Chyba że – co jest bardzo logiczne – ktoś chciał zdobyć rozkład, nie pokazując się w kasie. Wtedy wziąłby właśnie taki: zniszczony, walający się w poczekalni.
Zapisał w notesie: Rozkład jazdy – zasłona dymna?
Odciski palców na jej samochodzie: sto czterdzieści sześć fragmentarycznych, trzydzieści osiem pełnych. Większość należała do niej, dwa do Tate’a (w bazie danych znajdowały się odciski wszystkich pracowników stanowych z ostatnich dziesięciu lat). Ale co najmniej tuzin innych ludzi otwierało maskę, bagażnik, schowek i przykrywę baku. Konnie zauważył, że nikt oprócz Megan nie dotykał kierownicy, dźwigni skrzyni biegów i lusterka wstecznego. Co oznacza, że sama prowadziła samochód.
Zapewne.
Tyle że technicy znaleźli maleńką smużkę bezzapachowego talku na kolumnie kierownicy tuż pod stacyjką.
Pamięć Konniego podpowiedziała mu, że rękawiczki firm Surggrip, Hand-Sure Latex, Mediglove i oddziału medycznego Union Rubber Products są pakowane z cieniutką warstwą talku.
Przechylił rurkowaty klosz lampy biurkowej ku sobie, niczym kolumnę kierownicy, i sięgnął ku niemu, jakby zamierzał przekręcić kluczyk w stacyjce. Wewnętrzna część środkowego palca – część lateksowej rękawiczki, która miała spore szansę zachować nieco pudru – dotknęła klosza właśnie w tym miejscu, gdzie znaleziono talk.
Zapamiętał to, ale i tak zanotował również w czarnym notesie. To będzie trudna sprawa, toteż chciał mieć wszystko udokumentowane (rozumował również tak: stanowczo za dużo gówna uderzy w wentylator, jeśli nie będę miał wszystkiego dopiętego na ostatni guzik).
Na biurko zza jego pleców padł cień, toteż Konnie niezbyt subtelnie przykrył teczkę potężnymi dłońmi.
Ale to nie był kapitan Dobbs.
W pokoju pojawiła się zawadiacka postać policjantki Genie. Trzydzieści cztery lata, kędzierzawe, jasne włosy. Była również na dwunastu krokach, ale ku skrajnemu oburzeniu Konniego wprowadzała na zebraniach ćwiczenia z aerobiku i jazdę na rowerze. Mimo obsesji na punkcie zdrowia Konnie często marzył o poślubieniu jej, żeby dorobić się trzech rozbrykanych córek i trzech krzepkich synów – wszyscy zostaliby policjantami.
– Mam dla ciebie ten raport. – Klasnęła w dłonie. – A więc w poniedziałek twój wielki dzień. Przejdziesz.
Chrząknął. Była do tego przyzwyczajona, nawet to lubiła.
– Raport? Jaki raport?
– Analizę grafologiczną.
Konnie zmarszczył brwi. Zamierzał zlecić analizę listu Megan. Ale ponieważ trzeba to było zlecić na zewnątrz, wymagało specjalnych zezwoleń, których nie miał szans dostać dla tej nieistniejącej sprawy, toteż nie zawracał sobie nawet tym głowy.
Ale Genie mówiła o czymś innym. Miała na myśli raport dotyczący samobójczego listu Devoe. Analizę, której Konnie nie zamawiał, ale Dobbs – owszem.
– Ach, tak.
Przejrzał raport. Jak w większości analiz grafologicznych pierwsza część była nudną wyliczanką pochyleń, wznoszeń i opadań, kropek i przekreśleń oraz innych szczegółów. Przeszedł do ostatniego akapitu i parsknął.
– Piszą, że była pod wielką presją psychiczną, gdy to pisała. Niezwykle błyskotliwe.
– Albo że to było wymuszone – podpowiedziała Genie, która najwyraźniej przeczytała raport w drodze do biura. – Piszą, że to możliwe.
– Zastanówmy się – marudził Konnie. – Skoro dziewczyna zamierza rzucić się do Great Falls, to chyba jest pod pewną niewielką presją psychiczną? Ja bym tak pomyślał.
– Nie sądzisz, że została zamordowana? – Genie uśmiechała się jak elf.
Konnie znowu chrząknął.
– Powiedz, co wiesz.
Wzruszyła ramionami.
– No, jazda.
Wyjrzała na korytarz i zamknęła drzwi.
– Podsłuchałam, jak oni rozmawiali.
– „Oni” to był film o wielkich mrówkach, na dodatek fatalny. Kim są oni, Genie?
