Выбрать главу

Houston nareszcie oprzytomniała. Obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia.

– Chwileczkę! – zawołał, podążając za nią. – A co z datą ślubu?

Zatrzymała się.

– Panie Taggert, powiem panu wyraźnie. Po pierwsze, jestem już zaręczona. Po drugie, nawet gdybym nie była, nic o panu nie wiem. Nie, nie wyjdę za pana, nawet gdyby mnie pan poprosił, jak należy, zamiast ogłaszać dekret. – Znów się odwróciła i ruszyła przed siebie.

– To tego pani chce? Zalecania? Będę pani przysyłać róże codziennie, aż do ślubu.

Znów przystanęła, wzięła głęboki oddech i popatrzyła mu prosto w oczy.

– Nie chcę, żeby pan się do mnie zalecał. A nawet nie wiem, czy chcę jeszcze pana kiedykolwiek widzieć. Przyszłam zobaczyć pański dom i dziękuję za pokazanie mi go. Teraz chcę iść do domu, a jeżeli pan potrzebuje żony, może pan poszukać wśród wolnych kobiet w tym mieście. Jestem pewna, że znajdzie pan, jak to pan nazwał, najprawdziwszą damę. – Z tymi słowami Houston odwróciła się i jeśli nawet nie biegła, to z pewnością nie można było powiedzieć, że szła powoli.

– Cholera! – zaklął Kane i poszedł na górę do domu.

Edan stał na schodach.

– I co?

– Powiedziała nie – stwierdził rozgoryczony Kane. – Chce tego golca Westfielda. I nie wyskakuj mi tu z żadnym „a nie mówiłem?”. Jeszcze nie skończyłem. Będę miał lady Chandler za żonę, zanim wszystko zakończę. Jestem głodny. Chodźmy poszukać czegoś do jedzenia.

4

Houston cichutko wślizgnęła się do domu, starając się, by schody nie skrzypiały. Pan Gates miał pełne zaufanie do Leandera, więc gdy wychodziła z nim, nikt jej nie pilnował.

Gdy wsuwała się do swego pokoju, uśmiechnęła się do matki, której zmartwioną twarz ujrzała w uchylonych drzwiach sypialni. Matka pewnie zdziwiła się, że córka, którą uważała za Blair, weszła do pokoju Houston. Houston pomyślała, że matka przejrzała ich grę i jej się nie spodobała, ale szybko odrzuciła tę myśl. Opal Gates kochała bardzo swe córki, rozpieszczała je i nie miałaby do nich o nic pretensji ani nie zdradziłaby ich przed mężem.

Rozbierając się rozmyślała na temat minionego wieczoru. Ten piękny dom, taki pusty, taki nie zadbany. A właściciel oferował go jej! Oczywiście i on należał do kompletu, ale w końcu za każdym cennym prezentem kryły się jakieś zobowiązania.

Siedząc przy toaletce, w gorsecie i pantalonach, smarowała twarz kremem. Żaden mężczyzna nie potraktował jej jeszcze tak jak dzisiaj Kane Taggert. Całe życie mieszkała w tym miasteczku i wszyscy wiedzieli, że była ostatnią z rodziny jego założycieli. Dorastała ze świadomością, że jest jakimś cennym towarem, który można nabyć. „Żadne przyjęcie nie może się udać bez kogoś z Chandlerów” – mówiono. Kiedy przyjechali tu ze wschodu bogaci Westfieldowie – była wówczas małą dziewczynką – Houston wydawało się oczywiste, że dzieci Chandlerów i Westfieldów muszą zostać małżeństwem.

A Houston zawsze robiła to, co jej kazano. Blair przeciwstawiała się ludziom, ale Houston nigdy. Przez lata nauczyła się robić dokładnie to, czego od niej oczekiwano. Wszyscy wokół uważali, że powinna wyjść za Leandera Westfielda, więc nastawiła się na to. Ponieważ nazywała się Chandler, powinna być damą, a więc nią była.

Jeżdżenie do osiedla przy kopalni w przebraniu starej kobiety było jedyną rzeczą, której nie powinna robić dama, ale robiła to w sekrecie.

Houston siedziała patrząc w lustro. Na myśl o tym, co powiedziałby Leander widząc Sadie, zobaczyła na swojej twarzy lęk. Leander lubi, żeby wszystko było tak, jak on wymyśli, i wie doskonale, czego oczekuje od żony: żadnych niespodzianek. Wstała i zaczęła rozpinać gorset. Dzisiejszy wieczór był przygodą, jednorazowym wyskokiem, nim porzuci wszelkie marzenia i zostanie panią Westfield.

