Выбрать главу

U podnóża schodów zatrzymał się, aby zaczerpnąć oddech i uspokoić puls. Przynajmniej odrobinę. Serce pewnie będzie mu tak walić aż do jutra. Nie był pewien, czy od zobaczenia siwowłosej kobiety bodaj raz zaczerpnął powietrza. Światłości! Jeżeli Egeanin uznała, że panuje nad sytuacją, cóż, niech jej przeklętej będzie, niemniej dalej: Światłości! Naprawdę musiała mieć w garści te dwie sul’dam! Jej plan? Cóż, miała rację przynajmniej w tym, że nie było czasu do stracenia. Ruszył biegiem.

Biegł, póki nie zakłuło go boleśnie biodro, potknął się i zatoczył na intarsjowany turkusami stoliczek. Złapał równowagę, chwytając jeden z letnich arrasów, a fragment jedwabnej materii z kwietnymi motywami oderwał się, odsłaniając żółty marmur. Stojący na stoliczku wazon z białej porcelany przewrócił się i rozbił na czerwono-niebieskiej posadzce. Głośny grzechot echo poniosło po korytarzach. Po wszystkim mógł już tylko kuśtykać. Niemniej, kuśtykał tak szybko, jak to leży w ludzkich możliwościach. Jeżeli ktoś przyjdzie sprawdzić źródło hałasu, z pewnością nie znajdzie Mata Cauthona, stojącego nad tym pobojowiskiem, ani nie zobaczy go w promieniu najbliższych korytarzy.

Dokuśtykał jakoś do apartamentów Tylin, przeszedł przez salon i wszedł do sypialni... i dopiero wtedy zrozumiał, że ktoś zapalił lampy. Na kominku zaś buzował młody ogień, podsycany szczapami drewna, pochodzącymi z pozłacanego kosza na opał. W sypialni, wykręcając ręce, aby sięgnęły guzików na plecach sukni, stała Tylin. Spojrzała na niego i zmarszczyła brwi. Ciemnozielona suknia do konnej jazdy była wygnieciona. Drewno w kominku zatrzeszczało, plując w komin snopem iskier.

— Nie spodziewałem się, że tak szybko wrócisz — powiedział, próbując zebrać myśli. Wśród wszystkich rzeczy, po których oczekiwał, że mogą pójść źle, powrotu Tylin nie uwzględnił. W głowie miał zupełną pustkę.

— Suroth dowiedziała się o zniknięciu armii w Murandy — powoli odrzekła Tylin, prostując się. Mówiła tonem roztargnionym, nie bardzo zastanawiając się nad słowami. Jej uwagę głównie przykuwał wygląd Mata. — Jaka armia i jak w ogóle armia może zniknąć, tego nie wiem, jednak zdecydowała, że sprawa najwyraźniej jest pilna i wymaga jej obecności na miejscu. Zostawiłyśmy wszystkich i leciałyśmy, ile sił w skrzydłach tego stwora, kiedy niesie jeno dwie osoby i powożącą. W dokach zarekwirowałyśmy konie. Ona nawet nie wróciła do pałacu, tylko poszła prosto do tej gospody, gdzie mieszkają jej oficerowie. Nie wydaje mi się, by dzisiejszej nocy jej Seanchanie zaznali spokojnego snu...

Tylin urwała, podeszła po niego i powiodła palcem po materii zielonego kaftana.

— Kłopot z oswojonym lisem — mruknęła — polega na tym, że wcześniej czy później przypomni mu się lisia natura. — Ciemne oczy przeszyły go na wskroś. Znienacka wczepiła mu palce we włosy, nachyliła jego głowę i pocałowała tak, że aż mu w pięty poszło. — Po to — powiedziała bez tchu, gdy w końcu go puściła — żebyś miał za czym tęsknić. — Wciąż patrząc mu w oczy, wymierzyła taki policzek, że aż mu srebrne kropki zatańczyły przed oczyma. — A to za próbę ucieczki pod moją nieobecność.— Odwróciła się i przerzuciła fale czarnych niczym krucze skrzydło włosów przez ramię. — Rozepnij mi guziki, mój śliczny lisku. Przyjechałyśmy późno i nie chciałam budzić służby, ale przez te paznokcie nie radzę sobie z guzikami. Ostatnia noc i jutro już możesz ruszać w swoją stronę.

Mat roztarł policzek. Ta kobieta mogła mu wybić ząb! Przynajmniej odzyskał jasność myśli. Skoro Suroth znajdowała się w “Wędrownej Kobiecie”, wobec tego nie mogła mieć pojęcia, co się dzieje w Pałacu Tarasin. Szczęście wciąż mu dopisywało. Jedynym problemem była stojąca przed nim kobieta. Jedynym rozwiązaniem — szczerość.

