Выбрать главу

– Wszyscy – uśmiechnęła się Houston – ale odkąd pan Taggert zignorował wszystkie zaproszenia, a sam też żadnych nie wysłał, ludzie zaczęli rozpuszczać straszne plotki na jego temat.

– Nie jestem pewien, czy wszystko, co mówią na jego temat, to plotki – dodał Leander. – Jakub Fenton mówi…

– Fenton! – Blair rozzłościła się. – Fenton, ten przebiegły, złodziejski…

Houston nie słuchała już, tylko oparła się wygodnie i przez tylne okienko powozu oglądała dom. Blair dalej sprzeczała się z Leanderem, który właśnie zatrzymał powóz, żeby przepuścić konny tramwaj.

Nie miała pojęcia, czy to, co mówiono o panu Taggercie, było prawdą, czy nie, ale uważała, że jego dom jest najwspanialszą rzeczą, jaką w życiu widziała.

Nikt w Chandler nie wiedział zbyt wiele o Kanie Taggercie, ale pięć lat temu przyjechało ze Wschodu ponad stu robotników i cały pociąg wyładowany materiałami budowlanymi. W ciągu kilku godzin zaczęli budować to, co wkrótce okazało się domem.

Oczywiście, wszyscy byli ciekawi. Co najmniej ciekawi. Ktoś powiedział, że budowlani nie musieli nigdy płacić za posiłki, bo wszystkie kobiety z Chandler karmiły ich, żeby się czegoś dowiedzieć. Na próżno. Nikt nie wiedział, kto buduje taką rezydencję. Budowa trwała trzy lata. Powstał piękny dom w kształcie litery U, jednopiętrowy, biały, z czerwonym dachem z dachówki. Jego rozmiar budził zdumienie. Pewien właściciel sklepu mawiał, że wszystkie hotele z Chandler zmieściłyby się na jednej kondygnacji. Biorąc pod uwagę fakt, że Chandler leżało na skrzyżowaniu tras między północnym a południowym Colorado, oraz liczbę hoteli w mieście, miało to swoją wymowę.

Przez cały rok po zakończeniu budowy zwożono do domu skrzynie z naklejkami: Francja, Anglia, Hiszpania, Portugalia.

Wciąż jednak nie było widać ani śladu właściciela.

A później, pewnego dnia, z pociągu wysiadło dwóch mężczyzn. Obaj byli wysocy i potężni. Jeden był sympatycznie wyglądającym blondynem, drugi – ciemnowłosy i brodaty, wyglądał niezbyt mile. Ubrani byli w drelichowe spodnie, jak górnicy, grube niebieskie koszule i szelki. Gdy szli ulicą, kobiety odsuwały swe szerokie spódnice.

Ciemnowłosy poszedł do Jakuba Fentona i wszyscy sądzili, że chce go prosić o pracę w jednej z kopalń, on jednak spytał:

– Dobra, Fenton, wróciłem. Podoba ci się mój dom?

Dopiero kiedy przeszedł przez miasto i wszedł przez drzwi nowego domu, wszyscy zrozumieli, że miał na myśli właśnie ten dom.

Przez następne pół roku, zdaniem Duncana Gatesa, Chandler było świadkiem prawdziwej wojny. Kobiety samotne, wdowy i matki młodych panienek przypuściły gwałtowny szturm na człowieka, przed którym przedtem odsuwały się z dala. Z Denver przybyło dziesiątki krawcowych. W ciągu tygodnia panie dowiedziały się jego nazwiska i pan Taggert był wprost oblężony. Na ogół sposoby mające na celu zwrócenie na siebie jego uwagi były banalne, na przykład zdumiewająco dużo kobiet mdlało w jego pobliżu, ale niektóre metody były naprawdę oryginalne. Wszyscy byli zgodni co do tego, że pierwsza nagroda należała się Carrie Johnson, wdowy w ciąży, która wspięła się po linie do sypialni pana Taggerta w czasie bólów porodowych. Pomyślała, że jeśli przy nim urodzi, on natychmiast się w niej zakocha i będzie błagał, żeby za niego wyszła. Jednak Taggerta wtedy nie było i pomogła jej tylko przechodząca praczka.

Po pół roku, kiedy już prawie każda kobieta w mieście zrobiła z siebie idiotkę i nic nie wskórała, zaczęły plotkować. Która chciałaby takiego bogacza, co nawet nie potrafi się ubrać? A ta jego gramatyka, jak u najgorszego kowboja! Później zaczęły się zastanawiać co znaczyło jego powiedzenie „wróciłem”?

