Przez jakiś czas panowała cisza. Gniotłem w palcach kolejnego papierosa i w końcu spytałem:
– Proszę mi powiedzieć, dlaczego wasi gwardziści to kobiety? W naszym świecie istnieje Watykan i tam…
– Wiem o Watykanie i Gwardii Szwajcarskiej. Ale w naszym świecie to nie stu czterdziestu siedmiu gwardzistów poległo, ratując papieża Klemensa VII, lecz zakonnice z klasztoru karmelitanek uratowały sześciu kardynałów konklawe.
Kardynał wrócił po swojego psa, wziął go na ręce i powiedział:
– Odpocznij, Kiryle. Postąpiłem niewłaściwie, nie pozwalając ci odpocząć po podróży, ale w Rzymie z członków konklawe jestem tylko ja i byłem strasznie ciekaw rozmowy z gościem z innego świata. Zwłaszcza z byłym funkcyjnym. To właśnie ja odpowiadam za kwestie bezpieczeństwa zewnętrznego Opoki.
– Cieszę się, że porozmawialiśmy – powiedziałem. – Czekanie było najgorsze. I… i tak poczułem się lepiej. Chociaż odmówił mi pan pomocy.
– Nie odmówiłem pomocy. Wyjaśniłem jedynie, dlaczego nasi żołnierze nie wyruszą do Arkanu czy na Demos. A pomoc… pomoc bywa różna. Nie masz nic przeciwko temu, że Marko będzie dotrzymywał ci towarzystwa w charakterze mojego przedstawiciela?
– Nie, oczywiście, że nie. To wspaniały rozmówca.
Kardynał uśmiechnął się słabo.
– Tak, wiem o tym…
11.
Sen to jedyna radość, która może przyjść nie w porę.
Nie, to nie Montaigne. Sam to wymyśliłem.
Ale mówiąc poważnie, przecież faktycznie tak jest! Nie wypada się przyznać, że lubisz sobie pospać. Też mi zajęcie, spanie! Trzeba pracować dla dobra swojego i kraju, albo czytać książki, dla ducha, albo potańczyć w klubie z dziewczynami – homo sapiens odczuwają stały pociąg płciowy, a to znaczy, że tańce godowe górskich kozłów praktykujemy o każdej porze roku. A sen? Sen to głupstwo, zwykła strata czasu. Czasem wprawdzie może nam się przyśnić coś ciekawego, ale kogo obchodzą sny w dobie przepełnionego filmami Internetu i całego morza gier komputerowych?
Z drugiej jednak strony… Zapytajcie bawiące się przez cały dzień dziecko, czy chce spać. Zapytajcie studenta, który wrócił z imprezy i smętnie zerka na podręcznik fizyki kwantowej. Spytajcie młodych rodziców, którzy w nocy słyszą nieustanne „uaaa”. Albo staruszka, który bez środka nasennego nie pójdzie do łóżka. Profesora astrologii, który, pokonując ziewanie, opowie wam o procesach zachodzących w korze mózgowej, o znaczeniu snu dla waszego zdrowia psychicznego i fizycznego…
Sięgnąłem po dzbanek i wlałem do filiżanki resztkę kawy, z fusami. Marko popatrzył na mnie ze współczuciem.
– Może jednak pójdzie pan spać, Kiryle?
– Zaraz, tylko jeszcze raz przelecimy się po datach. U nas jest dwutysięczny dziewiąty rok… No, to jeszcze dałoby się zwalić na błędy w obliczeniach… Kiedy zbudowano Rzym?
– W ósmym wieku przed narodzinami Chrystusa.
– Aha. – Nie pamiętałem zbyt wielu dat, szczęśliwie wyrzuciłem je z głowy zaraz po egzaminie końcowym. Ale coś niecoś jednak wypłynęło z mroków niepamięci: – A… Juliusz Cezar?
– Tak? – spytał ochoczo Marko. – Co z Cezarem?
– Pięćdziesiąt lat przed naszą erą… przed narodzinami Chrystusa, został zamordowany przez Brutusa!
Marko pokręcił głową.
– Jeśli mnie pamięć nie myli, Juliusz Cezar zmarł na atak serca podczas schadzki… w dwudziestym czwartym roku przed narodzinami Chrystusa.
– Więc to jest właśnie ten punkt, w którym historie naszych światów się rozeszły! – oznajmiłem triumfalnie.