– Kapitan i ktoś z biura Devoe.
– Interesujące.
– Nie, beznadziejne. A ty nie wyglądasz na w najmniejszym stopniu zainteresowanego. On cię sprawdza, tak poza wszystkim. Dobbs. Dlatego dostałeś tę sprawę.
– To nie nowina.
Kapitan Dobbs zrobił, co mu kazano, i przyjął Konniego do wydziału do spraw nieletnich, kiedy dwa lata temu skończyło się zawieszenie detektywa. Ale Dobbs nadal był zdania, że Konniemu należało zedrzeć ordery i złamać szpadę. Kapitan zamierzał wystawić pracy Konniego w wydziale uczciwą ocenę na rozprawie za tydzień od poniedziałku, ale bynajmniej by się nie zmartwił, gdyby Konnie przegrał i został wylany na zbity pysk.
– No, jazda – powtórzył Konnie. – Opowiedz, co wiesz.
– W niedzielę jest Wielkanoc.
– No i co z tego?
– Henry Devoe jest katolikiem. Razem z żoną należą do parafii Najświętszej Marii Panny. To najbogatsza parafia w Fairfax.
– Gratuluję. I co z tego?
– Staruszek nie ma ochoty iść w święto do kościoła, gdzie będą wszyscy jego ważni zwolennicy, i spojrzeć im w twarz po tym, jak jego córka zgrzeszyła.
– Zgrzeszyła?
– Samobójstwo jest grzechem śmiertelnym.
– Żartujesz. On się tym przejmuje?
– Jest bogaty, ale jego przyjaciele są jeszcze bogatsi. A on ich potrzebuje. W przyszłym roku wybory.
Konnie wiedział, że to prawda.
Genie rozejrzała się po biurze.
– Dlaczego zgasiłeś światło?
– Jestem stary i bolą mnie oczy.
– Nie jesteś stary. Poza tym zamieszane jest VBI…
– Wiem, wiem. Elitarne Wirginijskie Biuro Śledcze.
– A do Dobbsa dzwoniono z Richmondu.
– Richmond? Ktoś konkretny. Mieszka tam sporo ludzi.
– Czy ty kiedykolwiek byłeś w dobrym humorze, Konnie? Mówiłam o telefonie z biura prokuratora generalnego. Devoe pociąga za sznurki.
Do piątku – jakieś trzydzieści sześć godzin od teraz – Konnie potrzebował teczki pełnej solidnych dowodów niezbicie wskazujących na sprawę z paragrafu 60. Cholera.
Praca na miesiąc do wykonania w jeden dzień.
Cholera.
– Czy oni naprawdę tak myślą? Katolicy. O tym grzechu śmiertelnym?
– Dobrze wiesz, Konnie.
Podniósł analizę grafologiczną, wstał i ruszył do drzwi.
– Lepiej wezmę się do pracy – powiedział, z trudem opierając się pokusie wzięcia jej w potężne ramiona i pocałowania, po czym wyszedł z biura, zapalając przy wyjściu górne światło.
– Dziwny jesteś, Konnie – zawołała za nim.
Wsiadł do swojego taurusa i cisnął raport i teczkę podpisaną Devoe Anne na podłogę z tyłu, a teczkę z napisem McCall Megan położył na siedzeniu pasażera.
Na dworcu Union Station Konnie zaparkował na postoju taksówek i wszedł do hali, przywołując w pamięci passus z jednej z niezliczonych książek o dochodzeniach kryminalnych. Jeśli podejrzany/zbieg pragnie umknąć miejskiemu wymiarowi sprawiedliwości, najbezpieczniejszym i najefektywniejszym sposobem jest pociąg osobowy. Nie są tu wymagane dokumenty ani nie ma kontroli bezpieczeństwa, a bilety są znacznie tańsze od samolotowych, zatem dużo łatwiej je kupić za gotówkę. Jedyną skuteczną metodą wyśledzenia zbiega poruszającego się pociągiem jest wprowadzenie do akcji ogromnej liczby ludzi.
– Ogromna liczba ludzi. – Wypuścił powietrze z policzków i wszedł na dworzec, wyciągając z kieszeni na piersi fatalne zdjęcie Megan zabrane z domu Tate’a Colliera i swoją zniszczoną aktówkę.
Rozdział 14
Siódmy pasażer.
Nareszcie.
Na czas śledztwa Joshua LeFevre nie wybrał ani wymiętego policyjnego garnituru, ani ciuchów artysty, sympatyka ANC, ale włożył czarne dżinsy, biały podkoszulek opinający imponującą pierś i kurtkę z lśniącej czarnej skóry ze stojącym kołnierzem.