Выбрать главу

– To jest kankan – zawołała Nina, z trudem łapiąc oddech. – Udało nam się z mamą uciec przed tatą i Lee, kiedy byliśmy w Paryżu. Wtedy to zobaczyłyśmy.

– Próbujemy jeszcze raz? – spytała Houston i po chwili osiem dziewcząt machało wysoko podrzuconymi spódnicami w rytm melodii, którą Emily wygrywała na pianinie.

– Odpoczywamy! – zawołała Sara Oakley. – Przyniosłam wam do poczytania poezje.

Gdy Edan był chłopcem, pożyczali sobie z kolegami tomik, który czytała teraz wytworna panna Oakley: Fanny Hill.

Zaczęły się śmiać i chichotać, poklepując Blair i Houston. Kiedy Sara skończyła, Houston podniosła się i oznajmiła:

– A teraz, najdroższe koleżanki, mam dla was niespodziankę! Chodźmy na górę.

Dopiero po kilku minutach Edan mógł się ruszyć. Co takiego mogło być na górze? Co jeszcze więcej mogły zrobić? Umrze z ciekawości, jeśli tego nie sprawdzi. Wydostał się ze swojej kryjówki, obszedł dom i zobaczył światło w północno-wschodnim narożnym saloniku. Zaczął się wdrapywać po pnących różach.

Nic dotychczas nie przygotowało go na widok, jaki teraz ukazał się jego oczom. W pokoju panowała ciemność, tylko za przejrzystym jedwabnym ekranem ustawiono jasno płonący kandelabr. Między ekranem a światłem stał skąpo odziany, dobrze umięśniony mężczyzna, ustawiając się w różnych pozach, aby najlepiej zaprezentować muskuły.

– Ja mam dosyć – powiedziała panna Emily i wraz z Niną odsunęły ekran.

Przez moment siłacz stał oniemiały, ale pijane panny zaczęły klaskać i wiwatować, więc wyszczerzył zęby w uśmiechu i dalej się prężył.

– Nie taki potężny jak mój Kane! – krzyknęła Houston.

– Pokonam go! – odkrzyknął siłacz. – Każdego położę!

– Nie Kane’a – upierała się Houston.

Edan zsunął się po różanych pnączach. Kane chciał, żeby chronił panie, ale kto ochroni mężczyzn przed kobietami?

W sobotę rano Kane trzasnął drzwiami od swego gabinetu już piąty raz w ciągu godziny.

– Że też akurat dzisiaj Houston musi być chora – jęczał, siadając za biurkiem. – Nie sądzisz, że boi się ślubu, co? – spytał Edana.

– Raczej coś zjadła albo wypiła – wyjaśnił Edan. – Słyszałem, że kilka młodych dam z Chandler jest dziś niedysponowanych.

Kane nie oderwał wzroku od dokumentów.

– Pewnie wypoczywają przed jutrem.

– A ty? – spytał przyjaciel. – Nie denerwujesz się?

– Ani trochę. Zwyczajna rzecz. Ludzie przecież robią to codziennie.

Edan wychylił się, wziął do ręki dokument, w który Kane się wpatrywał, i odwrócił go we właściwą stronę.

– Dziękuję – mruknął Kane.

13

Dzień ślubu był tak piękny, jakby go specjalnie stworzono na tę nadzwyczajną okazję.

Opal obudziła służbę o piątej i rozpoczęła staranne pakowanie dwóch ślubnych sukien i dwóch welonów. Houston słyszała, jak matka kręci się na dole, ale leżała jeszcze przez kilka minut. Spała niewiele, przewracała się z boku na bok i myślała o dzisiejszym dniu. Modliła się, żeby w ciągu nadchodzących lat Kane ją pokochał.

Kiedy matka przyszła ją obudzić, miała już ochotę wstać i powitać nadchodzący dzień. Wszystkie trzy były gotowe do wyjścia o dziesiątej. Pojechały do domu Taggerta powozikiem Houston, a Willie podążył za nimi pożyczonym wozem, na którym jechało pokryte muślinem łóżko i opakowane suknie. Na miejscu czekało już kilkanaście dziewcząt ze Stowarzyszenia Sióstr.

– Stoły są już gotowe – powiedziała Tia.

– I namioty – dodała Sara.

– A pani Murchison gotuje już od czwartej – wtrąciła Ann Seabury pomagając wyjmować suknie.

– A kwiaty? – spytała Houston. – Czy ułożono je wszędzie zgodnie z moim projektem?

– Myślę, że tak – odpowiedziała jedna z dziewcząt.

