– Nie, proszę… – Próbowała go odepchnąć.
Sięgnął ręką do jej starannie ułożonych włosów, zanurzył w nich palce, a potem obiema rękami rozczesywał je, aż opadły na ramiona.
– Piękne – mruczał, patrząc na nią. Ich twarze znajdowały się bardzo blisko siebie. Po chwili przechylił jej głowę i zaczął ją całować tak, że zaczęła się rozpływać. Bawił się jej wargami, dotykał koniuszkiem języka jej ust.
Przez ciało Houston przepływały jakieś dziwne fale, aż objęła go ramionami za szyję i przylgnęła do niego. Kane zareagował natychmiast, przyciskając ją tak, żeby przylegała wszędzie do jego potężnego ciała. Zaczął osuwać się na dywan i poduszki, a ona nie protestowała, tuląc się do niego, jakby był źródłem życiodajnej siły.
– Kane – szepnęła, odchyliwszy głowę.
– Tak, kochanie, jestem tutaj – odpowiedział cichym głosem, od którego przeszły ją dreszcze.
Podciągnął jej suknię i wymacał nagie uda między pończochami a luźnymi pantalonami. Nie myślała o niczym, ogarniało ją tylko rozkoszne uczucie, gdy czuła jego dotyk na swym ciele i jego usta na swych wargach. Odruchowo wcisnęła nogę jeszcze mocniej między jego nogi.
Kane odepchnął ją z jękiem. Przez chwilę leżał obok niej, popatrzył na nią, po czym wstał.
– Wstań – powiedział zimno i odszedł. Patrzył w okno, odwrócony do niej plecami.
Houston czuła się upokorzona i oszukana, gdy leżała na dywanie z podniesioną suknią. Wstała powoli, starając się odzyskać spokój. Do oczu napłynęły jej łzy.
– Idź się uczesać – powiedział Kane, nie odwracając się. – Uczesz się, to odwiozę cię do domu.
Wypadła z pokoju, trzymając dłoń przy ustach, żeby nie było słychać szlochu. Jedna łazienka była za kuchnią, druga przy gabinecie Kane’a. Nie chciała ryzykować spotkania z Edanem lub panią Murchison, więc pobiegła na górę, do łazienki obok sypialni Kane’a.
Gdy znalazła się już w wykładanym marmurem pomieszczeniu, dała upust łzom. Kane chciał poślubić damę, a teraz obraził się, bo ona zachowała się jak ladacznica. A więc to o tym mówiła Blair – że widziała gwiazdki, kiedy Leander ją całował. Houston przy pocałunkach Lee nie odczuwała niczego, natomiast z Kane’em…
Popatrzyła na siebie w lustrze: oczy błyszczące i pełne życia, usta lekko obrzmiałe, na policzkach rumieńce, potargane włosy na ramionach. Tak nie wygląda dama, jakiej pragnął. Nic dziwnego, że ją odepchnął, pomyślała. I znów popłynęły łzy.
Gdy tylko Houston opuściła salonik, Kane udał się do swego gabinetu, gdzie za biurkiem siedział Edan z nosem zatopionym w papierach.
– Houston wyszła? – spytał.
Gdy Kane nie odpowiedział, spojrzał na niego i zauważył, jak drżącymi rękoma nalewa sobie pół szklanki whisky.
– Co jej zrobiłeś? – spytał Edan, z lekko skrywanym gniewem w głosie. – Mówiłem ci przecież, że ona nie jest taka jak inne kobiety.
– Co ty, do cholery, o niej wiesz? Czemu nie pytasz, co ona zrobiła mnie? Chcę, żebyś przygotował jej powozik i odwiózł ją do domu.
– A co się stało?
– Kobiety! – powiedział z niesmakiem Kane. – Nigdy nie postępują tak, jak powinny. Jest tylko jeden powód, dla którego chciałem ożenić się z damą.
– Znów Fenton. – Edan westchnął.
– Masz rację, Fenton! – Kane prawie krzyknął. – Wszystko, co kiedykolwiek zrobiłem, dla czego pracowałem, robiłem po to, żeby odpłacić Fentonowi za to, co mi zrobił. Przez wszystkie lata pracy i wyrzeczeń miałem jedno marzenie: że pewnego dnia on przyjdzie do mnie na kolację. Mój dom będzie cztery razy większy od tego, w którym mieszka on, a przy stole będzie siedziała moja żona, kobieta, której mi niegdyś odmówił – jego ukochana córeczka Pamela.
– Ale musisz się zadowolić inną kobietą – zauważył Edan. – Czy Houston ci się nie podoba?
