W college’u – kiedy w modzie były nastroje antywojenne i antykorporacyjne – Tate odrzucił dzwony i kolorowe apaszki dla garniturów z wąskimi krawatami i białych koszul. W takim stroju doskonalił swoją technikę, logikę, rozumowanie. Jeżeli… to… przesłanka, założenie, wniosek. Walczył z marionetkami, pokrętną logiką i argumentami ad hominem wysuwanymi przez oponentów. Stawał w szranki z najlepszymi z uniwersytetów Wirginii, George’a Washingtona, Duke’a, Karoliny Północnej, Penn i Johns Hopkins – i zwyciężał wszystkich.
Z tym talentem (a dokładniej: z Sędzią jako dziadkiem) studia prawnicze były nieuniknione. Na ostatnim roku Uniwersytetu Wirginii był reprezentantem stanu w inscenizacjach podczas studenckich Federalnych Mistrzostw Sądowych w dystrykcie. Często wykładał na popularnych podyplomowych kursach dla adwokatów apelacyjnych, a jego taśma „Amerykańska Praktyka Procesowa” była bestsellerem w katalogu Izby Adwokackiej.
Nie istniał nikt, z kim Tate Collier nie mógłby się zmierzyć na słowa. Niemniej gdy była żona zamknęła lusterko w jego mercedesie i zaczęła: „Okej, Tate, powiedz mi” – poczuł, że po raz pierwszy zawodzą go słowa.
– Powiedz mi – drążyła – co się stało? Wtedy gdy zmieniłeś pracę? Czego nie powiedziałeś doktorowi Petersowi?
W domyśle: Czego nie powiedziałeś mnie?
– To nie ma nic wspólnego z Megan.
Zastanowił się nad tym i uznał, że to prawda. Nie rozumiał, dlaczego doktor Peters tak na to naciskał.
– Skąd to wahanie?
Ponieważ uważał, że jeśli jej powie, ona zniknie z jego życia równie szybko jak po pogrzebie. Jeśli powie, przetnie tę wątłą nić porozumienia, jaka dziś nawiązała się między nimi. I może już nigdy jej nie zobaczy.
Widział jednak, że nie ma wyboru.
– Pięć lat temu – zaczął – oskarżałem w sprawie mężczyzny, który zamordował swoją narzeczoną. To było morderstwo z premedytacją. Żądałem kary śmierci.
Poczuł, że Bett sztywnieje. Była zdeklarowaną przeciwniczką kary śmierci i czuła głęboki wstyd, że za czasów ich małżeństwa Tate posłał trzech ludzi na stanowe krzesło elektryczne.
– Oskarżony się nie przyznawał, ale dowody były niepodważalne. Narzędziem zbrodni był nóż kuchenny. Cały pokryty jego odciskami palców. Te same odciski znaleziono też na jej bransoletce i dwóch guzikach bluzki. Jego jedynym alibi było to, że pokłócili się tego dnia, po czym on wsiadł w samochód i pojechał przed siebie, żeby ochłonąć, nie pamiętał nawet dokąd. Dziewczyna była z nim w ciąży. To stanowiło motyw. Chciał, żeby ją usunęła, ale ona się nie zgodziła. A kilka dni wcześniej odkrył, że przez cały czas okłamywała go, że stosuje środki antykoncepcyjne. Chciała zajść w ciążę. Zmusić go do małżeństwa.
– W którym była miesiącu?
– Siódmym.
– O Boże… A dziecko?
– Było nie do uratowania. Wszedł do jej mieszkania dzięki drugiemu zestawowi kluczy. Na nich też zresztą znaleziono tylko jego odciski palców. Twierdził, że mu je skradziono. Niezła robota policyjna – zresztą Konniego. Był głównym detektywem. Chłopcy z dochodzeniówki znaleźli nóż i klucze na dnie strumyka w pobliżu jej domu.
– No dobra.
– Widzisz, normalnie to nie byłaby sprawa kwalifikująca się do kary śmierci.
W Wirginii, wyjaśnił, pojedyncze morderstwo, nawet z premedytacją, nie jest karane śmiercią, chyba że spełnia kilka dodatkowych warunków. Na przykład zabójstwo policjanta albo wypełnianie zleceń. Osobna kategoria to masowe morderstwo.
Bett potrząsnęła głową, nie rozumiejąc. Nagle otworzyła szeroko oczy.
– Dziecko?
– Byłem cholernie sprytnym prawnikiem, nie? Stałem tam w swojej nieskazitelnej, wyprasowanej todze. Dziecko. Żywy płód. Tłumaczyłem, że zamierzał zabić dziecko, ponieważ namawiał ją na aborcję. Dwa zamierzone morderstwa. Ława przysięgłych kupiła to. Skazali go na śmierć.
