Выбрать главу

Nie był już głodny, więc równie dobrze mógł pójść do dyrektora teraz. Zresztą i tak niczego więcej by nie przełknął, był zbyt ciekawy i nieco zaniepokojony czekającym go spotkaniem.

Odsunął talerz i rzuciwszy "Do zobaczenia", szybko wyszedł z Wielkiej Sali i skierował swoje kroki do gabinetu dyrektora.

Kiedy dotarł na górę i został przepuszczony przez chimerę, zapukał ostrożnie i odczekał chwilę na zaproszenie do środka. Dumbledore pochylał się nad jednym ze swoich skomplikowanie wyglądających urządzeń.

- Och, Harry, nie myślałem, że stawisz się tak szybko. Nie chcę ci zabierać zbyt dużo czasu, na pewno masz ciekawsze plany na dzisiejszy dzień. Usiądź.

Chłopak wykonał polecenie. Dumbledore zachowywał się uprzejmie jak zwykle i nie patrzył na niego potępiająco, a więc z pewnością nie chodziło o jego i Snape'a. Odetchnął z ulgą i dopiero teraz zorientował się jak bardzo był spięty.

Dyrektor usiadł za biurkiem i splótł dłonie na mahoniowym blacie, spoglądając na niego znad okularów. Pomarszczone powieki niemal całkowicie zakrywały wyblakłe już błękitne oczy, a błyszczące w nich niegdyś iskierki rozbawienia przypominały raczej ciemne, wypalone rany.

Harry poczuł nieokreślony niepokój. Pomimo że dyrektor starał się zachowywać swobodnie, w każdym jego geście widać było zmęczenie i rezygnację. Musiało być już naprawdę źle. Ale on za wszelką cenę chciał zachować pozory.

- Może poczęstujesz się cytrynowym dropsem, Harry?

Chłopak zamrugał, zaskoczony tym nagłym pytaniem.

- Ee... Nie, dziękuje. - Zmusił się do bladego uśmiechu.

- Wezwałem cię tutaj, ponieważ chciałbym porozmawiać z tobą o twoich świątecznych planach. Wiem, że jak co roku zostałeś zaproszony do domu państwa Weasleyów i wiem, jak bardzo ucieszyłbyś się z możliwości spędzenia świąt z przyjaciółmi, ale w tych okolicznościach... jestem zmuszony prosić się, abyś przemyślał tę decyzję.

Chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, do czego może zmierzać dyrektor, ale mając niejasne wrażenie, że zaczyna dostrzegać maleńkie światełko na końcu tunelu.

- Zapewne domyślasz się, że świat poza Hogwartem nie jest już tak bezpieczny jak kiedyś, a Voldemort ma szpiegów niemal wszędzie. Molly i Artur są znakomitymi czarodziejami, ale obawiam się, że nie będą potrafili zapewnić ci odpowiedniego bezpieczeństwa, gdyby Voldemort dowiedział się, gdzie przebywasz i znalazł sposób, aby przełamać rozciągnięte wokół ich domu zabezpieczenia. Dlatego też chciałbym cię prosić, abyś zastanowił się nad tym i zdecydował, czy na pewno chciałbyś do nich jechać. Byłbym znacznie spokojniejszy, gdybyś został w Hogwarcie. Zrozumiem, jeżeli odmówisz, na pewno znacznie bardziej wolałbyś spędzić święta w gronie najbliższych, ale to dla twojego dobra, Harry. Pomyśl nad tym.

Harry czuł zawroty głowy.

Czy chciał zostać w Hogwarcie?

Oczywiście, że tak!

Z trudem udało mu się zapanować nad próbującym wydostać się na jego usta uśmiechem.

Nie, musiał wyglądać na przybitego. Na przybitego, ale zdecydowanego i pogodzonego z losem.

- Już zdecydowałem, profesorze. Ma pan rację. Tutaj będę bezpieczniejszy. Zostanę. Chyba nie mam innego wyjścia.

- Cieszę się, że to rozumiesz, chłopcze. - Dyrektor wyglądał tak, jakby odczuł wyraźną ulgę. - Oczywiście, jeżeli zechcesz, to możesz poprosić przyjaciół, aby dotrzymali ci towarzystwa. Rozważam także możliwość, aby państwo Weasley mogli przyjechać do Hogwartu, gdyby wyrazili taką chęć, ale...

- Nie trzeba! - Harry niemal zerwał się z krzesła. - To znaczy... Nie chcę psuć im świąt. Na pewno będą mieli bardzo dużo na głowie. Nie chcę, żeby przeze mnie musieli jechać taki szmat drogi. A znam ich na tyle dobrze, że wiem, iż pewnie spróbują, ale niech im pan na to nie pozwoli. Proszę. Nie zniósłbym myśli, że mógłbym popsuć im święta. Hermiona i Ron pewnie też będą chcieli ze mną zostać, ale proszę ich przekonać do wyjazdu. Pana z pewnością posłuchają, nawet jeżeli mnie nie będą chcieli. Chciałbym, aby spędzili święta z rodziną, dopóki jeszcze nie rozpętała się prawdziwa wojna i wciąż mają taką możliwość! - wypalił Harry i wziął głęboki oddech, gdyż brakło mu tchu.

