Harry poczuł lodowaty dreszcz na plecach.
- Ja... to znaczy... - zająknął się. - Miałem sen, w którym goniło mnie stado pająków, a bardzo się ich boję. I dlatego chciałem go wziąć.
- Doprawdy? - Jedna z brwi Snape'a uniosła się. - Pająki? A może jeszcze myszy?
Harry zagryzł wargę.
- Wiedziałem, że kiedy ci o tym powiem, to będziesz się ze mnie wyśmiewał - powiedział Gryfon, spoglądając prosto w oczy mężczyzny. - I dlatego nie chciałem cię w to mieszać. A teraz, czy mógłbyś dać mi już ten eliksir?
Oczy Severusa zwęziły się. Wyglądało, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili jego twarz złagodniała i pojawił się na niej krzywy uśmieszek.
- Dobrze. Tym razem ci daruję, Potter. Ale jeżeli jeszcze raz przyłapię cię na myszkowaniu w moim gabinecie, to gorzko tego pożałujesz. Następnym razem masz przyjść i mnie poprosić, jeżeli będziesz czegoś potrzebował - powiedział, oddając mu buteleczkę z eliksirem.
Harry nie mógł uwierzyć we własne szczęście.
Udało się! Naprawdę się udało!
Nie spodziewał się, że pójdzie tak gładko. Przecież Snape nienawidził, kiedy ktoś próbował ukraść cokolwiek z jego zapasów. Ale może Harry był lepszym kłamca, niż samemu mu się wydawało?
- Dziękuję - wymamrotał cicho, czując niewyobrażalną ulgę.
Snape odsunął się i przepuścił go przodem. Harry wszedł do komnat. Usłyszał trzask zamykanych drzwi. I w tej samej chwili poczuł rękę na karku. Mocne szarpnięcie do tyłu sprawiło, że niemal się przewrócił. Uderzył plecami o drzwi, a Snape zacisnął rękę na jego koszuli, podciągając go za nią w górę, i przybliżył płonącą gniewem twarz do przerażonej twarzy Harry'ego.
Chłopak spojrzał wprost w wycelowaną w swoje czoło różdżkę. Poczuł, że brakuje mu tchu. Usłyszał niemal wysyczane słowa:
- Legilimens Evocis.
I zrobiło się ciemno.
Czuł czyjąś obecność, ale nie potrafił jej zlokalizować. Miał wrażenie, że unosi się w pustce, a wszędzie wokół rozbrzmiewają echa jego własnych słów. Nie, to nie były słowa, tylko myśli.
Spojrzał w bok. Tuż obok pojawiło się w powietrzu okno. Nie chciał w nie zaglądać, ale nie potrafił się powstrzymać. Coś go zmuszało.
Spojrzał.
Zobaczył siebie, przyciśniętego przez Snape'a do ściany. Zobaczył, jak Snape zamienia się w Voldemorta. Widział, jak mężczyzna oddala się. Usłyszał swój rozdzierający krzyk:
- Severusie! Nie zostawiaj mnie tu!
Czuł, jak jego serce zalewa lodowata fala przerażenia. Dokładnie taka sama, jak we śnie. Nie potrafił się poruszyć. Stał i patrzył na siebie samego, uwięzionego przez Voldemorta, i chciał krzyczeć tak samo, jak wtedy, ale nie mógł otworzyć ust. Poprzez mgłę strachu poczuł jakieś inne uczucie - zaskoczenie i poruszenie. Ale nie należało ono do niego. Było gdzieś obok.
Usiłował zamknąć oczy i zasłonić uszy ale nie mógł tego zrobić. Miał wrażenie, że steruje nim jakaś obca siła, której nie potrafi zwalczyć.
Okno oddaliło się. Napłynęły głosy. Jego własny głos. Jego własne myśli. Wszędzie. Coraz głośniejsze.
...nie ufam... muszę sprawdzić... nie może podejrzewać... szpieg Voldemorta... nagle się zainteresował... miała rację... on wie... zdradzi... zaprowadzi do Voldemorta... muszę coś zrobić... niemożliwe... co się dzieje?... dlaczego?... dlaczego?... dlacz...
Echa zaczęły się oddalać.
Harry miał w sobie emocje. Czyjeś emocje. Zaskoczenie i strach. Czuł je tak wyraźnie... Wstrząs i poruszenie tak silne, iż niemal namacalne... Ale gdzieś obok.
Wtedy poczuł coś innego. Zdecydowanie. Cel. Ból.
Coś eksplodowało w jego głowie. Przed oczami pojawiło się okno. Widział siebie. Uciekał przed pająkami tak jak na drugim roku. Goniły go, a on nie miał różdżki. Biegł i biegł, ale one były coraz bliżej. Zaraz go dopadną! Chciał krzyczeć, ale nie był w stanie. Miał wrażenie, że umknęło mu coś ważnego, o czym przed chwilą myślał, ale nie potrafił przypomnieć sobie, co to takiego. Istniał tylko strach. I zbliżające się szybko pająki. W momencie, kiedy prawie go dopadły, okno oddaliło się szybko, a ciemność wokół niego wypełniła się światłem.
Zamrugał i spojrzał wprost we wbijające się w niego czarne oczy.
Płonęły.
- Co się dzi... - zapytał, lecz nie dokończył, gdyż Severus gwałtownie odsunął się od niego i odciągnął go od drzwi.
Harry miał wrażenie, że chyba coś się wydarzyło, ale nie bardzo wiedział, co. Pamiętał, że przyszedł do Snape'a na szlaban i że chciał wziąć od niego Eliksir Bezsennego Snu, ponieważ miał paskudny koszmar z goniącym go stadem pająków, chociaż nigdy jakoś specjalnie się ich nie bał, ale wszystko inne wydawało się zamazane.
Spojrzał na mężczyznę i zobaczył na jego twarzy niezwykłe poruszenie. Usta miał zaciśnięte w cienką kreskę, wszystkie mięśnie twarzy napięte, a w oczach szalała burza. Ale zanim Harry zdążył się odezwać, by zadać pytanie, został wypchnięty za drzwi, pociągnięty przez gabinet i wyrzucony na korytarz.
Kiedy odzyskał równowagę, spojrzał na Severusa z całkowitym zaskoczeniem, ale jedynym wyjaśnieniem, jakie uzyskał, były wysyczane drżącym głosem słowa:
- Mówiłem, że jestem zajęty, Potter. Twój szlaban się dzisiaj nie odbędzie.
Drzwi gabinetu zatrzasnęły się z głośnym hukiem.
Harry stal na korytarzu i próbował zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło. Czuł jedynie ogromny zamęt w głowie, która pulsowała mu boleśnie.
Snape kolejny raz wyrzucił go bez żadnego powodu. Wystarczyło powiedzieć, że jest zajęty i Harry by sobie poszedł. Chciał tylko dostać eliksir na te koszmary. Goniące go pająki nie zaliczały się raczej do najprzyjemniejszych snów.
Wyjął z kieszeni butelkę z eliksirem i spojrzał na niego z namysłem.
Czuł się naprawdę zmęczony. Chyba po prostu pójdzie spać
* "Papercut" by Linkin Park
--- rozdział 28 ---
28. Closer
There's something here I can't explain
I feel I'm diving into (diving) driving rain
You get my senses running wild
I can't resist your sweet, sweet smile
So take this feeling make it grow
Never let it - never let it go*