Ktoś odnalazł starego służącego Jakuba Fentona, który przypomniał sobie, że Kane Taggert był chłopcem stajennym, dopóki nie zaczął kombinować z córką Jakuba, Pamelą Fenton. Jakub go wyrzucił, i bardzo słusznie. To dało nowy temat do rozmów. Co ten Taggert sobie myśli? Że niby kim jest? Jakie miał prawo budować ten dziwaczny, ekstrawagancki dom, górujący nad spokojnym Chandler? Czy to miała być zemsta na Jakubie Fentonie?

Kobiety znów zaczęły się odsuwać, gdy przechodził. Jednak Taggert ich nie zauważał. Większość czasu spędzał w domu, a raz na tydzień jeździł swym starym wozem do miasta, by kupić żywność. Czasami przyjeżdżali pociągiem jacyś ludzie, pytając, jak do niego trafić, i wyjeżdżali przed zachodem słońca. Poza nimi jedynymi osobami, które wchodziły lub wychodziły z tego domu, był Taggert i człowiek zwany Edan, który zawsze mu towarzyszył.

– To wymarzony dom Houston – powiedział Leander, gdy przejechał tramwaj konny, przywracając dziewczynę do rzeczywistości. Właśnie zakończył albo przerwał kłótnię z Blair. – Gdyby nie miała mnie, dołączyłaby do kolejki kobiet walczących o Taggerta i ten jego dom.

– Chciałabym zobaczyć, jak wygląda w środku – powiedziała z przesadnym rozmarzeniem. – Lee, wysadź mnie tu, koło Wilsona – dodała serdecznie, żeby zatrzeć to wrażenie. – Spotkam się z wami za godzinkę u Farrella.

Z przyjemnością odetchnęła od ich wzajemnych zaczepek.

Sklep Wilsona był jednym z czterech dużych sklepów z artykułami przemysłowymi i tekstylnymi. Większość mieszkańców kupowała w nowocześniejszym „The Famous”, ale pan Wilson pamiętał ojca Houston.

Pod ścianami stały wysokie szafy z drewna orzechowego, a między nimi umieszczono pokryte marmurem lady, pełne towaru.

Za jedną z lad siedział Davey Wilson, syn właściciela; przed nim leżała księga rachunkowa. Jednak wieczne pióro, które trzymał w ręku, nie ruszało się. Prawdę mówiąc, żaden z trojga klientów ani z czterech sprzedawców nawet się nie poruszył. Panowała nienaturalna cisza. Nagle Houston zobaczyła, dlaczego: przy jednej z lad, plecami do pozostałych klientów, stał Kane Taggert.

Houston po cichu podeszła do lady, żeby popatrzeć na gotowe leki, których nie miała zamiaru kupować. Czuła, że coś się dzieje.

– Och, mamo – zawodziła wysokim głosem Alice Pendergast – nie mogę czegoś takiego nosić, wyglądałabym, jakbym szła do ślubu z górnikiem. Ludzie myśleliby, że jestem jakąś służącą, pomywaczką, której się przewróciło w głowie. Nie, nie, mamusiu, tego nie mogę włożyć.

Houston zagryzła zęby. Obie kobiety wyraźnie urządzały przedstawienie dla Taggerta. Odkąd je wszystkie odrzucił, wymyślały różne złośliwości. Obejrzała się i zobaczyła go w lustrze. Całą twarz okalał mu zarost, więc trudno było cokolwiek zauważyć, ale widziała jego oczy. Z pewnością słyszał idiotyczne teksty Mary Alice i dotknęły go. Między brwiami pojawiła mu się zmarszczka.

Ojciec Mary Alice był łagodnym człowieczkiem, który nigdy nie podnosił głosu. Mieszkając tyle lat z panem Gatesem, Houston wiedziała, co potrafi zrobić i powiedzieć mężczyzna, gdy go się rozzłości. Nie znała pana Taggerta, ale wydawało jej się, że widzi złość w jego ciemnych oczach.

– Mary Alice – powiedziała Houston – jak się dziś czujesz? Wyglądasz trochę blado.

Mary Alice spojrzała na nią zdumiona, jakby ją dopiero zobaczyła.

– O, Blair-Houston, czuję się świetnie. Nic mi nie jest.

Houston oglądała buteleczkę z kroplami wątrobowymi.

– Mam nadzieję, że nie zemdlejesz. Znowu – podkreśliła, wbijając wzrok w Mary Alice. Zemdlała dwa razy przed Taggertem wkrótce po jego przyjeździe.

– O, ty…! Jak śmiesz! – zaperzyła się Mary Alice.

– Chodź tu, kochanie – zawołała jej matka, pchając córkę do drzwi. – Wiemy, gdzie szukać przyjaciół.

Houston była wściekła na siebie, gdy obie panie wyszły. Będzie musiała je później przeprosić. Niecierpliwie naciągnęła rękawiczki z koźlęcej skóry i już miała wyjść ze sklepu, gdy znów spojrzała w lustro i zauważyła, że pan Taggert przygląda się jej uważnie.