Kiedy Harry wrócił w końcu do dormitorium, było już dosyć późno. Chociaż nie było jeszcze dziesiątej. Niemal natychmiast jego ręce powędrowały pod poduszkę, do mapy. Kiedy ją rozwinął, niemal zakrztusił się żelkiem, który właśnie jadł.
Nott nadal przebywał w gabinecie Snape'a!
Harry przysunął twarz do pergaminu i zmarszczył brwi. Wyglądało na to, że Severus siedział przy swoim biurku, albo przynajmniej przy nim stał, a Ślizgon - Harry nabrał powietrza - znajdował się niebezpiecznie blisko niego, niemal go dotykając!
Gryfon poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, a jego serce gwałtownie przyspieszyło. Zacisnął zęby i pięści, gdyż nagle ogarnęła go przemożna ochota, aby coś rozwalić. Jakaś część jego umysłu wiedziała, że to niedorzeczna reakcja, ale została całkowicie zdominowana przez tą część, która najchętniej rozerwałaby Notta na strzępy.
Severus i ten Ślizgon siedzą razem w gabinecie już ponad trzy godziny, jeśli nie dłużej! Nie zjawili się na kolacji! I na dodatek są tak... blisko!
Harry zacisnął powieki, próbując pozbyć się nieprzyjemnych obrazów, wypływających na powierzchnię jego umysłu. Obrazów, w których Severus i Nott...
Nie! Stop!
To głupie. Przecież Severus może przyjmować uczniów w swoim gabinecie. Jest nauczycielem. To normalne, że... Ale dlaczego, do cholery, to trwa tak długo? Zwykłe szlabany nie trwają dłużej niż trzy godziny.
Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, Harry zaczął obgryzać paznokcie i wpatrywać się w mapę z taką intensywnością, iż jego oczy niemal zaczęły łzawić. Zerknął nerwowo na zegarek.
Za dziesięć dziesiąta.
Dlaczego on nie wychodzi?
Za pięć dziesiąta.
Kropka poruszyła się i oddaliła od Severusa. Przez chwilę balansowała na środku gabinetu, po czym... ruszyła ku drzwiom.
Harry odetchnął z ulgą. I niemal natychmiast parsknął śmiechem, nie potrafiąc uwierzyć w niedorzeczność swoich podejrzeń i reakcji.
Severus miał rację. Jest zdecydowanie zbyt impulsywny. Chyba będzie musiał popracować nad swoim opanowaniem. I nad swoją wybujałą wyobraźnią, jeżeli już o tym mowa. Zresztą, przecież ufał Severusowi. Chyba.
Zerknął jeszcze raz na mapę. Mężczyzna zniknął w swoim laboratorium. Pewnie znowu będzie tam siedział całą noc.
Harry sięgnął do kieszeni, zacisnął dłoń wokół kamienia i wysłał:
Dobranoc, Severusie.
Nie otrzymał odpowiedzi. Jak zwykle.
Westchnął głęboko, schował kamień i poczłapał do łazienki.
***
Jego podejrzenia okazały się słuszne. Hermiona i Ron nie byli zachwyceni informacją, że Harry zostaje na święta w Hogwarcie. I to zupełnie sam.
- Daj spokój, przecież możemy zostać z tobą. Poproszę mamę i tatę, żeby przyjechali. Dotrzymamy ci towarzystwa. Na pewno będą zachwyceni możliwością spędzenia Gwiazdki w Hogwarcie.
- Nie, Ron. - Harry powtórzył to już chyba piąty raz z rzędu. - Dumbledore powiedział, że nigdy się na to nie zgodzi, ponieważ nie chce psuć świąt twojej rodzinie. Zresztą, co powiedzieliby Bill i Charlie? Tak rzadko maja okazję odwiedzić dom, a ty chcesz ich zmusić do spędzenia świątecznej kolacji z ich starymi nauczycielami, którzy zostaną w Hogwarcie. A Fred i George? Wątpię, że będą zachwyceni ideą siedzenia przy jednym stole ze Snape'em. - Ron skrzywił się na te słowa. Najwyraźniej sam także nie był tą wizją zachwycony.
- Ale moglibyśmy w takim razie zostać tylko my.
- Nie! Nie chcę psuć wam świąt. Powinniście spędzić je z rodziną. Dam sobie radę. Naprawdę. Miewałem już gorsze święta. - Zrozumiał, jak to zabrzmiało, więc szybko postarał się to naprawić szerokim uśmiechem. - To tylko kilka dni. Poradzę sobie.
