Выбрать главу

Teraz jest na niego zły i nic tego nie zmieni! Nie wybaczy mu tak łatwo! Nie tym razem!

Harry zabrał wiadra, szczotki i ścierki i ruszył w poszukiwaniu kolejnej łazienki. Wszystko go bolało. Miał już serdecznie dosyć, ale prędzej zemdleje z wyczerpania, niż poprosi Snape'a o cofnięcie szlabanu.

- Harry! - W pustym korytarzu odbił się echem dziewczęcy głos. Harry odwrócił się i zobaczył machającą do niego Ginny. Podbiegła do niego i uśmiechnęła się szeroko. - Wszędzie cię szukałam. Ron powiedział mi, że dostałeś szlaban od Snape'a. Paskudna sprawa. - Spojrzała na trzymane przez Harry'ego przedmioty. - Słuchaj, nie podziękowałam ci jeszcze za to, co dla mnie zrobiłeś. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć. Dlatego pomyślałam, że może przydałaby ci się pomoc. - Uśmiechnęła się łagodnie, biorąc od Harry'ego szczotkę, zanim w ogóle zdążył zaprotestować. - Razem będzie raźniej, no i szybciej skończysz. Szczególnie, że chyba czeka cię właśnie ta łazienka dla dziewcząt. - Wskazała na drzwi nieopodal. - A nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jest zapuszczona.

- Ee... - zdołał w końcu wydukać Harry. - To bardzo miło z twojej strony...

- Może nawet zdążymy przed kolacją - roześmiała się Ginny i ruszyła w stronę wskazanego pomieszczenia. Harry poczłapał za nią, wdzięczny za jej chęci, a jednocześnie czując dziwny niepokój, którego nie potrafił uzasadnić.

*

- ...więc poprosiłam o pomoc Freda i George'a, którzy przysłali mi swój najnowszy wyrób i podrzuciłam go Ronowi podczas kolacji. Żałuj, że tego nie widziałeś, Harry - chichotała Ginny, wycierając zabrudzone lustro. - Wyobraź sobie jego minę, kiedy z gulaszu zaczęły wychodzić małe pająki i rzucać się na niego. Myślałam, że zedrze sobie gardło od wrzasku. Szkoda, że cię przy tym nie było. Nareszcie dostał za swoje.

Och, Harry doskonale potrafił wyobrazić sobie minę Rona i śmiał się tak bardzo, że z trudem łapał oddech. Czyszczenie łazienek z Ginny było przyjemnością. Wszystko wydało mu się o wiele lżejsze i prostsze. Nawet się nie zorientowali, a już kończyli.

- Przestaniecie wreszcie?! - Wysoki, dziewczęcy krzyk przetoczył się echem po pomieszczeniu, sprawiając, że przeszły ich ciarki.

- Ups. - Ginny zakryła usta dłonią, tłumiąc chichot. - Chyba ją w końcu obudziliśmy.

Z toalety w samym końcu łazienki wyfrunęła blada, przezroczysta zjawa i zawisła nad ich głowami.

- Nie można nawet popłakać sobie w spokoju i samotności bez bandy hałasujących, wrzeszczących i zakłócających kontemplację durniów! - wrzasnęła Marta, zaciskając pięści i naprężając się niczym kotka.

Harry ukrył uśmiech i starał się nadać swojemu głosowi przepraszający ton:

- Nie chcieliśmy cię obudzić, Marto. Zaraz sobie pójdziemy i będziesz dalej mogła... kontemplować... - usłyszał, że stojąca obok Ginny stłumiła parsknięcie. - ...to, co do tej pory kontemplowałaś. - Uśmiechnął się uspokajająco. Twarz Marty złagodniała.

- Och, to ty, Harry. Nie poznałam cię. - Jej oblicze "ożywił" delikatny, zawstydzony grymas. Podfrunęła bliżej i zaczęła oplatać włosy wokół palców. - Cieszę się, że mnie odwiedziłeś, ale dlaczego zajęło ci to tyle czasu?

- Och, byłem... zajęty - odparł wymijająco, zerkając na Ginny, która przez cały czas tłumiła śmiech, przyciskając dłoń do ust.

