Выбрать главу

- Ale dla ciebie to będzie dopiero początek cierpień, Potter. Nawet sobie nie wyobrażasz, do czego jestem zdolny. Zapamiętaj sobie jedno... należysz wyłącznie do mnie!

Harry był tak zszokowany, iż nie mógł wydusić z siebie słowa. Na końcu ciemnych tuneli oczu Mistrza Eliksirów szalała pożoga, która w każdej chwili mogłaby go strawić, gdyby tylko ośmielił się zaprotestować. Jednak w ogóle nawet nie przyszło mu to do głowy. Zobaczył, jak płonący ogień dotyka także jego i rozpala w nim niesamowity żar. Jęknął, kiedy Severus puścił jego ramię i niemal natychmiast Harry osunął się na kolana. Wyciągnął ręce i oplótł ramiona wokół talii Snape'a, przyciskając twarz do jego czarnej szaty.

- Przepraszam, nie chciałem sprawić ci przykrości - wyszeptał cicho, rozkoszując się zapachem i szorstkością materiału. Uniósł twarz i spojrzał z dołu na Severusa. W chwili, kiedy oczy Snape'a zanurzyły się w szmaragdowych oczach Harry'ego, dodał. - Nie martw się. Jestem tylko twój, Severusie.

Dostrzegł, że w obsydianowych źrenicach coś zamigotało. Na ściągniętej gniewem twarzy pojawił się wyraz satysfakcji. Po chwili Harry zobaczył, że Snape unosi rękę. Poczuł łagodne muśnięcie chłodnych palców na swoim policzku. Zamknął oczy, poddając się pieszczocie. Odczucie było niezwykle delikatne, ale posyłało iskry wzdłuż jego ciała, wprawiając je w drżenie. Zmysły zaczęły odbierać tak silne bodźce, iż wydawało się, że jeszcze chwila i eksplodują. Czy możliwe było, aby zwykły dotyk wywołał aż tak gwałtowną reakcję?

Harry westchnął przeciągle i uśmiechnął się. Wtedy palce zniknęły. Otworzył gwałtownie oczy, spoglądając z zaskoczeniem na Severusa, którego twarz w ułamku sekundy przybrała chłodny, zacięty wyraz.

- Wstawaj, Potter. W każdej chwili ktoś może tu wejść. - Złapał go za szatę i podciągnął do pozycji stojącej. Harry zamrugał kilka razy, zdezorientowany. - Powinieneś pójść do skrzydła szpitalnego. Niech Pomfrey się tobą zajmie. Masz pojawić się na mojej lekcji, niezależnie od tego, w jakim będziesz stanie. Zrozumiano?

Harry pokiwał głową, ukrywając uśmiech, który cisnął mu się na usta. Nie wiedział dlaczego, ale pomimo obolałych żeber i siniaków na twarzy, poczuł się nagle tak... wspaniale.

***

Kiedy Harry wyszedł ze skrzydła szpitalnego, otoczyli go przyjaciele, przekrzykując się jeden przez drugiego. Hermiona zaczęła trajkotać o tym, że nie powinien był tak postąpić, że to było nieodpowiedzialne i nieprzemyślane z jego strony, że nie powinien dać się sprowokować Seamusowi i że ma ogromne szczęście, że nie wywalili go za to ze szkoły. W pewnym momencie Harry nie wytrzymał i warknął, że dostał już jedno kazanie od McGonagall i nie ma zamiaru wysłuchiwać kolejnego. Ron wyraził swoje szczere współczucie, kiedy dowiedział się, że Harry będzie miał do końca roku szkolnego szlabany ze Snape'em i zdawał się przeżywać to jeszcze bardziej, niż sam zainteresowany ("Szlabany ze Snape'em? Dwa razy w tygodniu? Do końca roku szkolnego? Chyba wolałbym umrzeć...."). Ginny pogratulowała mu odwagi i była pod wrażeniem jego siły, a Neville patrzył na Harry'ego tak, jakby chłopak zamienił się nagle w trójgłowego, ziejącego ogniem smoka, który w każdej chwili mógł go zaatakować.

- A ja uważam, że Harry postąpił słusznie - zakończyła dyskusję Luna. - Każdy na jego miejscu zareagowałby tak samo. Teraz przynajmniej nikt go już nie zaczepi, bo wszyscy będą się bali, że wylądują w skrzydle szpitalnym ze zmasakrowaną twarzą. - Uśmiechnęła się wesoło, kiedy wszyscy spojrzeli na nią z mieszaniną zdumienia i niedowierzania. Ron wytrzeszczył na dziewczynę oczy.