Wykonała kilka głębokich oddechów po zdjęciu gorsetu i przez głowę przebiegła jej myśclass="underline" co zrobiłby taki mężczyzna jak Kane Taggert, gdyby dowiedział się, że jego żona co środę jeździ wozem z towarem?

– No, kochanie – powiedziała głośno sztucznie grubym głosem – uważaj tylko, żebyś miała prosto kapelusz. Wiesz, że prawdziwe damy tak noszą.

Starając się powstrzymać śmiech, Houston opadła na łóżko. Ależ całe Chandler byłoby zdumione, pomyślała, gdyby przyjęła ofertę Taggerta. Usiadła na łóżku. W co on, na miłość boską, ubrałby się na ślub? W czerwony garnitur ze złotymi frędzelkami?

Wciąż się śmiejąc, rozebrała się do reszty i włożyła nocną koszulę. Miło było dostać jeszcze jedną propozycję małżeńską, żeby przekonać się, że jest jeszcze ktoś, kto nie uważa jej za własność Leandera. Wszyscy, łącznie z Houston, wiedzieli, jak będzie wyglądała jej przyszłość. Znali się z Lee już tak dawno, że wiedziała doskonale, co jada na śniadanie i jak ma mieć wyprasowane koszule.

Jedynym nieznanym elementem była noc poślubna. Może po tej jednej nocy Leander nie będzie tego od niej tak szybko oczekiwał. Nie mogła powiedzieć, że nie lubi mężczyzn, zwłaszcza po tym, co się wydarzyło w wieczór panieński jej przyjaciółki Ellie, ale czasami dotyk Leandera wydawał się jej… odrażający. Kochała go, wiedziała, że będzie im się dobrze razem żyło, ale na myśl o leżeniu z nim…

Weszła do łóżka, okryła się kołdrą i czekała na sen. Ciekawe, jak poszło Blair z Leanderem. Na pewno jutro Lee będzie w złym humorze, ponieważ, oczywiście, Blair musiała się z nim kłócić. Nie mogli przebywać z sobą dłużej niż godzinę, żeby sobie nie skakać do gardeł. Houston powoli zapadała w sen. Dzisiaj był dzień przygody, a jutro wróci do swej monotonnej egzystencji.

Houston musiała opędzać się od Leandera nazajutrz rano, gdy pomagał jej wejść do swego powozu. Pomyślała, że dzisiaj wszyscy zachowują się dziwnie. Blair jej unikała i była zapłakana. Houston miała tylko nadzieję, że się nie pokłócili i Leander nie odkrył zamiany. Chciała porozmawiać z siostrą, ale Blair spojrzała na nią z rozpaczą i wybiegła z pokoju.

O jedenastej Leander przyjechał zabrać ją na piknik, co było miłą niespodzianką. Lee wyraźnie zbyt śmiało sobie poczynał, w dodatku na środku ulicy, i Houston myślała, że nie wytrzyma i da mu po tych obłapiających ją rękach.

Teraz siedziała obok Lee w powozie, czując się jak w środku sztuki, z której nic nie rozumiała. Lee powoził, nic nie mówiąc, tylko się uśmiechał. Houston uspokoiła się. Skoro Lee się uśmiecha, nic złego nie mogło się wydarzyć.

Zawiózł ją w ustronne miejsce z dala od miasta, na skałki, otoczone wysokimi drzewami. Tak się spieszył, żeby ją objąć, że ledwie jej pomógł wysiąść z powozu. Ścisnął ją tak mocno, że z trudem oddychała i nie słyszała dobrze, co mówił.

– Nie mogłem myśleć w nocy o niczym innym, tylko o tobie – powiedział. – Czułem zapach twoich włosów na ubraniu, czułem na ustach smak twoich ust, czułem…

Houston udało się oderwać od niego.

– Co czułeś? – żachnęła się.

Zaczął rozpinać jej włosy i patrzył na nią tak dziwnie.

– Nie będziesz dzisiaj taka wstydliwa jak do tej pory?

Słuchając go Houston nie mogła uwierzyć w to, co wydawało się jedynym wytłumaczeniem jego słów. Blair nie mogła… nie mogła mu pozwolić na… A może? Nie, niemożliwe.

– Houston, udowodniłaś, że potrafisz być inna, więc nie wracaj już do tej pozy lodowatej księżniczki. Teraz już wiem, jaka jesteś naprawdę i jeśli więcej nie będę widział tej oziębłej kobiety, będę wreszcie szczęśliwy. Chodź i pocałuj mnie, jak wczoraj wieczorem.