Выбрать главу

— Głos Cadsuane ciął niczym stal. — Mówiłam ci o strażnikach Far Madding. Ba! A ty, przenosząc w miejscu, gdzie to jest niemożliwe, wywołałaś panikę wśród Radczyń. Jeżeli wpadną w ręce Municypalnych, to głównie przez ciebie.

— Uznałam, że to nie chodzi o saidara — słabo broniła się Nynaeve. — To była tylko odrobina i tylko przez chwilę. Ja... Ja... sądziłam, że może nikt nie zauważy.

Cadsuane obrzuciła ją pełnym niesmaku spojrzeniem.

— Tędy, Alivia — powiedziała, ciągnąc Nynaeve za róg ulicy, tuż pod opuszczoną wartownię. Podnieceni ludzie grupkami stali na ulicy, mieląc ozorami. Ktoś symulował operowanie chwytakiem. Jakaś kobieta wskazywała na pustą wartownię, kręcąc w zdumieniu głową.

— Powiedz coś, Min — błagała Nynaeve. — Nie możemy tak po prostu ich zostawić. — Nawet przez myśl jej nie przeszło, by odwołać się do Alivii. Wystarczyło, że spojrzała na jej twarz.

— Nie oczekuj ode mnie współczucia. — W cichym głosie Min pobrzmiewały tony jeszcze zimniejsze niż wcześniej w słowach Cadsuane. Spojrzała na Nynaeve z ukosa, a potem zaraz odwróciła wzrok.— Błagałam cię, żebyś mi pomogła ich powstrzymać, ale ty musiałaś okazać się równie głupia, jak oni. Teraz wszystko zależy od Cadsuane.

Nynaeve parsknęła.

— A co ona może zrobić? Czy muszę ci mówić, że idziemy w przeciwną stronę i z każdą chwilą jesteśmy coraz dalej od Lana i Randa?

— Chłopak nie jest jedynym, któremu przyda się lekcja dobrych manier — mruknęła Cadsuane. — Jak dotąd jeszcze mnie nie przeprosił, choć obiecał Verin, że to zrobi. Przyjmijmy więc tymczasowo, że wierzę w jego dobre intencje. Ba! Ten chłopak przysparza mi więcej kłopotów niż dowolnych dziesięciu, jakich w życiu spotkałam. Zrobię co w mojej mocy, dziewczyno. Na pewno więcej, niż byś ty zdziałała, próbując wystąpić przeciw Straży Municypalnej. Odtąd będziesz robić dokładnie to, co każę, albo Alivia się tobą zajmie! — Alivia groźnie pokiwała głową. Min jej zawtórowała!

Nynaeve skrzywiła się. Ta Aes Sedai miała przecież okazywać jej respekt! Niemniej, jako gość Pierwszej Radczyni, była w stanie osiągnąć znacznie więcej niż prosta kobieta, Nynaeve al’Meara nawet jeśli nosiła pierścień z Wielkim Wężem. Dla Lana zgodzi się Na wszystko, co każe Cadsuane.

Kiedy jednak zapytała, co tamta zamierza zrobić, by uwolnić mężczyzn, w odpowiedzi usłyszała tylko:

— Znacznie więcej niżbym miała ochotę, dziewczyno. O ile w ogóle coś da się zrobić. Jednak obiecałam chłopakowi, a ja dotrzymuję obietnic. Spodziewam się, że będziesz o tym pamiętać.— Słowa te, wypowiedziane lodowatym tonem, nie bardzo dodawały otuchy.

Rand ocknął się w ciemnościach. Leżał na wznak, bolało go całe ciało. Rękawice gdzieś się zapodziały, pod palcami czuł szorstki siennik. Buty również mu zdjęto. Zdjęto rękawice! Dowiedzieli się, kim jest. Ostrożnie usiadł. Twarz też była obolała, czuł się, jakby otrzymał surowe lanie, jednak wszystkie kości chyba były całe.

Podniósł się powoli, pomacał ścianę obok siennika. Poruszając się wzdłuż niej, dotarł do kąta, a po chwili poczuł pod palcami okute żelazem drzwi. W ciemnościach wyłowił kształt małego okienka, jednak nie potrafił go otworzyć. Nawet odrobina światła nie sączyła się przez szpary. W jego głowie Lews Therin zaczął ciężko dyszeć. Rand ruszył po omacku dalej, pod stopami miał zimny kamień. Nieomal natychmiast dotarł do następnego rogu pomieszczenia, w trzecim uderzył palcami coś, co potoczyło się z grzechotem. Nie odrywając ręki od ściany, pochylił się i znalazł drewniany kubeł. Wstał, dokończył okrążenia i wrócił pod żelazne drzwi. Koniec. Znajdował się wewnątrz czarnej skrzyni o długości trzech kroków, szerokości dwóch. Kiedy uniósł rękę, okazało się, że sufit ma stopę ponad głową.

“Zamknięty” — ochryple dyszał Lews Therin. — “Znowu w skrzyni. Jak wtedy, gdy zamknęły nas te kobiety. Musimy się wydostać!” — wył. — “Musimy się wydostać!”