— Wyjeżdżam dziś wieczorem — oznajmił, kładąc jej dłonie na ramionach. — I zabieram ze sobą kilka Aes Sedai ze strychu. Jedź ze mną. Poślę Thoma i Juilina, żeby znaleźli Beslana i...

— Mam jechać z tobą? — zapytała z niedowierzaniem, potem odstąpiła na krok i odwróciła się ku niemu. Na jej twarzy zastygł grymas pogardy. — Gołąbeczku, nie mam kaprysu zostać twoją pięknisią i nie mam zamiaru zostać emigrantką. Ani zostawić Altary w dłoniach tego, kim zastąpią mnie Seanchanie. Jestem z łaski Światłości królową Altary, nie porzucę mojego kraju. Naprawdę zamierzasz uwolnić Aes Sedai? Życzę ci powodzenia, jeśli już musisz... ale wygląda to na prostą drogę do tego, by twą głowę zatknęli na pice. To zbyt śliczna główka, by miano ją odciąć i wytarzać w smole.

Znowu próbował położyć jej dłonie na ramionach, jednak tym razem cofnęła się i spojrzała w taki sposób, że ręce mu opadły. W miarę możliwości starał się mówić tonem jak najbardziej naglącym:

— Tylin, zadbałem o to, by wszyscy wiedzieli, iż wyjeżdżam i chcę opuścić pałac przed twoim powrotem. Seanchanie nie mogliby cię winić, ale w obecnej sytuacji...

— Wróciłam i przyłapałam cię na gorącym uczynku — wtrąciła żwawo — a ty mnie związałeś i zostawiłeś pod łóżkiem. Kiedy rano zostanę znaleziona, wścieknę się na ciebie. Oszaleję! — Uśmiechnęła się, ale w jej oczach migotały błyski w istocie niedalekie prawdziwej złości, mimo wszystkich słodkich słówek na temat lisków i tak dalej. — Wyznaczę za ciebie nagrodę, obiecam Tuon, że będzie mogła cię kupić, kiedy zostaniesz złapany, o ile jeszcze cię będzie chciała. Uwierzą mi, kaczorku. Suroth już wie, że zamierzam ogolić głowę.

Mat uśmiechnął się słabo. Wierzył w jej słowa. Naprawdę miała zamiar go sprzedać, gdy zostanie złapany. “Kobiety są niczym labirynt kolczastych pnączy po nocy”, głosiło stare przysłowie i miało rację.

Tylin poinstruowała go, jak ma ją związać. Pęta miały pochodzić z pociętej sukni, jakby naszła go znienacka i musiał użyć przemocy. Węzły zaciągnięte mocno, żeby nie wydostała się, niezależnie jak będzie próbować. A kiedy już je zaciągnął, faktycznie próbowała — szarpała się całkiem realistycznie. Może rzeczywiście starała się uwolnić, wyszczerzyła zęby w obliczu niepowodzenia. Kostki i nadgarstki związał razem na plecach, na szyję założył pętlę, przymocowaną do nogi łóżka; tym sposobem nie mogła podczołgać się do drzwi, a potem wydostać na korytarz. Ani, rzecz jasna, krzyczeć o pomoc. Kiedy wsunął jej do ust knebel z jedwabnej chusteczki i obwiązał, uśmiechnęła się, jednak w oczach gorzał ogień. Kolczasty labirynt po nocy.

— Będę za tobą tęsknił — powiedział cicho, wpychając ją pod łóżko. Ku swemu zaskoczeniu stwierdził, że nie skłamał. Światłości! Szybko porwał płaszcz, rękawice i włócznię. Po drodze do drzwi zdmuchnął lampy. Kobiety umiały wciągnąć mężczyznę w labirynt, nim ten się bodaj zorientował.

Korytarze wciąż były puste — i ciche, wyjąwszy nierówny odgłos jego kroków — jednak poczucie ulgi rozwiało się, gdy tylko wszedł do westybulu, za którym było podwórze stajni.

Pojedyncza lampa stojąca zalewała migoczącym światłem nieodłączne kwietne gobeliny, jednak Juilina i jego kobiety nigdzie nie było. Podobnie zresztą jak Egeanin i pozostałych. Biorąc pod uwagę chwile zmitrężone z Tylin, wszyscy od dawna powinni już na niego czekać. W prześwicie krużganka deszcz skrywał świat litą zasłoną czerni. Może poszli do stajni? Egeanin zmieniała jego plany, kiedy tylko przyszła jej na to chęć.

Narzekając pod nosem, otulił się płaszczem i już chciał ruszyć przez mokrą noc ku stajni. Na dziś miał już naprawdę dość wszystkich kobiet.