Kane wypił duży haust whisky.
– Cholernie dobrze udaje – stwierdził. – Musi bardzo chcieć moich pieniędzy.
– A jeżeli nie chodzi jej o twoje pieniądze? Jeżeli chce mieć męża, dzieci?
Kane wzdrygnął się.
– To może mieć później. Ja chcę tylko pokazać coś Fentonowi. Chcę zasiąść w mojej własnej jadalni z panną Chandlerowną jako swoją żoną.
– A co planujesz zrobić z Houston po tej kolacji? To nie buty, które możesz wyrzucić.
– Kupię jej biżuterię. Może ją zatrzymać, a jeśli nie znajdę kupca, może też dostać ten dom.
– Tak po prostu? – spytał Edan. – Powiesz jej, żeby sobie poszła, bo tobie nie jest już potrzebna?
– Chętnie się mnie pozbędzie. – Skończył whisky. – W moim życiu nie ma czasu na kobietę. Odwieź ją do domu, co? – powiedział i wyszedł z pokoju.
10
Tej nocy Houston płakała tak długo, aż wreszcie zasnęła. Była nieszczęśliwa i okropnie skołowana. Większość życia przeżyła pod opieką swego ojczyma, a Duncan Gates miał bardzo zdecydowane poglądy na to, co dama powinna, a czego jej nie wolno. Zawsze starała się tak postępować. Kiedy łamała te zasady, robiła to w sekrecie.
Z Leanderem była zawsze powściągliwa. Potrzebna mu była na żonę dama, a więc Houston nią została. I publicznie, i prywatnie – zawsze była damą. Prowadziła się nienagannie. A jednak Leander wybrał kogoś, kto zupełnie nie był damą. Słowa, jakie wypowiedział na temat cudownej Blair, paliły ogniem serce Houston.
A później pojawił się Kane, tak różny od Leandera – nie miał ani ogłady, ani poczucia wartości. Ale Kane chciał damy, a skoro ona nią nie jest…
Nie zapomni nigdy wstrętu na jego twarzy, gdy znalazła się wraz z nim na podłodze. Jak zadowolić mężczyznę? Sądziła, że Leander chciał mieć damę, ale okazało się, że nie. Pomyślała więc, że mężczyźni pragną kobiet namiętnych. Tymczasem Kane nie chciał. Chciał mieć damę.
Im więcej myślała, tym bardziej chciało jej się płakać.
Później, w ciągu dnia, Blair przyszła do jej pokoju i zdziwiła się widząc czerwone i opuchnięte oczy siostry. Przez jakiś czas nie odzywały się, ale Houston znów zaczęła płakać.
– Czy twoje życie naprawdę jest takie straszne? – spytała Blair.
Pociągając nosem Houston pokiwała głową.
– Taggert? – pytała dalej Blair.
Houston znów skinęła głową.
– Nie wiem, czego on ode mnie chce.
– Prawdopodobnie wszystkiego, co może dostać – stwierdziła Blair. – Nie musisz za niego wychodzić. Nikt cię nie zmusza. Gdybyś powiedziała wyraźnie, że chcesz Leandera, mogłabyś go odzyskać.
– Leander chce ciebie. – Houston usiadła.
– Tylko dlatego, że dałam mu to, czego ty nie dałaś. – Siostra była realistką. – Houston, kochasz Leandera. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Kochasz go od lat. Pomyśl, co oznaczałoby małżeństwo z nim. Mogłabyś mieszkać w domu, który dla ciebie zbudował, mieć dzieci.
– Nie – przerwała Houston, biorąc chusteczkę z nocnego stolika. – Leander należy do ciebie w sposób, w jaki do mnie nie należał nigdy. Znacznie bardziej woli ciebie.
– Wcale nie. Nie wiesz, co mówisz. Wcale mnie nie lubi. Dziś rano w szpitalu powiedział, że jestem lekarką marionetką i robię więcej szkody niż pożytku. – Ukryła twarz w dłoniach.
– Może nie lubi, jak zajmujesz się leczeniem, ale bardzo lubi twoje pocałunki – powiedziała Houston ze złością. – Och, przepraszam, Blair. Jestem zmęczona i zdenerwowana. To pewnie nerwy przed ślubem.
– Co ci Taggert zrobił?
– Nic. Zawsze jest bardzo porządny. Może ja się tylko oszukuję.
– A to co znowu?
– Nie wiem. Mam dużo pracy – powiedziała, wstając z łóżka. – Tyle trzeba zrobić na wesele.