Kodeks kryminalny definiował masowe morderstwo – podpadały pod to teksańskie strzelaniny w samo południe i napady na banki z karabinami maszynowymi. Gdy prawnik posłuży się paragrafem przewidzianym dla jednej sytuacji w innej, zupełnie odmiennej, zostaje okrzyknięty geniuszem.
– Oskarżony poszedł do Jarrett, gdzie czekał na krzesło – to było przed przejściem na zastrzyki z trucizną. Cóż, facet powiesił się przed urzędowym odwołaniem. Podczas śledztwa okazało się, że ktoś mu powiedział, cytuję: „To szambo. Collier wygłosi mowę przeciwko tobie na rozprawie apelacyjnej, więc zapomnij, człowieku. Upaprałeś się. Już się smażysz”.
– To nie wszystko, prawda, Tate? – Głos Bett był lodowaty.
Kontynuował opowieść. Dwaj świadkowie zeznali, że widzieli oskarżonego w Maryland w czasie, kiedy dokonano zabójstwa. Ale on ich rozbroił. Podważył ich zeznania, ich trzeźwość, ich charakter. Jeden wybiegł z sali sądowej z płaczem. Gdy zeznawał sam oskarżony, Tate ujawnił w jego zeznaniu setki dziur. Zmusił go do przyznania, że był wściekły na narzeczoną, że pokłócił się z nią feralnego dnia, że nie pamiętał, gdzie się znajdował w chwili morderstwa. Maryland. Nie, Wirginia. Nie, Pensylwania. Ława przysięgłych obradowała przez dwie godziny. Wrócili z werdyktem: morderstwo pierwszego stopnia.
– Teraz przychodzi czas na drugą fazę procesu – okoliczności łagodzące. – Prokurator stanowy domaga się kary śmierci, a obrońca podważa jego argumenty.
Adwokat oskarżonego, podsumował Tate, przywołał argument, że ten człowiek nigdy nie miał konfliktu z prawem. Nigdy nikogo nie pobił. Nigdy nie został skazany. Ale Tate również odrobił zadanie domowe i znalazł problemy, jakie miał młodzieniec. Poważne zatargi z rodzicami w wieku dojrzewania. Problemy emocjonalne, wybuchy niekontrolowanej złości. Nienawidził swojej rodziny.
Tate był nieugięty.
– Zalecenie kary śmierci padło po czterogodzinnej naradzie. Wypowiedzi przysięgłych po werdykcie? – Tate roześmiał się ponuro. – Powiedzieli, że ich zahipnotyzowałem. Jeden z nich zamierzał iść na cmentarz i modlić się na grobie ofiary.
– A on był niewinny, prawda? – spytała Bett.
Prawa dłoń Tate’a zacisnęła się na kierownicy. Rozluźnił ją i wytarł w spodnie.
– Trzy dni po tym, jak się powiesił, policja stanowa w Marylandzie przejrzała taśmę z kamery przemysłowej na stacji benzynowej w Ellicott City. Cztery miesiące wcześniej było tam włamanie i znaleźli świadka. Puszczali mu tę kasetę. Jeden z policjantów zauważył samochód zaparkowany na dalszym planie. Kierowca kupował wodę mineralną. Rozpoznano markę samochodu i numer rejestracyjny. Przysłali wiadomość z hrabstwa Fairfax. Tak, kierowcą był ten człowiek, którego skazałem. Znajdował się o pięćdziesiąt mil od miejsca zbrodni niemal dokładnie w tej chwili, w której dziewczyna została zamordowana.
Człowiek może wątpić w to, co słyszy.
To, co widzi, też może podać w wątpliwość.
– Zagadałem tego chłopaka na śmierć, Bett. Zaczarowałem ławę przysięgłych. Po mojej stronie był dar, nie prawo.
Zniszczyłem rodzinę, pomyślał. Ale nie odważył się powiedzieć tego na głos.
Ale nie może zwątpić w to, co robi.
Czekał na jej odrazę lub gniew. Albo na to, czego się spodziewał – uprzejmą prośbę o odwiezienie do domu, jako że w takiej prośbie zawarta byłaby uwaga: Mówiłam ci, że tak się to skończy, Tate.
Ale ku swemu zaskoczeniu, poczuł dotyk jej dłoni na kolanie.
– Przykro mi – powiedziała. Spojrzał na nią i nie dostrzegł litości ani wyrzutów, ale żal z powodu jego cierpienia. – Wywalili cię? Z biura?
– Och, nie. Po prostu odszedłem. Straciłem żądzę krwi.