Panna Emily wystąpiła do przodu.

– Houston, sprawdź lepiej sama. Niech ktoś dopilnuje, żeby twój mąż siedział w swoim gabinecie, a ty możesz obejść dom.

– Mąż – mruknęła Houston, gdy Nina pobiegła zatrzymać Kane’a. Wszyscy pilnowali, żeby nie zobaczył panny młodej przed ślubem.

Przeszła przez wszystkie pokoje na dole i podziwiała dekoracje, które sama zaprojektowała. W małej bawialni ustawiono trzy długie stoły – leżały na nich prezenty dla obu par przysłane z całych Stanów Zjednoczonych. Kane wprawdzie powiedział, że nie ma przyjaciół wśród bogaczy z Nowego Jorku, ale sądząc po darach, uznawali, że jest jednym z nich.

Był tu mały inkrustowany stolik od Vanderbiltów, srebro od Gouldów, złoto od Rockefellerów. Gdy prezenty zaczęły nadchodzić, Kane skomentował, że powinni, do cholery, coś przysłać, bo on dosyć nawysyłał ich dzieciakom, kiedy tylko ktoś się żenił.

Pozostałe prezenty pochodziły od krewnych Leandera, a mieszkańcy Chandler starali się wymyślić bliźniacze podarunki: były dwie jednakowe miotły, dwie beczki kukurydzy, dwie identyczne książki, podwójne bele materiału. Były tam dwa takie same papierki z krawieckimi szpilkami i dwa jednakowe dębowe krzesła od Masonów.

Przed lustrami ustawiono wysokie palmy, a nad kominkiem rozwieszono girlandy z czerwonych róż i fioletowych bratków.

Weszła do dużego salonu. Tutaj spotkają się najbliżsi przyjaciele i rodzina przed i po ceremonii. Wzdłuż parapetów, nad drzwiami i na suficie wiły się delikatne zielone gałązki. Pod każdym oknem stały donice z paprociami, a przechodzące przez nie poranne słońce tworzyło na podłodze subtelne wzory. Palenisko kominka przyozdobiono różowymi goździkami wplecionymi w winorośl.

Houston szybko zakończyła inspekcję parteru i poszła na piętro. Do ceremonii pozostało jeszcze pięć godzin, ale wiedziała, że w ostatniej chwili może się jeszcze objawić mnóstwo spraw.

W ciągu ostatnich dni wiele czasu spędzała na parterze, natomiast piętro było jej wciąż nieco obce. Wschodnie skrzydło domu, w kształcie litery U, przeznaczone było dla gości. Dzisiaj przebierała się tam Blair. W części środkowej mieściły się pokoje Edana po jednej stronie ptaszarni i holu, a po drugiej pokój dziecinny, łazienka i pokój dla niani.

Długie skrzydło obok pokoju dziecinnego należało do Houston i Kane’a. Jego sypialnia, stosunkowo niewielka, wychodziła na ogród. Pokój Houston, oddzielony łazienką, był największy. Miał jasne wykładane panelami ściany, ozdobione girlandami, pod którymi miały dopiero zostać powieszone obrazy. Dalej była różowo-biała łazienka, garderoba oraz salonik i mała jadalnia, w której mogli z Kane’em jadać, gdy chcieli być sami.

– Nigdy bym nie przywykła do tego domu – oświadczyła Tia po obejrzeniu pokoi za sypialnią. – A popatrz na ten ogród na dachu.

– Ogród? – zdziwiła się Houston podchodząc do drzwi. Otworzyła je i wyszła na gęstwinę drzew i kwiatów w doniczkach. Między zielenią ukryto kamienne ławeczki. Kiedy ostatnio tu zaglądała, ogrodzony dach, na który wychodził jej pokój, był pusty.

– Spójrz na to – powiedziała Sara, podając jej dużą białą kartkę, która była przyczepiona do olbrzymiego figowca.

Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Życzę wszystkiego dobrego w Waszym małżeństwie.

Edan

– To prezent od Edana – wyjaśniła i poczuła, że ten ogród niezwykle harmonizuje z jej dzisiejszym nastrojem.

Nim zdołała powiedzieć coś więcej, do pokoju wtargnęła, jak burza, pani Murchison.

– Za dużo mam ludzi w kuchni! – krzyknęła. – Nie wiem, jak ja mam coś gotować w tym tłumie. A pan Kane i tak ma już za dużo pracy. Straci cały dzień.

– Straci… – zaczęła przerażona Meredith. – Pani myśli, że Houston nie ma nic innego do…