Leander cmoknął na konie, a Houston oparła się o ścianę powozu i zastanawiała się, co też by zrobił, gdyby się dowiedział, że jego milutka, zgodna narzeczona raz w tygodniu robi coś absolutnie nieeleganckiego.
Blair siedziała oparta o wezgłowie łóżka z baldachimem; podwinęła pod siebie kolano, toteż było widać, że nosi szarawary. Jej duży, biało-błękitny pokój znajdował się na drugim piętrze i roztaczał się z niego piękny widok na Ayers Peak. Miała kiedyś pokój piętro niżej, tam gdzie reszta rodziny, ale gdy opuściła Chandler w wieku dwunastu lat, Opal zaszła w ciążę i pan Gates przerobił pokój Blair na pokój dziecinny z łazienką. Opal poroniła, a mały pokoik, pełen lalek i żołnierzyków, kupionych przez Gatesa, stał teraz nie używany.
– Nie rozumiem, dlaczego musimy jechać z Leanderem – powiedziała Blair do Houston, która siedziała wyprostowana na pokrytym brokatem krześle. – Nie widziałam cię kilka lat, a teraz muszę się tobą dzielić.
Houston uśmiechnęła się słabo do siostry.
– To Leander nas poprosił, żeby mu towarzyszyć, a nie odwrotnie. Czasem myślę, że go nie lubisz. Ale czemu? Jest uprzejmy, uważający, ma pozycję w towarzystwie.
– I kompletnie tobą zawładnął! – krzyknęła Blair, zeskakując z łóżka. Przeraziła Houston tym nagłym wybuchem. – Nie rozumiesz, że w szkole pracowałam z takimi kobietami jak ty, tak bardzo nieszczęśliwymi, że wciąż próbowały popełniać samobójstwo?
– Samobójstwo? Blair, nie mam pojęcia, o czym mówisz. Nie mam najmniejszego zamiaru się zabijać.
– Szkoda, że nie widzisz, jak się zmieniłaś – powiedziała cicho Blair. – Tyle się śmiałaś, a teraz jesteś taka przygaszona. Rozumiem, że musiałaś się dostosować do Gatesa, ale dlaczego masz wychodzić za kogoś podobnego do niego?
Houston wstała i położywszy rękę na toaletce z orzecha, automatycznie dotykała srebrnej szczotki do włosów, należącej do Blair.
– Leander nie jest taki jak pan Gates. Naprawdę jest inny. – Popatrzyła na siostrę w dużym lustrze. – Kocham Leandera – powiedziała cicho. – Kocham go od lat i zawsze chciałam wyjść za mąż, mieć rodzinę, dzieci. Nigdy nie chciałam robić czegoś wielkiego i szlachetnego, jak ty. Nie rozumiesz, że jestem szczęśliwa?
– Chciałabym ci wierzyć – powiedziała szczerze Blair – ale coś mi przeszkadza. Może to sposób, w jaki on cię traktuje. Jakbyś już była jego. Gdy jesteście razem, zachowujecie się jak para, która przeżyła z sobą dwadzieścia lat.
– Znamy się od bardzo dawna. – Houston uważnie spojrzała na siostrę. – Czego mam szukać u męża, jeśli nie tego, byśmy do siebie pasowali?
– Wydaje mi się, że najlepsze małżeństwa tworzą ludzie, którzy są dla siebie interesujący. Wy jesteście zbyt podobni. Gdyby Leander był kobietą, byłby idealną damą.
– Tak jak ja – szepnęła Houston. – Ale nie zawsze jestem damą. Robię pewne rzeczy…
– Sadie?
– Skąd wiesz? – spytała.
– Od Meredith. Co powiedziałby twój kochany Leander, gdyby wiedział, że co środę narażasz się na niebezpieczeństwo? I jak chirurg z jego pozycją może mieć żonę kryminalistkę?
– Nie jestem przestępcą. To, co robię, jest dobre dla całego miasta – odpowiedziała z zapałem Houston i ucichła.
Wpinała spinki w elegancki koczek z tyłu głowy. Starannie ułożone loczki otaczały jej czoło pod kapeluszem, ozdobionym niebieskimi piórami.
– Nie wiem, co powiedziałby o tym Leander. Może się nie dowie.
– Ha! Ten rozpuszczony pyszałek zabroni ci brać udział w jakichkolwiek sprawach związanych z górnikami, a ty jesteś tak przyzwyczajona do posłuszeństwa, że zrobisz wszystko, co ci każe.
– Może po ślubie powinnam przestać wcielać się w Sadie. – Westchnęła.
Blair uklękła nagle na dywanie i wzięła siostrę za ręce.
