Выбрать главу

– Jak byś go tu ściągnął? A smycz? – Nie pytałem, co jest generatorem, choć przez głowę przemknął mi złośliwy obrazek: wirujące młynki modlitewne przymocowane do prądnicy.

– Kurator może – odparła Illan; też wzięła papierosa i zapaliła. – Akuszerzy i kuratorzy nie mają smyczy.

– A niektórzy listonosze i taksówkarze są przywiązani do ruchomej funkcji – dodał Kotia. – Samochodu albo powozu.

Pewnie myślał, że się zdziwię, ale ja tylko pokręciłem głową.

– Kotia, smycz wcale nie jest konieczna. To przecież tylko symbol, jak obroża na szyi niewolników w Antyku. Obroża może być złota, z drogimi kamieniami, ale pozostaje obrożą… Illan! – zwróciłem się do dziewczyny. – Kiedy ci się przyznał?

– Do tego, że jest kuratorem? Po tym, jak próbował cię zabić.

Kotia zaciągnął się nerwowo.

– Wiesz, może ja ci wszystko opowiem. Ze szczegółami. Po pierwsze, co robi kurator.

– Bardzo jestem ciekaw!

– Kurator w zasadzie nie robi nic – oznajmił Kotia, rozkładając ręce. – Przedstawiłem swój pogląd na to, jak mógłby się rozwijać nasz świat. Nie wiem, czy mnie wysłuchali, ale bardzo starałem się wymyślić dla nas jak najlepszą przyszłość. Słowo honoru.

– Nawet ładnie ci wyszło – odparłem kwaśno. – Wystarczy obejrzeć dziennik, żeby się o tym przekonać.

Kotia skrzywił się i mówił dalej:

– Poza tym, akuszerzy informowali mnie, kogo i kiedy chcą przemienić w funkcyjnego…

– I w jakiego?

– Nie, tego sami nie wiedzieli. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. Prócz tego dostawałem raporty: jak, kogo, kiedy. Pięciu, sześciu ludzi dziennie, na całej Ziemi. Choć oczywiście większość funkcyjnych pojawia się w USA, Europie, Chinach, Rosji i Japonii. W Afryce i Ameryce Łacińskiej jest ich dziesięć rasy mniej. Poza tym informowano mnie, gdy ktoś ginął albo zrywał więź z funkcją – mniej więcej jedna, dwie osoby w tygodniu. Policzyłem, że funkcyjnych na Ziemi jest co najmniej trzysta tysięcy, pod warunkiem że proces przebiegał w jednakowym tempie, a zaczął się dwieście lat temu. Prócz tego, raz czy dwa w miesiącu dostawałem listy lub telegramy z Arkanu, zwykle podawali mi imię człowieka, którego trzeba uczynić funkcyjnym, a ja przekazywałem to nazwisko jakiemuś akuszerowi.

– Ilu jest wszystkich akuszerów?

– Sześciu. Jeśli nie pojawił się nowy zamiast Natalii, to pięciu. Ale mogli przysłać kogoś z Arkanu albo innego świata, mogło się też zdarzyć, że nowy funkcyjny został akuszerem.

Pokiwałem głową.

– No i to by było na tyle – powiedział Kotia. Zawahał się i dodał: – Czasem ci z Arkanu prosili, żeby zająć się jakimś funkcyjnym. Przekazywałem te informacje policjantowi kontrolującemu dany rejon albo akuszerom, oni nie mają smyczy. A raz na kwartał pisałem raporty do Arkanu, to znaczy sumowałem raporty od akuszerów: kto, kiedy i jakim funkcyjnym został; jeśli były jakieś problemy z adaptacją, skargi, o tym również pisałem. A także dołączałem własne przemyślenia o dalszym rozwoju ludzkości.

– I to wszystko?

– Wszystko. – Kotia rozłożył ręce. – Myślisz, że siedziałem w Moskwie, spotykałem się z dziewczynami i pisałem różne opowiadanka po to, żeby wprowadzić cię w błąd? Ja naprawdę nie miałem nic innego do roboty! Trzy lata włóczyłem się po całej Ziemi, super sprawa! I po innych światach Wachlarza. A potem mi to wszystko obrzydło. Okazało się, że wymyślanie różnych głupot, picie i chodzenie na baby…

Illan wyciągnęła rękę i leciutko klepnęła Kotię po karku.

– Jeśli chodzi o baby, to wystarczy. Potraktuj to jako miniony etap twojego życia.

Kotia zerknął na nią, ale, ku mojemu zdumieniu, pokiwał głową, i to chyba szczerze.

