Выбрать главу

Harry poczuł się tak, jakby został uderzony w twarz. Z taką siłą, że przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Ogromny ból przebił jego wnętrzności, dosięgając serca. Wszystko w nim się wzburzyło, żołądek skręcił, a płuca ścisnęły. Poczuł lodowaty ogień wściekłości. Przez chwilę chciał się zerwać i wbić Zabiniemu te słowa z powrotem do jego oślizgłego gardła, ale...

Kontrola. Obiecał to Severusowi. Że będzie się kontrolował. Że już nigdy nie da się sprowokować i nie straci nad sobą panowania. Wziął głęboki oddech i bardzo powoli odwrócił się plecami do Ślizgona, walcząc z zalewającą jego oczy czerwienią, po czym wziął do drżącej dłoni pióro, przyłożył je do pergaminu i zaczął pisać, mimo że litery rozmywały mu się przed oczami.

Nie zdawał sobie sprawy z tego, że czarne oczy z zainteresowaniem śledzą każdy jego ruch.

- Wiedziałem, że to prawda - kontynuował Zabini, zirytowany tym kompletnym brakiem reakcji ze strony Gryfona. - Wiedziałem, że...

- Dosyć! - przerwał mu ostro Mistrz Eliksirów. - Panie Zabini, proszę zabrać się do pisania. Nie życzę sobie tego typu uwag na mojej lekcji. Jeżeli ktokolwiek jeszcze się odezwie, natychmiast wyleci z klasy, a jego dom straci trzydzieści punktów. Czy to jasne?

Uczniowie pokiwali głowami i zabrali się do pracy, chociaż niektórzy jeszcze od czasu do czasu zerkali z ciekawością na Zabiniego, Rona i Harry'ego.

Harry poczuł napływający powoli spokój. Kiedy Severus usiadł przy biurku, rozglądając się groźnie po klasie, odważył się podnieść głowę i uśmiechnąć do niego z wdzięcznością. Nie obchodziło go, czy ktoś to zobaczy. Liczył się tylko błysk, który zobaczył w ciemnych oczach mężczyzny, a który powiedział mu wszystko, czego potrzebował. Uśmiechnął się i powrócił do pisania, czując w sercu mały, tlący się ciepło promyczek.

***

Harry był tak zniecierpliwiony czekaniem na wieczorny szlaban, że z trudem powstrzymywał się, aby nie biec. W końcu, gdyby uczniowie zobaczyli go pędzącego na złamanie karku do lochów, mogliby dziwnie na niego patrzeć. Dlatego postarał się opanować i podszedł do drzwi miarowym krokiem. Serce biło mu tak mocno, iż niemal słyszał je w uszach. Już dawno się tak nie czuł. To znaczy, każde nadchodzące spotkanie z Mistrzem Eliksirów wprawiało go w nerwowy, nieco dziwny nastrój, ale od poprzedniego piątku, kiedy on i Severus... kochali się - nie można było tego inaczej nazwać - miał wrażenie, jakby jego zauroczenie jeszcze przybrało na sile. Jakby teraz, bez względu na sytuację, bez przerwy płonął w nim jasny, ciepły ogień, który sprawiał, że przez cały czas miał zaczerwienione policzki, było mu gorąco, a w jego umyśle tworzyły się mgliste opary, wprawiające go w stan nieprzerwanej euforii.

Wziął kilka głębokich oddechów i dotknął drewnianej powierzchni, ale nic się nie wydarzyło. Zmarszczył brwi i zapukał lekko. Drzwi otworzyły się. Odetchnął i przekroczył próg, po czym zatrzymał się gwałtownie i wytrzeszczył oczy. Severus siedział w gabinecie przy biurku i skrobał piórem po pergaminie. Po raz pierwszy nie czekał na Harry'ego w swoich komnatach, tylko najwyraźniej pracował. Nawet nie podniósł głowy, kiedy Gryfon wszedł. Ale Harry'emu w ogóle to nie przeszkadzało. Najważniejsze było to, że w końcu tutaj był. Przy nim.

- Dobry wieczór, Severusie - powiedział beztrosko. Mężczyzna dopiero teraz na niego spojrzał. Kiedy zmrużone, czarne oczy na nim spoczęły, Harry poczuł, że kolana mu miękną, a usta same układają się w uśmiech.

- Jeszcze nie skończyłem - oświadczył Snape. - Zajmij się czymś pożytecznym. Możesz posegregować alfabetycznie karty ze spisem eliksirów i odnośnikami do poszczególnych składników. Może przy okazji utkwi ci coś w głowie. - Mężczyzna machnął różdżką i transmutował stojący w kącie wieszak w mały stolik, a potem przelewitował do niego krzesło, stojące do tej pory przy biurku. Na stoliku wylądowała szuflada pełna małych, czarnych karteczek.