- Co ty wygadujesz? Przecież właśnie za to Harry dostał szlaban ze Snape'em! Do końca roku! Rozumiesz? Ze Snape'em!

- Ma szczęście - powiedziała Luna, uśmiechając się nieprzytomnie. - Mógł dostać szlaban z kimś innym.

Harry poczuł, że robi mu się gorąco. Szybko zerknął na przyjaciół, ale Hermiona tylko pokręciła głową, a Ron postukał się w czoło, kiedy Krukonka odwróciła się, żeby odejść. Prawdopodobnie oboje uznali, że mówi głupoty i nie warto nawet próbować jej zrozumieć.

Okazało się, że Luna miała rację. Harry był bardzo miło zaskoczony przemianą, jaka zaszła wśród uczniów po porannym incydencie. Nagle wszyscy zaczęli omijać go szerokim łukiem. Plakietki z wyśmiewającymi go określeniami gdzieś poznikały, na korytarzach nie słychać też było już piosenek o nim i okrzyków w stylu "Potter to tchórzliwy zdrajca!" Nie oznaczało to jednak, że przestał zwracać uwagę swoją osobą, gdyż nadal, gdziekolwiek się pojawił, witały go nieprzychylne spojrzenia i szepty za plecami, ale do tego akurat zdążył się już przyzwyczaić. Przynajmniej było to lepsze od jawnego znieważania i rzucania oszczerstwami, które niczym kamienie miały tylko jedno zadanie - dogłębnie zranić ofiarę.

- Denerwuję się, Ron. - Głos Hermiony przedarł się przez myśli Harry'ego, przypominając mu, gdzie się właśnie znajdował. W klasie Mistrza Eliksirów. Snape'a jeszcze nie było.

- I tak dostaniesz Wybitny. Jak zawsze - prychnął rudzielec, odwracając się od przejętej przyjaciółki.

- A jeżeli to zawaliłam? Jeżeli coś było nie tak? Mam złe przeczucia. - Hermiona nie ustępowała.

- Hermiono, ty zawsze masz złe przeczucia. A czy one kiedykolwiek się sprawdziły? Trelowney miała rację. Jesteś beznadziejna w przepowiadaniu przyszłości.

Hermiona poczerwieniała z oburzenia. Odwróciła się do Rona plecami i nie odezwała się do niego więcej.

- Ona jest okropna - westchnął cicho Gryfon, pochylając się do Harry'ego. - Czasami zachowuje się tak, jakby była opętana.

- Słyszałam to, Ronaldzie! - dotarł do nich podniesiony głos Hermiony. Ron skrzywił się, jakby trzepnęła go nim w głowę Zanim zdążył odpowiedzieć, w klasie zapanowała nagła cisza. Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do sali wkroczył Mistrz Eliksirów. Harry'emu wystarczyło jedno spojrzenie, aby domyślić się, że Snape nie ma zbyt dobrego humoru. Prawdopodobnie wciąż był rozdrażniony porannym incydentem.

Nauczyciel zatrzymał się na środku klasy i potoczył po niej nieprzychylnym spojrzeniem (Harry mógłby przysiąc, że oczy Snape'a zwęziły się, kiedy dotarły do niego), po czym bez słowa odwrócił się plecami do uczniów i machnął różdżką w stronę biurka, z którego wyleciały rolki pergaminów z wypracowaniami i poszybowały do ich rąk. Harry rozwinął swoją pracę domową. Od razu rzuciła mu się w oczy ocena: Troll.

Otworzył szeroko oczy z niedowierzania. Jak to możliwe? Przecież napisał wszystko, co tylko znalazł w książkach o tym eliksirze! Szybko przebiegł wzrokiem w dół strony i przeczytał zapisaną czerwonym atramentem uwagę Snape'a:

Eliksir Wiggylowy? Nigdy o takim nie słyszałem, Potter, i w związku z tym nie mogę sprawdzić twojego wypracowania.

- Co jest, kurwa? - mruknął pod nosem. - Jak się nazywa ten eliksir, o którym pisaliśmy? - zapytał Hermiony, która właśnie rozwijała swój pergamin.

- Eliksir Wiggenowy - odparła Gryfonka zanurzając nos we własnej pracy.