Starał się zagłuszyć te słowa, ale one były w nim i cokolwiek próbował zrobić, stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze.
...on cię może zwodzić, żeby w końcu oddać w ręce Voldemorta. Dlaczego miałby się tak nagle tobą zainteresować? Zawsze cię nienawidził. Co mogłoby tak raptownie zmienić jego stosunek do ciebie?
- Harry, gdzie znowu bujasz? - Głos Hermiony kolejny raz przebił się przez mgłę otaczającą jego umysł. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Ja? Nigdzie... Ja tylko... zamyśliłem się. Przepraszam - mruknął, nie patrząc jej w oczy.
- Pytałam, czy przeczytałeś notatki z Historii Magii? Wiesz, dzisiaj mamy test, gdybyś zapomniał.
- A tak, wiem. Czytałem - skłamał.
- Co? - Ron wypluł jedzenie na talerz. - Z Historii Magii? Dlaczego mi nie przypomniałaś, Hermiono?
Gryfonka obrzuciła go zdegustowanym spojrzeniem.
- Mówiłam ci o tym trzy razy. Wtedy, kiedy opowiadałeś Neville'owi o ostatnim meczu Armat. Wtedy, kiedy opowiadałeś o tym Ginny. I wtedy, kiedy próbowałeś opowiedzieć o tym Lavender Brown, ale nie chciała cię słuchać i szybko uciekła.
Ron zrobił urażoną minę.
- No wiesz, mogłaś wybrać inny moment...
- Tak, jedyny moment, w którym możliwe, że cokolwiek by do ciebie dotarło, to moment, w którym jesz. Dlatego dowiedziałeś się o tym dopiero teraz. Powodzenia na teście - uśmiechnęła się nieprzyjemnie, po czym wstała i odmaszerowała dumnym krokiem.
Ron spojrzał na Harry'ego.
- Wredna małpa. Zrobiła to specjalnie.
- Taa... - mruknął Harry, chociaż nie słyszał niemal ani słowa z całej kłótni. Przed oczami widział jedynie plecy oddalającego się Severusa.
Kątem oka zerknął ku stołowi nauczycielskiemu, starając się nie odwracać za bardzo głowy.
A niech to! On znowu na niego patrzył! Tak, jakby wyczuwał myśli Harry'ego. Ale chyba nie jest aż tak dobry, prawda? Nie zauważył... jeszcze?
Szybko powrócił do wgapiania się w swoje śniadanie.
Tu nie chodziło o to, że Harry nie chciał sypiać. Bardzo chciał. Ale w nocy atakowały go nie tylko myśli. Obrazy były znacznie gorsze. Kiedy tylko zamykał oczy, widział twarz Voldemorta, wykrzywioną tym okrutnym uśmiechem i jego żółte zęby pokryte krwią Harry'ego. Widział Snape'a. Odchodzącego. Zostawiającego go. Opuszczającego.
Dyskretnie potrząsnął głową, starając się, aby nikt tego nie zauważył, a w szczególności Snape.
Wiele razy próbował sobie wmawiać, że to był tylko sen, ale im bardziej się starał, tym bardziej wiedział, że to nieprawda.
Dlaczego po raz drugi przyśnił mu się Voldemort i krew? Dlaczego po raz drugi we śnie pojawił się Snape, który najwyraźniej nie miał zamiaru mu pomóc? A nawet jeszcze gorzej. Teraz wyglądało to tak, jakby... Harry przełknął ślinę... jakby to Severus przyprowadził go do Voldemorta, a potem sobie po prostu odszedł.
Czy to było ostrzeżenie? Czy po prostu jego podświadome obawy? Obawy, że Severus może okazać się kimś innym, niż ten, którego gra. Że to po prostu jedna z jego masek.