- Ach tak? - Oczy Marty rozbłysnęły gniewnie. - Racja, kto by się przejmował biedną, płaczącą Martą? Kogo obchodzi moje krwawiące serce?

- Ale ty nie masz serca, Marto - zauważył Harry, zanim ugryzł się w język.

- A więc to oznacza, że można mnie ranić? Że można traktować mnie jak zero, bo nie mam serca i nic nie poczuję?

Harry wywrócił oczami. Duch uspokoił się i spojrzał na niego pełnymi łez oczami.

- Myślałam, że ty mnie rozumiesz, Harry, że jesteś moim przyjacielem... - Przysunęła się jeszcze bliżej, patrząc na niego spod rzęs. - Że coś dla ciebie znaczę...

Harry zerknął na Ginny, błagając ją bezgłośnie o pomoc.

- Przykro mi, Marto. - Ginny stanęła pomiędzy nią a Harrym i zarzuciła mu ręce na szyję. - Ale Harry należy do mnie. Jest moim chłopakiem i nie pozwolę ci się do niego przystawiać. Znajdź sobie nowy obiekt westchnień.

Marta otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Harry'ego ze zdumieniem, które szybko przerodziło się w rozpacz.

- Jak mogłeś? - zajęczała. - A ja tak długo na ciebie czekałam. Tylko na ciebie...

- Poczekasz na kogoś innego - oświadczyła Ginny, całując Harry'ego w policzek i patrząc wyzywająco na zjawę.

Marta wybuchnęła płaczem i lamentując przeraźliwie zanurkowała w toalecie, z której jeszcze przez jakiś czas dochodziły odgłosy szlochania.

- Dzięki - wymamrotał Harry, czując się nagle nieco niezręcznie z oplecionymi wokół siebie ramionami Ginny.

- Nie ma za co - odparła Gryfonka, puszczając go i uśmiechając się szeroko. - Może w końcu zostawi cię w spokoju i poszuka sobie kogoś innego, żeby go zamęczać. Ale lepiej skończmy tutaj szybko, na wypadek, gdyby wróciła. - Puściła mu oczko i zabrała się za przecieranie kranów. Harry dołączył do niej i w niedługim czasie łazienka lśniła czystością.

Zmęczeni, ale zadowoleni z siebie, przeszli do następnej, rozmawiając, śmiejąc się i pobrzękując wiadrami.

Byli tak zaaferowani pracą i swoim towarzystwem, iż nawet nie zorientowali się, że ominęła ich kolacja.

- ...przysięgam, że jeżeli Ron jeszcze raz spróbuje mnie śledzić... - mówiła Ginny, czyszcząc szczotką kafelki na ścianach - ...to osobiście wrzucę mu... Co się stało, Harry? - urwała nagle, widząc, że chłopak stoi bezczynnie, trzymając rękę w kieszeni.

- N-nic - wymamrotał Harry, zaciskając dłoń na rozgrzanym kamieniu. - Muszę tylko... iść do toalety.

Wszedł do najbliższej kabiny i wyjął z kieszeni zielony, połyskujący klejnot. Przybliżył go do oczu i odczytał wiadomość:

Za dziesięć minut w moim gabinecie, Potter.

Harry gapił się przez chwilę na kamień, czując, jak frustracja, która tak go ostatnio męczyła, zamienia się w słodką żądzę odwetu.

Ha! Jeszcze czego! Po tym wszystkim co mu zrobił i do czego go zmusił, myśli, że Harry tak po prostu do niego pójdzie, bo mu rozkazał?

Nie ma mowy!

Zacisnął klejnot w dłoni i wysłał wiadomość:

Przykro mi, ale nie mogę przyjść, ponieważ właśnie odrabiam szlaban, który mi przydzieliłeś. A że czyszczenie łazienek to bardzo długa i żmudna praca, podejrzewam, że zajmie mi ona kilka najbliższych dni, a może nawet jeszcze dłużej.

Uśmiechnął się, zadowolony z siebie. Odczuwał ogromną satysfakcję, która rozgrzewała go i sprawiała, że miał ochotę się roześmiać.