Выбрать главу

Przerwał, bo Houston popędziła swojego konia i wyprzedziła męża.

To, co ją spotkało w Chandler, było gorsze, niż kiedykolwiek mogła się spodziewać. Starając się ignorować męża, przejechała północnymi obrzeżami miasta, żeby w drodze do domu spotkać jak najmniej ludzi.

Była szósta rano, kiedy podjeżdżali pod dom, ale już około dwudziestu par „przypadkowo” przechadzało się w pobliżu. Większość służby stała na podjeździe, rozmawiając z przybyszami.

Houston przytrzymała brzegi swojej rozdartej sukni i z godnością, na jaką udało jej się zdobyć, podjechała pod wejście od kuchni. Kane zsiadł z konia od frontu i wszyscy podbiegli do niego.

– Pewnie chce się pochwalić – mruknęła.

Mimo uśmiechów i niedyskretnych pytań pani Murchison zdołała przemknąć się przez kuchnię.

Na górze odprawiła Susan i sama przygotowała sobie kąpiel. Potem poszła spać. W którymś momencie wszedł Kane, ale udawała, że śpi, więc odszedł.

Po dziewięciu godzinach snu i obfitym posiłku fizycznie czuła się znacznie lepiej, ale nastrój miała okropny. Kiedy wyszła do swego ogrodu na dachu, niespodziewanie zobaczyła mnóstwo ludzi spacerujących w okolicy ich domu.

Kane przyszedł do jej pokoju; powiedział, że jedzie do kopalni i zaproponował, żeby pojechała razem z nim. Przecząco potrząsnęła głową.

– Nie możesz się tu schować na zawsze – powiedział ze złością. – Dlaczego nie jesteś dumna z tego, co zrobiłaś? Ja jestem dumny jak diabli.

Wiedziała, że on ma rację, że powinna się przemóc, im szybciej, tym lepiej. Ubrała się w wygodną bawełnianą sukienkę, zeszła na dół i poprosiła o podstawienie powoziku.

Nie minęło dziesięć minut od jej pobytu w mieście, a wiedziała już, jak bardzo Kane się mylił, przewidując reakcję mieszkańców Chandler. Nie uważano jej za heroinę, ratującą męża, tylko za głupią babę, która najpierw zachowuje się jak histeryczka, a dopiero potem zadaje pytania.

Podjechała powozikiem na drogę do Małej Pameli w nadziei, iż ludzie w kopalni tak potrzebują pomocy, że nie będą mieli czasu rozmawiać o jej eskapadzie.

Nic z tego! Po przeżyciu katastrofy chcieli się nareszcie pośmiać, więc akcja Houston była doskonałym tematem.

Starała się dumnie trzymać głowę przy uprzątaniu gruzu i pomocy w przeprowadzkach wdów i sierot.

Nie opuszczała jej myśl o tym, że Kane miał dosyć czasu, żeby powiedzieć jej, iż jest niewinny. Kiedy chciał, potrafił mówić bardzo szybko, dlaczego więc nie wyjaśnił jej, że nie jest oskarżony o morderstwo, kiedy mu powiedziała o podłożeniu dynamitu?

W miarę upływu dnia ludzie byli coraz odważniej si w zadawaniu pytań. „Więc nie spytałaś szeryfa, jakie ma szansę, ani nie rozmawiałaś z adwokatem?” „Leander wszystko wiedział. Mógł ci powiedzieć albo ty mogłaś…” Chciała się schować pod ziemię. A kiedy Kane, przechodząc obok, szturchnął ją w żebro, mrugnął i powiedział: „Rozchmurz się, kotku, to był tylko żart”, miała ochotę krzyczeć, że może dla niego to był żart, ale ją przeraża to publiczne upokorzenie.

Pod wieczór zobaczyła Pamelę Fenton – stojąc twarzą w twarz z Kane’em, powiedziała:

– Mówiłeś w dniu ślubu, że nie chcesz jej upokorzyć. A teraz co zrobiłeś?

Myśl, że ktoś stanął po jej stronie, była krzepiąca.

W domu zjadła kolację w swoim pokoju, a kiedy Kane usiłował z nią porozmawiać, nie odezwała się ani słowem. Wypadł z pokoju narzekając, że nie ma za grosz poczucia humoru i za często jest taką cholerną damą.

Płakała, aż ukoił ją sen.

33

Następnego dnia układała kwiaty w dużym wazonie przed gabinetem Kane’a. Wciąż czuła się dotknięta i zbyt upokorzona, żeby z nim rozmawiać. Bała się też opuszczać bezpieczne domowe zacisze.

Drzwi do gabinetu Kane’a były otwarte. Siedział w nim wraz z Rafe’em, Leanderem i Edanem. Zebrali się, żeby omówić konsekwencje wybuchu w kopalni. Okazało się, że wdowy po górnikach prawdopodobnie nie otrzymają żadnej odprawy.