Zacisnął powieki, czując jak coś ostrego zaczęło ściskać jego serce. Tak bardzo żałował, że mu się to przyśniło. Tak bardzo pragnął, aby ten sen nigdy do niego nie przyszedł i nie zerwał tych nici, które z takim trudem udało mu się rozciągnąć pomiędzy sobą a Severusem. Były bardzo cienkie i każde najlżejsze naprężenie mogło je uszkodzić. A teraz...
Westchnął głęboko, kolejny raz próbując odgonić te myśli.
Wiedział jedno - Hermiona mogła mieć rację. Będzie musiał go sprawdzić. Inaczej oszaleje.
I będzie musiał wykraść dzisiaj podczas szlabanu trochę eliksiru Bezsennego Snu, jeżeli chce jeszcze kiedykolwiek zasnąć. Nigdy więcej takich snów! Nigdy!
Ale jak to zrobić, żeby Severus niczego nie zauważył i nie nabrał podejrzeń? Największym problemem było to, że Harry nigdy nie potrafił niczego przed nim ukryć. Teraz też miał wrażenie, że Snape wie o wszystkim. Bo dlaczego przez cały czas czuł na sobie jego spojrzenie? Wzrok, który ogrzewał jego kark sprawiał, że miał ochotę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu.
Harry przetarł klejące mu się powieki i usiłował stłumić ziewnięcie. Odsunął resztę śniadania, mamrocząc, że nie jest już głodny i poinformował Rona, że spotkają się przed klasą. Chłopak jedynie skinął głową, ponieważ usta miał zbyt zajęte.
Powoli powlókł się na korytarz, wbijając wzrok w podłogę. Był w połowie ziewnięcia, kiedy usłyszał za sobą:
- Potter!
Odwrócił się i zobaczył zmierzającą ku niemu profesor McGonagall.
- Co się stało, pani profesor? - zapytał, widząc surowy, poważny wzrok, który w niego wbijała.
- Dyrektor chciałby cię widzieć - oświadczyła, zatrzymując się przed nim i spoglądając na niego z góry.
- Dyrektor? - Harry zamrugał. - Dumbledore wrócił?
- Profesor Dumbledore, Potter - poprawiła go nauczycielka. - Tak. I natychmiast chce z tobą porozmawiać.
- Teraz?
- Której części "natychmiast chce z tobą porozmawiać" nie zrozumiałeś?
Harry czuł się trochę oszołomiony. Na dodatek zaczęła go boleć głowa.
- Dobrze, już idę - powiedział i ruszył w stronę gabinetu dyrektora.
- Potter! - Głos McGonagall zatrzymał go na miejscu.
- Tak, pani profesor? - Odwrócił się do niej.
- Nie zapomniałeś o czymś?
Harry zmarszczył brwi. Chroniczne zmęczenie wcale nie pomagało szybciej kojarzyć.
- Glutki-ciągutki - powiedziała nauczycielka. Harry wytrzeszczył oczy.
- Co?
McGonagall przewróciła oczami.
- Hasło, panie Potter. A teraz pospiesz się - dodała. - I idź dzisiaj wcześniej spać.
Harry pokiwał głową i ruszył korytarzem.
Cholera! Skoro ona zauważyła, to Snape pewnie też się już zorientował.
Szlag!
I czego chce od niego Dumbledore? Czy podczas wyprawy przydarzyło się coś nieoczekiwanego? Czy odkrył coś, o czym natychmiast musi powiedzieć Harry'emu? Powodów mogło być tysiące. Zresztą, Harry bardzo chętnie dowiedziałby się, jak przebiegają walki.
Kiedy wszedł do gabinetu, dyrektor siedział w swoim fotelu. Wyglądał na o wiele bardziej zmęczonego, niż przed wyjazdem. Cienie pod dziwnie wyblakłymi oczami powiększyły się, a twarz pokrywała sieć głębokich zmarszczek.
- Witaj, Harry - powiedział. Jego głos był zdarty i chropowaty, jakby stracił cały swój wigor. - Usiądź.