Выбрать главу

Harry westchnął głęboko. To będzie trudne...

- Musimy coś sobie wyjaśnić, Hermiono - zwrócił się do przyjaciółki. - Nie robiłem tego, o co mnie zapewne podejrzewasz. Jestem chłopakiem, a chłopcy już tak mają, że czasami... dopada ich to. O każdej porze dnia. I nic na to nie możemy poradzić. Nie powinnaś mnie za to winić ani się na mnie obrażać, ponieważ nie mam na to wpływu! Ron - spojrzał na siedzącego naprzeciw przyjaciela - nie wiem, w jaki sposób przyszło ci do głowy, że ja i Hermiona mamy romans. - Po tych słowach Gryfonka poderwała gwałtownie głowę i spojrzała z zaskoczeniem na rudzielca. - Ale chcę cię zapewnić, że to kompletna bzdura. Hermiona zauważyła na lekcji pewną moją... niedyspozycję i od tego czasu zaczęła unikać mnie jak ognia, a ty od razu założyłeś, że ukrywamy przed tobą nasz związek. - Ron zaczął coś mamrotać pod nosem na swoje usprawiedliwienie. - Chce cię jednak zapewnić, że ani ja, ani Hermiona...

- RONALDZIE WEASLEY! - Głośny krzyk Hermiony przebił się nawet przez panujący w Wielkiej Sali gwar. - JAK MOGŁEŚ POMYSLEĆ, ŻE JA I HARRY MAMY ROMANS?! - Zerwała się z miejsca i wbiła w Rona rozwścieczone spojrzenie. Ludzie przestali jeść i rozmawiać i patrzyli na nich w pełnej oszołomienia ciszy. - To nieprawdopodobne! To... to... najgłupsza rzecz, jaka kiedykolwiek wpadła ci do głowy, a naprawdę miała ogromną konkurencję! - Z wyciągniętym w stronę rudzielca palcem i rozwianymi włosami wyglądała niczym zwiastun burzy. Harry rozejrzał się wokół i jęknął. Patrzyli na nich wszyscy. Nawet nauczyciele.

- Nie, to nie tak, Hermiono! - Ron próbował się bronić, ale od początku był na przegranej pozycji. Jego uszy niemal świeciły na czerwono. - Po prostu... tak się ostatnio dziwnie zachowywaliście, więc pomyślałem...

- POMYŚLAŁEŚ?? - ryknęła Gryfonka. - Dlaczego nie myślisz wtedy, kiedy potrzeba, tylko wyciągasz jakieś durne wnioski na podstawie głupich przesłanek? Jakbyś w ogóle nas nie znał! Jakbyś nie wiedział, że ja... - urwała nagle, czerwieniąc się.

- Przestańcie. - Harry, korzystając z chwili przerwy, postanowił załagodzić sytuację. - Nie chciałem, żebyście się przeze mnie pokłócili. Po prostu wszyscy zrozumieliśmy się trochę opacznie. Nie ma sensu już tego roztrząsać. Najlepiej będzie, jeżeli zapomnimy o całej sprawie.

Hermiona wbijała w Rona spojrzenie rozwścieczonej kotki. Zachowywała się tak, jakby poza nimi nie było tu nikogo, jakby w ogóle zapomniała gdzie się znajduje. Do uszu Harry'ego zaczęły już docierać pierwsze chichoty.

- Siadaj, Hermiono - powiedział łagodnie do przyjaciółki. - Ronowi jest przykro, że tak pomyślał. Prawda, Ron?

Rudzielec pokiwał głową i wbił wzrok w swoje zapomniane i opuszczone kiełbaski.

Śmiechy zaczęły się wzmagać.

Harry zamknął oczy i westchnął. Czy zawsze to właśnie on musi brać udział w takich przedstawieniach?

Hermiona otrząsnęła się i rozejrzała po sali. Na jej policzki błyskawicznie wypłynął ogromny rumieniec. Usiadła gwałtownie na ławce i starała się ukryć twarz pod burzą kasztanowych włosów.

Ron nie podniósł głowy nawet na chwilę. Jego uszy wyglądały tak, jakby miały zacząć parować. Harry patrzył na nich oboje, zastanawiając się, co teraz zrobić.

- Chyba po raz pierwszy straciłaś nad sobą panowanie, Hermiono - powiedział, szczerząc się.