Rand ignorował jego wrzaski. Cofnął się od drzwi, usiadł ze skrzyżowanymi nogami w miejscu, które uznał za środek celi. Jak najdalej od ścian — w ciemnościach próbował imaginacją odsunąć je od siebie, jednak wciąż miał wrażenie, że gdy tylko wyciągnie ręce, trafią na zimny kamień. Cały drżał, czując się, jakby to targane dreszczami ciało należało do kogoś innego.Ściany były tuż obok, sufit dusił głowę. Musi się opanować, inaczej zanim przyjdą go uwolnić, oszaleje jak Lews Therin. W końcu muszą go wypuścić, choćby po to, żeby przekazać wysłanniczkom Elaidy. Ile miesięcy zajmie kurierowi podróż do Tar Valon, a potem powrót z emisariuszkami Elaidy? Jeżeli wcześniej natknie się na zwolenniczki Białej Wieży, może zajmie to mniej czasu. Przeraził się, gdy pojął, że przed momentem zapragnął, by siostry przebywały w mieście, bowiem tym sposobem skróciłyby tylko jego udrękę.

— Nie poddam się! — krzyknął. — Będę twardy, nie złamiecie mnie! — W ciasnocie pomieszczenia jego głos zabrzmiał niczym grzmot.

Moiraine zginęła, ponieważ nie był dość twardy, by zrobić to, co konieczne. Jej imię na zawsze już wypisane zostało na czele listy kobiet, które przez niego zginęły. Moiraine Damodred. Wymieniając kolejne, zapominał o obolałym ciele i naciskających ścianach celi. Colayaere Saighan, która umarła, ponieważ pozbawił ją wszystkiego, co miało dla niej wartość. Liah, Panna Włóczni z Cosaida Chareen, która zmarła na jego rękach, ponieważ poszła za nim do Shadar Logoth. Jendhilin, Panna Włóczni z Zimnego Szczytu Miagoma, która oddała życie za honor strzeżenia jego drzwi. Musiał być twardy! Wzywał jedno po drugim imiona z listy, cierpliwie wykuwając duszę na kowadle bólu.

Przygotowania trwały dłużej niż Cadsuane się spodziewała. Zasadniczym powodem zwłoki był fakt, że musiała najpierw wszystkich przekonać, iż nie ma mowy o romantycznej operacji uwolnienia więźnia, rodem z opowieści bardów. Dlatego też zrobiła się już noc, kiedy szła po oświetlonych korytarzach Gmachu Rady. Szła statecznie, bez pośpiechu. Pośpiech ludzie odczytują zazwyczaj jako oznakę niepokoju, mogą wtedy dojść do wniosku, że mają przewagę. A jeżeli kiedykolwiek w życiu potrzebne jej było wrażenie posiadania przewagi, to właśnie dzisiaj.

Korytarze powinny o tej porze być puste, jednak wydarzenia ubiegłego dnia nawet tu odcisnęły swe piętno. Wszędzie pełno było urzędników w niebieskich kaftanach, zatrzymywali się niekiedy, by popatrzeć na nią i jej towarzyszy. Bardzo prawdopodobne, że nigdy nie widzieli naraz czterech Aes Sedai — Nynaeve jej zdaniem mogła zasłużyć sobie na ten tytuł, dopiero gdy złoży Trzy Przysięgi — a wcześniejsze zamieszanie tylko podsycało ich ciekawość. Trzej mężczyźni zamykający pochód ściągali na siebie tyleż samo spojrzeń. Urzędnicy mogli nie wiedzieć, co znaczą czarne kaftany i symbole przy wysokich kołnierzach, jednak z pewnością żaden nigdy nie widział w tym gmachu trzech uzbrojonych mężczyzn. Może przy odrobinie szczęścia nikt nie pobiegnie donieść Aleis o szykującej się niespodziance podczas zamkniętego posiedzenia Rady. Szkoda, że mężczyźni nie chcieli przyjść sami, ale nawet Daigian żywo zaprotestował, gdy to zasugerowała. Wielka szkoda, że reszta jej towarzyszek nie potrafiła zachować równie zimnej krwi, co Merise i pozostałe dwie siostry.

— To się nigdy nie uda — narzekała Nynaeve, po raz chyba dziesiąty od opuszczenia Wzgórz powracając do tej samej kwestii.

— Od razu powinnyśmy uderzyć z całej siły!

— Wszystko dzieje się zbyt powoli — mruczała ponuro Min. — Czuję, jak on się zmienia. Jeżeli wcześniej był niczym kamień, to teraz jest jak żelazo! Światłości, dlaczego oni mu to robią? — Pozwolono jej pójść tylko dlatego, że stanowiła ogniwo łączące z chłopakiem. Teraz nieustannie zadręczała je doniesieniami o jego stanie, a każde następne było gorsze od poprzedniego. Cadsuane nie powiedziała, jak wyglądają tutejsze cele, powstrzymała ją scena histerii, w którą wpadła Min, opowiadając, co zrobiły mu siostry, kiedy go porwały.