Houston słuchała dyskusji dotyczącej przyszłości Chandler i dumna była z męża. Zastanawiała się, jak mogła uwierzyć, że ten człowiek chciał zlikwidować Narodowy Bank Chandler. Wczoraj Opal odbyła długą rozmowę z córką i wyjaśniła, dlaczego Kane użył szantażu, żeby ją zmusić do powrotu.

– On cię tak kocha – powiedziała matka. – Nie rozumiem, dlaczego tak się na niego gniewasz.

Pewnie by to podziałało, gdyby nie fakt, że usłyszała w holu trzy kobiety chichoczące jak pensjonarki. Przyszły zobaczyć się z Houston i „poznać najnowsze wieści”, jak oznajmiły pokojówce. Odmówiła uprzejmie zobaczenia się z nimi albo z kimkolwiek innym.

Stała teraz w holu, słuchając z dumą, jakie reformy proponował jej mąż, gdy nagle Leander zadał pytanie, od którego zamarła.

– Czy to rachunek z Urzędu Miasta Chandler?

– Tak – odpowiedział Kane. – Szeryf chce pięćset dolarów w gotówce za naprawę więzienia. To chyba jedyny rachunek, jaki kiedykolwiek sam chciałem zapłacić.

– Może urządzisz uroczyste otwarcie i Houston przetnie wstęgę? – usłyszała głos Rafę’a.

Zapanowała cisza.

– Jeżeli ona kiedykolwiek się do niego odezwie – powiedział Edan.

Znów cisza.

Po chwili odezwał się Leander.

– Nigdy nie zna się kogoś do końca. Houston, jaką znałem, i Houston, która rozwala więzienia, to dwie różne osoby. Kilka lat temu jechaliśmy na tańce. Ubrała się wtedy w bardzo twarzową czerwoną sukienkę, ale Gates powiedział na ten temat coś, co ją uraziło, więc zakryła się peleryną. Kiedy dojechaliśmy, była tak stremowana, że powiedziałem, iż jeśli o mnie idzie, może w tej pelerynie przesiedzieć cały wieczór. Przesiedziała cały czas w kącie, w każdej chwili gotowa się rozpłakać.

Houston osłupiała. Dziwne, jak ten sam epizod wygląda różnie widziany z dwóch stron. Gdy teraz na to patrzy, widzi, że może była głupia tak się przejmując tą czerwoną sukienką. Nina Westfield nosiła podobną.

Z uśmiechem dalej układała kwiaty.

– Jeżeli chciała się przebić, mogła to zrobić mniej mnie narażając – powiedział Kane. – Nie wiecie, jak człowiek się czuje, kiedy ktoś mówi, że właśnie zapalił mu dynamit pod nogami, i kiedy nie ma się gdzie ukryć.

– Przestań się przechwalać – skarcił go Edan. – Przecież ci się to podobało.

Houston uśmiechnęła się szeroko.

Leander zaśmiał się.

– Szkoda, że nie widziałeś, co się działo po wybuchu. Wszyscy myśleliśmy, że to znowu w kopalni i wybiegliśmy z domów w biełiźnie. Kiedy zobaczyliśmy do polowy wysadzone więzienie, staliśmy tam patrząc i nic nie rozumiejąc. Dopiero Edan przypomniał sobie, że ty tam siedzisz.

Houston o mało nie wybuchnęła głośnym śmiechem.

– Posłuchaj – kontynuował opowieść Edan – jak tylko zobaczyłem to więzienie, wiedziałem, że Houston jest w to zamieszana. Wyście się zawsze zachwycali, jaka to lodowata księżniczka, a ja ją śledziłem. Żebyście wiedzieli, co ta kobieta potrafi wyczyniać…

Houston z coraz większym trudem powstrzymywała śmiech. Przypomniała sobie wieczór, kiedy Edan się ukrył i podglądał jej przedślubne przyjęcie. Kiedy się o tym dowiedziała, myślała tylko o tym, że poznał ich plany dotyczące kopalni, ale teraz przypomniała sobie siłacza, kankana i – o Boże! – Fanny Hill. Wtedy była przerażona, że Kane może się dowiedzieć o szalonych przyjęciach Stowarzyszenia Sióstr, o wyprawach do kopalni, ale w końcu przyłapał ją na tym i wielu innych rzeczach i świat się nie zawalił.

Wtedy, gdy była w czerwonej sukience, bała się, że jak ktoś ją zobaczy, uzna, że nie jest odpowiednią żoną dla Leandera. A teraz! Wdrapywała się po drabince podtrzymującej róże w samej biełiźnie, później zaprosiła tych wszystkich ludzi, żeby z nimi mieszkali i żeby Kane ich utrzymywał, a on dowiedział się o tym ostatni.