- Taa… - mruknął nieśmiało Ron, zerkając na dziewczynę. - Dobrze, że nie zaczęłaś rzucać we mnie kiełbaskami...

Hermiona spojrzała na niego, a kąciki jej ust drgnęły.

- Nic by to nie dało. I tak byś je wyłapał i zjadł...

Nie wiedzieli, kto pierwszy wybuchnął śmiechem. Po chwili jednak cała trójka chichotała w najlepsze, a ich śmiech mieszał się z powracającym z wolna gwarem Wielkiej Sali.

***

Harry postanowił na razie ignorować Snape'a. Było to trudne, ponieważ w piątek miał z nim lekcję. Starał się jednak zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Nie będzie obrażał się na niego jak jakiś nastolatek "z krwawiącym sercem"! Nie da mu tej satysfakcji! A poza tym, gdyby Snape zauważył, że Harry się dąsa, natychmiast kazałby mu przyjść, żeby mógł "wybić mu to dąsanie z głowy"! A Harry nie chciał widzieć się ze Snape'em. Był naprawdę zły i czuł do niego ogromny żal za to, co mu zrobił! To nie było w porządku i Harry nie zapomni tak łatwo upokorzenia, które mu zafundował!

Na lekcji robił swoje. Zniósł jakoś docinki, którymi mężczyzna obrzucał Gryfonów, starał się nie zwracać uwagi na długie spojrzenia, które rzucał mu Mistrz Eliksirów, jakby poddając Harry'ego ocenie i próbując przejrzeć jego myśli. Harry nadal pisał mu "Dobranoc, Severusie", tak, jak każdej nocy, od kiedy dostał od niego zielony kamień. Ale cały czas czekał na okazję do rewanżu...

Nadeszła sobota. Harry wiedział, że czeka go dzisiaj czyszczenie łazienek, dlatego zerwał się wcześnie rano, aby przed całym zmarnowanym popołudniem zdążyć jeszcze chociaż na jeden trening Quidditcha. Miał poważne problemy z siedzeniem na miotle, ale po jakimś czasie i wielkim wysiłku udało mu się w końcu złapać znicz. Nie wiedział dlaczego, ale kiedy tylko jego palce zacisnęły się wokół złotej kulki, miał ochotę ją zgnieść.

Po treningu wziął prysznic i poszedł na obiad. Snape nie przyszedł na posiłek, za co Harry poczuł niezmierną wdzięczność. Był już zmęczony, a czekało go jeszcze borykanie się z zapuszczonymi, śmierdzącymi ubikacjami. To nie był najlepszy moment, aby ten, kto skazał go na tak "przyjemne" popołudnie, pokazywał mu się na oczy.

Ron i Hermiona patrzyli na niego ze współczuciem, kiedy wychodził z Wielkiej Sali, a Ginny uśmiechnęła się do niego promiennie. Przeklinając pod nosem, poczłapał w kierunku schowka ze środkami czyszczącymi.

*

Harry wyprostował zbolałe plecy i westchnął przeciągle. Już czuł się wykończony, a to dopiero początek. Właśnie wyszorował trzecią łazienkę. To była ciężka, fizyczna praca, ponieważ nie mógł używać czarów. Nie dlatego, że ktoś go pilnował, bo cały czas był sam, ale ponieważ szorowanie czegokolwiek w szkole miało być prawdziwą karą. Filch był zbyt zajęty, by pilnować każdego ucznia skazanego na szlaban, dlatego narzędzia zostały zaczarowane przez nauczycieli w taki sposób, by uruchamiały alarm, gdy ktoś spróbuje użyć w ich pobliżu magii. A tylko przy ich pomocy można było odbyć swoją karę.

Łazienki były okropnie zapuszczone. Kafelki brudne, krany zaśniedziałe, a o toaletach lepiej nie wspominać. Kilka razy zdarzyło się Harry’emu cisnąć ścierką w lustro albo w ścianę z wrzaskiem bezsilnej wściekłości na Snape'a. Sam nie wiedział, która kara była gorsza - czyszczenie łazienek czy klęczenie przez godzinę ze związanymi rękoma i wypiętym tyłkiem. Wiedział tylko, że ten paskudny drań zawsze potrafił znaleźć sposób, żeby zamienić jego życie w piekło. Starał się nie myśleć o tym, że bardzo często zamieniał je także w niebo.