Выбрать главу

Nie chciał na niego patrzeć! Nie chciał już nigdy więcej...

Zdołał dotrzeć do wyjścia, lecz zanim sięgnął do klamki, poczuł oplatające go od tyłu ramiona. Mężczyzna naparł na niego i przycisnął go do drewnianej powierzchni. Owinął ręce wokół jego pasa i klatki piersiowej i przywarł do jego pleców, zanurzając twarz w rozczochranych włosach.

- Puść! - Harry szarpnął się, próbując się uwolnić, ale nie był w stanie, uwięziony pomiędzy chłodnym drewnem i równie chłodnym ciałem za sobą.

Wtedy też usłyszał zachrypnięty szept tuż przy swoim uchu:

- Cicho, Potter. Uspokój się.

Harry czuł buzującą w żyłach i szumiącą w uszach krew.

- Jak mogłeś, ty draniu? Jak mogłeś powiedzieć, że... - urwał, kiedy jego głos zaczął się załamywać.

- Ciii, już dobrze. To nieważne. Zapomnij o tym...

...Harry nie wiedział, ile czasu upłynęło. Wiedział jedynie, że przez cały czas słyszał ten cichy, kojący głos przy swoim uchu. Czuł ciepły oddech owiewający mu szyję i dłonie gładzące jego napięty brzuch, wślizgujące się pod koszulę i dotykające rozgrzanej skóry.

Usłyszał westchnienie. Oddech przyspieszył. Ciało za nim naparło mocniej. Chłodne dłonie sunęły po skórze, jakby uczyły się na pamięć każdego zagłębienia.

To było takie... niesamowite. Inne.

Harry zamknął oczy i odwrócił głowę na bok, chcąc wyraźniej słyszeć te zduszone westchnienia. Wtedy Severus oderwał się od niego i zaciskając rękę na jego nadgarstku, bez słowa poprowadził go do fotela. Opadł na niego i przyciągnął Harry'ego do siebie. Chłopak nie opierał się. Usiadł na jego kolanach, nie spuszczając wzroku z wbitych w siebie, płonących oczu.

Nie było w nich już śladu po gniewie. Zastąpiło go pragnienie.

Harry oparł się kolanami o siedzisko, chcąc przysunąć się bliżej, i wtedy poczuł to. Erekcję Severusa próbującą przebić się przez materiał spodni.

Spojrzał wprost w płonące oczy, czując jednocześnie, jak dłoń mężczyzny sunie po jego udzie w stronę krocza. Mistrz Eliksirów oblizał wargi i zerknął w dół. Harry nie musiał patrzeć. Wiedział, że także jest twardy. W tej chwili wolał przyglądać się z absolutną fascynacją zaczerwienionej twarzy Snape'a. Mężczyzna wyglądał jak ktoś na granicy eksplozji. Jego oczy ślizgały się po ciele Harry'ego, a dłonie niemal drżały w chorobliwym pragnieniu spełnienia.

I wtedy Harry zrozumiał.

Severus pragnął go od samego początku. Od kiedy tylko się tutaj zjawił. Pragnął go już w środę. A kiedy zrozumiał, że Harry nic mu nie da, przesunął jego szlaban na piątek, ponieważ nie mógł już wytrzymać. Dlatego się tak zachowywał. Dlatego był taki zły i uszczypliwy, kiedy Harry - kolejny już raz - zjawił się z książkami.

Ponieważ woli być dla niego wredny, woli go zranić, woli się z nim pokłócić, niż... poprosić.

I świadomość tego, że ten zamknięty w sobie, wiecznie opanowany człowiek pragnie go tak bardzo, iż niemal drży... sprawiła, że Harry poczuł, jakby wewnątrz niego otworzyła się tama i zalała jego ciało tonami gorąca. Krew w jego żyłach zaczęła wrzeć, a przed oczami rozbłysły iskry.

Poprzez szum w uszach usłyszał zachrypnięty szept:

- Dam ci później eliksir, który złagodzi...

Ale Snape nie musiał mu tego mówić, ponieważ dłonie Harry'ego powędrowały już do rozporka. Uniósł się na kolanach, pozwalając, by Severus zsunął odrobinę jego spodnie i slipy, w tym samym czasie, w którym Harry uwolnił spod materiału twardego, pulsującego z pragnienia penisa mężczyzny. Jego serce zadudniło, a oczy pieszczotliwie objęły go wzrokiem i Harry już wiedział, że nic, absolutnie nic nie jest ważniejsze.