- Nie ma sprawy, Severusie - odparł Harry i bez najmniejszego słowa sprzeciwu usiadł przy stoliku, w taki jednak sposób, aby przez cały czas mógł patrzeć prosto na mężczyznę.

Początkowo nawet próbował wykonać zadanie, ale coraz częściej łapał się na tym, że podrywał głowę i bez skrępowania przyglądał się pochylonemu nad biurkiem Severusowi. W jego umyśle zaczęły tworzyć się obrazy, na pierwszy plan wypychały się wspomnienia. Przypomniał sobie swój pierwszy raz z Severusem. Pamiętał, jak mężczyzna brał go na biurku. Pamiętał nawet szelest leżących pod nim i opadających na podłogę pergaminów. To wszystko wydawało mu się tak odległe i jednocześnie tak bliskie. Na wyciągnięcie ręki. Dlaczego Severus nie mógłby zrobić tego raz jeszcze? Dlaczego nie mógłby go wziąć na tym dużym, czarnym biurku, tak, jak wtedy? Nawet w tym momencie. W każdej chwili.

Zaśmiał się cicho, czując delikatne łaskotanie podniecenia i gorąco towarzyszące przyspieszonemu pulsowi.

Severus zerknął na niego znad pergaminów i zmarszczył brwi.

- Co cię tak bawi, Potter?

- Och, nic takiego - odparł szybko Harry, machając ręką. - Tylko wyobraziłem sobie, jak mnie brałeś na biurku wtedy w klasie i jak bardzo chciałbym, żebyś znowu to zrobił...

W oczach mężczyzny pojawił się krótki rozbłysk.

- Bardzo ciekawa propozycja, Potter...

Harry natychmiast podchwycił temat, uśmiechnął się zalotnie i kontynuował:

- Moglibyśmy zrobić to na tym biurku. - Objął wzrokiem mebel i oblizał wargi. - Jest idealne.

Snape uniósł brew.

- Czy zechciałbyś mi łaskawie wyjaśnić, co idealnego jest w moim biurku, Potter? - zapytał kpiąco.

- Jest takie... duże. - Widząc minę mężczyzny, zaczerwienił się i natychmiast się poprawił. - To znaczy... jest większe, niż biurko w klasie. A na dodatek czarne. Jak twoja pościel, Severusie. - Oczy Harry'ego zabłysły.

Prawdę mówiąc, to w sypialni Severusa też pragnął to zrobić. Może rozpoczną w gabinecie, a później jakoś przemieszczą się do łóżka. Hmm... Ale mogliby napotkać pewne trudności...

Harry ponownie zaśmiał się na tę wizję.

- Piłeś coś, Potter? - Snape patrzył na niego z mieszaniną niepokoju i zaintrygowania.

- Nie. Po prostu... - Harry machnął ręką w nieokreślonym kierunku, wskazując na ścianę i sufit - ...wszystko jest takie piękne.

Snape popatrzył na zapełnione brunatnymi, zakurzonymi słoikami półki, na wytarty dywan oraz ciemny sufit i uniósł brwi. Następnie ponownie przesunął wzrok ku uśmiechającemu się beztrosko i wpatrującemu w niego jak w obrazek Harry'emu i wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił, tak jakby nareszcie dotarło do niego coś, co przez cały czas miał przed nosem, a w co nie mógł, albo też nie chciał uwierzyć. I chwilę po tym rysy jego twarzy wyostrzyły się, ciemność w oczach pogłębiła, a na usta wypłynął krzywy uśmieszek.

Harry zamrugał, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Chciał być blisko niego. W końcu właśnie po to tu przyszedł. Dlaczego nie może go nawet dotknąć? Przecież teraz wszystko się zmieniło...

Jak zahipnotyzowany podniósł się i powoli zbliżył do mężczyzny, z którego twarzy nie schodził tajemniczy uśmiech. Zatrzymał się tuż obok niego i wyciągnął rękę, aby wyjąć pióro z bladej dłoni.

- Jeszcze nie skończyłem, Potter - odparł sucho Severus, ale pozwolił Harry'emu zabrać i odłożyć pióro.

- Nieważne - wymamrotał Gryfon. - To jest nieważne. - Przysunął się bliżej i zmusił mężczyznę do odchylenia się i odsunięcia od biurka.

- A co jest takie ważne? - zapytał Severus, uważnie obserwując każdy ruch Harry'ego.

Chłopak usiadł na kolanach mężczyzny, przodem do niego, i nie odrywając zamglonego wzroku od jego twarzy, sięgnął po smukłą dłoń i położył na swoim sercu.