– Pracę kuratora można porównać do pracy rządcy w dużym, sprawnie działającym majątku. Chłopi sami wiedzą, kiedy siać, a kiedy młócić, kowal naprawia różne sprzęty, ba… kobiety ubijają mleko na twaróg i sprzedają na targu, pop odprawia nabożeństwa. Wszystko dzieje się samo, a rządca siedzi na ganku, popija nalewkę i… – Kotia stęknął i dokończył niezgrabnie: – No, pewnie coś tam jeszcze robi. Illan parsknęła śmiechem.

– Kotia, cofam to, co powiedziałam! Skoro nie możesz nie wspominać o babach, to mów, jak ci wygodnie. Tylko przy okazji dowiedz się, jak się robi twaróg, a jak masło.

– Już skończyłem – odparł ponuro Kotia. – I na tym właśnie polega moja praca. Teraz druga sprawa: jakie mam możliwości i przywileje jako kurator. Mam to mieszkanie w Tybecie – nie wiem, jakim cudem wyszkolili tych mnichów, co im napletli, ale służą fanatycznie. Bywam tu rzadko, ale w razie potrzeby to najbezpieczniejsza kryjówka. Mogę się przemieszczać… No… – Kotia zawahał się, dobierając słowa. – No, tak jakby przez przestrzeń, do dowolnego miejsca, w którym już byłem i które zapamiętałem. Wymyślam dla niego jakieś słowo-hasło, a potem mogę otworzyć do niego portal.

– Tylko do miejsca? – zainteresowałem się.

– Albo do człowieka – Kotia wyglądał na speszonego – takiego, którego znam osobiście. No, na ciebie miałem namiar. Od czasu do czasu podglądałem… po tym, jak się pokłóciliśmy. Na Illan…

– Jasne. Co jeszcze umiesz?

– A nic – odparł z rozdrażnieniem Kotia. – Nie mam żadnych wypasionych umiejętności. Ani siły jak policjant, ani wiedzy o wszystkim, jak celnik, ani umiejętności leczenia. To znaczy, wszystko to jakby mam, ale słabsze niż u nich.

– Przecież to bez sensu – nie wytrzymałem. – Jesteś najważniejszy! Nadzorca nad całą Ziemią!

– Ta, jasne! – żachnął się Kotia. – Myślisz, że blokowy w obozie koncentracyjnym miał dużo praw? Trochę więcej jedzenia, trochę lepsze łóżko i jeszcze prawo rozmowy ze strażnikami, i tyle! Nie spodziewaj się Bóg wie czego, jestem jedynie pośrednikiem! Specjalista o szerokim profilu i, jak każdy taki specjalista, niezbyt głęboki, niestety.

– Im kałuża większa, tym płytsza – powiedziała sentencjonalnie Illan.

Ja i Kotia popatrzyliśmy na nią zdumieni.

– Aforyzm – wyjaśniła niepewnie Illan. – Co?

– Taki sobie – odparłem. – Dobra, nieważne. Powiedz mi, Kotia, a co utraciłeś w ostatnim czasie?

– Nie mogę otworzyć portalu do zamieszkanych światów. – Kotia rozłożył ręce – Najpierw zamknął się Arkan, potem inne cywilizowane światy. Miałeś cholerne szczęście, że do Janusa jeszcze mogłem się dostać. Próbuję skontaktować się z listonoszem i nie mogę. Albo nie zjawia się na naszej Ziemi, albo się przede mną zamknął. Powinien przyjść list z Arkanu, ale nie przyszedł. Przestały przychodzić raporty od akuszerów. Zupełnie jakby przestali mi ufać. Uśmiechnął się krzywo. – Albo… jakby czekali, który z nas wygra.

– Jak doszło do tego, że zostałem funkcyjnym? – spytałem wprost. – Tylko bez gadki w rodzaju: „Dostałem zlecenie, bardzo nie chciałem, ale co mogłem zrobić…”.

Kotia westchnął ciężko – chyba nadeszła chwila prawdy.

– Sam podałem twoje nazwisko Iwanowej – powiedział ponuro. – Że niby dostałem takie polecenie. Można powiedzieć: wykorzystałem stanowisko służbowe w celach osobistych.

– Po co?

– Bo mi było nudno! – zawołał z męką Kotia. – Chciałem, żeby któryś z moich przyjaciół został funkcyjnym. Żeby można się było powygłupiać, poudawać przypadkowego uczestnika wydarzeń. Przecież nikt mnie nie znał, nawet ta idiotka Iwanowa. Kurator to najskromniejszy władca na świecie.

– A pewnie, skromny jak nie wiem co.

W kominku trzeszczał ogień, zwinięta w fotelu Illan popatrzyła uważnie na Kotię. Co za sielankowy obrazek.

– I co masz zamiar teraz zrobić, Kotia? – spytałem.

– Ja? Nie mam zamiaru nic robić. Boję się, Kirył. To oni dali mi możliwości i to oni mogą je w każdej chwili odebrać. To cud, że zdołałem cię uratować. Zapewne jakoś mnie inwigilują, przecież nadal jestem funkcyjnym.