– Martwię się o ciebie. Nie jesteś dziewczyną, z jaką się wychowywałam. Gates i Westfield gaszą w tobie ducha. Gdy byłyśmy dziećmi, lubiłyśmy się bawić w śnieżki z chłopcami, a teraz zachowujesz się tak, jakbyś się bała świata. Nawet jeśli potrafisz zdobyć się na coś tak wspaniałego jak powożenie wozem towarowym, robisz to w sekrecie. Och, Houston.
Przerwała, gdyż rozległo się pukanie do drzwi.
– Panno Houston, przyszedł doktor Leander.
– Dobrze, Susan, zaraz schodzę. – Houston wygładziła spódnicę. – Przykro mi, że tak ci się nie podoba – powiedziała wyniośle – ale sama wiem, co robić. Chcę wyjść za Leandera, ponieważ go kocham. – Z tymi słowami wysunęła się z pokoju i zeszła na dół.
Chciała zapomnieć, co powiedziała Blair, ale nie potrafiła. Powitała Leandera z roztargnieniem, a potem siedziała pochłonięta własnymi myślami, nie bardzo słuchając jego sprzeczki z Blair.
Jako bliźniaczki były sobie bliższe niż zwykłe siostry i Blair naprawdę martwiła się o nią. Ale jakże Houston mogła odrzucić myśl o poślubieniu Leandera? Kiedy miał osiem lat, postanowił zostać lekarzem, chirurgiem, który będzie ludziom ratował życie, a gdy Houston go poznała, miał już lat dwanaście i studiował podręczniki pożyczone od dalekiego kuzyna. Houston zdecydowała, że sprawdzi, jak to jest być żoną lekarza.
Żadne z nich nie odstąpiło od tej decyzji. Lee pojechał studiować medycynę na Harvardzie, a potem w Wiedniu, Houston zaś chodziła do szkół dla panienek w Wirginii i w Szwajcarii.
Houston skrzywiła się, przypominając sobie kłótnię z Blair na temat wyboru szkół.
– Chcesz przestać się kształcić tylko po to, żeby nauczyć się nakrywać stół albo jak wkroczyć do sali dźwigając na sobie dwadzieścia metrów ciężkiego atłasu i nie paść na twarz?
Blair pojechała do słynnej szkoły w Vassar, a potem do medycznej, Houston zaś uczęszczała do Szkoły Młodych Dam panny Jones, gdzie przez kilka lat ćwiczona była we wszystkim, począwszy od układania kwiatów, a skończywszy na przerywaniu kłótni przy stole.
Lee wziął ją pod rękę, pomagając wsiąść do powozu.
– Wyglądasz pięknie jak zwykle – powiedział jej wprost do ucha.
– Lee – spytała Houston – czy uważasz, że jesteśmy dla siebie interesujący?
Z uśmiechem zmierzył wzrokiem jej sylwetkę, przypominającą klepsydrę.
– Houston, uważam, że jesteś fascynująca!
– Nie, chodzi mi o to, czy mamy o czym rozmawiać?
Uniósł brew.
– To cud, że w ogóle potrafię mówić w twoim towarzystwie – odpowiedział, pomagając jej wejść do powoziku, którym jechali do centrum Chandler.
2
Chandler w Colorado miało zaledwie osiem tysięcy mieszkańców, lecz dzięki górnictwu, hodowli bydła i owiec, a także browarowi pana Gatesa, było to całkiem bogate miasteczko. Posiadało system łączności telefonicznej, elektryczność, przechodziły przez nie trzy linie kolejowe, więc łatwo było dojechać do większych miast, jak Colorado Springs i Denver.
Centrum Chandler składało się prawie wyłącznie z nowych domów, zbudowanych z kamienia, pochodzącego z miejscowych zakładów. Zielonkawoszary kamień był często rzeźbiony w skomplikowane wzory i używany na gzymsy budynków w zachodnim, wiktoriańskim stylu.
Poza centrum porozrzucano domy w różnorodnych stylach. Na północnym krańcu miasta, na niewielkim wzniesieniu, stał dom Jakuba Fentona, duży, ceglany budynek w stylu wiktoriańskim, który jeszcze niedawno był największym domem w Chandler.
Na zachodnim skraju, niedaleko domu Fentona, na spłaszczonym wierzchołku tego, co niegdyś uważano za górę, stał dom Kane’a Taggerta. W jego piwnicy na wina zmieściłby się cały dom Fentona.
– Jeszcze wciąż całe miasto marzy, żeby się tam dostać? – spytała Blair, wskazując na dom ledwo widoczny zza drzew. Ta „ledwo widoczna” część była na tyle duża, że zauważało się ją prawie z każdej części miasta.