rachunkach, które mogły przyjść podczas jej nieobecności, i chciała mi zostawić czeki na ich pokrycie. Po zjedzeniu kanapki z tuńczykiem, umyciu zębów i poprawieniu makijażu nadal miałam wolne pół godziny, więc postanowiłam się tym zająć.

Przy tylnym wejściu do budynku stała ciężarówka, częściowo wypełniona kartonami. Bez względu na to, czy mieszkał z Lacey, czy nie, Jerrell pomagał opróżnić mieszkanie Deedry. Nie było go w zasięgu wzroku, uznałam więc, że jest na górze.

Anthony otworzył drzwi. Wyglądał, jakby wyszedł właśnie spod prysznica i narzucił na siebie ubranie.

– Jest Becca? – zapytałam.

– Jasne, wejdź. Ładna pogoda, prawda? Przytaknęłam.

– Zaraz przyjdzie. Bierze prysznic. Byliśmy pobiegać – wyjaśnił.

Kiedy po dłuższej chwili Becca się nie pojawiła, usiadłam. Wydawało mi się, że słyszę, jak ktoś otwiera drzwi do łazienki, ale jeśli Becca z niej wyjrzała, musiała zaraz wejść tam z powrotem. Była kobietą, której dużo czasu zajmowała codzienna pielęgnacja. Jej brat z dużą determinacją podtrzymywał uprzejmą rozmowę, ale ucieszyłam się, gdy pojawiła się Becca i mogliśmy dać sobie spokój. Anthony nie chciał chyba rozmawiać o niczym innym niż o swoim doświadczeniu w pracy z więźniami. Pomyślałam, że jest bliski obsesji.

Becca wyszła z łazienki ubrana tylko w szlafrok. Nawet zaraz po wyjściu spod prysznica nałożyła makijaż.

– Lily – była zaskoczona, że mnie widzi. – Kiedy przyszłaś?

– Jakieś dziesięć minut temu.

– Mogłeś mi powiedzieć. – Uderzyła Anthonyego pięścią w ramię. – Pospieszyłabym się.

Poczekałam aż dojdzie do tego, o czym naprawdę miałyśmy rozmawiać. Bank miał mi przesłać czek na pokrycie kosztów utrzymania budynku i zapewniła mnie, że czeki będą przysyłane, dopóki nie wróci i nie anuluje polecenia płatności. Rachunki będą płacone za pomocą stałego zlecenia, a czek dla mnie zawierał dodatkową kwotę na niespodziewane naprawy.

Wtedy zauważyłam, że Anthony Whitley wpatruje się we mnie trochę zbyt długo, reagując mocniej, niż powinien, na wszystko, co mówiłam. Czyżby Becca chciała, żebym wpadła, bo podobałam się jej bratu? Czy może dlatego była tak długo w łazience? Zaniepokoiła mnie taka możliwość. Niektóre kobiety cieszy każde okazywanie im uwagi przez mężczyzn. Ja nie jestem jedną z nich.

Zakończyłam rozmowę i wycofałam się w kierunku drzwi. Już je otwierałam, gdy Becca zapytała, czy miałam kasety z mieszkania Deedry. Skinęłam głową i miałam zamiar wyjść.

– Jeśli natkniesz się na film, na którym jestem, dasz mi znać? – spytała Becca.

Gapiłam się na nią, myśląc o filmach, które kręciła Deedra.

– Jasne – powiedziałam – ale prawie skończyłam je przeglądać i nie znalazłam nagrania z tobą. Pamiętasz, miałam je przejrzeć ze względu na Marlona?

Becca była zaskoczona.

– Dziwne. Pożyczyłam kamerę od Deedry, żeby nagrać, jak robię pięć pierwszych kata i zobaczyć, co robię źle. Obawiam się, że gdy ją oddawałam, zostawiłam w niej kasetę. Zastanawiałam się, czy tam była.

Sprawiała wrażenie tak szczerej, że byłam zdumiona. Czy ukrywała przed bratem, że ona i Deedra zabawiały się ze sobą? Czy też naprawdę nagrywała swoje kata, żeby poprawić ich wykonanie?

– Szeryf otworzyła kamerę i nie było w niej kasety. Jeśli na nią trafię, przyniosę ci ją – powiedziałam.

To był dobry sposób na zakończenie rozmowy, więc zamknęłam drzwi i skierowałam się do wyjścia. Spojrzałam na zegarek. Jeśli się nie pospieszę, spóźnię się do następnej pracy.

Kiedy podniosłam wzrok, na mojej drodze stał wielki rozgniewany mężczyzna.

Jerrell Knopp wyglądał na dwa razy większego i trzy razy bardziej wrednego, kiedy się złościł, a był bardzo, bardzo zły.