I nigdy nie będzie.

Severus rzucił szybkie, niewerbalne zaklęcie i Harry rozszerzył oczy, widząc, jak członek pokrywa się lepką, ciepłą substancją. Ale zanim zdążył cokolwiek pomyśleć, Severus uniósł jego pośladki i bez żadnego oporu wszedł w niego jednym, płynnym ruchem.

Harry nie krzyknął, nie zakwilił. Jedynie westchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu i opierając ręce na kolanach mężczyzny, z którego ust również wyrwało się głośne westchnienie. Miał wrażenie, jakby w jego podbrzuszu eksplodowały miliony drażniących i łaskoczących iskier.

Och, tak bardzo za tym tęsknił... Za tym wypełniającym wnętrze, tętniącym gorącem... Za ostrym zapachem seksu wdzierającym się w nozdrza. Za przyspieszonym oddechem naprzeciw swojej twarzy i aromatem ziół unoszącym się wokół mrocznej sylwetki, która niemal płonęła pożądaniem.

Uniósł biodra i powoli, torturując wszystkie zmysły, naparł z powrotem, czując jak rozgrzana stal wsuwa się w niego cal po calu. Jego ciało zaczęło wibrować. Czuł w sobie płomienie. Severus nie popędzał go. Pozwalał mu narzucić własne tempo, z chęcią przyjmując wszystko, co Harry chciał mu dać. Gryfon zamknął oczy i odrzucił głowę, odchylając się do tyłu i opierając ciężar ciała na rękach wspartych na kolanach mężczyzny. Dzięki temu mógł mieć pełną kontrolę nad każdym ruchem. I przedłużał je w nieskończoność, torturując siebie i Severusa, który wydawał z siebie zduszone pomruki. Pozwalał, aby pulsująca erekcja wysuwała się z niego niemal całkowicie, by po chwili ponownie nabijać się na nią, powoli i stanowczo, aż do chwili, gdy czuł ciepłe jądra dotykające jego pośladków.

Czy to możliwe, aby to było aż tak przyjemne?

Nie czuł żadnego bólu. Słyszał swój głośny, drżący oddech i głęboki, ciężki oddech Severusa.

Tak, chciał go słyszeć. Chciał, by zaczął jęczeć, by zatracił się w przyjemności. By go dotknął... Tak, właśnie tak!

Dłonie mężczyzny wśliznęły się pod koszulę Harry'ego i zacisnęły na jego talii. Jak szpony.

Severus był w nim. Bardzo głęboko w nim. Czuł jego żar - piekące boleśnie pożądanie, pragnące wybuchnąć wewnątrz niego i pozostać tam na zawsze. Uniósł biodra, czując jak ten żar przesuwa się w jego wnętrzu i ponownie się na niego nabił, pragnąc, by eksplodował w nim i ogarnął całe jego ciało.

Snape syknął i zacisnął oczy. Były zamglone, kiedy je otworzył. Harry zauważył to, ponieważ silne uderzenie przyjemności uniosło jego rozpalone powieki. Zauważył i zamarł na chwilę. I wtedy coś się wydarzyło.

Mężczyzna szarpnął się do przodu, owinął go ramionami i przyciągnął do siebie.

- Och... - było jedynym, co wydobyło się z ust chłopaka. Oddech Severusa łaskotał go w ucho. Harry przytulił się do niego, zanurzając twarz w czarnych, smolistych, pachnących ziołami oraz delikatnym aromatem migdałów włosach i przywarł do tej siły, do tego pragnienia, które uniosło jego biodra i zaczęło wchodzić w niego szybkimi, płytkimi pchnięciami. Przeciągły jęk wyrwał się z jego gardła.

- Severusie... to takie... przyjemne... - wyszeptał, czując jak jego ciało podryguje w rytmie uderzających w pośladki, rozgrzanych jąder. Zupełnie nie myśląc o tym, co robi, wplótł palce w ciemne, gładkie włosy i przywarł ustami do ciepłej szyi. Nie było tam chłodu. Jedynie pulsująca pod wargami krew. Zaczął całować każdy fragment skóry, kierując się w stronę obojczyka. Jego serce biło równie szybko, jak puls Severusa. Denerwował się. Dlaczego wciąż miał wrażenie, że każdy kolejny pocałunek będzie jego ostatnim? Że to się za chwilę skończy, że czar pryśnie, że oplatające go ramiona znikną?