– Typowy błąd człowieka, próbującego się zorientować w różnicach między światami Wachlarza. – Marko się uśmiechnął. – A coś bliżej naszych dni?
– Poczekaj, masz rację. – Zerknąłem na tom Montaigne’a. – Wasza biblioteka… jeśli różnice między światami sięgają tak zamierzchłej przeszłości… to nie powinno być żadnego Montagine’a, Cervantesa, Wiktora Hugo, Dostojewskiego…
– Kim jest Cervantes?
– Don Kichot? Sancho Pansa?
– Hiszpanie? – uściślił Marko. – To są w waszym świecie znani pisarze?
– Czysty obłęd! – Nie wytrzymałem. – Jeśli świat zaczyna się zmieniać, to powinien zmienić się radykalnie! Zmiany się nawarstwiają, mnożą, w końcu nie powinny zostać żadne punkty wspólne! Jesteśmy we Włoszech?
– W Watykanie. – Marko się uśmiechnął. – A Watykan, owszem, jest we Włoszech. Dzieli Włochy na Północne i Południowe.
– Im dalej, tym gorzej. Stany?
– Północne Stany Ameryki?
– Stany Zjednoczone Ameryki.
– No… są.
– To rozwinięty kraj?
– Bardzo. Jeden z najbardziej rozwiniętych. Oczywiście Kanada jest większa…
– Koszmar! Rosja?
– Która? Północno-Wschodnia, Południowo-Ukraińska, czy Syberyjsko-Dalekowscho-dnia? To Konfederacja.
Nie wytrzymałem i sięgnąłem po butelkę koniaku. Dobrego miejscowego koniaku, wyprodukowanego we francuskiej prowincji Cognac.
Koniak się nie zmienił.
– Luter?
– Wybitny działacz Kościoła.
– Lenin, Hitler, Stalin? Churchill?
– Churchill! – Marko się ucieszył, słysząc jedyne znajome nazwisko. – Słynny angielski pisarz i filozof. Jak dla mnie trochę nudny, ale…
– Dlaczego tak się dzieje, Marko? Ktoś zniknął bez śladu, ktoś napisał inne książki, a ktoś zajął się czymś innym. Załóżmy, że to działalność funkcyjnych. Załóżmy, że zaczęli ingerować w nasze światy nie przed setkami, ale tysiącami lat, tylko że wtedy świat się powinien zmienić całkowicie, a on zmienia się wybiórczo!
– Dokładnie tak. A Weroz, w którym nie ma ropy naftowej? Tam do zmian musiałoby dojść w epoce prehistorycznej, i to do zmian globalnych, geologicznych! A przecież nawet w Werozie znajdziesz znajome nazwiska i ludzi, którzy robią to samo, co robili w Demosie czy u nas.
Marko nalał sobie koniaku i popatrzył na mnie ze współczuciem.
– Próbujesz w ciągu paru godzin znaleźć odpowiedzi na pytania, nad którymi nasz świat trudzi się od stuleci. Daj spokój, Kiryle.
– Musi być odpowiedź – uparłem się. – Może nawet leży na wierzchu, po prostu zamydliło wam wzrok…
– Zamydliło?
Wyjaśniłem.
– Być może – zgodził się lekko Marko. – Różnimy się do was – wy jesteście technikami, my biologami.
– My byśmy powiedzieli: genetykami. Nie wiem tylko, jak możecie zajmować się inżynierią genetyczną bez mikroskopów elektronicznych i innych narzędzi…
– Z bożą pomocą. – Marko się uśmiechnął.
– Aha. Oraz pomocą jakiejś meduzy… „oka archanioła” na przykład… Marko, kardynał powiedział, że nam nie pomogą. Że wasi żołnierze nie będą bronić naszego świata.
– Każdy zasługuje tylko na taki świat, którego sam jest w stanie bronić – rzekł twardo Marko. – Gdybyśmy do was przyszli, nawet chcąc pomóc zupełnie bezinteresownie, czym by się to skończyło? Wasze zwyczaje by nas przeraziły, nasze was. Macie bardzo wielu ateistów, czy oni przyjęliby naszą pomoc? A muzułmanie? Tym bardziej pomoc w walce przeciw nieznanemu wrogowi, który przecież aż tak bardzo wam nie dopieka…