- Dobrze - odparł cicho Harry. - Do widzenia, profesorze.
Dumbledore skinął głową i odwrócił się ponownie w stronę kominka. Harry, wychodząc, zerknął na portret, któremu przyglądał się dyrektor. Na obrazie widniał młody, jasnowłosy młodzieniec o szerokim uśmiechu. Zdecydowanie wyróżniał się spośród wszystkich siwowłosych i siwobrodych dyrektorów Hogwartu, których portrety pokrywały wszystkie ściany gabinetu. Harry nie miał pojęcia, kim mógł być ów chłopak i nie zastanawiał się teraz nad tym. W uszach dźwięczały mu słowa Dumbledore'a. Czuł zamęt w głowie. Nie potrafił jasno myśleć. Zatrzymał się i potrząsnął głową, czując zawroty. Oparł się o ścianę, zamknął oczy i westchnął.
Dwie drogi... to nie był łatwy wybór.
Ale czyż... nie dokonał wyboru już dawno temu?
***
Harry przysypiał niemal na każdej lekcji. Test z Historii Magii zawalił całkowicie, a podczas reszty zajęć skrupulatnie zapisywał każde słowo Binnsa. Wszystko po to, aby nie zasnąć i aby nie atakowały go bolesne myśli. Po raz pierwszy w życiu miał z lekcji więcej notatek niż Hermiona.
Eliksiry zbliżały się nieubłaganie. Już dawno nie obawiał się tej lekcji aż tak bardzo, jak teraz. Głowa bolała go coraz mocniej. Oczy kleiły mu się, a mięśnie wydawały się tak ociężałe i nieelastyczne, jakby były zrobione z żelaza. A na dodatek przez cały czas prześladowały go wspomnienia snu, obrazy i niechciane myśli. Wiedział, że w takim stanie niczego porządnego dzisiaj nie uwarzy. Pozostało mu jedynie uważanie na to, aby kociołek nie wybuchnął mu w twarz i żeby Severus niczego nie dostrzegł, chociaż wątpił, że to ostatnie mu się uda.
Początek zajęć był całkiem obiecujący. Harry starał się zachowywać tak jak zwykle, kiedy Snape wpadł do klasy i zaczął krytykować Gryfonów. To znaczy, starał się nie zwracać na to uwagi i przytakiwał cichym utyskiwaniom Rona. Nauczyciel dał im pracę do wykonania, a następnie usiadł przy biurku, aby obserwować ich postępy. Kiedy jego wzrok zatrzymał się na Harrym, chłopak wstrzymał oddech, czując, jak po jego skórze pląsają bolesne iskry, po czym, zagłuszając bijące głośno serce, zabrał się do miażdżenia i siekania pancerzy chrabąszczy. Nie potrafił się jednak powstrzymać i raz po raz jego wzrok wędrował ku czarnej sylwetce. Czasami ich spojrzenia krzyżowały się, a wtedy Gryfon gwałtownie uciekał wzrokiem i starał się nie myśleć o oddalających się, pogrążających w ciemności, odzianych w czerń plecach i uśmiechającym się okrutnie Voldemorcie.
Przemęczenie i głowa niemal przez cały czas zajęta myślami poskutkowały tym, iż mało nie brakło, a wrzuciłby do swojego wywaru jad kobry, zamiast jadu skorpiona, co poskutkowałoby ogromnym wybuchem. Na szczęście Hermiona w porę zauważyła, co chce zrobić, i powstrzymała go w ostatniej chwili, a następnie próbowała besztać go szeptem, co stanowiło nieco komiczny widok.
Harry dosypał nieco poszatkowanej skórki kameleona, która była podstawowym składnikiem Eliksiru Niewidzialności, zamieszał go i odstawił na dziesięć minut, podczas których, podgrzewając się na średnim ogniu, miał nabrać intensywnie pomarańczowej barwy. Patrzył w oleistą, bulgoczącą ciecz i czuł, jak jego powieki stają się coraz cięższe, a głowa zamienia się w kamień, który niezwykle trudno utrzymać na szyi. Obraz przed oczami zaczął się rozmazywać, kolory rozmywać, światło zamieniać w jasne, mgliste plamy. Oczy same mu się zamknęły.