Hermiona, która przez większą część rozmowy nie odzywała się i tylko patrzyła na Harry'ego z niepokojem i współczuciem, westchnęła i posłała mu smutny uśmiech.
- Masz rację, Harry. Moi rodzice nie mogą przyjechać do Hogwartu, a chciałabym spędzić te święta razem z nimi. - Spojrzała z obawą na Rona, ale chłopak nie skomentował tego, wpatrując się z przygnębieniem we własne dłonie. - Ostatnie spędziłam z wami, a robi się coraz niebezpieczniej. Wiecie, o co mi chodzi. Możemy już nie mieć później okazji... - Spuściła głowę, jakby zakłopotana swoimi słowami.
Ron zerknął na nią, wyglądając na pokonanego.
Hermiona miała rację i dobrze o tym wiedzieli.
To mogą być pierwsze i... ostatnie święta, które Harry będzie miał szansę spędzić z Severusem. I zrobi to! Nie zmarnuje tej szansy! Miał już w głowie zarys planu, jak zmusić do tego mężczyznę, ponieważ, znając go, będzie bronił się przed tym rękami i nogami, a możliwe, że także zębami. Ale w końcu da za wygraną. Harry był o tym tak mocno przekonany, iż nic nie było w stanie osłabić jego pewności.
Po południu dostali wiadomość od Tonks, która chciała się z nimi spotkać i omówić szczegóły imprezy. W końcu zostały do niej tylko trzy dni. Dowiedzieli się, że zabawa odbędzie się w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, ponieważ Trzy Miotły są zbyt zatłoczone i nie uda się wynająć tam całej sali tylko dla nich. Kiedy wymienili pomiędzy sobą sceptyczne spojrzenia, Tonks zapewniła, że osobiście wszystko przyozdobi i nie poznają tego miejsca. Teren zostanie otoczony barierą ochronną stworzoną przez Dumbledore'a i nauczycieli, więc nie będzie możliwości oddalenia się za bardzo od karczmy. Oczywiście, będzie można odejść na pewną odległość i schronić się w stojących na tyłach szopach, gdyby ktoś zapragnął nieco prywatności. Mówiąc to, roześmiała się i mrugnęła do nich porozumiewawczo, sprawiając, że Ron zaczerwienił się aż po czubki włosów, Hermiona dostała ataku kaszlu, a Harry wbił wzrok w ławkę, zagryzając wargę i próbując się nie roześmiać. Dopiero kiedy widział tego typu reakcje dwójki swoich najlepszych przyjaciół, dostrzegał tę ogromną przepaść, która istniała pomiędzy nimi. Gdyby tylko dowiedzieli się o tym, co on i Severus...
Och, wolał sobie tego nie wyobrażać. Wiedział jedynie, że absolutne zdruzgotanie byłoby pierwszą reakcją. Później mogłoby być tylko gorzej.
Po spotkaniu z Tonks złapała ich McGonagall i kazała pomóc przy rozwieszaniu dekoracji świątecznych na błoniach. Hagrid przyciągnął największą choinkę, jaką w życiu widzieli. Ustawienie jej i ubranie zajęło im całe popołudnie i większą część wieczoru. Profesor McGonagall wydawała się mniej surowa niż zwykle i można byłoby nawet pokusić się o stwierdzenie, że była dla nich wyjątkowo miła. Widocznie jej również udzielił się świąteczny nastrój. Nawet, gdy Ron przez przypadek podpalił czubek choinki, spojrzała jedynie na niego z politowaniem, pokręciła głową i szybko ugasiła ogień.
Kiedy Harry wrócił w końcu do dormitorium, był jeszcze bardziej wykończony niż poprzedniego dnia. Ale nie przeszkodziło mu to zerknąć do mapy. Na szczęście tym razem Severus był sam. Harry tak długo wpatrywał się w kropkę przemieszczającą się po pergaminie, aż w końcu zasnął.
Obudził się w środku nocy. Nadal miał na sobie ubranie, a obok niego na poduszce leżała mapa.
Pięknie, nie dość, że zasnął w ubraniu, to na dodatek nie był w łazience. Wstał, przetarł obolały kark i przeciągnął się, postanawiając wziąć prysznic i przebrać się, zanim ponownie pójdzie spać. Sięgnął po mapę i bezwiednie zerknął na kwatery Severusa.
Nie było go w nich. Wyglądało na to, że znowu spędzał całą noc w laboratorium. Kiedy on sypia? Przecież nie może wciąż tak ciężko pracować.