Dumbledore uśmiechnął się do niego.

- Zawsze myślisz o innych, Harry.

Chłopak spuścił wzrok i wbił go w kant biurka.

Och, dlaczego czuł się tak podle? Ale musiał zostać z Severusem. Tylko z Severusem. Inni mogliby wszystko popsuć.

- W takim razie nie będę cię już zatrzymywał. I wybacz, że musiałeś dokonać tak trudnego wyboru, ale to dla twojego dobra, Harry. Chyba to rozumiesz?

Chłopak pokiwał głową, nie podnosząc wzroku. Dumbledore mógł być zmęczony i przybity, ale z pewnością nie był głupi i gdyby tylko spojrzał w oczy Harry'ego, mógłby domyślić się wszystkiego.

- Och, i jeszcze jedno. Profesor Tonks opowiadała mi o tym przyjęciu, które chciała zorganizować w Hogsmeade. Jak rozumiem, ty także masz zamiar się na nie wybrać, Harry? - Gryfon ponownie skinął głową. - Postaram się, aby zapewniono wam najlepszą ochronę. Hogsmeade zawsze było bardzo bezpiecznym miejscem, ale w tych okolicznościach najlepszym wyjściem będzie rozciągnięcie silnej bariery ochronnej wokół miejsca waszej zabawy. Ja, a także profesorowie McGonagall, Flitwick, Snape i Tonks, zajmiemy się tym, a więc będziecie mogli swobodnie się bawić, nie martwiąc się o swoje bezpieczeństwo. - Harry skinął głową. - A więc, do zobaczenia, Harry. I udanych świąt. - Dumbledore uśmiechnął się blado.

- Do widzenia, profesorze. - Gryfon zerwał się, skłonił szybko i czmychnął z gabinetu, nie odwracając się ani razu.

***

Harry przez cały dzień nie widział Severusa. Możliwe, że było to spowodowane tym, iż każdego w Hogwarcie dopadła przedświąteczna gorączka. Wszędzie spotykał zastępy uczniów i nauczycieli przystrajających zamek, unoszące się aż pod sufit choinki, girlandy jemioł, zwisające pod łukami w przejściach pomiędzy korytarzami, ciągnące się pod sklepieniami kilometry łańcuchów. Razem z Hermioną, Ronem, Neville’em i Ginny ubrał choinkę w Pokoju Wspólnym i przyozdobił dormitorium.

Tak więc kiedy wieczorem rzucił się na łóżko, był padnięty. Ale nie przeszkodziło mu to niemal natychmiast sięgnąć pod poduszkę i wyciągnąć spod niej mapę Huncwotów, aby zaspokoić swoją ciekawość i zobaczyć, co też porabia Severus. Znalazł go w jego gabinecie.

Ale mężczyzna nie był sam. Obok niego zobaczył kropkę z nazwiskiem Teodora Notta. Snape rzadko przydzielał szlabany uczniom swojego domu, więc Ślizgon musiał chyba naprawdę na to zasłużyć.

Harry odłożył mapę i zmusił się, aby pójść na kolację. Severusa nie było na niej, ale spodziewał się tego. Spojrzał na stół Ślizgonów i przesunął po nim wzrokiem.

Co dziwniejsze, Notta także...

Poczuł kiełkujące w nim uczucie niepokoju, którego na razie nie potrafił sprecyzować, dlatego tylko westchnął i wbił wzrok w swój talerz. Czuł się nieco zawiedziony, że nie mógł zobaczyć Snape'a. Tak, to prawda, że widział się z nim wczoraj, ale już zaczynał tęsknić.

Nie przyznał się jeszcze przyjaciołom, że zostaje na święta w Hogwarcie. Postanowił zrobić to jutro. Może do tego czasu zdoła obmyślić jakieś rozsądne argumenty, które do nich trafią i przekonają ich, aby wyjechali i zostawili go samego. A wiedział, że z pewnością nie spodoba im się ten pomysł.

Po kolacji wraz z Ronem, Neville'em i Hermioną odrobił zadania z Transmutacji, Zielarstwa i Zaklęć. Pomimo że święta zbliżały się wielkimi krokami, nauczyciele zdawali się tego w ogóle nie zauważać, przynajmniej jeżeli chodziło o ilość zadawanej pracy. A z doświadczenia wiedzieli, że lepiej nie robić sobie teraz zaległości, jeżeli nie chcą później spędzić większej części świątecznej przerwy na odrabianiu lekcji.