Nagle poczuł żar w kieszeni spodni. Zdezorientowany otworzył oczy i rozejrzał się wokół, nie wiedząc, gdzie jest i co się dzieje. Jego wywar już dawno stracił intensywnie pomarańczową barwę i w tej chwili zbliżał się do niebezpiecznie wybuchowej czerwieni. Na powierzchni utworzył się ogromny, drżący bąbel, który lada chwila...
Pochylił się i szybko zmniejszył ogień. Bąbel opadł. Chłopak odetchnął z ulgą i rozejrzał się po sali. Hermiona była w składziku, a Ron walczył z łyżką, która zdawała się utknąć w gęstej mazi, która powinna być eliksirem.
Pięknie, niemal zasnął nad kociołkiem... Coś go obudziło. Ale co?
Powróciło wrażenie ciepła, które nadal odczuwał w kieszeni. Serce zabiło mu mocniej. Dyskretnie wyciągnął zielony, jarzący się kamień i bez trudu odczytał świecące jasno słowa:
Obudź się, ty głupi chłopaku! Twój kociołek zaraz eksploduje!
Szybko schował kamień do kieszeni i przełykając ślinę, spojrzał na Severusa, by skinąć mu głową w niemym podziękowaniu. Mężczyzna patrzył na niego głęboko zaniepokojony, co wcale się Harry'emu nie podobało. Dlatego szybko odwrócił głowę, przeklinając swoje szybko bijące serce, i wbił wzrok w blat ławki.
"On wie!" - tylko to kołatało mu w głowie. - "Domyślił się, że coś jest nie tak."
Musi zachować spokój. Musi udawać, że wszystko jest w porządku. Może Snape po prostu się o niego... martwi?
W tej chwili ponownie poczuł narastające ciepło. Zawahał się.
Dlaczego tak się go boi? Przecież to był tylko sen. Przecież Severus jest... jest...
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech, po czym sięgnął do kieszeni i zerknął na kamień. W jego głębi widniał jaskrawy napis:
Co się z tobą dzieje?
Harry poczuł, że serce podchodzi mu do gardła. Zacisnął klejnot w dłoni i wysłał szybką odpowiedź:
Nic. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy.
Odważył się rzucić ukradkowe spojrzenie Mistrzowi Eliksirów, który zmrużył oczy i patrzył na Harry'ego z niezmiennym zaniepokojeniem. Wyglądało na to, że wcale mu nie uwierzył. Nic dziwnego. Gryfon sam by sobie nie uwierzył. Czuł się roztrzęsiony i skołowany. I chyba tak samo wyglądał.
Próbował poukładać sobie wszystko, ale jakoś mu to nie wychodziło.
Może Hermiona miała rację? Może Snape naprawdę jest po stronie Voldemorta? Może to on jest tym szpiegiem? I zainteresował się nim tylko dlatego, aby doprowadzić go do swojego Pana?
Nie, to niemożliwe. Przecież gdyby tak było, mógłby zrobić to już dawno. Albo rzucić na niego Confundus lub Imperius. Nie, tu musiało chodzić o coś innego.
Przecież Severusowi zależało na nim... widział to w jego oczach, kiedy uprawiali seks. Widział, jak na niego działał...
Ale to przecież Snape. Sam powiedział, że potrafi grać. Że potrafi zmusić swój umysł do wszystkiego...
Nie, to nieprawda! To nie mogła być gra!
Harry przetarł zmęczone powieki i spojrzał na swój kompletnie nieudany eliksir.
Wszystko było do niczego.
Zacisnął pięści i zagryzł wargę, walcząc z czymś mrocznym i lepkim, co przez cały dzień oplatało zimną pajęczyną jego serce.
Czy to wszystko było... prawdą? Czy jedynie okrutną zabawą?
Uśmiechnął się gorzko do siebie. Nie był w stanie spojrzeć na Snape'a, który ogłosił właśnie koniec zajęć i chodził po klasie, sprawdzając efekty pracy uczniów.